sobota, 28 czerwca 2014

09. Kolejny problem do rozwiązania.

- Mercedes, mam gościa. Później porozmawiamy. - skinęłam głową, po czym wyszłam z gabinetu. Cholera, pewnie już znalazł sobie nową asystentkę na moje miejsce. Nerwowo splotłam dłonie na piersi i zaczęłam chodzić w kółko
- Stało się coś? - spytała zdziwiona Tori. Akurat przyszła na swoje miejsce, ma zmartwiony wyraz twarzy
- Styles chyba znalazł sobie nową asystentkę. - nagle drzwi otworzyły się, a w nich ustał Harry
- Megan, miło było cię poznać. - wyciągnął w jej kierunku rękę, którą szybko uścisnęła. Przez otwarte drzwi widzę cały pokój. Wzięła swoją torebkę z krzesła obok, po czym wyszła. Zaprosił mnie do środka przez wskazanie ręką. Gdy weszłam, od razu zostałam 'zaatakowana' przez wściekły ton Styles'a - Nie pomyślałaś, że może ktoś właśnie u mnie jest? Wchodzisz tutaj, jak burza i przerywasz w spotkaniu, na którym jej zależało. Pomyślałaś o tym chociaż?
- Chciałam z tobą porozmawiać. - zaczęłam szybko mówić - Zależy mi na tej pracy. Mój ojciec powiedział, że na pewno nie dam sobie rady, żeby tutaj pracować. Chcę mu pokazać, że z pewnością dam sobie radę. Pomyślałam, że może będziesz chciał poszukać innej asystentki na moje miejsce. Chciałam to wszystko wyjaśnić, więc jak najszybciej tutaj przyszłam. Zobaczyłam Megan, więc przestraszyłam się, że już znalazłeś sobie kogoś na moje miejsce. Nie chcę stracić tej pracy, za dużo mnie to kosztuje. Chcę pokazać mojemu ojcu, że z pewnością sobie poradę. Nie wierzył we mnie, a ja chcę mu pokazać, że ..
- Mercedes. - przerwał mi chichocząc, powodując, że zamilkłam - Nie zwolnię cię i nie poszukam kogoś na twoje miejsce. Doskonale sobie radzisz, więc oczywiste jest to, że nie zwolnię cię. Byłbym głupi zwalniając taką osobę, jak ty. Nie uważasz?
- Praca między nami nie jest zbytnio 'bezpieczna'. Nie dogadujemy się, więc myślałam, że mnie zwolnisz.
- Wiem, że zależy ci na tej pracy. Przestań się o to w kółko martwić. Następnym razem, zanim wlecisz tutaj, jak burza, zastanów się, czy nie mam czasami jakiegoś gościa, dobrze? - skinęłam głową
- Kim była Megan? - spytałam ciekawsko powodując u niego chichot - Nie chciała zająć mojego miejsca?
- Nie, doskonale wiesz czym zajmuje się firma. Przyszła tutaj z prośbą o pomoc dla swojej nowo otwartej firmy. Tak na marginesie. Gdzie byłaś tak długo?
- Byłam z Will'em, na lunch'u. Akurat przechodził i zaproponował mi to. - całe jego ciało się spięło, skrzyżował ręce na piersi
- To z nim wczoraj byłaś w kawiarni? - potwierdziłam lekkim i niepewnym skinieniem głowy - Łączy was coś? - zmarszczyłam brwi nie wiedząc, o co mu konkretnie chodzi
- Nie, nic nas nie łączy, to tylko znajomy. A poza tym mówiłam, że nie powinno cię interesować to, z kim się umawiam. - cholera, mieliśmy się ze sobą dogadywać - Przepraszam, nie powinnam się tak odzywać. - uśmiechnął się dumnie z siebie
- Widzisz, mówiłem, że będziesz mi jeszcze posłuszna. - aż się we mnie gotuje, żeby mu nie odpyskować. Pamiętaj, nie chcesz stracić pracy, Mercedes. Po prostu czasem będę trzymała język za zębami, a będzie wszytko w porządku. Nie chcę mu znowu podskoczyć, żeby znowu wkurzył się i 'zaatakował' mnie. Jego ruchy są strasznie nieprzewidywalne. Nigdy nie wiem, co ma zamiar zrobić. Czasami czuję się wobec niego bezsilna. Bezsilna wobec niego. Nigdy nie chciałam tak się czuć. Zawsze chciałam być silna, niezależna. Chciałam, żeby moja pewność siebie z dnia na dzień wzrastała, żebym nie bała się w porę odezwać. Cała moja pewność siebie znika, gdy widzę jego oczy. Potrafią zmanipulować, albo przerazić lub jeszcze zahipnotyzować. Musiałam trafić na takiego szefa? Może trzeba było posłuchać taty? Gdybym pracowała w jakimś przydrożnym barze, miałabym jeszcze gorzej. Pełno pijanych, obleśnych typów, którzy tylko czekają na to, aż skończysz pracę, by cię zaczepić i nie wiadomo, co zrobić
- Trzymaj język za zębami, a wszystko będzie dobrze. Zachodzisz mi za skórę swoim niewyparzonym językiem. Chyba nie chcesz mnie zdenerwować? Lepiej bądź mi posłuszna. - gdzie twoja pewność siebie, Mercedes? Zniknęła za chęcią pracy i dobrego życia
- Co mam teraz robić? - gdzie moja niezależność? Nie wytrzymam tak zbyt długo. Muszę przynajmniej raz mu odpyskować. Nie mogę dopuścić do tego, żeby manipulował mną. Nie na to się pisałam. Cholera, stoi pewny siebie i dumny ze swoich czynów
- Czekałem na tę chwilę, aż w końcu się doczekałem. - westchnął zadowolony. Za chwilę może się znowu zacząć piekło
- Co mam teraz robić? - powtórzyłam pytanie zadane chwilę temu, na które nie odpowiedział
- Mam przerwę, ale ty możesz popracować. - uśmiechnął się zwycięsko, po czym usiadł za swoim biurkiem - Mogłabyś podrzeć i powyrzucać dokumenty, które straciły już swoją ważność. - wyjął z półki w biurku niewielką stertę kartek
- To wszystko? - skinął głową. Usiadłam na krześle. Zaczęłam oglądać te dokumenty, które mi podał. Te, które straciły swoją ważność drę i wyrzucam do kosza. Styles w skupieniu przygląda się mi. Czuję się nieswojo, gdy obserwuje każdy mój ruch. Niepewność, którą teraz czuję mnie przytłacza. Zawsze radziłam sobie ze wszystkim, co stawało na mojej drodze. Teraz tego nie potrafię, nie mam pojęcia, dlaczego? Ze wszystkim, jak do tej pory, sobie radziłam. Nic nie mogło mnie zatrzymać. Problemy szybko znikały. Nie wiem dokładnie, co się ze mną dzieje? Może to wina ciągłej pracy, o którą tak bardzo walczę? Może to wina szefa, który i mi zachodzi za skórę? Może to wina samotności, która powoli wywierca we mnie dziurę? Zawsze radziłam sobie z tym, że jestem sama. Może tylko się z tym okłamywałam? Może Will miał rację? Miłość zawsze przychodzi, czy tego chcesz czy nie. W końcu chcę uporządkować swoje życie, prawda? Może czas się zacząć myśleć poważnie. Przeważnie zawsze patrzę na świat przez różowe okulary. Nie widzę sensu w tym, aby wszystko brać na poważnie. Nigdy tak nie robiłam,pewnie nawet nie będę
- Dobrze ci idzie. - spojrzałam na niego. Uśmiecha się bezczelnie w moją stronę. Zebrałam wszystkie niepotrzebne śmieci i wrzuciłam je do kosza na śmieci. Te, które są jeszcze potrzebne wzięłam do rąk. Chciałam podać je mu, jednak przez moją nieuwagę strąciłam kubek z kawą, która rozlała się na biurko i na moją sukienkę, dokładnie na moje uda. Szybko wstałam, jak oparzona wrzątkiem, dosłownie. Styles wstał równie szybko, co ja
- Cholera. - syknęłam z bólu. Gorąca woda na pewno podrażniła moją skórę, w dodatku ubrudziłam nową sukienkę tą kawą
- Boli? - spytał. Popatrzyłam na niego, jak na idiotę
- Nie, łaskocze. - zadrwiłam - Jasne, że boli. - niemal zawyłam z bólu, jaki teraz czuję
- Mam tutaj gdzieś maść na oparzenia. - popatrzyłam na niego ze zdziwieniem - Po tym, jak sama wylałaś na mnie kawę, zabezpieczyłem się na wszelki wypadek. - podszedł do szafki, z której wyjął białą tubkę z maścią oraz biały bandaż, po czym z powrotem podszedł do mnie - Najlepiej będzie, jeśli zdejmiesz ją, albo chociaż podwiniesz. 
- Na pewno nie. - zaprzeczyłam szybko
- Inaczej się do niej nie dostanę. Do rany oczywiście. - przełknęłam głośno ślinę. Niechętnie podwinęłam ją. Na moim udzie utworzyła się czerwona plama od poparzenia - Usiądź. - polecił. Zrobiłam tak, jak powiedział. Usiadłam na biurku. Nałożył niewielką ilość maści na końcówki palców i zaczął delikatnie rozsmarowywać ją na moim udzie. Kiedy jego ręka dotknęła mojego uda, poczułam ciarki. Na skórze utworzyła się gęsia skórka. Ze zdenerwowania przygryzłam dolną wagę. Zimna maść chłodzi poparzoną skórę dając uczucie ulgi. Wypuściłam całe powietrze z płuc
- Mogłam sama to zrobić. - wziął do rąk bandaż, który rozwinął, aby zawinąć nim moje udo, żebym nie ubrudziła się maścią
- Ja zrobię to lepiej. - uśmiechnął się zadziornie - Unieść ją trochę. - uniosłam nogę do góry, aby mógł owinąć ją bandażem
- Drugi raz wylewam kawę. - zachichotałam cicho - Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać. - zakręcił tubkę z maścią, a resztki bandażu wyrzucił do kosza - Potrzebujemy jakiejś ścierki. - delikatnie zsuwam się z biurka, aby zejść - Pomogę ci. - złapał za moje biodra, uniósł i postawił na podłodze
- Mogłam sama sobie poradzić. - uniósł kącik ust do góry - To tylko lekkie poparzenie. - zwilżył językiem wargi. Powoli przybliża się do mnie. Obydwoje patrzymy na swoje usta. Nasze twarze dzielą zaledwie milimetry, które z każdą chwilą są zmniejszane, jednak szybko to przerywam - Proszę przestać. To nie może tak wyglądać. - zareagowałam. Wyswobodziłam się z jego uścisku i odsunęłam się od niego - Pójdę po te ścierki. - ruszyłam w kierunku drzwi, by wyjść. Nacisnęłam na klamkę, a drzwi ustąpiły. Kieruję się do pomieszczenia, w którym zawsze robię kawę. Pewnie tam znajdę coś, czym będę mogła wytrzeć rozlaną kawę na jego biurku. Otworzyłam pierwszą lepszą szafkę, jednak tutaj są tylko jakieś talerzyki i sztućce. Otworzyłam kolejną, jednak tutaj są tylko różnego rodzaju kawy
- Czego szukasz? Może ci pomogę? - przestraszona szybko wyprostowałam się. W drzwiach stoi Will z uśmiechem na twarzy
- Jakiejś ścierki. Rozlałam kawę i muszę ją jakoś sprzątnąć. - podszedł do ostatniej szafki i wyjął z niej poszukiwaną przeze mnie rzecz - Dziękuję. - skinął głową z większym uśmiechem na ustach
- Panno Williams, miała pani chyba coś zrobić, mam rację? - odwróciliśmy się w stronę drzwi. Stoi w nich Styles ze splecionymi rękoma na piersi, usta zacisnął w cienką kreseczkę, groźne spojrzenie kieruje w naszą stronę
- Mercedes nie musi być na każde twoje zawołanie. Mogłaby chociaż odrobinę odpocząć, a nie latać za panem. - obronił mnie Will
- Panno Williams, do mojego gabinetu. - nie chcą się z nim kłócić szybkim krokiem wyszłam z pokoju. Zanim jednak weszłam do jego gabinetu usłyszałam jeszcze jego wściekły głos - Lepiej nie podskakuj, bo mogę cię jeszcze z pracy wywalić, więc lepiej uważaj. I zwracaj się do mnie z szacunkiem.








______________________________________

1. Jest mi trochę przykro z powodu komentarzy. Wiem, czepiam się xD Informuję 20 osób, a obserwujących bloga jest 13. Mam 33 czytelników, z czego tylko około 15-18 komentuje. Jest mi przykro, bo żeby napisać rozdział potrzeba kilku godzin, a wam skomentowanie zajmuje kilka sekund. Nie chodzi o to, że chce mieć dużo komentarzy, to mnie mało to obchodzi. Chciałabym widzieć, że to, co pisze jest doceniane i nie piszę tego na marne, albo tylko dla siebie.
2. Zastanawiam się nad dalszym losem bloga. Nie wiem, czy kontynuować, bo niektóre rozdziały, albo dalsza fabuła może wam się nie spodobać. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie wszystkim wszystko się podoba. Nie chcę, by myślano, że to kolejne FF podobne do serii Cold. Absolutnie. Mam takie wrażenie, że niektórzy pewnie tak myślą. 
3. Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga. Dopiero 9 rozdział, a ja już się poddaję. Nie planowałam tego. Piszę prawie bez żadnej przerwy już od półtora roku, nie wiem, czy nie więcej. Myślę, że po prostu czas pomyśleć o sobie. Piszę bez przerwy, żeby nie zawieść czytelników.  Nigdy tego nie chciałam, bo wy jesteście dla mnie najważniejsi.
4. Pewnie zauważyliście, że nieco zmieniłam styl pisania. Wszystko, co tutaj jest piszę sama. Nienawidzę kopiowania i sama też nie chcę tego robić. Poświęcam dużo czasu na pisanie, więc często zanim je opublikuję sprawdzam i poprawiam, albo dorzucam jakieś zdanie. :)
 
Mam, podobnie jak wszyscy, wakacje, więc też chcę trochę odpocząć. Kolejny rozdział powinien pojawić się za tydzień lub więcej.

środa, 25 czerwca 2014

08. Chęć rozwiązania problemów.

Pogoda w Londynie jest dzisiaj idealna do spaceru. Słońce przebija się przez chmury i daje przyjemne ciepło. Świeże powietrze świetnie działa na samopoczucie, które dzisiaj jest dosyć szczęśliwe. Spokojnym krokiem wyszłam z windy, aby dotrzeć do głównego miejsca mojej pracy. Przywitałam się z Tori, która jak zwykle jest uśmiechnięta, po czym weszłam do środka. Styles siedzi za swoim biurkiem, w dłoniach bawi się telefonem, który obraca palcami. Nie uniósł głowy, by zobaczyć kto wszedł
- Dzień dobry. - przywitałam go dość szczęśliwym tonem. Wyjątkowo dziś się wyspałam, więc dlaczego mam psuć sobie ten dzień? Pogoda dopisuje, nie chcę, aby zmarnował mój dobry humor, który teraz nie często się zdarza
- Dzień dobry. - odpowiedział obojętnym głosem. Nie uniósł głowy, by mnie zobaczyć. Jest całkowicie skoncentrowany na swoich myślach, patrzy w jeden punkt na podłodze. Odłożyłam torebkę na kanapę, kurtkę zdjęłam i również tam ją położyłam. Podeszłam do biurka, usiadłam na swoim miejscu, przed nim. Nadal nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi, zamiast tego bawi się telefonem
- Co dzisiaj mam robić? - spytałam, żeby wyciągnąć go z jego własnych myśli, uniósł na mnie swój wzrok
- Możesz iść zrobić mi kawę. - skinęłam głową, po czym wstałam ze swojego miejsca. Nacisnęłam na klamkę, by wyjść z pomieszczenia. Skierowałam się do pokoju, w którym mogę wykonać swoje polecenie. Na początku włączyłam wodę w elektrycznym czajniku. Wyjęłam czarny kubek, wsypałam do niego dwie łyżeczki kawy i cukru. Oparłam się o blat. Dziwią mnie jego zmiany nastrojów. Raz jest wściekły, bezczelny, drugi raz jest spokojny, a trzeci raz wcale nie interesuje się niczym. Mam nadzieję, że nie jest w ciąży ... Oczywiście, że nie jest, przecież to facet. Co go tak pociągnęło do takiego zamyślenia? Wracając do wczorajszego wydarzenia, które miało miejsce na parkingu. Will jest miłym i sympatycznym mężczyzną, którego chętnie poznałabym jeszcze raz. Okazał się odwagą zapraszając mnie na kawę. Większość facetów czeka, aż my postawimy pierwszy krok. Zaimponował mi. Jest naprawdę uroczy. Will to absolutne przeciwieństwo Styles'a. W porównaniu do niego, on jest miły, dobrze traktuje kobietę, nie jest bezczelny. Muszę przyznać, że jest także przystojny. Szczerze, to zmiękły mi kolana, gdy wczoraj pierwszy raz go zobaczyłam. Ma w sobie coś takiego. Oczywiście nie mówię, że od razu się w nim zakochałam. Po prostu go lubię. Nie wiem, jak ocenić uczucie miłości, którego nigdy nie doświadczyłam, ani zapewne nie doświadczę. Miłość jest dla mnie czymś obcym, czymś, czego nie chcę, ani nie mam ochoty poznawać. Wydaje mi się po prostu, że kobieta bez mężczyzny może wytrzymać. Kiedyś moja mama mówiła, że teraz tak mówię, ale ja tak myślę. Skoro nie potrzebuję faceta, to po co mi on? Czasami czuję samotność, ale daję sobie z tym doskonale radę. Nagle drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Will. Uśmiech szybko znalazł się na naszych twarzach, gdy nasze oczy się spotkały. Nieśmiało spuściłam wzrok, by nie wyszło, że gapię się na niego. Podszedł do szafki, w której są kubki i wyjął jeden biały, który postawił niedaleko mnie
- Cześć. - odezwał się jako pierwszy - Gotowa do pracy? - uśmiechnął się uśmiechem, przez który poczułam jakieś dziwne uczucie w brzuchu, którego nigdy nie doświadczyłam
- Tak. Dzisiaj wyjątkowo się wyspałam. - odwzajemniłam uśmiech - Ty zajmujesz się sprawami zagranicznymi, prawda?
- Tak, ostatnio mnie nie było, bo musiałem załatwić parę spraw w Berlinie. Pozwól, że zapytam, ale dogadujesz się ze Styles'em? Połowa jego asystentek odchodziła po jakichś dwóch miesiącach, a ty?
- Muszę przyznać, że jestem pewną siebie osobą, która twardo stąpa po ziemi i nie dam się tak łatwo wyrzucić stąd. Czasami tak, nie dogadujemy się. Jednak bardziej się nie cierpimy, niż lubimy. Chciałam raz rzucić to wszystko i odejść, ale ta praca dużo dla mnie znaczy. Chciałabym się rozwinąć, a tutaj mam do tego okazję. Tylko idiotka nie skorzystałaby z tego.
- Wasze relacje raczej przeszkadzają w pracy. - obydwoje zaśmialiśmy się - Styles lubi rządzić i doskonale to pokazuje. Jednakże nie czuję żadnego strachu, gdy z nim rozmawiam. Pozostała część pracowników trzęsie się przy nim ze strachu. Nie dziwię im się. Potrafi być przerażający. - zachichotałam z jego komentarza. W pewnej chwili czajnik wyłączył się, sygnalizując, że woda się zaparzyła. Zalałam gorącą wodą kawę, po czym chwyciłam kubek za uchwyt do rąk
- Muszę iść. Fajnie było z kimś porozmawiać o tym, co się tutaj dzieje i dowiedzieć się czegoś nowego z perspektywy innego pracownika. - skinął głową z delikatnym uśmiechem. Wyszłam z pomieszczenia kierując się do gabinetu. Otworzyłam drzwi, aby wejść do środka. Postawiłam kubek przed nim, a on nawet nie drgnął
- Stało się coś? Wydajesz się być taki nieobecny. - usiadłam na krześle. W końcu podniósł dla mnie wzrok. Czy tylko mi się wydaje, ale czy on jest zdenerwowany? Jego spojrzenie mówi samo za siebie, coś go zdenerwowało
- Nie lubię, gdy ktoś bierze to, co należy do mnie lub będzie moje. - wstał ze swojego miejsca i podszedł do szafki, z której wyjął dwie teczki
- Wybacz, ale nie rozumiem. - również wstałam i podeszłam do niego bliżej - Po prostu powiedz, co się stało? - popatrzył na mnie nieco bardziej zdenerwowanym wzrokiem. Nie dam się zastraszyć, Styles
- Z kim wczoraj byłaś? Podobno miałaś wracać do domu po pracy? - odłożył teczki na biurko
- Chyba nie powinno cię interesować moje życie prywatne, ani to z kim się spotykam. - skrzyżował ręce na piersi
- Ciebie też interesuje moje życie prywatne. Sama mnie wypytywałaś o moją osobę, chociaż powinnaś tylko pracować ze swoim szefem, a nie zaprzyjaźniać się z nim. - również skrzyżowałam ręce na piersi
- Chciałam, żeby dobrze nam się razem pracowało. Zaznaczyłam, że nie chcę przyjaźni, więc nie wiem, o co ci chodzi? To, z kim się spotykam i gdzie, nie powinno cię interesować, bo i mnie to nie interesuje z kim i gdzie się spotykasz. - powiedziałam niemiło
- Jestem twoim szefem i mam prawo wiedzieć z kim się spotykasz. Dbam o swoich pracowników, aby nic im się nie stało. Jestem pewien, że wokół ciebie kręci się dużo różnych typów. - zaśmiałam się z jego wypowiedzi, bezczelny
- Jesteś tylko moim szefem, a nie ochroniarzem, więc nie interesuj się tym, z kim się spotykam. - teraz to on się zaśmiał
- Doskonale wiesz, że nie lubię, gdy ktoś bierze to, co należy do mnie lub będzie należało.
- Nie jestem twoją własnością, tylko asystentką. Zagalopowałeś się odrobinę, skarbie. - zaakcentowałam ostatnie słowo. Odwróciłam się do niego tyłem, jednak pociągnął za mój nadgarstek, bym stała przodem do niego
- Chcę ci przypomnieć, że dostaję to, czego chcę. - wyszarpnęłam się z jego uścisku - Więc.. - zanim dokończył, przerwałam mu
- Skoro tak jest, to dlaczego jeszcze nie masz mnie? Chociaż sama odpowiem ci na to pytanie. Nie cierpię cię, a sposób w jaki mnie traktujesz podobny jest do sposobu, w jaki traktuje się kobiety, które wcale się nie szanują. Nigdy nie będę ci posłuszna i nigdy mnie nie dostaniesz.- wyszłam z pomieszczenia. Dupek. Co on sobie wyobraża? Że wszystko należy do niego? Zagalopował się odrobinę. Mam swoją godność. Jak to wygląda? Asystentka, która romansuje ze swoim szefem? Zamierzam tutaj pracować, a nie odstawiać jakieś cyrki z własnym szefem. Ruszyłam do windy, aby wyjść na świeże powietrze i odetchnąć trochę, jednak zanim zdążyłam wyjść zostałam zatrzymana przez znajomy mi męski głos
- Mercedes? - odwróciłam się. Niedaleko mnie stoi Will, trzyma w dłoniach jakieś dokumenty, z którymi pewnie chciał skierować do gabinetu - Chciałem wejść do szefa, ale ty od niego niemal wybiegłaś. Stało się coś poważnego?-zapytał ze współczuciem w głosie
- Tak, jak powiedziałam, chyba nie będziemy się dogadywać. - westchnęłam głośno. Naprawdę chciałabym się z nim dogadywać, chciałabym móc normalnie z nim rozmawiać, ale nie mogę
- Cóż, to może wyszłabyś ze mną coś zjeść? Odpoczniesz, a przy okazji będziesz miała okazję ze mną porozmawiać.
- Dobrze, chętnie. - odpowiedziałam chichocząc. Will odłożył dokumenty na ladę Tori, aby pewnie ona się nimi zajęła. Razem weszliśmy do windy. Will nacisnął guzik z szóstką - Mamy restaurację tutaj? - spytałam zdziwiona - Nie słyszałam o niej.
- Tak, możemy tam spędzać nasze przerwy w swoim towarzystwie. Nie musimy wychodzić z biura, żeby coś zjeść. - cieszę się, że mogę spędzić trochę czasu z Will'em. Świetnie mi się z nim rozmawia, na dodatek rozumie mnie. Praca tutaj jest ciężka, jednak warta świeczki. Powinnam wziąć sprawy w własne ręce. Chcę pokazać mojemu tacie, że jestem warta tej pracy. Nie chcę odpuszczać tak łatwo. Mówił mi, że mogę sobie z tym nie poradzić. Moja duma nie pozwalała mu się nie sprzeciwić. Powiedziałam mu, że na pewno dam sobie radę i dam. Chociażby to miało mnie dużo kosztować. Muszę sobie radzić inaczej mnie stąd wyrzuci. Nie chcę, żeby mój tata zawiódł się na mnie. Jeśli sobie nie poradzę tutaj, to wątpię, że gdziekolwiek indziej. Chcę tą pracę i będę o nią walczyć. Na pewno jest jeszcze wiele chętnych do bycia jego asystentką i pracy tutaj. Boję się, że może znaleźć jakąś inną na moje zastępstwo. Nie mogę do tego dopuścić. Muszę z nim porozmawiać, inaczej nie widzę siebie tutaj dłużej
- Mercedes. - z moich myśli wyrwał mnie Will. Wyszliśmy z windy, aby skierować się do restauracji. Otworzył przede mną drzwi. W środku usiedliśmy przy stoliku najbliżej okna, by mieć ładny widok
- Przepraszam, że spytam, ale dlaczego taka kobieta, jak ty, jest singlem? - zmarszczyłam brwi, oparłam się o stolik
- Skąd wiesz? - zaśmiał się z mojego pytania - To widać, czy jak?
- Tak, widać. Wydajesz się być taka smutna, przytłoczona tym wszystkim. Wydajesz się, jakby czegoś ci brakuje do szczęścia. Czasem po prostu potrzeba miłości i nie da się tego ukryć. Przepraszam, że się wtrącam oczywiście. - zacisnęłam usta
- Może faktycznie mam ze sobą problem? - wzrok skierowałam w stronę okna - Po prostu nie wierzę w żadnego księcia z bajki na białym koniu. Nie wierzę w miłość. - wzruszyłam ramionami - Uważam, że kobiecie nie jest potrzebny facet do szczęścia.
- W pewnym sensie, masz rację, ale miłość w końcu przychodzi do każdego bez względu na to, czy tego chcesz, czy nie. Na pewno nie masz ze sobą problemu. - uśmiechnęłam się. W pewnej chwili przyszedł do nas kelner po zamówienie
- Czego sobie państwo życzą? - podszedł do nas dość wysoki kelner, brunet z zielonymi oczami
- Ja poproszę sałatkę grecką. - odezwałam się jako pierwsza
- Jedną sałatkę grecką, a drugą z kurczakiem. - kelner zapisał zamówienie, po czym odszedł do kuchni - Tak w zasadzie, to chyba jeszcze nie pytałem o to, czy dobrze ci się tutaj pracuje z innymi pracownikami?
- Bardzo polubiłam Tori, ale reszty jakoś nie mam okazji poznać. Ciągle kręcę się obok pana Styles'a, czasem przechodzę obok recepcji, mijam kolejnych ludzi, jednak nie rozmawiam z nimi.
- Większa część zna cię tutaj. Jako jego asystentka jesteś tutaj bardzo znana. Jeśli chodzi o twoje relacje z szefem, to nie da się jakoś tego naprawić? Chyba nie jest taki zły, jak o tym mówisz, prawda?
- Powinnam poważnie zastanowić się nad tym, jak zacząć się z nim dogadywać. Chcę, żeby praca dawała nam satysfakcję. Muszę pokazać mojemu ojcu, że zasługuję na pracę tutaj. Chcę doprowadzić wszystko do porządku w pracy i swoim życiu.
 
**
 
Szybkim krokiem kieruję się do gabinetu swojego szefa. Nie dam się stąd sprzątnąć i będę walczyła o tę pracę. Nacisnęłam klamkę, by wejść do pokoju. Ku mojemu zdziwieniu na krześle przed jego biurkiem, siedzi jakaś kobieta, blondynka
- Mercedes. Powinnaś mieć teraz przerwę. - wstał ze swojego miejsca, blondynka odkręciła się w moją stronę
- Chciałam z panem porozmawiać.






_____________________________________

Wróciłam wcześniej :) Rozdział miałam już przygotowany, więc wystarczyło, że go dodam :)
Rozdział podoba się? Jak myślicie, co Harry zrobi z Will'em? ;)

sobota, 21 czerwca 2014

07. Ktoś nowy.

Musiałam wczoraj opowiedzieć mu o moim strachu przed ciemnością, bo inaczej zostawiłby mnie samą zdaną na siebie. Dorosła kobieta, która boi się ciemności. Mój lęk nasila się za każdym razem, gdy mrok pojawia się, a światło znika. Nic nie widzę, nie widzę zagrożenia, ani niebezpieczeństwa, które może się pojawić. Jestem zdana wyłącznie na zmysł słuchu, którym dysponuję. To właśnie mnie najbardziej przeraża. Myśl, że coś może się stać, a ja nie będę tego widziała. Wczoraj bałam się nawet, gdy był ze mną Harry. Nie widziałam go dokładnie, więc nie byłam w stanie przewidzieć jego ruchów, reakcji. Złapałam za jego rękę, by mieć pewność, że nic mi się nie stanie. Był moim jedynym ratunkiem od strachu.
Aktualnie pół leżę-siedzę oparta o podłokietnik na kanapie. On siedzi za swoim biurkiem i przegląda jakieś papiery. Wszystko, co miałam wykonać, wykonałam. Wszystko, co miałam poukładać, poukładałam. Wszystko, co miałam uzupełnić, uzupełniłam. Teraz nudzę się, ponieważ szef ... Harry nie ma dla mnie jakiegoś zajęcia. Szybko uwinęłam się z każdym zadaniem, które mi polecił
- Daj mi coś do zrobienia. - poprosiłam błagalnym, znudzonym głosem
- Wszystko, co miałaś zrobić, zrobiłaś. - wydałam z siebie pomruk niezadowolenia
- Na pewno jest jeszcze coś, co mogę zrobić. - przekręciłam się w jego stronę, on również unosi wzrok w moją stronę
- Czasami jesteś irytująca. - przewróciłam oczami na jego słowa. Wstałam z kanapy i usiadłam na jednym z krzeseł przy jego biurku. Odsunął od siebie dokumenty, dłonie splótł ze sobą i położył je na biurku - Skoro jesteś moją asystentką, a nudzisz się, to opowiedz mi coś o sobie. Nie mówię od razu o jakiejś przyjaźni, ale chcę coś o tobie wiedzieć, cokolwiek. - wzruszył ramionami
- Dobra, niech pomyślę. - rozsiadłam się wygodniej na swoim miejscu
- Powiedz, co lubisz. - zaproponował
- Lubię wieczory, jednak chyba bardziej noce. Czasami wolę spędzić czas z przyjaciółmi, a czasami wolę posiedzieć na kanapie w swoim salonie pod ciepłym kocem z kubkiem dobrego kakaa. Nie lubię rankiem rozstawać się z moim łóżkiem. Mogłabym przeleżeć na nim całe dnie. - zaśmiał się z mojego ostatniego zdania, które powiedziałam - Twoja kolej. - poprosiłam - Też chcę wiedzieć o tobie trochę więcej. - zamyślił się przez chwilę, jednak już po krótkim momencie otworzył usta, aby zacząć mówić
- Podobnie, jak ty, wolę wieczory. Czasem z przyjaciółmi, czasem w samotności przy dobrym winie. Praca jest dla mnie hobby'm. Staram się ją wykonywać jak najlepiej umiem. Wolę zająć się czymś, niż całymi dniami leżeć w łóżku. - uśmiechnęłam się lekko. Zaczynam się gubić w jego osobie. Czasami jest okropny, groźny i bezczelnym, tymczasem zdjął z siebie maskę biznesmena i spokojnie ze mną rozmawia. Nie wiem, czego mam się po nim spodziewać? Za chwilę znowu może wykonać nieprzewidywalny ruch, którym mnie zmyli. Nie wiem, czego mam się spodziewać? - Cóż, skoro tak ci się nudzi, to idź mi zrób kawę. - odchrząknął
- I tak nie mam nic do roboty, więc zaraz wracam. - wstałam ze swojego miejsca, po czym wyszłam z gabinetu. Jak zwykle pierwszą osobą, którą zobaczyłam jest Tori. Lekki uśmiech, jak zwykle, gości na jej twarzy. Siedzi na swoim stanowisku i wykonuje swoją pracę. Bez zastanowienia podeszłam do niej i oparłam się o ladę
- Cześć. - uniosła wzrok znad kartek na mnie i uśmiechnęła się ciepło na mój widok
- Cześć, wszystko w porządku? - spytała zdziwiona - Pan Styles nie dał ci jakiejś pracy do wykonania, albo czegoś innego. Zwykle nie daje innym pracownikom spokojnie porozmawiać z innymi. Masz przerwę? - również wstała i oparła się o blat, aby zapewne lepiej mnie słyszeć. Panuje tutaj niezły hałas, który przeszkadza. Ciągle ktoś tutaj wchodzi lub wychodzi. Słychać rozmowy, czasem krzyki. Ktoś zbyt mocno tupie, szuranie, albo coś właśnie spada na podłogę
- Zbyt szybko uwijam się ze swoją pracą. - wzruszyłam jednym ramieniem
- Wiesz, chyba nie powinnam cię o to pytać, jednak moja ciekawość bierze górę. - zmarszczyłam brwi. Tori pochyliła się bardziej w moją stronę, aby nikt nie usłyszał o tym, co zaraz mi powie - Czy pan Styles, no nie wiem, dobierał się jakoś do ciebie?
- O co ci chodzi? - chyba nie myślicie, że powiem jej o wszystkim, co między nami zaszło? Nie powinnam jej tego mówić, a zwłaszcza plotkować o tym lub chwalić się tym. Co prawda Harry pociąga pewnie nie jedną kobietę, więc skąd mam wiedzieć, czy Tori nie pyta mnie o to dlatego, że chce mieć u niego szansę? Nie znamy się jeszcze na tyle, bym mogła jej zaufać, jednak Tori wydaje się być osobą godną zaufania. Jest zabawna, mądra i z pewnością nie posunęłaby się do tego, by się mnie pozbyć
- Wielokrotnie słyszałam jakieś domysły ze strony innych pracowników, że pan Styles chętnie romansuje ze swoimi asystentkami. Uważam, ze swojego doświadczenia, że sam je wyrzucał, bo nudziły się mu. Często je zmienia, albo wyrzuca lub same odchodzą z niewiadomych przyczyn. Jednak to tylko moje domysły, a prawda może być całkiem inna.
- Pan Styles z pewnością nie chce żadnych problemów, ani plotek na temat jego życia prywatnego. Mam swoją godność i nie będę romansowała ze swoim szefem. To nie powinno tak wyglądać, a nawet tak nie wypada z mojej perspektywy.
- Mam nadzieję, że nie dasz się omamić przez jego urok. Z pewnością uwiódł niejedną kobietę. Z tego, co słyszałam, to podobno większa część leci na niego z powodu jego umiejętności. - poruszyła zabawnie brwiami, które wywołały u mnie lekki uśmiech
- Jakie umiejętności? - uśmiech przerodził się w cichy śmiech z jej wypowiedzi. Uniosła lekko głowę, aby sprawdzić, czy ktoś nas nie podsłuchuje, albo czy kogoś czasami tutaj nie ma. Pewnie boi się o to, że ktoś to usłyszy i doniesie Styles'owi, a ona tym samym straci swoją pracę, która jest jej niezmiernie potrzebna z tego, co mówiła
- Podobno jest dobry, doskonale wiesz w czym. - zaśmiałam się głośniej z jej wypowiedzi, na co przygryzła lekko dolną wargę
- A skąd ta pewność? - teraz to ona zaśmiała się. Teraz mam więcej informacji na jego temat. Kobiety lecą nie tylko z powodu jego wyglądu lub wysokiej pozycji, pewnie patrzą przede wszystkim na 'umiejętności'. Oczywiście na pewno nie wszystkie kobiety tak postępują, ponieważ mają jeszcze resztki swojej godności - Przyznaj, że połowie kobiet tutaj pracujących, on im się podoba.
- Nie udawaj, że tobie nie? - popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem
- Pracuję z nim i znam jego charakter. Uwierz mi, nie powala skromnością. - obydwie zaśmiałyśmy się w tym samym momencie
- Tak, pan Styles jest niezmiernie wymagający. Sama się go czasem boję, jednakże na pewno ma też swoją lepszą stronę, gdy jest sobą. - zdążyłam już poznać jego dwie strony, tę bezczelną, groźną i onieśmielającą oraz tą stronę, która niejednej kobiecie zawróciła pewnie w głowie. W pewnej chwili drzwi windy otworzyły się, do środka wszedł jakiś mężczyzna. Blondyn, dosyć wysoki. Niemal zmiękły mi kolana, gdy podszedł do nas. Szybko spuściłam swój wzrok, by nie ukazało się, że gapie się na niego. Obydwie od razu wyprostowałyśmy się, jak na komendę swojego generała lub jakiegoś innego dowódcy
- Witaj, Will. - odezwała się do niego, jako pierwsza
- Witaj, Tori. Przyszedłem po dokumenty, o które cię wcześniej prosiłem. - o Boże, jego męski głos powoduje, że miękną mi jeszcze bardziej kolana. Tori odwróciła się od nas i zaczęła szukać jakiś dokumentów, o które ją poprosił. W końcu odważyłam się spojrzeć na niego. Nasze oczy spotkały się. Oparł się o ladę. Lekki uśmiech wkradł się na moje usta, podobnie jak i na jego. Mrugnął do mnie jednym okiem. Zawstydzona spuściłam swój wzrok w dół. Na moje policzki od razu wkradła się czerwień
- Proszę. - wyprostował się, podała mu papiery, które szybko wziął od niej oraz podziękował skinieniem głowy. Popatrzył jeszcze na mnie onieśmielającym wzrokiem, po czym odszedł w stronę windy
- Powinnam wracać do pracy. - westchnęłam głośno, po czym sama powędrowałam do gabinetu. Nacisnęłam na klamkę, aby wejść do środka. Harry uniósł głowę z nad swoich dokumentów, patrzy na mnie nieco zdziwiony
- Co tak długo? A tak w zasadzie, to gdzie moja kawa? - jest chyba bardziej zdziwiony moim zachowaniem, niż samym nieprzyniesieniem kawy dla niego. Staję się bardziej uśmiechnięta, zamyślona
- Ekspres do kawy się popsuł. - skłamałam. Nie chcę mówić mu o tym, że rozmawiałam z Tori. Nie mam żadnej pewności, że nie nakrzyczy na mnie za to, że wzięłam sobie 'przerwę'. Usiadłam na krześle przed jego biurkiem i oparłam się obydwoma łokciami o nie, jedną ręką podtrzymuję swoją głowę - Nie piłeś kawy rano? - spytałam nieco ciekawsko
- Wiesz, jesteś strasznie ciekawska. Asystentka powinna się tylko dogadywać z szefem, a nie wypytywać o jego życie prywatne. Twoja ciekawość jednocześnie irytuje, jednak to jest coś, co pociąga niejednego mężczyznę. Chciałabyś wszystko wiedzieć. Twoja ciekawość pewnego dnia może cię doprowadzić do kłopotów.
- Nie chcę się tylko dogadywać z szefem, jednak skoro mamy ze sobą pracować, to chcę coś o tobie wiedzieć, to chyba nie jest jakieś przestępstwo, prawda? - przechyliłam głowę lekko w prawą stronę i przymrużyłam oczy
- Przestępstwo? - zachichotał - Przestępstwem nazwałbym to dopiero wtedy, gdybyś mnie śledziła lub wypytywała wszystkich o moją osobę. Jednak niezbyt przeszkadza mi to, gdy pytasz mnie o różne rzeczy, które najzwyczajniej w świecie chcesz wiedzieć.
- Lubisz, kiedy cię tak o wszystko wypytuję? - w skupieniu patrzy na moją twarz, delikatnie przygryza wargę
- Irytujesz mnie, skarbie.
- Mówiłam ci, żebyś nie mówił do mnie 'skarbie'. A tak w zasadzie, to powinnam skończyć już pracę. Późno się zrobiło. - wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do kanapy, na której leży moja czarna kurtka. Zrobiło się ciemno, pewnie w dodatku zimno
- Pozwól. - odkręciłam się w jego stronę. Znalazł się szybko obok mnie. Odebrał ode mnie kurtkę, którą założył na moje ramiona
- Dziękuję. - wzięłam do rąk swoją torebkę - Do jutra. - odkręciłam się od niego, po czym wyszłam z gabinetu. Ku mojemu zaskoczeniu Tori gdzieś zniknęła, więc nawet nie mam okazji, by się z nią pożegnać. Nacisnęłam guzik, aby przywołać windę. Drzwi rozsunęły się, a ja weszłam do środka. Wcisnęłam odpowiedni guzik, który zabierze mnie na sam dół. Styles coraz bardziej mnie zadziwia. Jego zmiany nastrojów są częstsze, niż u kobiety w ciąży. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że niedługo będę myliła go z jakąś inną osobą. Mimo, że go nie cierpię, to muszę przyznać, że czasem można z nim poprowadzić rozmowę. Jego bezczelność jednocześnie miesza się z jego męskością, którą uwodzi kobiety. Drzwi windy rozsunęły się. Szybko wyszłam z biura. Zimne powietrze nieprzyjemnie zaatakowało moją skórę. Otuliłam się kurtką, by nie zamarznąć na sopelek lodu. Pośpiesznie wyjęłam kluczyki z torebki od samochodu. Zanim podeszłam do niego usłyszałam czyjeś wołanie
- Przepraszam. - odkręciłam się w stronę osoby, która wypowiedziała to słowo. Idzie w moją stronę ten blondyn, który był u Tori po jakieś dokumenty. Na moje usta wkradł się niespodziewany uśmiech - Chyba nie przedstawiłem się. - zaczął niepewnie - Will.
- Mercedes. - wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą nieśmiało uścisnęłam
- Chciałem spytać, czy miałabyś ochotę pójść ze mną na kawę do kawiarni obok. Jest zimno, więc pomyślałem, że może napiłabyś się czegoś ciepłego? - niepewnie podrapał się po karku. Wydaje się być uroczy, kiedy nieśmiało zadał to pytanie
- Z chęcią. - odpowiedziałam. Na jego twarzy pojawił się zniewalający uśmiech. Ruszyliśmy w stronę kawiarni, którą zaproponował. Otworzył mi drzwi, abym jako pierwsza weszła do środka. Od razu poczułam przyjemny zapach kawy oraz ciepło, którego potrzebuję. Na zewnątrz jest naprawdę zimno. Odebrał ode mnie kurtkę, którą powiesił na wieszaku niedaleko drzwi wejściowych. Usiedliśmy przy stoliku niedaleko okna
- Szczerze mówiąc dopiero dzisiaj zobaczyłem cię pierwszy raz w naszym biurze.
- Tak, niedawno zaczęłam tam pracować, jako asystentka pana Styles'a. Ty pewnie jesteś Will Nelson, tak?
- Tak, ostatnio musiałem wyjechać, aby załatwić sprawy biznesowe za granicą. - akurat przyszedł do nas kelner, by wziąć zamówienie - Na co masz ochotę? - zwrócił się do mnie
- Waniliowe Latte macchiato. - odparłam
- Dwa. - kelner skinął głową, po czym odszedł - Więc jesteś jego asystentką? - spytał ciekawsko
- Tak, chciałam się rozwinąć, więc zaczęłam, jako asystentka. Chociaż, szef daje nieźle popalić. - uśmiechnął się z charakterystycznym westchnieniem - Jednakże tak łatwo nie dam się stamtąd wywalić.
- Jeśli chcesz tam pracować, to musisz często skakać na głęboką wodę. Styles jest wymagający, ale praca jest tego warta. - muszę przyznać, że Will jest naprawdę uroczy. W pewnej chwili poczułam, jakby ktoś mnie obserwuje, śledził. Popatrzyłam na obraz za oknem. Zauważyłam znajomy samochód, który po chwili odjechał. Przez przyciemniane szyby nie dowidziałam, kto to. Jednak intuicja podpowiada mi, że to ktoś, kto dba o swoje interesy lepiej, niż ktokolwiek.
_______________________________
Z przykrością stwierdzam, że na następny rozdział będziecie musieli trochę poczekać. Pojawi się on dopiero w okolicach czwartku/piątku. Wyjeżdżam z rodziną na wakacje w góry, bo mojego taty niestety nie będzie na wakacje, więc musimy teraz skorzystać. Gdy tylko wrócę obiecuję, że dodam rozdział :)
+ Postać Will'a jest w zakładce 'Bohaterowie' :)

EDIT: Czy ktoś chciałby, żebym zmieniła główną bohaterkę? Z tego, co czytałam Miranda Kerr wam nie pasuje do tej roli. Więc Emily Rudd? ( Jeśli będzie lepiej wam się czytało, mogę zmienić :)

czwartek, 19 czerwca 2014

06. Coś nowego.

Dzisiaj nieco później rozpoczynam pracę. Pan Styles rankiem napisał mi wiadomość, że mam przyjść później. Akurat zrobiło się już ciemniej. Powoli księżyc dociera na swoje miejsce, a gwiazdy nie spieszą się, aby mu towarzyszyć. Mrok opanowuje Londyn. Lampy oświetlają ulice, aby zmniejszyć nieco ciemność panującą wokoło. Kluby wypełniają się ludźmi gotowymi do dobrej zabawy i wypicia sporej ilości alkoholu. Ulice stają się opustoszałe. Nieprzyjemne zakątki stają się mroczniejsze i straszniejsze. Wszystko dzieje się powoli, tak samo, nie odmiennie. Weszłam swobodnym krokiem na swoje piętro. Przywitałam się z Tori, która wygląda już na zmęczoną, po czym skierowałam się do miejsca mojej pracy. Chociaż tak w zasadzie nie dziwię się jej. Praca tutaj jest męcząca dla niektórych pracowników. Takie biuro, jak to, ma sporo klientów. Codziennie próbują się tu dostać setki osób. W dodatku cięty szef, który dba o każdy szczegół. Nacisnęłam powoli na klamkę, aby wejść do środka. Akurat Styles rozmawia z kimś przez telefon. Stoi przodem do olbrzymiego okna. Powoli weszłam do środka i cicho zamknęłam za sobą drewniane drzwi, aby nie przeszkadzać mu w rozmowie. Powolnym krokiem podeszłam do kanapy, na której położyłam swoją torebkę. Splotłam ręce za plecami i podeszłam do biurka. Nawet nie zauważył chyba mojej obecności, bo nie odwrócił się, ani nie poświęcił przelotnego spojrzenia. Na jego biurku, jak zwykle, jest rozłożona spora ilość dokumentów, listów. Nie wiem, jak on sobie z tym wszystkim radzi. Praca musi być dla niego czymś więcej, niż tylko samą pracą. Może hobby? W pewnej chwili zakończył rozmowę i odwrócił się do mnie przodem
- Dobrze, że już przyszłaś. - usiadł za swoim biurkiem - Dzisiaj popracujemy do późna, bo mamy sporo pracy. Dlatego poprosiłem, żebyś przyszła później. Mam nadzieję, że wypoczęłaś przez te kilka godzin? - skinęłam niepewnie głową i usiadłam na wygodnym krześle przed jego biurkiem - Najpierw musimy uporządkować wszystkie dokumenty, bo zrobił się niezły bałagan. - wstał i podszedł do szafy, w której trzyma teczki z dokumentami. Wyjął kilka z nich i położył je przede mną - Poskładaj je, żeby jakoś wyglądały. Wolę mieć porządek w swoich dokumentach, mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż układanie papierków.
- Dobrze. - odezwałam się w końcu. Szczerze mówiąc, to dzisiaj nie mam ochoty na cokolwiek. Rano wypiłam dwa kubki kawy, by jakoś się rozbudzić, jednak to niezbyt pomogło. Najchętniej położyłabym się pod ciepłą kołdrą i przespała resztę tego dnia, albo usiadłabym z kubkiem kakaa pod przyjemnym kocem. Rozłożyłam teczkę i wyjęłam z niej wszystkie koszulki z dokumentami. Dzisiaj chyba nie nadam się do niczego. Wszystkie papiery staram się układać, aby jakoś wyglądały. Niektóre są ułożone do góry nogami, niektóre odwrotnie. Jeden, wielki bałagan
- Dobrze się czujesz? - uniosłam zdziwiony wzrok znad dokumentów na niego
- Wszystko w porządku. - odparłam mało przekonująco. Wstał ze swojego miejsca i usiadł obok mnie. Odebrał ode mnie jedną koszulkę i wyjął wszystkie kartki. Ułożył w odpowiedni sposób, po czym szybko włożył z powrotem do koszulki
- Nie da rady robić tego szybciej? - oparł się o fotel i splótł dłonie, które położył na swoich kolanach
- Jak ty to robisz, że zawsze masz ochotę do pracy? - oparłam się jednym łokciem o biurko i położyłam na dłoni głowę
- Biorę sporo narkotyków, palę papierosy, rano wypijam kilka kubków kawy. - spojrzałam na niego, jak na szaleńca, albo osobę chorą psychicznie - Oczywiście żartuję. - zaśmiał się, aż mi samej pojawił się na twarzy lekki uśmiech. Muszę przyznać, że ma uroczy uśmiech
 - A tak na serio?
- Lubię swoją pracę i chętnie się za nią zabieram. Najchętniej przesiadywałbym w biurze całe dnie, ale mam też ochotę na inne przyjemności. Praca to coś, co kocham. Bycie szefem daje mi dużo możliwości. Dbam o pracowników, aby dawali z siebie wszystko, a nawet jeszcze więcej. Ludzie, którzy przychodzą tutaj nie wyjdą stąd z pustymi rękoma. Cieszę się, gdy widzę, że dobrze wykonałem swoją pracę. Codziennie zastanawiam się, jakby to było, gdybym nie osiągnął tego, co teraz mam. Długo dążyłem to tego, by być kimś, kim jestem dzisiaj. Oczywiście zawsze będę dążył do tego, aby stać się nieco lepszym, niż mój ojciec. Chcę, aby pochwalił mnie z czystym sumieniem, że wkrótce czegoś nie spieprzę. Gdybym miał wszystko teraz skończyć, zwariowałbym.
- Poza pracą masz jakieś przyjemności? Wydajesz się być tylko zbyt zapracowanym biznesmenem. - zaśmiał się, oblizał wargi, zanim ponownie otworzył usta, aby zacząć mówić kolejne słowa
- Chodzę na siłownię, żeby rozładować czasem nerwy. Spotykam się ze znajomymi, z pięknymi kobietami. - teraz to ja zaśmiałam się z jego wypowiedzi - A tak na serio i w zasadzie, to czasami wolę w spokoju posiedzieć w swoim mieszkaniu przy dobrym winie. Pomyśleć o jutrze, czasem o przeszłości. O tym, co mogę zrobić, żeby pomóc innym. - gdybym posłuchała go jeszcze, gdyby otworzył się jeszcze przede mną, to uznałabym go za dobrego człowieka, który kryje się w nim pod skórą biznesmena. Ma dwa oblicza. Jedno jest nieznośne i irytujące, a drugie bardziej znośne, które da się polubić. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi
- Proszę! - powiedział głośniejszym tonem, aby osoba stojąca za drzwiami usłyszała. Ktoś nacisnął na klamkę tym samym wszedł do środka. Tą osobą okazała się Tori - O co chodzi?
- Proszę pana, mogłabym dzisiaj wcześniej iść do domu? - wygląda na strasznie zmęczoną. Najwyraźniej nie wyspała się w nocy, albo wcale nie zmrużyła oka, bo pod jej oczami pojawiły się worki. Bezsilnie upiera się o drzwi, aby nie upaść na podłogę
- Dobrze, idź. - machnął ręką, aby odeszła. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Być może nigdy nie wypuszczał pracowników wcześniej, niż mieli to ustalone w grafiku. Odepchnęła się od drzwi, po czym wyszła uprzednio dziękując
- Powinniśmy wrócić do pracy, skoro mamy jej dużo. - skinął głową na moje słowa, wstał i usiadł za biurkiem
- Wiesz, ty chyba też nie wyglądasz zbyt dobrze. - popatrzyłam na niego - Co ty robiłaś w nocy zamiast spać?
- Biegałam po mieście i szukałam okazji w sklepach z ubraniami.
- Było po prostu powiedzieć, że nie mogłaś spać. - uśmiechnął się z charakterystycznym westchnieniem - Niedługo wszyscy pójdą do domów. - spojrzał na swój zegarek, a później z powrotem na mnie. Też chciałabym iść do domu. Czasami wydaje mi się, że potrzebuję czegoś, co rozbudzałoby mnie, czegoś innego, niż kawa. Rano zawsze budzę się sama, sama jem śniadanie, sama ubieram się, sama spędzam wieczory, sama piję kakao przed telewizorem. Czuję się, jakby czegoś mi brakuje. Chociaż sama nie wiem czego. Z dnia na dzień czuję się bardziej samotna. Jedynym oderwaniem jest praca, która pochłania połowę mojego czasu. Chciałabym mieć kogoś, kto byłby ze mną, gdybym czuła się samotna. Ciągła praca chyba źle na mnie działa, zaczynam majaczyć.
Robi się coraz później, a my wciąż siedzimy nad dokumentami. Za oknem panuje już całkowity mrok. Nagle światła w pomieszczeniu zaczęły migać. Zdziwiona patrzę na nie. W pewnej chwili światło całkowicie zgasło, pomieszczenie ogarnęła ciemność
- Cholera. - moje serce momentalnie zaczęło szybciej bić, zaczęłam także ciężej oddychać. Nerwowo wstałam ze swojego krzesła i podeszłam do torebki, aby wyjąć z niej telefon, którym oświetlę sobie odrobinę pomieszczenie
- Pewnie robią coś z prądem i wyłączyli go. - wstał ze swojego miejsca - Pójdę to sprawdzić.
- Nie! - nerwowo podniosłam głos - Nie zostawiaj mnie tutaj samej. - poprosiłam. Światło telefonu przeniosłam na niego, aby widzieć jego osobę. Splótł ręce na piersi i podszedł do mnie bliżej
- Dlaczego? Boisz się ciemności? - odebrał ode mnie telefon i zgasił go powodując całkowitą ciemność w pokoju, po czum odrzucił go na kanapę
- Nie, po prostu nie lubię. - zaprzeczyłam szybko, wywołałam u niego cichy chichot. Nie mam nawet jak spiorunować go wzrokiem, bo nawet go nie widzę przez mrok tutaj panujący
- Taka duża dziewczynka boi się ciemności? - aktualnie mam ochotę przywalić mu w twarz
- Nie, nie boję się. - zaprzeczyłam mało przekonująco, jego chichot stał się głośniejszy
- Boisz się. - wywnioskował - Muszę iść sprawdzić, czy wszystko w porządku. - chce odejść, jednak zatrzymuję go pociągnięciem za nadgarstek
- Zabierz mnie ze sobą. - poprosiłam
- Przekonaj mnie. Skąd mam mieć pewność, że nie okłamujesz mnie? - czuję się niepewnie, gdy go nie widzę
- Dobra, boję się ciemności. A teraz proszę, weź mnie ze sobą. - to nie moja wina, że przeraża mnie ciemność. Wszystko, co z nią związane mnie przeraża
- A dlaczego się jej boisz? Odpowiedz, albo nie zabiorę cię. - westchnęłam głośno, zanim otworzyłam usta, by zacząć mówić
- Dlaczego chcesz to wiedzieć? - jest blisko, czuję jego oddech na swojej skórze
- Po prostu chcę wiedzieć. Dowiedzieć się czegoś o tobie. - wypuszczam całe powietrze z płuc - Ty o mnie cokolwiek wiesz, odpłać mi się ty samym, skarbie.
- Ale nie powiesz tego nikomu? - skinął głową - Kiedy byłam mała musiałam zejść do piwnicy po słoik. Był wtedy wieczór. Sama tam poszłam. Zapaliłam światło, by cokolwiek widzieć. Kiedy wzięłam już do rąk słoik, zgasło światło. Próbowałam dojść do drzwi, jednak nie widziałam ich. Nic nie widziałam, ani nie mogłam zobaczyć. Na dodatek rozpętała się burza. Strasznie się bałam, bo kompletnie nie widziałam, gdzie są drzwi. Chciałam je znaleźć i wtedy dotknęłam czegoś miękkiego. Zaczęłam wrzeszczeć o pomoc. Tata przyszedł z latarką. Poświecił na mnie. Kiedy zobaczyłam to, co dotknęłam, zaczęłam jeszcze bardziej krzyczeć. Okazało się, że to była zepsuta lalka. Była okropna i na dodatek straszna. Od tamtej pory boję się ciemności i piwnic, a w dodatku lalek. Musisz mnie ze sobą zabrać, proszę.
- Dobrze, ale trzymaj się blisko mnie i nie zgub się przypadkiem. - ruszył do drzwi, a ja zaraz za nim. Światło czasami miga. Pracownicy zapewne zakończyli już pracę i wyszli do domów. Czuję się, jak w horrorze. Nie wiadomo, czy za chwilę coś nie wyskoczy zza ściany. Może właśnie ktoś nas śledzi i próbuje zabić? Dobra, przesadzam. Czuję, jak moje ciało drży, temperatura ciała spada. Zdesperowana chwytam za jego dłoń i splatam nasze palce razem. Jego dłoń w porównaniu do mojej jest cieplejsza. Znowu zaczyna cicho chichotać, a ja uderzam go w bok, by uciszyć jego chichot
- Mogłem wziąć przynajmniej telefon. - teraz to mówisz? Nagle gwałtownie skręca w głąb innego korytarza. Wchodzimy do jakiegoś pokoju, w którym jest jeszcze ciemniej. Naciska na jakiś przycisk. Pokój opanowuje czerwone światło awaryjne
- Przynajmniej cokolwiek widzę. - podchodzi do jakiejś skrzynki na ścianie i otwiera ją. Właśnie dotarło do mnie, że nadal trzymam jego dłoń. Szybko puszczam ją i siadam jakimś krześle
- Co robimy? - przez chwilę robi coś jeszcze przy tej skrzynce. Po chwili światło rozświetla ponownie pomieszczenie
- Wracamy do pracy. Wszystko w porządku. - chce ponownie wziąć moją dłoń w swoją, jednak zaprzeczam jego ruchom
- Nie potrzebuję już ochrony. - wstaję z krzesła i chcę wyjść, jednak łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie
- Boisz się ciemności, czy chciałaś po prostu dotknąć mnie?
- Gdybym chciała cię dotknąć, to już bym to zrobiła, a nie szukała pretekstu. Mogłabym kiwnąć palcem, a byłbyś mój.
- Coraz bardziej zachodzisz mi za skórę swoim ciętym językiem. Chyba wczorajsze wydarzenie ciągle nie nauczyło cię niczego. Zapamiętaj sobie raz na zawsze, że naszą wojnę wygram ja. Jeszcze będziesz moja, skarbie.









________________________________

Dobrze, zaczynamy ...
Chciałabym najpierw napisać odnośnie szablonu - Jeśli chcecie dodać komentarz, to na samej górze, po prawej stronie postu wystarczy kliknąć na liczbę komentarzy i dodać komentarz do aktualnego posta. Niektórzy dodawali komentarze do rozdziału 5 pod rozdziałem 4. Pomyłki przecież się zdarzają! :)
Tematyka bloga nie wszystkim może się spodobać. Jeśli zaczniesz czytać cokolwiek na tym blogu, najpierw przeczytaj "Uwagę!" po lewej stronie. Nie chcę, by później ktoś miał jakieś pretensje do tego, że przeczytał coś, co mu się nie spodobało, chociaż była informacja. Niektórym może też nie podobać się zachowanie Harry'ego, rozumiem. ( Przeczytaj w zakładce 'Bohaterowie' treść na samym dole ) Jego charakter nie jest odzwierciedlony jego osobą, tylko sam wygląd. Wszyscy dobrze wiemy, że Styles jest kochany! ♥ :)
Kolejną sprawą jest główna bohaterka. Niektórzy chcieli, by była to Barbara Palvin. Wybierając główną bohaterkę chciałam, żeby była kobieca, pewna siebie itp. Barbara wydaje mi się taką słodziutką, pewną siebie nastolatką, gdy patrzę na jej zdjęcia. Jest naprawdę śliczna! Jednak wybrałam Mirandę Kerr i chciałabym się tego trzymać. Jeśli miałabym zmienić główną bohaterkę, to chciałabym, żeby była to Emily Rudd. 
Uwielbiam, kiedy piszecie swoje zdanie i za to nie mogę was ukarać :) Oczywiście odróżniajmy krytykę, od hejtu. Chociaż hejtu jeszcze nie było, ale był taki jeden komentarz, chociaż nie powiedziałabym, że to hejt. Wiem, poplątane ;D
Odnośnie rozdziału .. Końcówka wydaje mi się spaprana. Wyszła komedia :D Rozumiem, jeśli rozdział wam się nie spodoba :) 

wtorek, 17 czerwca 2014

05. Odczuwalny strach.

Cholera, mogłam się tego po nim spodziewać. Na pewno chce mi się tylko dobrać do majtek. Trzeba było myśleć o tym wcześniej, zanim się zgodziłam. Z asystentką powinien się pokazywać publicznie, ale nie wychodzić z nią na kolacje! Jestem w beznadziejnej sytuacji. Kolacja z asystentką to chyba nie przestępstwo? Jeśli ktoś z biura nas zobaczy, to pewnie pomyśli, że coś nas łączy. Nie chcę, by tak myślano. Zarabiam pieniądze czystą pracą, a nie łóżkiem i wyglądem. Nie mogę to tego dopuścić, by romansować z szefem. Nawet nie wiem, czy mi się podoba. A jeśli nawet by tak było, to nie będę się z nim umawiać i nie, nie podoba mi się. Może jest przystojny, ale ma okropny charakter. Poza tym zachowam swoją godność. Nie będę romansowała z szefem. Nie wiem, co innym się w nim podoba? Wygląd to jedno, a charakter to drugie. Poznałam jego drugą stronę i wiem, że nigdy mi się nie spodoba. Gdyby tylko wygląd się liczył, to pewnie poleciałabym na niego, ale nie tylko wygląd się dla mnie liczy. Cenię też charakter, którym on nie powala. Dupek, a w dodatku pewnie kobieciarz .. Mogłabym wymieniać sporo czasu jego cechy charakteru. Nie wiedziałam, że będę nie cierpieć swojego szefa po tak krótkim czasie.
Zdecydowałam się na czarną, bufiastą sukienkę sięgającą do połowy ud z białymi, dużymi pasami od pasa w dół. Białą marynarkę oraz białe szpilki. Włosy rozpuściłam. Makijaż pozostał delikatny, by nie odstraszyć od siebie ludzi. Nigdy nie uważałam, że tona tapety na twarzy zrobi ze mnie ideał. Lubię swój naturalny wygląd i zawsze się tego trzymam przy wyborze odpowiedniego makijażu. Skoro mam pokazać się z szefem największej firmy w Londynie, który jest bardzo cenionym biznesmenem, to chcę wyglądać dobrze. Nie mogę wyjść w jakiś podartych ubraniach, prawda? Ostatnie poprawki i gotowe. Obróciłam się wokół własnej osi przed lustrem, by sprawdzić, czy wszystko wygląda dobrze. Nagle do moich uszu dotarł dźwięk pukania do drzwi, który oznacza, że pewnie dotarł do mojego domu Styles. Szybko podbiegłam do drzwi, by otworzyć je. Nacisnęłam na klamkę, tym samym otworzyłam drewnianą powłokę. Przede mną stoi Styles w czarnym garniturze, jak zwykle wygląda elegancko
- Mercedes. - przywitał się ze mną skinieniem głowy
- Pan Styles. - przywitałam się z nim tak samo, jak on ze mną
- Wyglądasz świetnie. - lekki uśmiech wkradł się na moje usta, poczułam, że moje policzki zaczynają mnie piec. Zrobił mi przejście, bym ruszyła do jego samochodu. Tym razem to biały Aston Martin One-77, jeśli się nie mylę. Dlaczego on ma takie fajne samochody? Jak zwykle otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, bym weszła do środka. Chwilę później zajął miejsce kierowcy. Włączył silnik, po czym ruszył w stronę miejsca, w którym mamy zjeść kolację. Rozsiadłam się wygodniej na fotelu, jednak ku mojemu zaskoczeniu moja sukienka nieco podwinęła się do góry, całkowicie ukazując uda. Szybko zasłoniłam odsłoniętą część ciała, przez co spotkałam się z chichotem Styles'a
- Masz piękne uda. - popatrzyłam na niego. Uśmiecha się bezczelnie, jednak nie patrzy na mnie tylko na drogę przed nami
- Tylko nie zgwałć mnie po drodze. - odgryzłam się
- Sama będziesz tego chciała. - ugh. Odkręciłam swój wzrok na obraz za oknem. Mrok zapanował całym Londynem. Na niebie pojawił się olbrzymi, okrągły księżyc w towarzystwie migoczących gwiazd. Lampy zostały zapalone, by oświetlić ludziom drogę. Z domów wychodzą zakochane pary, które chcą spędzić ze sobą czas. Niektórzy wychodzą, niektórzy wracają do domów po skończonej pracy lub spotkaniu. Zawsze znajdzie się też parę nieprzyjemnych typów, którzy tylko czekają na okazję, by poszukać zaczepki. Mimo to wieczory, jak i noce to moja ulubiona pora. Mogę wyjść gdzieś ze znajomymi lub posiedzieć w domu w miłej atmosferze z dobrą książką i kubkiem kakaa. Zawsze lubiłam tak spędzać wieczory, teraz jest tak samo. Czasami samotnie lub w gronie przyjaciół. Dlaczego nie mam partnera, zapytacie? Nie wierzę zbytnio w miłość. Nie wierzę w księcia z bajki, który będzie ze mną już do końca życia i który będzie mnie kochał. Nigdy nie byłam zakochana, ani nigdy być może nie będę. Kiedyś miałam chłopaka, jednak nie czułam nic do niego, nawet był mi nie potrzebny. Wszystkie moje koleżanki ich miały, więc nie chciałam być gorsza. Głupie, wiem. Jestem uczuciowo niedostępna. Niektórzy uważają, że jestem oschła na uczucia, ale to jednak prawda. Nie wiem jak to jest się zakochać, bo nigdy się tak nie czułam. Może coś ze mną nie tak? Jestem singlem i dobrze się z tym czuję. Nie potrzebuję faceta, który będzie mi suszył głowę tym, jak nie dbam o nasz związek. Nie wiem jak to jest czuć do kogoś miłość, po prostu nie doświadczyłam nigdy miłości. Kobieta może przecież poradzić sobie bez faceta, tak?
- Mercedes. - usłyszałam głośniejszy głos Styles'a. Ocknęłam się ze swoich zamyśleń i odwróciłam głowę w jego stronę, który otworzył mi drzwi od samochodu - Jesteśmy na miejscu. - wyciągnął rękę w moją stronę, jednak nie skorzystałam z jego pomocy. Samodzielnie wysiadłam z jego auta. Przed restauracją jest spory tłum ludzi. Dotrzymuję mu kroku, by czasem go nie zgubić w dużej ilości osób. Bez kolejki weszliśmy do środka, do ekskluzywnej restauracji
- Dlaczego nie ustaliśmy w kolejce? - zapytałam zdziwiona jego zachowaniem
- Bo ja nie stoję w kolejce, skarbie. - skarciłam go wzrokiem. Mówiłam mu, żeby nie mówił do mnie 'skarbie'. Ustaliśmy w przejściu, gdy tylko kelnerka zauważyła nas, od razu podeszła do naszej dwójki. Wyższa ode mnie o głowę, wzrostem dorównuje wzrostowi Styles'a, blondynka
- Witam, panie Styles. Proszę za mną. - zlustrowała go swoim wzrokiem i uśmiechnęła się do niego. Ruszyła przed nami kręcąc w dość seksowny sposób biodrami. Zapewne wzrok ulokował na jej pośladkach. Blondynka doprowadziła nas do stolika znajdującego się na końcu sali przy oknie. Jak na dżentelmena przystało, odsunął dla mnie krzesło i sam zajął miejsce przede mną
- Tu mają państwo karty dań. Zaraz przyjdę po zamówienie. - widać, że ślini się na jego widok. Jeszcze trochę, a ślina jej skapnie z buzi. Skinął głową, po czym dziewczyna odeszła ponownie kręcąc biodrami
- Na co masz ochotę? - spytał
- Mam ochotę wyjść stąd, bo czuję się, jak piąte koło u wozu. Tamta dziewczyna niemal śliniła się do ciebie. Nie zauważyłeś tego?- odłożył kartę dań na stół, może nie powinnam tak zareagować? Oparł się obydwoma łokciami o stół i zbliżył nieco twarz do mnie
- Wydaje mi się, czy jesteś zazdrosna? - przechylił głowę lekko w prawą stronę i przymrużył oczy
- Nie mam ochoty być gdzieś, gdzie jestem nie potrzebna. - odgryzłam się. Po chwili wróciła blondynka z przesłodzonym wyrazem twarzy
- Mogę przyjąć zamówienie? - nawet nie zwraca na mnie uwagi
- Poproszę dwie sałatki z kurczakiem i czerwone wino. - mrugnął do niej, na co ona oblizała wargi. W jego oczach pojawiła się iskierka pożądania. Widać to na pierwszy rzut oka, że spodobała się mu. Robi to specjalnie, by mnie zdenerwować. Zapisała zamówienie na niewielkiej kartce, po czym odeszła. Odwrócił się jeszcze, żeby zapewne popatrzeć na jej tyłek. Splotłam ręce na piersi i założyłam jedną nogę na nogę. Czuję na sobie jego wzrok, jednak nie patrzę na niego
- Muszę iść do łazienki. - skinął głową na potwierdzenie. Wstałam od stolika, po czym skierowałam się do toalety. Pchnęłam duże, drewniane drzwi, aby wejść do środka. Podeszłam do jednej z umywalek. Odkręciłam zimną wodę i zwilżyłam nią ręce. Jedną dłonią dotknęłam czoła. Jest tu strasznie gorąco, a na dodatek Styles podwyższył mi ciśnienie. Zrobił to specjalnie, by mnie zdenerwować. Nagle drzwi otworzyły się, do środka wszedł brunet
- To damska toaleta. - skarciłam go
- I co z tego? - wzruszył ramionami, dłonie włożył do kieszeni i podszedł do mnie
- Jesteś gejem? - zaśmiał się z mojego pytania. Obrócił mnie, żebym oparła się o umywalki. Dodatkowo przycisnął mnie do nich swoim ciałem. Obydwoma dłońmi opiera się o umywalki, tym samym ogranicza moją przestrzeń
- Gdybym był gejem, to nie interesowałbym się kobietami, prawda?
- Nie uważasz, że zbyt szybko dobierasz się do mnie? Jestem twoją asystentką od dwóch dni, a byliśmy bliżej siebie więcej razy, niż początkująca para, nie uważasz? Robisz tak ze wszystkimi?
- Zalazłaś mi za skórę. Uważasz się za pewniejszą siebie, niż jesteś i to mnie właśnie denerwuje. Robisz to, co chcesz, zapomniałaś, że to ja tu rządzę i nikt nie ma prawa mi podskoczyć, ani się sprzeciwić. Zapomniałaś, że dostaję to, co chcę. Jesteś na mojej liście, skarbie. - zbliżył się do mojego ucha - Pilnuj się lepiej. - wyszeptał. Odepchnął się od umywalki i wyszedł z łazienki. Dupek. Otarłam krople wody z moich rąk, po czym sama wyszłam z pomieszczenia. Usiadłam na swoim miejscu
- Co tak długo? - oparł się obydwoma łokciami o stolik
- Smacznego. - blondynka akurat przyniosła zamówienie. Mrugnęła do niego, jednak tym razem nie zwrócił na nią zbytniej uwagi. Mój talerz niemal rzuciła mi. 'Niechcący' wysunęłam nogę spoza stolika, gdy odchodziła. Potknęła się. Podczas upadku złapała dłonią za nakrycie stolika obok, przez co jego zawartość spadła na podłogę. Wszystkie pary oczu od razu zostały zwrócone na nas. Styles od razu spiorunował mnie swoim wzrokiem. Uniosłam ręce w geście obronnym. Siedzący przy stoliku obok mężczyzna od razu rzucił się jej do pomocy, Styles również. Korzystając z zamieszania, jakie powstało, wyślizgnęłam się do wyjścia i wyszłam z lokalu. Przepchnęłam się między tłumem ludzi, by wydostać się z tłocznej atmosfery. Mój dom jest dość daleko stąd, ale poradzę sobie. Dam sobie radę sama. Zimny wiatr nieprzyjemnie drażni moją skórę. Otulam się bardziej marynarką, aby nie zmarznąć. Ten wieczór jest wyjątkowo zimny. Najgorsze jest to, że muszę przejść przez ciemną uliczkę, by szybko dostać się do domu. Tam nigdy nie dzieje się nic dobrego. Nigdy nie lubiłam pałętać się po Londynie wieczorami i w dodatku sama. Z reguły nie wychodzę wieczorami sama na dwór. Nie lubię takich miejsc i trzymam się od nich z daleka. Przerażają mnie do szpiku kości. Stukot moich obcasów o chodnik staję się głośniejszy, gdy oddalam się od tłocznej restauracji. Słyszę swój niespokojny oddech i mocno bijące serce. Moje ciało drży, jednak nie tylko z zimna. Odwracam się na chwilę za siebie. Ktoś podąża mną. To chyba mężczyzna. Poznaję po dobrze umięśnionej i wysokiej sylwetce. Przyspiesza z każdym moim krokiem. Do mojego domu pozostało kilka metrów. Kilka metrów dzieli mnie od bezpiecznego domu. Czuję na sobie wzrok mężczyzny za mną. Śledzi mnie. Spokojnie, Mercedes, dasz radę. Przyśpieszam swojego kroku, on robi to samo. Jest coraz bliżej. Nagle zostaję przyciśnięta do zimnego muru przez silne, męskie ręce
- Co taka piękna kobieta robi tutaj sama o tej porze? - cholera, przestraszyłam się Styles'a
- Wystraszyłeś mnie. Myślałam, że ktoś mnie śledzi. - jest wściekły, niemal zabija mnie swoim wzrokiem
- Podkulasz ogon i uciekasz, tak? - mówi niemiłym i groźnym tonem - Pomyślałaś o mnie? Ludzie, którzy tam byli to w większości ważne osobistości. Co sobie pomyślą? Kobieta, z którą wychodzi na kolację po prostu ucieka. - atakuje mnie spojrzeniem. Przyćmiła je ciemna mgła wściekłości, która teraz w nim buzuje. Teraz właśnie poczułam strach do jego osoby. Teraz rozumiem, dlaczego większość pracowników się go boi. Moja klatka piersiowa opada jeszcze szybciej i jeszcze szybciej się unosi. Serce bije w ekspresowym tempie. Przycisnął moje nadgarstki do zimnego mury, bym nie uciekła - Gdzie twoja pewność siebie, skarbie? Tak nagle zniknęła? - w tej chwili przeraża mnie. Trzeba było trzymać język za zębami, gdy był w nastroju
- Puść mnie. - rozkazałam
- Tak nagle się mnie boisz? - niepewnie pokręciłam przecząco głową - Widać to po oczach. Przerażam cię. Posłuchaj, jeśli jeszcze raz mi podskoczysz, to wyciągnę z tego odpowiednie konsekwencje. Jeszcze przytemperuję ci język.








______________________________________

Komentujcie, to bardzo motywuje :)
Ogólnie .. podoba wam się fabuła? :)

sobota, 14 czerwca 2014

04. Cięty język.

Wściekła szybkim krokiem wyszłam z windy. Nie miał prawa dotykać mnie bez mojej zgody. Nie chciałam tego, a on zrobił to, co chciał. Uważał, że chciałam tego? Inaczej nie krzyczałabym na niego. Zachował się, jak dupek. Nawet chyba jest nim. Teraz mogę mieć pewność, że pewnie połowa jego asystentek odchodziła, bo próbował z nim romansować. Nawet nie zwróciłam uwagi na Tori, która przywitała się ze mną. Z impetem nacisnęłam na klamkę, by wejść do środka. Styles stoi oparty o biurko, w rękach trzyma jakąś teczkę. Gdy tylko mnie zauważył uśmiechnął się bezczelnie
- Co to miało wczoraj znaczyć?! - od razu rozpoczęłam awanturę
- Doskonale wiem, że podobało ci się. - odłożył teczkę na biurko - Moje usta na twojej skórze na pewno ci się podobały. - zaśmiałam się z jego bezczelnej wypowiedzi. Co on sobie myśli? Nikt nie będzie dotykał mnie bez mojej zgody, zwłaszcza on
- Gdyby mi się to podobało, to na pewno nie krzyczałabym na ciebie! - może lepiej teraz nie będę krzyczała, bo jeszcze któryś z pracowników usłyszy i przyjdzie sprawdzić, co się dzieje. Nie chcę problemów od początku pracy. Nie chcę, aby uznali mnie za dziwkę, która romansuje ze swoim szefem, a później dostaje pieniądze za pracę, chociaż nie tylko pracę, którą wykonuje
- Lubię, gdy kobiety grają niedostępne. - splotłam dłonie na piersi, przybrałam pewną siebie pozę. Niech nie myśli, że może ze mną robić to, co tylko chce. Nie jestem zabawką, którą można manipulować. Będzie miał ze mną kłopoty, jeśli jeszcze raz mnie dotknie
- Nie gram trudno dostępnej. Nie masz żadnego prawa, by mnie dotykać bez mojej zgody. Nie chcę tego. Jesteś moim szefem, dorosłym mężczyzną, a zachowujesz się jak nastolatek. - śmieje się. Nie traktuje poważnie moich słów, które do niego mówię
- Oczywiście. Pozwól teraz, że wrócimy do pracy. - nie wierzę, on chce po prostu zamieść to pod dywan. Odepchnął się od biurka, chciał odwrócić się do mnie tyłem, jednak jeszcze odezwałam się do niego
- Nie skończyłam jeszcze. - odwrócił się, jakby nie był gotowy na to, że jeszcze coś powiem. Twoje niedoczekanie, Styles - Nie masz prawa mnie dotykać bez mojej zgody. Jeśli powtórzy się ta sytuacja, obiecuję ci to teraz osobiście, że zwolnię się i pójdę tam, gdzie trzeba. - ustał prosto, ręce splótł z tyłu za plecami, uniósł głowę ku górze
- Wydaje mi się, że masz zbyt cięty język. Zamknij się, kiedy trzeba, albo spotkasz się z odpowiednimi konsekwencjami. Wydaje mi się także, że masz zbyt dużo pewności siebie. Urządziłaś niezłą awanturę, muszę to przyznać, jednak jeszcze będziesz mi posłuszna. - podszedł do mnie i nachylił się do mojego ucha - Zobaczymy, kto będzie się śmiał, jako ostatni, Mercedes. - wyszeptał
- Dotykanie bez czyjejś zgody jest karane. Wtedy zobaczymy, kto będzie śmiał się, jako ostatni, Styles. - wyszeptałam
- Wszystko ma swoje konsekwencje, Williams. Nawet twój cięty język. - odsunął się ode mnie i usiadł za biurkiem - I jeszcze jedno. Zniż ton, jeśli do mnie mówisz. To ja tu rządzę i nikt nie ma prawa mi się sprzeciwiać, rozumiesz?
- Będziesz miał ze mną problemy, bo nie będę ci posłuszna. - zaśmiał się
- Wróćmy do pracy. Podaj mi tamtą teczkę. - wskazał dłonią na rzecz, którą mam mu podać. Podeszłam do niej i wzięłam do rąk. Styles odwrócił się do mnie przodem. Kiedy podałam mu ją, odrzucił teczkę na biurko, a mnie złapał za nadgarstek. Pociągnął tak mocno, że upadłam na niego. Pociągnięcie spowodowało, że usiadłam na nim okrakiem. Nasze twarze stykają się niemal ze sobą. Oparłam dłonie na jego barkach, by całkowicie nie wpaść w jego ramiona
- A teraz, co powiesz widząc moje oczy? Przerażają cię, prawda? Nie boisz się mojego spojrzenia tak, jak reszta pracowników? Myślisz, że wszyscy ci uwierzą, że dotykałem cię? Nikt nie odważyłby się zaświadczyć, że to, co mówisz jest prawdą, skarbie.
- Uwierzą, jeśli zrobię małą awanturę. Skąd wiesz, może ukryję gdzieś jakąś kamerę? Dotykasz mnie, a kamery wszystko zarejestrują. Chcesz ze mną pogrywać? To przygotuj się na wojnę, z której to ja wyjdę zwycięsko. - odepchnęłam się od niego
- Tak pogrywasz, skarbie? Wykonuj swoją pracę, idź do Tori i przynieś dla mnie dokumenty, o które prosiłem. - bez słowa kieruję się do wyjścia, jednak zanim wychodzę odwracam się jeszcze do niego
- I jeszcze jedno. Nie mów do mnie 'skarbie'. - odwracam się i wychodzę. Trzaskam za sobą mocno drzwiami. Moja klatka piersiowa szybko unosi się i opada. Drżę z wściekłości, która we mnie buzuje. I jak ja niby mam tu pracować? Z szefem, który .. dobra nie ważne. Nie myśl o tym, Mercedes. Dam sobie z tym spokój. Zignoruję go tak samo, jak on moje słowa
- Stało się coś? - nagle usłyszałam zaniepokojony głos Tori
- Nie, wszystko gra. - uśmiechnęłam się - Um, pan Styles prosił o jakieś papiery, masz je? - podeszłam do niej. Skinęła głową, po czym schyliła się do dużą kopertę, którą od razu mi podała - Dzięki.
- To ja powinnam ci podziękować. - zmarszczyłam brwi nie wiedząc, o co jej chodzi - Na tym spotkaniu. Kompletnie nie miałam pomysłu, a ty mi pomogłaś. Doskonale wiem, jaki jest pan Styles. Ta praca jest dla mnie naprawdę ważna. - usiadłam na krześle obok jej stanowiska, Styles poczeka sobie trochę - A ty nie powinnaś zanieść mu tego? - spytała zdziwiona
- Będzie musiał trochę poczekać. - Tori niepewnie usiadła obok mnie, jakby boi się, że zostanie przyłapana na lenistwie - A dlaczego ta praca jest dla ciebie taka ważna? Ludzie pracujący tutaj powinni mieć sporo pieniędzy na koncie, więc nie muszą się martwić o przyszłość, prawda? - zacisnęła usta w cienką kreseczkę, zastanawia się, czy powiedzieć mi
- Bo widzisz .. - zaczęła niepewnie - Jestem zadłużona na kilka tysięcy, a nie mam jak tego spłacić. Wypłatę wszyscy dostają, co miesiąc, a mi ciągle potrzebne są pieniądze. Mam dwie prace, by utrzymać mieszkanie, które jest bardzo drogie. Chciałam znaleźć sobie coś nowego, ale wszystko ma okropne warunki.
- Rozmawiałaś o tym z panem Styles'em? Może on jakoś pomógłby ci?
- Znam go nie od dziś. Tak w zasadzie, to boję się go. - tak, jak wszyscy widzę - Boję się nawet cokolwiek do niego powiedzieć. Zawsze unikam jego wzroku. Ma przerażające spojrzenie, jednak nie ukrywam, że i seksowne. - przybliżyła się do mojego ucha - Wszystkie pracownice kochają się w nim. Nie ma takiej, której by nie pociągał.
- Jest jeden wyjątek, ja. - popatrzyła na mnie ze zdziwieniem - Jak można kochać się w swoim szefie? - wzruszyła ramionami
- Ale chyba nie zaprzeczysz, że jest przystojny? - zachichotałam cicho 
- Dobra, muszę zanieść mu to. - uniosłam do góry kopertę, którą dostałam od niej. Wstaję ze swojego miejsca. Chcę skierować się do jego gabinetu, jednak wchodzi tam jakaś blondynka. Zatrzymuję się. Nie chcę wchodzić tam, bo być może ma do niego jakąś ważną sprawę. Do niego, nie do mnie. Odkręcam się w stronę Tori
- Wiesz, kto to? Ta blondynka? - spytałam ciekawsko
- Tak, to Amber. Pracuje na pierwszym piętrze. Tak w zasadzie, to nie mam pojęcia, co tu robi. Nie pokazuje się tu często. - wzruszyła ramionami. Skoro nie pokazuje się tu często, to pewnie nie ma do niego nic ważnego, prawda? Albo ma do niego jakąś ważną sprawę? Cholera, ciekawość bierze górę. Podchodzę do drzwi. Nie domknęła ich, słychać ich cichą rozmowę
- Pracuję, ty też powinnaś. - zaglądam do środka. Moja ciekawość kiedyś doprowadzi mnie do kłopotów. Ona kręci się wokół niego. Porusza biodrami, jakby chce wzbudzić w nim zainteresowanie. On nie zwraca na nią uwagi, do czasu, gdy siada na biurku. Powoli, dziewczyno, nie tak szybko. Patrzy na nią. Może by tak przerwać im tę miłosną scenkę? Mogę mieć później kłopoty, ale to jest warte świeczki. Naciskam na klamkę i wchodzę do środka. Blondynka jak oparzona gorącą wodą schodzi z biurka
- Mam dla pana dokumenty, o które pan prosił. - uśmiecham się zadowolona ze swojego czynu
- Połóż je tutaj. Amber, możesz już iść. - blondynka przewraca oczami i w końcu wychodzi niezadowolona. Natomiast ja, pełna radości, siadam na kanapie. Patrzę na niego uśmiechając się bezczelnie - Śmieszy się coś? - pyta
- Wiesz, najgorsze jest to, że znikasz z rynku. Kobiety tracą zainteresowanie tobą. - wstaję i podchodzę do niego
- Zrobiłaś to specjalnie? - udaję, że nie wiem, o co chodzi - Specjalnie weszłaś, prawda? Czy mi się wydaje, ale jesteś zazdrosna? - wybucham śmiechem na jego wypowiedź
- Zazdrosna o własnego szefa? Gdybym była zazdrosna, to urządziłabym jakąś awanturę, a tego nie zrobiłam. - uśmiecha się
- Jeśli chcesz i masz na to ochotę, to możemy ... wiesz.
- Jesteś bezczelny .. i zboczony, tyle ci powiem. - uniosłam ręce ku górze, tym samym spotkałam się z jego śmiechem. Oparł się wygodnie o fotel - Śmieszy cię coś?
- Wszystkie kobiety tutaj same chętnie wepchałyby mi się do łóżka, a ty mi odmawiasz? - wstaje ze swojego miejsca, staje przed biurkiem i opiera się o nie
- Nie pociągasz mnie, sorry. - chichocze z mojej wypowiedzi. Łapie za mój nadgarstek i przyciąga do siebie. Dłonie kładę na jego klatce piersiowej, by nie być przytulona do niego
- Nawet teraz nie masz ochoty mnie pocałować? - kiwam przecząco głową - Wiesz, jestem skłonny ci uwierzyć, ale nie do końca, skarbie.
- Po pierwsze, nie mów do mnie 'skarbie', a po drugie, puść mnie. - odpycham się od jego ciała. Podchodzę do biurka, na którym jest jakaś kartka. Z ciekawością patrzę na nią. Jest tu zapisana rezerwacja w jakiejś restauracji. Na dzisiaj, na godzinę 20:00. Stolik dla dwojga - Oh, pan Styles wybiera się ze swoją partnerką na kolację. Jakie słodkie. Tylko nie zgwałć jej po drodze. - mówię słodkim głosem i robię przesłodzoną minę. Podchodzi do mnie bliżej z dużym uśmiechem na twarzy
- My. My wybieramy się na kolację. - cały mój uśmiech znika, a pojawia się szok
- Jak to my?!











________________________________

Mam dla was kolejny rozdział, tym razem nieco szybciej :)
Chciałabym podziękować za wszystkie komentarze. Kiedy widzę taką liczbę od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Najwyraźniej mam dla kogo pisać i jest ktoś, kto docenia moją pracę :)
Wciąż możecie wpisywać się na listę informowanych :)

czwartek, 12 czerwca 2014

03. Trafne przeczucie

Początek pracy chyba ocenię na dobry. Wykonuję jego polecenia, układam różne teczki, aby znalazły się na swoich miejscach, przynoszę coś do picia. Staram się jakoś nawiązać kontakt z panem Styles'em. Skoro już mamy pracować razem, to dlaczego mamy być sobie obcy? Chcę, byśmy sobie ufali, żeby nie bał się dać mi jakieś duże zlecenie. Chciałabym, żebyśmy umieli czasem porozmawiać od serca. Nie mówię tu od razu o wielkiej przyjaźni. Przyjaźń z szefem to nie jest dobry pomysł. Jako jego asystentka chyba powinnam o nim trochę wiedzieć, prawda? Ulubiony kolor, pora dnia, jedzenie lub przekąska. Tyle przynajmniej by wystarczyło jak na początek. Chociaż tylko tyle wystarczy, bo nie chcę, by uznali nas za jakiś przyjaciół. Powinnam wypytać go o pracowników. Chciałabym przynajmniej wiedzieć z kim tutaj pracuję. Co jeśli ktoś mnie o coś spyta, a ja nie będę wiedziała nawet kto to? Aktualnie przebywamy w jego gabinecie. On podpisuje jakieś dokumenty, a ja układam teczki na półce
- Pracują tu jakieś ważne osoby, które powinnam znać? - spytałam, odwróciłam się w jego stronę, by nie stać do niego tyłem tak, wtedy gdy wylałam na niego kawę. Oparłam się o szafę i splotłam ręce na piersi
- Tak, jest tu sporo ważnych osób, ale powinnaś znać tylko kilku, bo większość pracuje na niższych piętrach. - odłożył dokumenty, które przed chwilą podpisywał i skupił swój wzrok na mnie - Will Nelson zajmuje się sprawami zagranicznymi. Często wyjeżdża za granicę w sprawach biznesowych. Załatwia sprawy firmy za granicą w skrócie. Tori Winters, którą zapewne już poznałaś, zajmuje się papierkową robotą. Listy, faksy i inne takie rzeczy najpierw trafiają do niej, a następnie do mnie. Wszystko, co ma trafić do mnie, najpierw dostarcza się do niej. Sean Walker, który pracuje niżej, zajmuje się naszymi klientami. Doradca w skrócie. To są osoby, które powinnaś znać na pierwszym miejscu. - skinęłam lekko głową na znak, że zrozumiałam - A ty jesteś moją asystentką i zajmujesz się wszystkim, co kręci się wokół mnie. - uśmiechnęłam się z charakterystycznym westchnieniem
- Chciałabym jeszcze podkreślić, że chciałabym, żeby informował mnie pan o nadchodzących spotkaniach, na których mam być. Chciałabym się przynajmniej jakoś przygotować. - wzruszyłam ramionami. Odwróciłam się, by wykonywać swoją pracę. Nagle poczułam męskie dłonie na mojej talii. Niepewnie odwróciłam lekko głowę. Za mną stoi pan Styles, jest bardzo blisko
- Nie martw się, będę cię informował. - wyszeptał seksownym głosem do mojego ucha, aż przeszły mnie dreszcze - Czas skończyć pracę. Jedziemy omówić twój pomysł. - odsunął się ode mnie. Zszokowana jego nagłym ruchem odwróciłam się do niego. Wkłada jakieś dokumenty do teczki. Ruszyłam przed siebie po swoją kurtkę, która leży na kanapie. Założyłam ją pośpiesznie i wzięłam swoją torebkę do rąk. Pan Styles Otworzył przede mną drzwi, bym wyszła pierwsza
- Tori, dzisiaj wychodzę wcześniej. Zadbaj, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Nie strać już kompletnie mojego zachowania. - brunetka skinęła głową, po czym powróciła do swojej pracy. Unika jego wzroku, jakby boi się, że za chwilę może wybuchnąć. Ruszyliśmy do windy. Nacisnął odpowiedni guzik i winda zamknęła się, tym samym zamknęła nas w jednym pomieszczeniu. Unikam patrzenia na niego, sama nie wiem czemu. Jednak czuję jego wzrok na sobie. Nienawidzę wind. Teraz mam do tego nowy powód, powinna jechać szybciej
- Przyszłaś do pracy pieszo? - spytał w pewnej chwili
- Tak, mam trochę daleko, ale chciałam odetchnąć świeżym powietrzem. - odpowiedziałam nadal nie patrząc na niego
- Odwiozę cię po spotkaniu. - w końcu zmusiłam się, by spojrzeć na niego
- Nie, nie trzeba. Mogę wrócić pieszo. - pokiwałam przecząco głową
- Doskonale wiesz, że nienawidzę, gdy ktoś mi się sprzeciwia, prawda? - skinęłam głową wzdychając - Więc odwiozę cię później. - spuściłam wzrok na podłogę. Nie wiem czemu, ale też boję się patrzeć w jego oczy. Wydaje się mieć zabójcze, wymowne spojrzenie. Gdyby mógł zabijać wzrokiem, to dawno leżałabym w kałuży krwi. Może dla mnie okaże się łaskawszy, by mnie od razu pierwszego dnia nie wystraszyć? Chciałabym, żebyśmy mieli dobry kontakt. Nie chcę się go bać, chociaż jego się nie boję, tylko jego spojrzenia. Kiedy patrzy na swoich pracowników wydaje się taki władczy i nieustępliwy.
Drzwi windy w końcu rozsunęły się, tym samym wypuszczając nas z tego ciasnego pomieszczenia. Zjechaliśmy na sam dół, na parking podziemny. Pan Styles ruszył pierwszy, a zaraz za nim ja. Kierujemy się do samochodu zaparkowanego najdalej od innych. Wyrównałam z nim kroku, by nie wyjść na to, że boję się go. Doszliśmy do białego Bugatti Veyron Grand Sport. To naprawdę drogi samochód. Zawsze chciałam taki mieć, jednak mnie na niego nie stać. Pan Styles guzikiem od pilota otworzył go. Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Niepewnie wsiadłam do środka. Cholera, kolejne ciasne pomieszczenie. Nie dość, że piękny na zewnątrz, to jeszcze w środku. Unosi się tu męski zapach, który od razu mi się spodobał. Po chwili miejsce kierowcy zostało zajęte przez niego. Włożył kluczyki do stacyjki, po czym włączył silnik. Drogę wolałabym przeżyć w ciszy
- Musisz mi później podać adres twojego domu, żebym mógł cię odwieść. - jasne, tak to sobie tłumacz pedofilu. Żartowałam oczywiście, chociaż kto wie, co jeszcze ma na myśli?
- Nadal uważam, że wolałabym wrócić pieszo. - niepewnie spojrzałam na niego
- A ja nadal uważam, że powinnaś się mnie słuchać. - popatrzył na mnie z lekkim, niemal niezauważalnym uśmiechem. Dominant się znalazł ...
***
Weszliśmy do olbrzymiego wieżowca. Muszę przyznać, że gdy byliśmy na zewnątrz, to czułam się strasznie mała w porównaniu do niego. Jazda windą okazała się krótsza. Teraz przemierzamy korytarz, by dojść do jego mieszkania. Musi lubić wysokość, bo jego mieszczanie znajduje się na najwyższym piętrze. Co jeśli moje przeczucia okażą się trafne? Mam dziwne przeczucia, co do tego spotkania. Czuję niepokój, gdy zbliżamy się do jego mieszkania. Serce bije mi szybciej, gdy tylko pomyślę, co mogłoby się tam stać. Wyjął kluczyki, które włożył w zamek, by otworzyć drzwi. Jak zwykle wpuścił mnie pierwszą do środka. To chyba najbogatsze mieszkanie, w jakim byłam. Salon jest ogromny. Ściany pomalowane jak zwykle na brązowo, niektóre z odcieniami jasnego brązu. Na środku rozciąga się kremowy, puchaty dywan. Na nim niewielki stolik. Za nim duża, biała kanapa z kilkoma brązowymi poduszkami. Na ścianie głównej powieszony duży telewizor. Obok stolika stoją dwa fotele. Na ścianie powieszony kryształowy żyrandol. Niedaleko znajduje się wejście do kuchni. Ciemno- brązowe meble, wysepka kuchenna, całe wyposażenie kuchni. Założę się, że w łazience panują takie same kolory, jak tu. Założę się też, że wanna jest równie olbrzymia
- Może będzie lepiej, jak pójdziemy do biblioteki?
- Dobrze. - ruszył jako pierwszy, a zaraz za nim podążam ja. Otworzył przede mną drzwi, bym weszła pierwsza do środka. Jak zwykle. Biblioteka nie jest tak duża, jak reszta domu. Dominuje tu kolor brązowy. Dosyć ciemno, jednak duży żyrandol daje wystarczająco dużo światła. Boczne ściany w całości wypełnione szafkami z książkami. Na środku stoi duże biurko, niedaleko niego czarna kanapa, a nad nią olbrzymi obraz przedstawiający mężczyzn grających w pokera. Popatrzyłam na niego. Wskazał ruchem dłoni, abym usiadła na kanapie
- Może napiłabyś się czegoś? - zaproponował
- Chętnie. - skinął głową, po czym wyszedł z pomieszczenia. Dlaczego serce mi tak mocno bije? Jak na razie tylko siedzę tutaj i nic innego się nie dzieje. Może tylko dramatyzowałam? Chyba mnie nie zgwałci? Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do jednej z szafek na książki. Przejechałam palcami po jednej książce i wzięłam ją do rąk. Oprawiona w czarną, solidną okładkę. ,,Kupiec Wenecki'' - William Szekspir. Dosyć ciekawe. Odłożyłam ją na miejsce i wzięłam do rąk drugą, jednak zanim przeczytałam tytuł, do środka wszedł pan Styles z winem i dwoma lampkami
- Trzeźwy umysł bardziej się przyda. - odłożyłam książkę na jej miejsce
- Rozluźni atmosferę. - odparł. Usiadłam z powrotem na kanapie, a on obok mnie. Otworzył wino, po czym nalał do lampek
- Dobrze, więc mówimy o bilbordach z reklamami? - wzięłam z biurka notatnik i długopis. Oparłam go o udo, żebym mogła lepiej pisać
- Tak. - podał mi lampkę z czerwoną zawartością, z której upiłam niewielki łyk. Chciałabym się wykazać, więc nie będę piła zbyt dużo,żeby nie gadać jakiś głupot. Pan Styles rozsiadł się wygodnie na kanapie i w skupieniu przypatruje się mi. Mogę przysiąc, że przeszywa mnie niemal wzrokiem
- Cóż, więc skoro ma to być reklama biura, to uważam, że powinna być dosyć duża. Chyba nie chcemy mieć takiej małej? - odważyłam się popatrzeć na niego. Wzrok pełen pożądania skanuje moje ciało. Przygryza wargę lub jeździ po niej palcem. Cóż, czuję się więcej, niż skrępowana. Postaram się na niego nie patrzeć i będzie wszystko dobrze - Ma ona przedstawiać pana, jako szefa czy bardziej samo biuro z napisem? - pochylił się, by nalać sobie więcej wina
- Postawiłbym na jakiegoś jeszcze pracownika, albo ewentualnie dwóch w konieczności. - zapisałam na kartce w notatniku
- A jeśli chodzi o napis? - ponownie oparł się wygodnie - ,,Styles Corporation. Zapewnimy ci dobrą przyszłość", albo dobry start? Co pan myśli o tym? - jest chyba bardziej zainteresowany piciem alkoholu, niż przyszłością swojej firmy. Ciekawe, czy jego ojciec też niektóre sprawy tak olewa? Moim zdaniem, jeśli chce, by jego ojciec był z niego zadowolony, to powinien odłożyć alkohol na bok i zająć się myśleniem
- Co postanowisz, to mi się spodoba. - fajnie wiedzieć, że mam sama myśleć, a on tylko mi przytaknie
- Jakaś pomoc przydałaby mi się, nie uważa pan? - przewrócił oczami, powiedziałam coś nie tak?
- Kiedy przestaniesz mówić do mnie 'pan'? Po prostu Harry. Jeśli mamy ze sobą pracować, to chciałbym, żebyś mówiła mi po imieniu. Chyba, że na jakimś spotkaniu, wtedy możesz do mnie mówić 'pan'. - westchnęłam głośno, nie dam rady się przyzwyczaić, do szefa nie powinno się mówić po imieniu, prawda?
- Nie wiem, czy kiedykolwiek się przyzwyczaję. Nigdy do szefa nie mówiłam po imieniu. - odłożyłam notatnik na biurko. Skoro chce mu się tak bardzo pić, to co ja tutaj mam robić? Siedzieć i patrzeć, jak wlewa w siebie to wino?
- Ale do mnie możesz mówić Harry. - odstawił lampkę wina na biurko, po czym ponownie się oparł
- Postaram się. - westchnęłam głośno. Chciał ponownie sięgnąć po wino, jednak odsunęłam mu je - Jeżeli wolisz pić, a nie zajmować się przyszłością własnej firmy, to nie będę traciła czasu. Przypominam, że zaproponowałeś mi, że mnie odwieziesz, a zamiast tego pijesz. Po pijanemu na pewno nie powinieneś prowadzić. - wstałam ze swojego miejsca. Chciałam skierować się do drzwi, jednak złapał za mój nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie, przez co upadłam na niego. Siedzę na nim okrakiem, nasze twarze dzielą milimetry. Dłonie oparłam na jego barkach, by zwiększyć dystans między nami
- Może przejdziemy do konkretów? - przygryzł dolną wargę, po czym zaczął całować moją szyję
- Proszę mnie puścić. - zażądałam pewnym siebie głosem
- Wiem, że ci się to podoba. - powiedział między pojedynczymi pocałunkami
- Wcale nie, puść mnie! - krzyknęłam. Odepchnęłam się od jego ciała, po czym skierowałam się do wyjścia. Dupek. Moje przeczucie okazało się trafne. Chce mnie pewnie tylko wykorzystać seksualnie. Będzie miał poważne problemy, jeśli zbliży się do mnie jeszcze raz. Już miałam nacisnąć klamkę od drzwi wyjściowych, jednak zostałam do nich mocno przyciśnięta przez jego ciało
- Lubię, kiedy kobiety grają trudno dostępne, chociaż wiedzą, że tego chcą. - wyszeptał do mojego ucha
- Wcale tego nie chcę, puść mnie! - krzyknęłam na tyle głośno, by zrozumiał. Jednak nie zastosował się do moich słów. Zaczął ponownie całować moją szyję. Próby wyswobodzenia się spod jego uścisku okazują się porażką. Złapał za moje nadgarstki i przycisnął do drzwi. Mimo, że jego usta sprawiają przyjemność, nie dam się. Nie wykorzysta mnie pierwszego dnia. Nie jestem łatwa i na pewno nie wdam się w romans z szefem. Do mojej głowy wpadł pewien pomysł na ucieczkę
- Panie Styles, może lepiej przeniesiemy się do sypialni. - udałam jęk przyjemności i zamruczałam. Odchylił głowę, by spojrzeć na mnie
- Podoba mi się ta opcja.
- A mi nie, puść mnie! - z całej siły jaką mam, uderzyłam go z kolana w krocze. Momentalnie odsunął się ode mnie i skulił z bólu - Następnym razem zastanów się, zanim mnie dotkniesz. - wykorzystałam okazję do ucieczki. Odwróciłam się i szybkim biegiem skierowałam do windy, by uciec.










_________________________ 
 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba? :)

sobota, 7 czerwca 2014

02. Daj z siebie wszystko.

Cholera! Przecież teraz właśnie rzuca mnie na głęboką wodę. Nie byłam na to dobrze przygotowana, teraz tym bardziej nie. Jak ja sobie poradzę? Gdyby choć trochę mnie przygotował, albo powiedział wcześniej, to na pewno jakoś bym się sama przygotowała. Cholera, stracę prace! Muszę się jakoś uspokoić. Wdech, wydech, wdech, wydech. Pan Styles .. znaczy Harry prowadzi mnie przez korytarz. Moje zdenerwowanie wzrasta na większy poziom. Jakoś sobie muszę poradzić, bo inaczej wylecę stąd. Harry otworzył przede mną spore, mahoniowe drzwi. Weszliśmy do dużego pomieszczenia. Na środku stoi długi, ciemno-brązowy stół, po jego bokach są rozstawione krzesła tego samego koloru. Pokój jest ciemny ze względu na brązową farbę, dodatkowo na podłodze został rozłożony brązowy dywan. Brązowy musi być tutaj bardzo lubiany. Harry usiadł na honorowym miejscu, obok niego ja. Nerwowo splotłam ze sobą palce, wzrok ulokowałam na nich. Zaczął wyjmować z teczki różne papiery, które pewnie posłużą mu w spotkaniu. Przysięgam, że przy pierwszej okazji zabiję go. Daj z siebie wszystko, pamiętasz?
- Teraz możesz pochwalić się swoim ciętym językiem. - popatrzyłam na niego wzrokiem mordercy, uśmiecha się bezczelnie. Było o tym pomyśleć wcześniej. Co ja sobie myślałam? Że w takim biurze wszystko dzieje się wolno? To wysoko cenione biuro, tutaj nie można popełnić żadnego błędu, bo inaczej wylatujesz. Ryzykujesz, albo spadasz. Chociaż jego zasady są surowe. Czy on myśli, że może mną rządzić lub jestem jakąś rzeczą? Jestem człowiekiem, a nie robotem. Styles wydaje się być bardzo skupiony na swojej pracy i pewnie dlatego nie akceptuje błędów. Lubi rozstawiać wszystkich po kątach. Jeśli chodzi o mnie, to uważam, że jest bezczelny. Ciekawe ile jego poprzednie asystentki wytrzymywały z nim? Tak w zasadzie, to ciekawe dlaczego odchodziły? Zanim zdecydowałam się pracować tutaj, jako asystentka chciałam najpierw rozeznać się w tych sprawach, więc popytałam swojego tatę, który sam prowadzi niewielkie biuro. Dziwne, że mój tata ma swoje biuro, a ja pracuję gdzie indziej. Mój tata nie prowadzi tak ogromnego biura, jak to, a chciałam się rozwinąć. To biuro jest wysoko cenione, zatem dlaczego miałabym nie spróbować tutaj? Wracając do jego byłych asystentek. Od taty dowiedziałam się tylko tego, że jest strasznie wymagający, nic więcej. Może chodzi bardziej o sprawy prywatne?
- Dlaczego twoje poprzednie asystentki odchodziły? - właśnie teraz ugryzłam się w język. Nie powinnam pytać go o takie rzeczy, bo to nie moja sprawa. Momentalnie spiął się pod wpływem zadanego przeze mnie pytania, chyba zezłościłam go tym
- Wydaje mi się, że nie powinnaś pytać o to, bo do twoich obowiązków nie należy wypytywanie o wszystko, co tutaj się dzieje lub działo.
- Dobra, tylko pytałam. - uniosłam ręce w geście obronnym. Wrócił do przeglądania kartek, a ja do nudzenia się. Przynajmniej trochę przestałam się denerwować. Jakoś sobie poradzę, jakoś. Wiem to, inaczej już dawno spadałabym stąd. Oparłam się obydwoma łokciami o stół. Jedną ręką podtrzymuje głowę. Jeszcze trochę, a umrę z nudów. Popatrzyłam na obraz za oknem. Jesteśmy naprawdę wysoko. Nigdy nie miałam lęku wysokości, więc przebywanie na dużej wysokości nie robi na mnie wrażenia, co nie oznacza, że uważam, że widoki nie są piękne
- Czego będzie dotyczyło to spotkanie? - spytałam nagle z ciekawości. Głupie, od razu powinnam o to zapytać, inaczej siedziałabym jak kołek i nie wiedziałabym, co mam powiedzieć. Podniósł wzrok z nad kartek i popatrzył na mnie
- Rozwój firmy. Chcemy się skupić na rozwoju firmy nie tylko w Londynie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie będziemy mogli pomagać innym ludziom w całej Wielkiej Brytanii, a nie tylko tutaj. Dobrze wiesz jaki jest nasz plan. Pomagamy ludziom dostać pozycję. Dostają od nas kredyty, które pomagają im rozwinąć własne firmy czy sklepy. Działamy też w handlu samochodami, więc dochody firmy są olbrzymie. Muszę dbać o zarobki, na które długo pracowałem.
- Musisz lubić swoją pracę. Chcesz ją rozwinąć na tyle, żeby pomagać innym ludziom. - uśmiechnął się, jednak to nie był uśmiech typu 'dzięki, przestań gadać', ale inny. To bardziej przyjazny uśmiech, jakby mówienie o swojej pracy sprawia mu przyjemność
- Od dziecka chciałem mieć własne biuro. Mój ojciec też jest biznesmenem, ale ja nigdy nie dorosnę mu do pięt. To on tutaj rządzi. - wzruszył ramionami - Zawsze był lepszy. Ja mogę mu tylko gratulować sukcesu.
- Nie docenia cię? - zaczęłam w skupieniu przypatrywać się jego osobie
- Jest ze mnie dumny, ale wiem, że nigdy nie będę tak dobry, jak on.
- Twoje biuro jest znane w całym Londynie, więc to już jest jakiś postęp. Na pewno przyjdzie taki dzień, że dorośniesz mu do pięt. - popatrzył mi prosto w oczy - Na pewno.
- Wiesz, fajnie, że chociaż ty tak mówisz.
- Pierwszy raz to słyszysz? - przechyliłam głowę lekko w prawą stronę
- Pierwszy raz ktoś mówi mi to szczerze. - uśmiechnęłam się z charakterystycznym westchnieniem. Może nie będzie, aż tak źle
- A kiedy przyjdzie reszta? - przewrócił oczami - Co? - spytałam zdziwiona jego zachowaniem
- Przestań na chwilę gadać, jeśli przyjdą, to przyjdą. - teraz to ja przewróciłam oczami. Westchnęłam głośno. Powoli zaczyna mi brakować cierpliwości. Ile można zbierać się na jedno spotkanie? Mogliby się pośpieszyć. Ile można czekać? Zaczęłam stukać paznokciami o stół - Możesz przestać? - skarcił mnie
- Nie. - dotknął mojej dłoni i przycisnął do stołu, bym przestała. Żeby zrobić mu na złość, zaczęłam stukać drugą dłonią. Popatrzył na mnie wzrokiem mordercy, na co zaczęłam się śmiać
- Bądź cicho. - mocno pokręciłam przecząco głową, aż włosy zmieniły swoje położenie - Denerwujesz mnie. - zakrył dłonią oczy, widać, że uśmiech wkrada się na jego twarz, ale próbuje go powstrzymać - Jesteś irytująca. - popatrzył na mnie
- Dziękuję, a ty zbyt poważny. - skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam się wygodnie o fotel. Co ja na to poradzę, że nienawidzę się nudzić? Lubię się śmiać, albo dokuczać komuś. Mówią, że jestem urocza, ale wydaje mi się, że bardziej wkurzająca. Nagle drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszło kilku mężczyzn i kilka kobiet. Wśród nich jest także Tori. Trzyma w rękach kilka teczek. Tylko nie zrób z siebie idiotki przed całym personelem. Nie chcę, by wzięli mnie za idiotkę. Kiedy wszyscy zajęli miejsca, Harry zaczął mówić
- Mam nadzieję, że wszyscy dotarli? - rozejrzał się po osobach tutaj zgromadzonych
- Nie ma Will'a. Ma ważną sprawę, ale później mu to przekażę. - odezwała się Tori, kim jest Will? Ktoś ważny tutaj?
- Trudno. Wszyscy znają powód tego spotkania, więc liczę tylko na dobre pomysły. Kto chce zacząć pierwszy? - zapadła grobowa cisza. Dlaczego nikt nic nie mówi? Powinni tutaj pracować sami dobrzy ludzie, prawda? Rozejrzałam się po innych. Nikt zbytnio nie patrzy na Harry'ego. Może to wina jego aury? Chyba wszyscy się tu go boją, ale i szanują. Pewnie nawet nikt nie odważy się mu podskoczyć w przeciwieństwie do mnie
- Może Tori? - popatrzyłam na nią. Jest chyba zdenerwowana bardziej, niż ja. Jej ciało całe drży, nerwowo rozgląda się po pokoju. Wymyśl coś szybko - No słucham? - niemal warknął w złości, popatrzyłam na niego. Jest nie miły dla niej, a ona na pewno na to nie zasługuje. Każdy ma czasami brak 'weny twórczej'
- Moglibyśmy umieścić reklamy na bilbordach. Ludzie częściej patrzą w ekran, a coraz mniej np. na takie zwykłe reklamy w gazetach. To ma przyciągać uwagę. - zacisnęłam mocno dłonie w nadziei, że nie wytrze się na mnie za mój pomysł, który może okazać się idiotyczny, ale musiałam spróbować. Na pierwszy rzut oka polubiłam Tori i chcę jej jakoś pomóc
- Bilbordy mówisz? - zamyślił się na chwilę. Popatrzyłam na nią. Wyszeptała ciche 'dziękuję'. Skinęłam głową na znak, że zrozumiałam. Nie boję się go tak, jak pewnie większość pracowników. Pan Styles będzie miał ze mną największe problemy - Świetny pomysł. - odezwał się po chwili ciszy. W duchu skaczę jak mała dziewczynka. Mów dużo, ale nie za dużo. Nie gadaj o jakiś idiotycznych rzeczach, zachowuj się dość poważnie, a nie jak dziecko
- W dużych miastach roi się od takich reklam, ludzie często na nie spoglądają. - odezwał się jakiś mężczyzna. Halo, to mój pomysł! Nie wtrącaj się!
- Może któryś z was ma jeszcze jakiś pomysł, albo sugestie? - oparł się obydwoma łokciami o stół, palce splótł ze sobą. Rozejrzałam się ponownie po innych. Na pewno gdyby nie było tu Harry'ego, to wszystkim byłoby łatwiej mówić - Dobrze, jak na razie jeden pomysł wystarczy. Cóż, krótkie było to spotkanie. To pomysł mojej nowej asystentki, więc to z nią będę musiał omówić tą sprawę. Dziękuję wszystkim, możecie wrócić do swojej pracy. - wszyscy wstali ze swoich miejsc i wyszli. Popatrzyłam z powrotem na niego. Oblizał wargi, zanim zaczął mówić
- Mogę cię pochwalić, ale nie licz jeszcze na premię. - zaśmiałam się cicho z jego wypowiedzi - Cóż, musimy omówić ten pomysł. Wydaje się być dobry. - wstał, a zaraz za nim ja - Najlepiej będzie w jakimś spokojnym miejscu.
- Gabinet chyba będzie to tego idealny. - splotłam z tyłu dłonie
- Do mojego gabinetu w kółko ktoś przychodzi, więc nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Chciałbym, żeby to odbyło się gdzie indziej. - uśmiechnął się, iskierka pożądania błysnęła w jego oku, oblizał dolną wargę językiem, swój wzrok ulokował na moim ciele
- A gdzie na przykład? - skrzywiłam się lekko ciałem
- Mam na myśli moje mieszkanie. Nikt nam nie będzie przeszkadzał. Cisza, spokój od natrętnych pracowników. - nie lubi pracujących tu ludzi? W taki razie po co ich tutaj zatrudniał?
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Nie chcę, by pomyślano, że łączy nas coś oprócz pracy, ani że dostałam tę pracę przez mój wygląd. - pokręciłam przecząco głową
- Nie martw się, nikt tak nawet nie spróbuje pomyśleć. Dyscyplina, moja droga. - wziął dokumenty i schował do teczki. Wskazał dłonią na drzwi na znak, żebym ruszyła jako pierwsza. Pewnym krokiem podeszłam do nich. Nacisnęłam na klamkę, aby otworzyć drewnianą powłokę. Mogę przysiąc, że patrzy na mój tyłek. Czuję jego wzrok na swoim ciele. Wyrównałam z nim krok, by mieć pewność, że jego natrętne oczy nie skanują zbytnio mojej sylwetki. Przechodząc obok miejsca, gdzie urzęduje Tori zobaczyłam, że jest strasznie zdenerwowana. Popatrzyłam na szefa, dumnie kroczy, jakby nic go nie obchodzi. Czyżby Tori boi się go? Najwyraźniej tak. Uważam, że czasami powinien uśmiechnąć się przy pracownikach, albo pochwalić ich pracę. Cóż, chyba chce by go szanowano, a mi nic do tego. Otworzył przede mną drzwi, abym jako pierwsza weszła do środka
- Mam do ciebie zlecenie. Zaniesiesz te papiery Tori? - wskazał na kilka kartek leżących na jego biurku - I jeszcze możesz zrobić mi kawę, sobie też. - skinęłam głową, po czym wzięłam karki i wyszłam z gabinetu. Podeszłam do zdenerwowanej Tori
- Mam dla ciebie jakieś papiery od pana Styles'a. - podałam je jej, drżącą ręką odebrała papiery - Stało się coś?
- Chodzi o to, że mogę stracić pracę. Kiedy pan Styles pyta o coś, to mamy obowiązek mu odpowiadać, a ja mu nie odpowiedziałam. - powiedziała na jednym wdechu
- Nie martw się, nie wspominał nic o tym. Nawet gdyby miał cię zwolnić, zrobiłabym coś w tej sprawie. Przecież nie może zwalniać za byle co. - zrobiłam krótką pauzę - Przepraszam, ale muszę iść zrobić kawę. Gdzie mogę to zrobić?
- Tym korytarzem, pierwsze drzwi na lewo. - skinęłam głową. Pokierowałam się tak, jak wskazała mi. Nacisnęłam klamkę, a drzwi ustąpiły. Z szafki wyjęłam dwa czarne kubki. Wsypałam dwie łyżeczki kawy oraz cukru. Ktoś musiał tu przed chwilą być, bo w czajniku jest jeszcze gorąca woda. Zalałam kawę, po czym z powrotem udałam się do gabinetu. Poprosiłam Tori, aby otworzyła mi drzwi. Razem z kubkami weszłam do środka. Postawiłam obydwie kawy na biurku
- Tak szybko? - spytał zdziwiony
- Ktoś musiał tam wcześniej być, ponieważ woda w czajniku była jeszcze gorąca. - wziął pierwszy łyk kawy zaparzonej przeze mnie
- Przynajmniej nie musiałem długo czekać. Włożyłabyś to do tamtej szafki? - wskazał ręką, wzięłam od niego teczkę, jednak przez moją nieuwagę strąciłam kubek z kawą, który wylał się na spodnie pana Styles'a. Szybko wstał z fotela, jakby oparzony wrzątkiem. Głupia, przecież sama go oparzyłam wylewając na niego kawę! Cholera!
- Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!- pisnęłam z przerażenia. Teraz to ja na pewno stracę pracę - Naprawdę przepraszam, nie chciałam. Przepraszam! - westchnął głośno i popatrzył na mnie, o dziwo nie zabija mnie swoim wzrokiem
- W tamtej szafie mam na wszelki wielki dodatkowy garnitur, przynieś mi stamtąd spodnie. - migiem odstawiłam teczkę na biuro i podbiegłam do szafy, by wyjąć z niej spodnie od garnituru. Cholera!
- Jeszcze raz bardzo przepraszam. - powtórzyłam
- Masz szczęście, że mam ten dodatkowy garnitur. - złapał palcami za rozporem, by rozpiąć go. Przestań się gapić! Szybko odwróciłam się, żeby nie wyjść na to, że chcę zobaczyć jego .. dobra, nie ważne. Kiedy tylko odwróciłam wzrok spotkałam się z jego chichotem - Jeśli chcesz, możesz patrzeć.
- Zrezygnuję z tej opcji. - od razu zareagowałam. Nie dość, że bezczelny, to jeszcze dupek, ugh
- Za karę biorę twoją kawę.
- Pewnie, bierz. - nadal nie odkręcam się, skąd mam mieć pewność, że nie stoi za mną w samych bokserkach? - Przebrał już pan spodnie? - nie spotkałam się z odpowiedzią - Proszę pana? - odwróciłam się lekko. Styles skończył się przebierać, a teraz siedzi za biurkiem i patrzy na mój tyłek, palcami masuje dolną wargę
- Już dawno to zrobiłem. - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów
- Mógł pan wcześniej powiedzieć. - splotłam z oburzenia ręce na piersi - Nie stałabym do pana tyłem.
- Mi to nie przeszkadzało. - przygryzł wargę, na co przewróciłam oczami - I chyba muszę ci coś jeszcze wyjaśnić. Chyba przeszliśmy na 'ty', prawda?
- Tak, ale nigdy nie mówiłam do swojego szefa po imieniu, więc trudno będzie mi się przyzwyczaić. - wstał ze swojego miejsca i wyciągnął w moim kierunku dłoń
- Harry. - uścisnęłam jego dłoń
- Mercedes. - odparłam
- Wracając do spotkania w sprawie twojego pomysłu. - zabrał dłoń i splótł ręce z tyłu - Jeszcze dziś po pracy oczekuję ciebie w moim mieszkaniu. Tam omówimy wszystko dokładnie. - w jego oczach znów błysnęły iskierki pożądania. Nie podoba mi się to, mam dziwne przeczucie.









______________________

Komentujcie, to bardzo motywuje :)