poniedziałek, 26 stycznia 2015

39. Proszę, nie odchodź.

Wchodzimy do restauracji. Kelner od razu rozpoznaje Harry'ego, więc odprowadza nas do zamówionego wcześniej przez bruneta stolika. Odsuwa mi krzesło, bym mogła usiąść, następnie sam zajmuje miejsce naprzeciwko mnie. Zamówił stolik w oddalonej części restauracji, z dala od innych gości, zapewne, by utrzymać prywatność podczas naszej rozmowy
- Mam liczyć na jakieś atrakcje po kolacji? - pytam. Harry nic nie odpowiada, zamiast tego uśmiecha się podejrzanie.
 
~*~
 
Harry zatrzymuje się samochodem kilka kilometrów od miasta. Ciemność już dawno ogarnęła okolicę, jedynym plusem jest temperatura, która dziś wyjątkowo sięgnęła cieplejszych stopni. Na niebie pojawiły się miliardy gwiazd. Nieco zdenerwowana rozglądam się po miejscu, w którym się znajdujemy. Niedaleko miejsca zaparkowania samochodu jest las. Patrząc prosto przed siebie widzę ogromne jezioro, które na pierwszy rzut oka wygląda straszne. Nerwowo patrzę na bruneta siedzącego obok mnie na miejscu kierowcy
- Wysiadamy, księżniczko. - zdenerwowanie zastępuje zdziwienie. Nigdy nie nazywał mnie w ten sposób. Harry wysiada z samochodu zostawiając mnie samą. W samochodzie jest na pewno cieplej, niż na zewnątrz. Bojąc się zostać sama wysiadam i kieruję się za nim
- Gdzie jesteśmy? - pytam pocierając dłońmi przedramiona. Temperatura jest dodatnia, co nie oznacza, że jest gorąco
- Nad jeziorem. - uśmiecha się głupkowato. Brunet podchodzi do brzegu jeziora. Nie trzeba czekać długo, aż zacznie się rozbierać - Na pewno możemy tu być? - rozglądam się po okolicy, by sprawdzić, czy nie jesteśmy tu sami
- Oczywiście, że nie. - odpowiada zdejmując koszulę, którą odrzuca gdzieś na ziemię. Próbuję patrzeć gdziekolwiek, byleby nie na jego nagie ciało. Szczęście znajduje się po mojej stronie. Nie zdjął bokserek, które zostawił na swoim ciele
- Zamierzasz się w tym kąpać? - wskazuje na lustro wody - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.
- Zamierzamy. - akcentuje mocno ostatnią sylabę - Rozbierzesz się sama, czy mam ci pomóc? - moje oczy powiększają swoje rozmiary
- Nie będę się w tym kąpać. - zaprzeczam. W odpowiedzi Harry głośno się śmieje. Nie chcąc zostać jego ofiarą kieruję się do auta. Zatrzymuję się, kiedy słyszę głośne chlupnięcie wody. Odwracam się w poszukiwaniu bruneta. Po chwili wynurza się na powierzchnie
- Wejdziesz sama, czy pomóc ci? - pyta puszczając mi oczko i uśmiechając się bezczelnie. Kiwam przecząco głową, jednak od razu tego żałuję. Harry wychodzi z wody, po czym kieruje się w moją stronę. Zdejmuję ze stóp szpilki, następnie jak najszybciej potrafię uciekam. Próba ucieczki okazuje się złym pomysłem. W mgnieniu oka zostaję złapana przez silne męskie ręce
- Nie! Proszę nie! - krzyczę, aby zostawił mnie w spokoju. Mocno zatrzaskuje mnie w swoim uścisku
- Po dobroci się nie dało, pozostała mi siła. - przerzuca mnie przez ramię, następnie kieruje się do wody. Krzyczę, by puścił mnie, jednak na marne. Powoli wchodzi do wody zanurzając nogi. Kiedy woda sięga mu do kolan, upuszcza mnie, bym znajdowała się na wysokości jego pasa. Mocno oplatam swoje nogi wokół jego bioder, by jak najdłużej pozostać na powierzchni. Rękoma oplatam jego szyję nie chcąc, aby wrzucił mnie do wody razem z ubraniami. Od razu robi mi się zimno, gdy patrzę na wodę
- Jesteś mokry i zimny. - zaczynam się trząść na myśl, że zaraz wpadniemy do zimnej wody
- Zaraz ty też będziesz. - uśmiecha się. Powoli kieruje się dalej. Czuję, jak moje stopy dotykają wody. Zaciskam mocno oczy, gdy przechyla się i razem ze mną wpada do wody. Momentalnie zamieniam się w bryłkę lodu. Woda jest lodowata. Wypływam na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza, które zostało mi odebrane. Wycieram dłońmi oczy, aby wyostrzyć sobie obraz. Harry pływa niedaleko mnie z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Moje ubrania zostały przemoczone. Nie mam nic na zmianę
- Oszalałeś do reszty?! - krzyczę na niego, jednak nic sobie z tego nie robi. Zamiast tego podpływa bardzo blisko mnie
- W mokrych ubraniach wyglądasz dużo lepiej. - nasze klatki piersiowe stykają się ze sobą. Nie chcąc pozostać w lodowatej wodzie zaczynam płynąć do brzegu, jednak chęć wykonania czynności zostaje odrzucona przez Harry'ego - Nie uciekaj. - łapie mnie w pasie i przyciąga do z powrotem siebie. Przyciągnął mnie na tyle, by nasze klatki piersiowe przylegały do siebie. Pozostaję w bezruchu czekając, aż powie lub zrobi coś. Nie odzywa się, dłonie przenosi na moje biodra. Unosi mnie, abym oplotła nogi wokół jego pasa. Aby nie opaść na dno, kładę dłonie na jego ramionach - Pocałuj mnie.
- Co?
- Pocałuj mnie. - nim zdążam zareagować przyciska swoje wargi do moich. Ciepłe wargi bruneta są ukojeniem dla moich zmarzniętych. Przez jego dotyk na mojej skórze pojawia się gęsia skórka, niespowodowana tylko zimnem. Pogłębia pocałunek, przez co tracę dech w piersiach. Pocałunek iskrzy namiętnością. Przyciągam go mocniej do siebie, opieramy się o swoje czoła. Zasysa moją dolną wargę. To wystarcza, by zabrakło mi tchu. Wślizgnął się językiem do moich ust. Ten pocałunek jest milion razy lepszy, wszystkich od poprzednich. Palcami przesuwa się po skórze na udach, robi małe kółka. Z każdą chwilą moje podniecenie wzrasta. Pociągnęłam lekko za jego włosy, a on w odpowiedzi cicho jęknął. Powoli odrywam się od niego. Obydwoje ciężko oddychamy. Kąciki jego ust wędrują ku górze tworząc uśmiech. To nie był czuły i niewinny pocałunek. To było coś zupełnie innego. Wypuściłam całe powietrze z płuc powodując ciche jęknięcie. Czuję wybrzuszenie pojawiające się w jego spodniach. Nie mija chwila, zanim ponownie łączy nasze usta w dzikim, namiętnym pocałunku. Wystarcza chwila, by zawładnął moimi ustami, niemal gryzie je w dobrze wyczuwalnym pożądaniu i namiętności. Obydwoje zaczynamy mocno i głośno oddychać. Dłonie mocniej wplatam w jego brązowe, kręcone włosy. Jęknęłam cicho, gdy swoje ręce przeniósł na moje pośladki mocno ściskając je
- Co państwo tu robi?! - odrywamy się od siebie, gdy słyszymy czyjś męski, zachrypnięty głos. Odwracamy się w poszukiwaniu osoby, która wypowiedziała te słowa. Na brzegu z latarką stoi starszy pan, wygląda na około 50. lat - Proszę stąd wyjść! Natychmiast! - Harry upuszcza mnie, bym stanęła o własnych nogach. Zbliżamy się do brzegu widząc, jak starszy pan zaczyna się bardziej denerwować - Coś podobnego! - nie chcąc wpadać w jakąkolwiek kłótnię, oddala się. Brunet zaczyna się ubierać, a ja bardziej trząść z zimna
- Mówiłam, że to zły pomysł. - szepczę cicho do niego, by starszy pan nie usłyszał nas. Ściskam mocno ubrania, by pozbyć się wody
- Nie wiedziałem, że o tej porze będzie tu chodził taki kutas. - kiedy tylko uzupełnia swoją część garderoby, wsiadamy do samochodu - Poczekaj chwilę. - mówi, gdy widzi jak bardzo się trzęsę. Wysiada z auta kierując się do bagażnika. Otwiera drzwi po mojej stronie, następnie przykrywa mnie kocem. Otulam się nim, żeby szybciej zrobiło mi się ciepło. Dodatkowo włącza ogrzewanie.
 
~*~
 
Kierujemy się do mieszkania Harry'ego. Nadal jestem mocno otulona kocem, który otrzymałam od niego. Mimo to, wciąż jest mi strasznie zimno. W pewnej chwili Harry szybkim ruchem łapie mnie w ślubny sposób i ze mną na rękach kieruje się do mieszkania
- Zwariowałeś? Ktoś może tędy iść. - jestem zdziwiona i jednocześnie mile zaskoczona tym, co przed chwilą zrobił
- Nie, jeszcze nie zwariowałem. - uśmiecha się nie patrząc na mnie, tylko przed siebie. Jedną ręką łapię za jego ramię, by nie wypaść mu z rąk. Powoli dochodzimy do mieszkania. Harry zatrzymuje się przed drzwiami - W tylnej kieszeni spodni mam klucze. - ręką sięgam do tylnej kieszeni jego spodni. Wyjmuję z niej klucze, by otworzyć drzwi. Brunet nogą otwiera je i razem ze mną wchodzi do środka
- Powinnam się przebrać, a nie mam nic na zmianę. - odstawia mnie powoli na podłogę
- Poczekaj, zaraz ci coś przyniosę. - kiwam głową, następnie przechodzę do salonu. Koc, który przed chwilą miałam na sobie odkładam na kanapę. Zdejmuję z siebie spódniczkę, którą odrzucam na podłogę. Odpinam guziki od koszuli, ona także ląduje na podłodze. Biorę koc do rąk, by okryć się nim. Odwracam się i widzę Harry'ego opartego o ścianę. Momentalnie zaczynam się rumienić
- Masz zgrabny tyłek. - mówi podchodząc do mnie i podając mi ubrania. Odchodzi do kuchni szeroko uśmiechając się. Zakładam na siebie szary, za duży na mnie sweter, który zapewne należy do niego. Sweter pachnie jego perfumami, nim. Przyniósł mi także krótkie, czarne szorty. Mokre ubrania składam i zanoszę do łazienki, z której później je wezmę. Kieruję się do kuchni, do Harry'ego
- Masz ochotę na kakao? - pyta odwracając się w moją stronę. Kiwam głową przysiadając na wysokim stołku przy wysepce kuchennej. Po krótkiej chwili stawia przede mną biały kubek z kakaem. Zmarzniętymi palcami chwytam za kubek, aby ogrzać dłonie. Zapada cisza, nie niezręczna, miła. Widzę, jak Harry ukradkiem na mnie spogląda. W pewnej chwili wstaje i zaczyna kierować się na taras
- Chodź, pokażę ci coś. - uśmiecha się, by przekonać mnie. Zsuwam się ze stołka, po czym idę w kierunku bruneta. Otwiera mi drzwi, bym jako pierwsza wyszła na zewnątrz. Od razu czuję nieprzyjemny podmuch wiatru na swojej skórze. Harry prowadzi mnie do krawędzi. Podbródkiem wskazuje, bym patrzyła w dół. Opuszczam wzrok, w skutek czego zapiera mi dech w piersiach. Widzę miasto z góry, z tak dużej wysokości. Wygląda niesamowicie. Oświetlenie powoduje, że miasto zyskuje większego uroku. Ludzie z tej wysokości są niemal niewidoczni. Czuję za sobą ciało Harry'ego, który przyciska swoją klatkę piersiową do moich pleców. Obejmuje mnie rękoma, by było mi cieplej. Przekręcam głowę w jego stronę, w zamian dostaję całusa w policzek. Uśmiecham się, po czym przekręcam wzrok
- Wszystko wygląda tak pięknie. Zazdroszczę ci tak pięknego widoku.
- Mieszkanie tutaj samemu jest przygnębiające. Każdego wieczora wszystko robię sam. Śpię sam, oglądam telewizję sam, jem sam, nawet patrzę na niebo sam. To przytłaczające. - wzdycha na samą myśl o tym, co czuje każdego dnia
- Dlaczego nie sprowadzasz już żadnych kobiet? - odwracam wzrok w jego stronę oczekując odpowiedzi. Chwilę namyśla się nad swoją wypowiedzią, zanim otwiera usta
- Przestały mnie interesować ciągłe imprezy, co wieczór inna kobieta. - wzrusza ramionami - Nie chcę być postrzegany jako mężczyzna, któremu zależy tylko na swoim biznesie i nie ma wcale ludzkich uczuć. Chcę być postrzegany jako biznesmen, któremu zależy na innych ludziach, a nie tylko na swoich pieniądzach. - kiedy nasze spojrzenia spotykają się, odwracam głowę
- Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego człowieka, jak ty. Zmieniłeś się od dnia, w którym pierwszy raz przekroczyłam próg twojego gabinetu. Wcześniej wydawałeś mi się zakochanym w swoich pieniądzach, bezczelnym mężczyzną, który nie dba o innych, tylko o siebie. Teraz zmieniłam zdanie.
- Zmieniłaś? Na jakie? - odwracam się ciałem przodem do niego. Zamiast odpowiadać staję na palcach, by zbliżyć do siebie nasze twarze. Łączę nasze usta w delikatnym, pełnym czułości pocałunku. Delikatne cmokanie zmienia się w pieszczotliwy pocałunek. Z ogromną czułością przesuwa swoje wargi po moich. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Czuję motyle w swoim brzuchu. Pierwszy raz używam tego określenia, które teraz naprawdę czuję i wiem, jak je określić. Nic nie poradzę na to, że zaczynam się w nim zakochiwać.
 
Harry's P.O.V.
 
Wracamy z tarasu do środka. Moje ciało wciąż w środku wrze po ostatnim pocałunku. Czuję się niesamowicie dobrze i szczęśliwie. Razem siadamy na kanapie. Kładę się wzdłuż kanapy przyciskając plecy do oparcia. Mercedes kładzie się obok mnie, przodem do mojego ciała. Przytula się do mnie chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi. Obejmuję ją swoimi ramionami, by była mnie jak najbliżej. Nic nie poradzę na to, że potrzebuję jej przy sobie. Potrzebuję jej dotyku, jej miękkich, słodkich ust. Nic nie poradzę na to, że powoli zakochuję się w niej.
 
___________________________
 
Skomentuj, uszanuj moją pracę.

czwartek, 15 stycznia 2015

38. Daj mi miłość.

Wszystko okazało się nieprawdą. Wszystko było kłamstwem. Każde słowo, każdy dotyk. Zostałam oszukana. Chciał mnie tylko wykorzystać. Dotykał mnie tylko po to, by wzbudzić moje zaufanie. Każde słowo miało działać na mnie jak narkotyk. Miałam się uzależnić od jego dotyku. Miałam chcieć jego, jego pocałunków, jego dotyku, jego bliskości. Miałam pragnąć codziennie słyszeć jego głos, widzieć go, dotykać. Wszystko, co robił miało doprowadzić go do jego celu, do otrzymania mnie jako swojej własności. Ze wszystkich rzeczy żałuję tego, że zaufałam mu i dałam się omotać. Żałuję, że była na tyle głupia, by nie zauważyć tego, co ze mną robił. Ostrzegali mnie, a ja nie słuchałam. Nie przyszło mi do głowy, aby uważać na to, co robię. Dlaczego wszystko dociera do mnie dopiero teraz? Będąc z nim czułam się, jakbym była w transie. Nie zauważałam, że jeden człowiek potrafi ze mną coś takiego zrobić. Nie zauważyłam, jak zatracam się coraz bardziej w tym, co robił. Nie widziałam nic, poza nim. Wszystko znikało, gdy pojawiał się on. Byłam skupiona wyłącznie na nim. Nie myślałam o niczym. Nie reagowałam, gdy całował mnie, dotykał. Wszystko działo się według jego planu. Za każdym razem zatracałam się w jego oczach. Coś, jakby przyciągało mnie do niego. Może to właśnie na tym polegało?
Zniechęcona dzisiejszym dniem w pracy naciskam na klamkę, by otworzyć drzwi od gabinetu. Ku mojemu zdziwieniu widzę Harry'ego całkowicie wyczerpanego, ledwo przytomnego. Niemal zasypia na siedząco. Siedzi oparty całym ciałem o biurko, kurczowo podpiera głowę ręką. Oczy odmawiają mu posłuszeństwa, prawie same się zamykają. Widząc go w tym stanie, nie wiem dlaczego, mięknie mi serce. Całe obrzydzenie do jego osoby znika, gdy widzę go tak bezbronnego, jak w tej chwili. Zdejmuję swój płaszcz, który odkładam na wolny wieszak w kącie pomieszczenia. Harry jest tak zmęczony, że nie zauważył kiedy weszłam. Musiał w nocy nawet nie zmrużyć oka. Powoli podchodzę do niego i pomagam wstać z fotela. Delikatnie asekuruję go, by położył się na kanapie
- Mercedes? - pociera dłonią jedno oko, żeby wyostrzyć sobie obraz. Biorę jego marynarkę z fotela i przykrywam go ją
- Dlaczego nie spałeś w nocy? - pytam przykucając obok niego na podłodze. Łokciem opieram się o kanapę, podtrzymuję głowę
- Segregowałem do późna papiery i myślałem o tym, co wczoraj między nami zaszło. - mówi zaspanym głosem. Mimowolnie uśmiecham się. Zaczynamy patrzeć na siebie w inny sposób, z innym uczuciem, niż dotychczas. Dotychczas było to pełne pożądania spojrzenie. Tymczasem widzę uczucie, którym nigdy mnie nie obdarzył. Całą swoją uwagę skupia na moich oczach. Te spojrzenie powoduje u mnie jakieś uczucie w brzuchu, jakby coś tam latało i próbowało się wydostać na zewnątrz. Zatracam się w głębi jego pięknych oczu. Delikatne spojrzenie powoduje, że powstrzymuję się od pocałowania go. Dwoma palcami zakłada niewielkie pasemko włosów za moje ucho. Delikatnie pociera za mój policzek, zanim całkowicie nie zabiera dłoni. Wbrew mojej woli powoli przybliżam się do niego i złączam nasze usta w krótkim, jednak czułym cmoknięciu. Odsuwam się na kilka milimetrów, by móc otworzyć oczy i spojrzeć w jego. Choć nie widzę jego ust jestem pewna, że uśmiecha się lekko. Kciukiem pociera mój policzek. Unosi głowę, by cmoknąć mnie jeszcze raz. Mozolnie oddalam się od niego, jednak on łapie mnie za rękę
- Proszę, zostań. - podtrzymuje moją dłoń pocierając ją kciukiem, by przekonać mnie. Gdzie podziała się moja silna wola? Zniknęła tak nagle. Wstaję z podłogi, następnie kładę się obok niego. Głowę kładę na jego klatce piersiowej. Słyszę jego szybko bijące serce. Ku mojemu zdziwieniu zasypia szybciej, niż najbardziej zmęczone dziecko po całym dniu zabawy na świeżym powietrzu. Unoszę głowę do góry. Wygląda tak bezbronnie, gdy śpi. Uśmiecham się na sam jego widok. Nie powinniśmy tak leżeć, w każdej chwili ktoś może wejść do środka. Powoli podnoszę się, następnie cicho wychodzę z gabinetu. Najciszej jak potrafię zamykam drzwi, by nie obudzić go. Kieruję się do Tori, tak dawno z nią nie rozmawiałam
- Witaj, Tori. - podchodzę do lady opierając się o nią. Brunetka unosi wzrok do góry natychmiastowo się uśmiechając
- Witaj Mercedes. - mówi wciąż nie przestając się uśmiechać - Niedługo będę miała przerwę, może masz ochotę wyskoczyć na kawę? - na mojej twarzy pojawia się grymas - Coś się stało?
- Pan Styles zasnął w gabinecie. Nie chcę za bardzo, żeby ktoś tam wchodził i obudził go. - dziewczyna kiwa w geście zrozumienia głową - Dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy. Co u ciebie słychać? - siadam niedaleko niej na krześle pod ścianą obok lady
- Po staremu. Ciągle mam jakieś sprawy do załatwienia. - wstaje ze swojego fotela i siada obok mnie na krześle obok - Mercedes, posłuchaj. - jest trochę speszona, więc przeczuwam, że chodzi o jakąś poważniejszą sprawę - Ostatnio zauważyłam, że ty i pan Styles spędzacie ze sobą dużo czasu, oczywiście nie mówię tutaj tylko o pracy. Jakiś czas temu widziałam, jak wychodziliście z pokazu mody, na który byliście zaproszeni. Nie pomyśl sobie, że was śledziłam. Mieszkam niedaleko tego budynku i jak wracałam do domu to was zauważyłam. - zapewnia mnie - Czy dobrze widziałam, że pan Styles cię obejmował? - od razu po usłyszeniu jej słów robi mi się gorąco, czuję, jak na moje policzki mnie pieką. Nikt nie może się dowiedzieć o tym, co między nami zaszło
- Było strasznie zimno. - odpowiadam jąkając się - Nie wzięłam ze sobą żadnego płaszcza, a pan Styles nie chciał, bym zmarzła.
- Rozumiem. - kiwa delikatnie głową - Jest jeszcze jedna sprawa, którą chciałabym, żebyś mi wyjaśniła. - zaczyna niepewnie. Mogę być pełna obaw, że Tori coś o nas wie - Widziałam was, jak się całowaliście. - moje serce natychmiastowo przyspiesza, nikt nie powinien widzieć nas razem. To, co między nami się wydarzyło nie powinno ujrzeć światła dziennego
- Gdzie? Kiedy? - pytam nerwowo, moje dłonie zaczynają się pocić, powoli trzęsę się z przerażenia tym, co zaraz mi powie
- To było już dawno, nie pamiętam. Gdy chciałam wejść do gabinetu zobaczyłam, jak pan Styles trzyma ciebie bardzo blisko. Doskonale widziałam, jak całowaliście się. Wiem, że to mogło się przytrafić przez przypadek, ale kiedy zobaczyłam, jak obejmuje cię postanowiłam cię o to zapytać. - robi mi się jeszcze goręcej, niż przed chwilą. Nerwowo przełykam ślinę, dłonie są bardzo zimne, jednak pocą się i trzęsą - Chciałam ci to powiedzieć, byś nie miała przez nikogo kłopotów, jeśli ktoś by to zobaczył.
- To był przypadek, prawie przewróciłam się potykając o własne nogi, a pan Styles po prostu mnie złapał. To był czysty przypadek.
- Rozumiem, po prostu nie chciałam byś miała kłopoty. - uśmiecha się przyjaźnie, przez co rozluźniam się - Mercedes, czy coś się między wami dzieje? Pytam tylko z ciekawości, bo znam pana Styles'a dość dobrze i wiem do czego jest zdolny wobec kobiet.
- Absolutnie nie. - zaprzeczam kilkoma kiwnięciami głowy - Muszę wracać. Powinnam porządkować papiery. - żegnam się z brunetką i tym samym przerywam rozmowę, by przypadkiem do moich uszu nie doszły inne informacje, które mogłyby nam zaszkodzić. Po cichu wchodzę do gabinetu zamykając za sobą drzwi. Gdy tylko znikam w gabinecie mój organizm wraca do zdrowia. Przestaję się trząść i być nerwowa. Harry nadal śpi, więc zajmę się pracą, by odprężyć się. Podchodzę do jego biurka i siadam na wygodnym fotelu. Z szuflady wyjmuję jego notes, by sprawdzić, czy nie mamy jakiś spotkań na najbliższe dni.
 
~*~
 
Do moich uszu dociera dźwięk ziewania i powolnego podnoszenia. Unoszę wzrok zza notesu na źródło dźwięku. Harry właśnie się obudził. Mozolnym ruchem wstaje do pozycji siedzącej. Przeciera dłońmi oczy, by nabrały ostrości. Kiedy tylko odkręca się w moją stronę spuszczam wzrok na kartki notesu. Złość spowodowana wczorajszym zajściem powróciła do mnie. Z wyraźnym gniewem przekręcam kolejne kartki. Adrenalina w moich żyłach powoduje, że jestem gotowa do jakiejkolwiek konfrontacji. Nerwowo stukam paznokciami o biurko. Nie mam ochoty z nim rozmawiać, dla mnie wszystko jest jasne i nie trzeba tego tłumaczyć. Przestał cały dzień, więc niedługo będę mogła wyjść z biura do domu. Na zewnątrz zrobiło się już ciemno i zimno, więc moja zmiana dobiega końca
- Dobry wieczór. - unoszę swój wzrok do góry, jednakże natychmiastowo go spuszczam, gdy spotykam się z jego spojrzeniem
- Dobry wieczór. - odpowiadam gburowato. Zerkam na zegarek w telefonie, by sprawdzić godzinę. Właśnie skończyłam pracę. Wstaję z fotela zabierając telefon, który wkładam do torebki. Zakładam na siebie płaszcz i szybko zapinam wszystkie guziki
- Możemy porozmawiać?
- Nie. - odpowiadam bez ogródek. Z torebką zawieszoną na rękach wychodzę pośpiesznie z gabinetu kierując się do samochodu.
 
~*~
 
Zbliżając się do domu zauważam obcy samochód stojący niedaleko mojej bramy. Parkuję samochód na chodniku, następnie wychodzę z pojazdu. Ciemność ogarniająca okolicę powoduje, że nie widzę osoby, która kręci się przy drzwiach. Wchodzę przez furtkę. Po kształcie ciała widzę, że to mężczyzna. Powoli i niepewnie zbliżam się do osoby znajdującej się na podwórku
- Czy mogę w czymś pomóc? - pytam, wciąż nie widzę osoby, która wtargnęła tu
- Chciałem porozmawiać i nic mnie do tego nie powstrzyma. - znajomy głos, Harry. Podchodzę bliżej orientując się, że miałam rację
- Co ty tu robisz o tej porze? Nie mogłeś poczekać do jutra? Poza tym nie mam ochoty na rozmowę z tobą.
- Ale ja mam ochotę, by z tobą porozmawiać i wyjaśnić parę spraw. - kompletnie ignoruję go kierując się do drzwi. Czując na sobie jego wzrok wyjmuję kluczyki, którymi otwieram drewnianą powłokę. Próbuję zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, jednak jest szybszy
- To niegrzeczne zamykać komuś drzwi przed nosem, gdy ta osoba chce wejść. - jest zirytowany moim zachowaniem
- To niegrzeczne, gdy osoba próbuje się wprosić do domu osoby, która nie chce rozmawiać z tą osobą. - gniew, który pojawił się w oczach zaczyna budzić we mnie strach. Silnymi dłońmi mocno ściska drzwi. Nie chcąc czekać wchodzi do środka. Rozbieram się ignorując go. Złość w jego oczach wypala we mnie dziurę, gdy kieruję się do sypialni - Zatrzymaj się do jasnej cholery. Chcę tylko porozmawiać. - mówi przez zaciśnięte zęby. Jest na tyle wściekły, że trzaska mocno za sobą drzwiami, przez co wzdrygam się ze strachu - Daj mi to wszystko do kurwy nędzy wyjaśnić. - mocno zaciska szczękę, przez co wyraźnie zarysowuje się na jego twarzy
- Wyjdź z mojego domu, ale już. - mówię denerwując się, a zarazem bojąc jego reakcji na moje słowa
- Wydaje mi się, że czegoś nie dokończyliśmy, ale zaraz nadrobimy zaległości. - mówi zdejmując z siebie marynarkę i rzucając ją gdzieś obok siebie. Cofam się, gdy tylko z impetem wbija się w moje wargi. Jego siła napierająca na mnie powoduje, że opadam na łóżko równocześnie nie chcąc tego. Rozsuwa moje nogi, by znaleźć się pomiędzy nimi. Łapie za moje nadgarstki i mocno przyciska je do materaca. Siłą zabiera pocałunek. Cicho jęczę, by wypuścił moje usta. Swoimi wargami kieruje się na szyję, przez co odzywam się
- Proszę, przestań. - moje słowa niczym nie skutkują, schodzi coraz niżej - Dobrze, porozmawiajmy!
- Będziesz współpracować? - unosi głowę na wysokość mojego wzroku, kiwam głową - Grzeczna dziewczynka. - odsuwa się ode mnie, przez co przestrzeń między nami jest większa. Nie trwa to jednak długo, gdy tylko odsuwam się od niego, łapie mnie w talii i stawia na swoich kolanach - Gramy na moich zasadach. Masz mi patrzeć w oczy. - nie odzywam się, więc kontynuuje - To, co powiedziałem zeszłego wieczora było nieprawdą. Zayn ciągle wciska mi różne bzdury, więc musiałem tak powiedzieć, by dał spokój.
- I ja mam w to wszystko uwierzyć? Zabawiłeś się moim kosztem.
- Nie prawda. - mówi mocno zaciskając szczękę, zaczyna się denerwować - Mówię prawdę. Chciałem, by dał mi spokój.
- Tak? Więc dlaczego ciągle próbujesz mnie całować, dotykać? Chodzi ci tylko wyłącznie o seks.
- Do jasnej cholery zacznij mnie słuchać! - powoli brakuje mu cierpliwości na to, co mówię - Nie okłamałbym cię przecież. Mogę ci to udowodnić kiedy tylko chcesz.
- Dobrze, udowodnij.
- Z przyjemnością. Zapraszam cię jutro na kolację. Udowodnię ci, że nie chodzi mi tylko o seks. Jeszcze zmienisz zdanie.
 
_______________________________
 
Od piątku zaczynają mi się ferie, więc mam nadzieję, że będę miała czas na pisanie rozdziałów :)
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale sami wiecie jak to jest pod koniec semestru.
 
Komentujcie! :)

piątek, 2 stycznia 2015

37. Poprowadź nas.

Zostaliśmy zaproszeni na pokaz mody. Harry musi na nim być, jako ważny biznesmen. Ja, jako jego asystentka powinnam mu towarzyszyć. Nie mam żadnej ochoty, by tam iść, jednak Harry nalegał. Mimo, że jestem kobietą nie lubię tego typu imprez. Wolałabym spędzić ten wieczór z kocem, kakaem i jakimś dobrym filmem, chociażby sama. Stosownie do okazji ubrałam czarną sukienkę sięgającą mi do połowy ud z białym kołnierzykiem, bez rękawów, Harry postawił na czarny garnitur. Jest późny wieczór. Wszystko dookoła ogarnęła ciemność. Temperatura znacznie spadła, niedługo zmarznę, jeśli nie założę czegoś na siebie. Miejsce pokazu znajduje się niedaleko mieszkania Harry'ego, zatem byłoby głupio jechać samochodem tylko na kilka metrów. Wiedząc, że to niedaleko nie wzięłam żadnego nakrycia, by czymś się okryć. Brunet ułożył rękę na brzuchu w taki sposób, bym mogła za nią złapać. Wchodzimy po schodkach do wejścia, aby znaleźć się w zatłoczonym pomieszczeniu. Z pewnością znajdują się tutaj wysokiej klasy biznesmeni, ludzie ważni w świecie biznesu. Czuję się nieco przytłoczona będąc tutaj. Wszyscy witają Harry'ego z otwartymi rękoma. Trzymam się z tyłu, żeby zbytnio się nie wychylać. Nie jestem zbyt szczęśliwa z mojej obecności tutaj. Patrząc na kobiety tu obecne mogę stwierdzić, że strasznie ślinią się do Harry'ego. Czuję lekkie ukłucie, jednak ignoruję to, gdy podchodzi do nas jakiś mężczyzna
- Witam pana, panie Styles. Dobrze, że dotarliście. - mężczyzna jest w wieku Harry'ego, być może odrobinę starszy. Ubrany w biały, gustowny garnitur, na jego twarzy widać kilkudniowy zarost, brunet z zielonymi oczami - A pani jest zapewne asystentką?
- Mercedes Williams. - przedstawiam się, gdy przenosi swoją uwagę na mnie. Z uśmiechem podaje mi dłoń, bym uścisnęła ją
- Miło mi, Devon Evans. - uśmiecha się przyjaźnie ukazując zęby - Zapraszam na salę główną. Mam nadzieję, że pokaz się spodoba. - żegna się z nami krótkim skinieniem głowy. Harry ciągnie za moją dłoń, aby ruszyła za nim. Wchodzimy do ogromnej sali, w której znajduje się już sporo gości. Nie mam pojęcia, gdzie są nasze miejsca, więc potulnie podążam za nim. Na środku sali znajduje się długa scena przeznaczona dla modelek. Przez ciemność panującą w pomieszczeniu nie widzę zbyt dużo. Tylko główna część jest doskonale oświetlona. Razem siadamy w pierwszym rzędzie, zapewne Harry chciał, byśmy tutaj siedzieli. Cała uwaga bruneta jest całkowicie skupiona na mnie. Nie interesuje się zbytnio innymi gośćmi. Powoli przybliża się do mojego ucha, by powiedzieć mi coś
- Podoba ci się? - nie wiedząc co odpowiedzieć wzruszam obojętnie ramionami. Niezbyt mi się to podoba, jednak nie chcę psuć mu nastroju. W pewnej chwili wszystkie boczne światła oświetlające wnętrze gasną zwiastując rozpoczęcie pokazu.
 
~*~
 
Pokaz dobiegł końca. Nie jestem w stanie określić, czy podobało mi się, czy nie. Przez większą część pokazu siedziałam na swoim miejscu patrząc na chodzące po wybiegu modelki nie zastanawiając się nad tym, co mają na sobie. Nie mogąc usiedzieć w miejscu udałam się do łazienki, by chociaż na chwilę odetchnąć od hałasu i świateł. Byłabym zadowolona, gdyby nie to, że zostaliśmy zaproszeni na bankiet. Czuję się osaczona przy tych wszystkich ludziach. Dookoła otaczają nas reporterzy robiący milion zdjęć na minutę. Światła wszystkich fleszy drażnią moje oczy. Staram trzymać się blisko Harry'ego, aby przypadkiem go nie zgubić. Nie chcę zostać sama wśród tylu nieznanych mi osób. Nie czuję się tu zbyt komfortowo. Tak, jak wspominałam, wolałabym spędzić ten wieczór robiąc co innego. Mój wyraz twarzy mówi sam za siebie, nie jestem zadowolona. Kieruję wzrok na stojącego obok mnie bruneta. Widzi, że coś jest nie tak. Uśmiecha się unosząc wysoko kąciki ust do góry, po czym chwyta za moją dłoń i ciągnie w kierunku tłumu. Nie mam pojęcia, gdzie mnie prowadzi. Postanawiam, że zaufam mu i dam pociągnąć się za jego śladem. Większa część gości nie zwraca na nas uwagi, gdy przepychamy się między tłumem. Staram się za nim nadążać, jednak jest to trudne, gdy mam na swoich nogach wysokie szpilki. Nie jestem pewna, co kombinuje. Po krótkiej chwili dochodzimy do dużych drzwi z napisem 'Wyjście'. Harry naciska na klamkę, by otworzyć je. Wychodzimy na zewnątrz. Moje ciało automatycznie zaczyna się trząść z zimna
 - Gdzie idziemy? - pytam pocierając swoje przedramiona, żeby jakoś ogrzać dygoczące z zimna ciało
- Wracamy do domu. - mówi uśmiechając się pod nosem - Zauważyłem, że nie czułaś się tam zbyt komfortowo, więc wracamy. - nadal nie przestaje się uśmiechać. Widząc, że trzęsę się z zimna zdejmuje swoją marynarkę, którą zakłada na moje ramiona
 - Nie, zmarzniesz. - chcę zdjąć z siebie jego marynarkę, jednak od razu zaprzestaje moim ruchom
 - Nie, tobie bardziej się przyda. Nie jest aż tak zimno. - przewracam oczami nie zgadzając się z nim. Zapomniałam, że to on zawsze ma racje i nie można się z nim sprzeczać. Nawet wtedy, gdy nie ma racji. Spokojnym krokiem kierujemy się do jego domu. Nadal dygoczę z zimna, jednakże powoli ogrzewam się jego marynarką. Do moich nozdrzy dociera zapach jego męskich perfum. Niemal zatracam się w tym pięknym zapachu. Ze wszystkich stron otacza nas ciemność. Jedynym źródłem oświetlenia są uliczne lampy. Niska temperatura sprawiła, że większość ludzi schowała się przed zimnem w swoich domach. Słychać stukot moich obcasów o chodnik. Czuję na swojej talii rękę Harry'ego, który przybliżył się do mnie. Zdziwiony wzrok kieruję na wyraźnie spokojną twarz bruneta
 - Będzie cieplej. - nieco zakłopotana jego spojrzeniem odkręcam wzrok. Nastaje cisza. Obydwoje cieszymy się ze spokoju panującego w okolicy. Uwielbiam wieczory, jednakże wolę je spędzać w ciepłym, przyjemnym domu. Ciągle mam wrażenie, jakby ktoś podąża za nami. Powoli zbliżamy się do wieżowca, w którym mieszka Harry. Otwiera mi drzwi, bym jako pierwsza weszła do środka. Wchodzimy do windy. Wyprzedzam bruneta i z zwycięską miną naciskam na guzik z ostatnim piętrem. Mężczyzna tylko przewraca oczami i uśmiecha się pod nosem nie chcąc mi pokazać swojego uśmiechu. Drzwi windy otwierają się przed nami. Kierujemy się do mieszkania Harry'ego. Brunet wyjmuje kluczyki ze swojej kieszeni, którymi otwiera drzwi. Jak zwykle wpuszcza mnie pierwszą do środka. Zdejmuję buty, po czym odstawiam je w miejsce, aby zbytnio nie przeszkadzały. Gestem ręki pokazuje, bym weszła do salonu. Wchodzę w głąb mieszkania do pomieszczenia, które wskazał mi, by usiąść na wygodnej kanapie
 - Pewnie nie cieszysz się z tego, że tak szybko wyszliśmy? - zdejmuję marynarkę, którą odkładam na bok. Nie słyszę odpowiedzi, zamiast tego cichą, romantyczną muzykę. Zaskoczona wstaję z kanapy. Widzę Harry'ego zbliżającego się w moim kierunku
- Żałuję tylko jednego. - podchodzi bliżej mnie zmniejszając całkowicie dystans między nami. Łapie za moją dłoń, następnie wyciąga na środek pomieszczenia. Nasze klatki piersiowe stykają się ze sobą, oddychamy w równym tempie. Zaczynamy wolno poruszać się w rytm spokojnej i cichej muzyki. Nieco zakłopotana uciekam od niego wzrokiem - Podoba mi się to że cała twoja pewność siebie znika, kiedy jesteś przy mnie. To strasznie denerwujące, a zarazem pociągające, wiesz? - nic nie odpowiadam. Harry opuszcza mnie jedną ręką, a drugą zakręca moim ciałem, abym obróciła się wokół własnej osi. Odwraca mnie do siebie plecami, bym opierała się o jego tors. Obejmuje moje ciało trzymając dłonie na biodrach - Podoba ci się? - szepcze cicho do mojego ucha
- Jest w porządku. - odpowiadam. Odgarnia moje włosy, by mieć dostęp do szyi. Składa na niej pojedyncze, mokre pocałunki. Na ciele pojawia się gęsia skórka związana z dotykiem jego warg. Wzdycham cicho, co skutkuje z uśmiechem Harry'ego. Odwracam się w jego stronę. Brunet powoli przybliża się do mnie wargami, jakby prosi o pozwolenie. Gdy nie widzi żadnego znaku zaprzeczenia złącza nasze usta razem. Tym razem nie jest to zwykły całus, tym razem zatrzymuje się na dłużej. Rozchyla moje wargi, by włożyć do mojego wnętrza swój język. Nie mam pojęcia dlaczego, ale w żadnym wypadku nie mam zamiaru przerwać tego pocałunku. Unosi mnie, bym oplotła swoje nogi wokół jego pasa. Rękoma oplatam jego szyję, bym nie wyślizgnęła mu się z rąk kontynuując pocałunek. Zaczyna kierować się powoli do jednego z pokoi. Otwiera drzwi jedną nogą. Temperatura jest nieco niższa, niż w całym mieszkaniu, więc automatycznie na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka spowodowana zimnem. Nie przerywając pocałunku siada na miękkim materiale. Nie otwierając oczu zgaduję, że jesteśmy w jego sypialni. Miękkie usta Harry'ego zmieniają swój kierunek na moją szyję. Moje dłonie kierują się na jego tors w poszukiwaniu guzików od koszuli. Bez problemu zaczynam odpinać kolejno każdy guzik. Gdy wszystkie zostają odpięte zdejmuję koszulę z jego ramion. W pewnej chwili do pokoju dochodzi dźwięk dzwonka do drzwi
- Cholera. - przeklina cicho na chwilę odrywając swoje usta od mojej szyi - Nikogo nie ma w domu. - uśmiecham się pod nosem z charakterystycznym westchnieniem. Natarczywa osoba nie daje za wygraną. Ponawia naciskanie na dzwonek. Harry opada na łóżko, ani myśli, żeby iść otworzyć drzwi. Osoba, która nam przerwała odpuściła, jednak kolejną rzeczą, która nam przeszkadza jest dzwoniący telefon Harry'ego. Zrezygnowana oddalam się od niego i siadam na brzegu łóżka
- Odbierz ten telefon. - zgodnie z moim poleceniem idzie po swój telefon do salonu. Opadam bezwładnie plecami na miękką pościel. Po krótkiej chwili do sypialni wraca wyraźnie zdenerwowany Harry - Kto dzwonił?
- Zayn, muszę mu otworzyć. Nie wie, że tu jesteś. Musisz się schować, nie może wiedzieć, że tu jesteś. Najlepiej nie wychodź stąd. - bierze koszulę z podłogi, którą zakłada, następnie wychodzi z pokoju zamykając za sobą drzwi. Siadam spokojnie na podłodze na wypadek, gdyby Zayn wszedł do pokoju i nie zauważył mnie
- A jak układają się wasze sprawy z Mercedes? - słysząc swoje imię od razu prostuję się. Zaciekawiona tematem ich rozmowy na mój temat podchodzę do drzwi i cicho otwieram je, by słyszeć - Nadal to ma być tylko układ, czy coś więcej?
- Nic z tego nie będzie, Zayn. Nadal próbujesz złapać mnie na kłamstwie? - mówi szeptem, zapewne, bym nic przypadkiem nie usłyszała
- Przyznaj się, że zaczynasz coś czuć do niej. - robi mi się cieplej, jednak za chwilę robię się zdenerwowana i zmieszana
- To tylko seks, mówiłem ci już. Nic dla mnie nie znaczy, ani nic nie będzie znaczyć. Jest na tyle głupia, że zaufała mi. - czuję ukłucie w sercu, jednak to nie koniec - Zależy mi tylko na seksie, zrozum mnie i przestań się wtrącać w moje życie.
- Jasne, widać co innego. Przyszedłem ci przekazać, że twój ojciec prosił mnie, bym przekazał ci, żebyś się z nim skontaktował. Ostatnio nie można się do ciebie dodzwonić. - po tych słowach słyszę trzask drzwi. Zaczyna we mnie wrzeć od wściekłości, jednocześnie do moich oczu cisną łzy. Chciał mnie tylko wykorzystać dla swoich celów. Chciał tylko seksu, a ja byłam idiotką ufając mu
- Mercedes? - drzwi otwierają się, a do pokoju wchodzi Harry. Wydaje się, jakby próbuje ukryć to, co przed chwilą się stało
- Tylko seks, tak?! - wstaję ze swojego miejsca od razu wszczynając awanturę - Chciałeś mnie tylko wykorzystać!
- Nie, Mercedes to nie tak. - próbuje się bronić unosząc ręce ku górze w geście obronnym
- Wszystko słyszałam! Jesteś największym dupkiem, jakiego znam! Nienawidzę cię! - odpycham go, by móc wyjść z pokoju. Szybkim krokiem kieruję się do wyjścia, jednak zostaję zatrzymana niedaleko drzwi przez bruneta
- Mercedes, poczekaj. Wyjaśnię ci to.
- Nie ma tu czego wyjaśniać. - z moich oczu płyną łzy, głupie łzy - Chciałeś mnie tylko wykorzystać. Na to nie ma wytłumaczenia.
- Nic nie rozumiesz, daj mi wyjaśnić.
- Nie, daj mi spokój. - ubieram buty, po czym szybko wybiegam z mieszkania.
 
_______________________________
 
Rozdziały są strasznie krótkie, ponieważ są jeszcze sprzed mojej przerwy. Staram się pisać dłuższe. Zostało mi malutko rozdziałów w zapasie, jednak nie oznacza to zakończenia tego fanfiction. 
Rozdziały będą się pojawiały w dłuższych odstępach czasu, ale na pewno nie jeden rozdział na kilka tygodni :) Wracam do pisania! Obawiam się, że straciłam czytelników, wcześniej było ich znacznie więcej :( Mogę za to winić siebie i moje lenistwo.

Trzymajcie się, do następnego :)