niedziela, 26 kwietnia 2015

46. Epilog : Odpowiedź na wszystkie zadane pytania.

Osobą idącą w moją stronę okazuje się Harry. Mimo, iż jest ciemno przez świecące lampy mogę rozpoznać rysy jego twarzy. Kiedy jesteśmy od siebie zaledwie trzy metry, brunet rozkłada ręce, bym wskoczyła w jego ramiona. Bez zastanowienia biegnę w jego kierunku. Kiedy wpadam w jego ramiona on okręca nas wokół własnej osi. Mocno oplatam swoje ręce wokół jego ramion, bym nie wypadła mu z rąk i chowam głowę w zagłębieniu jego szyi. Odczuwam silny uścisk bruneta, który wskazuje, że wcale nie ma zamiaru wypuścić mnie z żelaznego uścisku. Kilka razy okręca nas jeszcze, zanim odstawia mnie na ziemie, jednakże wciąż nie wypuszcza z rąk
- Wracajmy do domu. - mówi cichym szeptem, jednak na tyle, bym usłyszała go. Kiwam tylko głową na potwierdzenie jego słów. Idziemy w stronę mojego samochodu, ponieważ Harry przyszedł pieszo a do mojego domu jest spory kawałek drogi. Prowadzę go do auta. Nie łapie mnie za rękę, utrzymuje dystans między nami. Wsiadam na miejsce kierowcy, a chwilę później brunet zajmuje miejsce obok. Wyjmuje klucze z torebki, następnie wkładam do stacyjki, by odpalić samochód. Jadąc czuję na sobie wzrok bruneta, mimo to nie odwracam wzroku z drogi na niego. Żadne z nas nie ma nic do powiedzenia. W niezręcznej ciszy wracamy do mojego domu.
Jako pierwsza kieruję się do kuchni, jednak Harry nagle łapie mnie za nadgarstek i powoli zatrzymuje. Niepewna tego, co może zrobić odwracam się w jego stronę. Stajemy naprzeciwko siebie. Brunet kładzie dłoń na moim policzku delikatnie gładząc skórę kciukiem. Kiedy chce zbliżyć się, informuję go, że muszę iść się wykąpać. Z bólem kiwa głową pozwalając mi ruszyć do łazienki. Po kąpieli wychodzę w samym ręczniku zawiązanym na biuście. Niewielkie krople wody spływają po moim karku. Robi mi się gęsia skórka po spotkaniu z chłodnym powietrzem. Przez uchylone drzwi od sypialni widzę Harry'ego leżącego na moim łóżku bez bluzki. Patrzy na sufit. Przekraczam prób drzwi nieśmiało podchodząc do szafki, z której wyjmuję bieliznę. Zrzucam ręcznik na podłogę odsłaniając całe ciało, następnie zakładam dolną część bielizny. Z drugiej szafki wyciągam czarną, za dużą na mnie bluzkę z motywem Batman'a. Waham się, zanim kładę się na miejscu obok niego. Wchodzę pod kołdrę, ale nie wtulam się w niego, tylko odwracam plecami. Po krótkiej chwili czuję obok siebie ciepło Harry'ego. Przytula się do mnie. Rękoma oplata mnie wokół mojego brzucha bardziej przyciągając do siebie. Staram się niezauważalnie wyjść spod jego uścisku, jednak on szybko to zauważa i bardziej zaciska ręce wokół mnie. Poddaję się. Słyszę mocne bicie jego serca i niespokojny oddech. Sama nie czuję się zbyt dobrze. Harry przerywa ciszę słowami
- Nienawidzisz mnie? - słysząc te słowa odwracam się w jego stronę. Dostrzegam, że zabolały go własne słowa. Patrzy na mnie, jakby zaraz miał stracić coś przez jednego znaczącego słowa. Zanim odpowiadam kiwam przecząco głową
- Nie, nie nienawidzę cię. Jak mogłeś o tym pomyśleć?
- Pokłóciliśmy się. Powiedziałem coś, czego nie chciałem, a tym samym zraniłem cię. - wzdycha głośno, nim ponownie zaczyna mówić - Nie chciałem cię zranić, ani powiedzieć tego, co powiedziałem. Kocham cię najbardziej na świecie.
- Ja też cie bardzo kocham, Harry. - zaciska mocno oczy i opiera swoje czoło o moje
- Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Odkąd pojawiłaś się w moim biurze szaleje za tobą. Nie chcę, ani nie mogę cię tak po prostu stracić. Za bardzo cię pokochałem. - przybliża się swoimi ustami do moich delikatnie muskając je. Unosi mój podbródek, by móc złożyć pocałunek na mych ustach, następnie całuje moje czoło i zamyka w swoim uścisku - Chciałbym, aby wszystko było dobrze, ale wszyscy nam przeszkadzają.
- Może czas pomyśleć o sobie, a nie o innych? Porozmawiaj z Bonnie i wytłumacz jej, że wasz rozdział jest już zakończony.
- Nie wiem czy posłucha, ale spróbuję. A ty w zamian za to porozmawiaj z Will'em i wytłumacz mu, że teraz należysz do mnie. - uśmiecham się i całuję go w usta, po czym wtulam się w jego klatkę piersiową. On w zamian całuje mnie w głowę.
 
~*~
 
Umówiłam się na spotkanie z Will'em, aby wyjaśnić wszystko, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich miesięcy. Czekam na niego w kawiarni, do której zawsze przychodziliśmy, niedaleko biura. Denerwuję się. Serce bije mi tak mocno, że czuję, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Zaciskam mocno dłonie odliczając minuty do naszego spotkania. Kiedy do moich uszu dociera dźwięk dzwonka informującego o wejściu nowego gościa, zamieram. Unoszę głowę do góry krzyżując spojrzenie z niebieskimi oczami należących do niego. Uśmiecha się do mnie, co odwzajemniam spuszczeniem wzroku na splecione dłonie. Odsuwa dla siebie krzesło, by mógł usiąść
- Stało się coś ważnego, że tak pilnie chciałaś się ze mną spotkać? - kiwam głową chcąc zacząć swój monolog
- Will, chciałam ci wszystko wytłumaczyć. - wypuszczam całe powietrze z płuc chcąc się uspokoić - Kiedy zniknąłeś wszystko potoczyło się inaczej, niż gdyby każdy się spodziewał. Ja i Harry... - zaciskam mocno oczy - zakochaliśmy się w sobie. To, co łączyło nas odeszło w zapomnienie wraz z pojawieniem się uczucia do Harry'ego. Dziś wiem, że to Harry jest miłością mojego życia. - kończę zdanie niepewnie unosząc wzrok na Will'a. Patrzy na mnie skamieniałym wzrokiem, jednak po chwili na jego twarzy pojawia się uśmiech
- Mercedes... - zaczyna chwytając mnie za dłonie - chcę, żebyś wiedziała, że bardzo cię kocham i chcę, byś była szczęśliwa. Jeżeli chcesz być szczęśliwa z nim, daję ci wolną rękę, byś odeszła ode mnie. Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze. Bądź szczęśliwa, mimo, gdyby to miało oznaczać, że ułożysz sobie przyszłość beze mnie. - uśmiecham się szeroko słysząc słowa blondyna
- Jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego chciałaby mieć każda kobieta. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie tak samo szczęśliwie, jak ja. - wstaje z krzesła, by móc mnie mocno przytulić. Nim zdążam wstać, robi mi się ciemno przed oczami i upadam.
 
Harry's P.O.V.
 
- Nic nas już nie łączy, zrozum to. Zamykam ten rozdział, którym jesteś ty. - widzę w oczach blondynki czystą nienawiść. Piorunuje mnie wzrokiem, zanim otwiera usta, by wydobyć z nich swój jad
- Obiecuję ci, że zatęsknisz za mną a wtedy nic nie przekona mnie do tego, by wrócić do ciebie! - krzyczy, po czym wybiega z mojego gabinetu. Pocieram dłońmi twarz, by uspokoić się. Mam nadzieję, że Merci poszło lepiej. Chcę zacząć z nią nowe życie. Z nią, jako moją narzeczoną a później żoną. Wyjmuję z kieszeni czarne pudełko, jednak jak szybko je wyciągnąłem, tak szybko je chowam. Do gabinetu wchodzi Mercedes. Jest strasznie blada, uśmiech nie pojawia się na jej ustach mimo, iż widzi mnie. Zamyka za sobą drzwi i podchodzi do mnie. Ma zamiar coś powiedzieć, jednak ja zaczynam pierwszy
- Mercedes, jesteś najwspanialszą kobietą na świecie. Wiem, że nigdy nie będę w pełni zasługiwał na twoją miłość, ale ... - wyciągam z kieszeni pudełko i klękam przed nią. Wydaje się całkowicie zaskoczona, jednakże uśmiecha się oraz zaczyna płakać - Wyjdziesz za mnie? - bez najmniejszego zastanowienia kiwa głową. Szczęśliwy zakładam na jej palec pierścionek zaręczynowy. Mocno przytulam ją nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Chwila nie trwa długo, bo odpycha mnie od siebie. Zdezorientowany patrzę na nią. Nic nie mówiąc chwyta dłonią za swój brzuch. Wypuszczam powietrze z płuc - Dlaczego zawsze dajesz mi szczęście? - śmieje się, po czym złącza nasze usta w pocałunku - Wiem, że nigdy w pełni nie będę zasługiwał na twoją miłość, mimo to, chcę dać ci wszystko, co najlepsze. Moje szczęście wróciło do mojego życia.
 
 
 
___________________________
 
Z pewnością najgorszy epilog, jaki w życiu przeczytaliście. Mogę tylko przeprosić Was, że tak to się wszystko skończyło. Zepsułam wszystko, wiem, że nie tego się spodziewaliście. Nie chciałam tego tak zakończyć. Pewne sytuacje/ludzie w życiu zniszczyli mi jakąkolwiek nadzieje na przyszłość z czego wynika także niechęć do pisania. Przepraszam.
 
Mimo to dziękuję za wszystko. Do (nie)zobaczenia. Przepraszam.

środa, 15 kwietnia 2015

45. Skrawek miłości.

Zszokowana patrzę, jak Harry okłada pięściami twarz Will'a. Mimo siły, jaką wkłada w każdy cios nie traci ani na chwilę energii. Twarz Will'a z każą sekundą staje się coraz bardziej zmasakrowana. Krew sączy się z jego nosa i rozciętej wargi. Czerwona ciesz moczy koszulę, w którą jest ubrany. Chcąc uchronić go od sił uderzenia staram się odciągnąć Harry'ego od pół przytomnego blondyna
- Harry, przestań! Zabijesz go! - w tej chwili nie ważne jest dla mnie to, czy ktokolwiek nas zobaczy. Ważne dla mnie jest to, by Harry jak najszybciej został odciągnięty od krwawiącego blondyna, który powoli traci przytomność. Nawet nie jestem pewna, czy jeszcze żyje. Kiedy kolejny raz chce wymierzyć mu cios, łapię za jego rękę powstrzymując go - Harry, przestań! - krzyczę ostatni raz, zanim zostawia go w spokoju. Z moich oczu płyną łzy przerażenia. Przecież mógł go zabić! Odpycham Harry'ego od nieprzytomnego mężczyzny. Klękam nad nim starając się przywrócić go do przytomności. Kilka kropel krwi zmoczyło nie tylko jego koszulę, lecz także chodnik. Ręce trzęsą mi się tak bardzo, że z trudem mogę je opanować. Oglądam się za siebie w poszukiwaniu pomocy od bruneta. Stoi z mocno zaciśniętymi pięściami, na których są ślady krwi. Oddycha ciężko, jego klatka piersiowa unosi się tak szybko, jak szybko opada. Oczy pociemniały od uczucia wściekłości, jaka go ogarnęła. Patrzy na Will'a z wyraźną nienawiścią. Odwracam wzrok od mężczyzny. Ocieram łzy z policzków, gdy zauważam, że powieki blondyna zaczynają drgać, jakby chciał otworzyć oczy. Wyjmuję z kieszeni telefon, aby wezwać karetkę. Kiedy po drugiej stronie odzywa się kobieta, podaję jej dokładne informację, a on zapewnia, że pomoc za chwilę nadjedzie. Chcę poprosić Harry'ego o pomoc, jednak on znika. Znika całkowicie w ciemnościach nocy. Mimo, iż jestem zszokowana postanawiam zachować zimną krew. Wyjmuję chusteczkę z kieszeni, aby choć trochę zatamować krwotok. Nie wierzę w to, co zrobił. Skąd w ogóle się tutaj wziął? Śledził mnie? Mógł go zabić, o ile już prawie tego nie zrobił. Jestem tak przerażona, że dłonie drżą, jak oszalałe. Oddycham powoli, aby opanować uczucie przerażenia. Mam ochotę krzyczeć, jednak w porę przyjeżdża karetka.
 
~*~
 
Karetka zabrała Will'a do szpitala. Mogę odetchnąć z ulgą, ponieważ lekarze zapewnili mnie, że wszystko będzie z nim w porządku. Według zapewnień pielęgniarki, żebym wróciła do domu, bo Will znajduje się pod opieką dobrych lekarzy, wracam. Przekręcam klucz w drzwiach, naciskam na klamkę, następnie wchodzę do środka. Bez zapalania światła zdejmuję płaszcz, który wieszam na wolnym wieszaku. Buty odstawiam do szafki. Wypuszczam głośno powietrze z płuc czując się naprawdę zmęczona. Emocje wciąż nie opuściły mojego umysłu. Zapalam światło w salonie przy okazji omal nie dostając zawału. Krzyczę z przerażenia, gdy nieoczekiwanie widzę go
- Harry?! Co ty tu robisz?! - stoi tak po prostu opierając się o kuchenną wyspę - Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś Will'owi?! Właśnie wróciłam ze szpitala, masz szczęście, że wyjdzie z tego. - prycha cicho pod nosem słysząc moje słowa
- Pobiłem go tylko. - mówi, jak gdyby nigdy nic. Splata dłonie na klatce piersiowej, głowę przekręca w stronę okna uciekając ode mnie spojrzeniem. Wyrzucam ręce w powietrze będąc zirytowana tym, co przed chwilą usłyszałam. Wypuszczam powietrze czując coraz większe uczucie irytacji. Powinnam wyjaśnić z nim parę spraw, o których dowiedziałam się od Will'a
- Will opowiedział mi wszystko. - odwraca spojrzenie w moją stronę wyraźnie zaskoczony tym, co mu właśnie przekazałam - Nie wyjechał dlatego, że chciał. Wyjechał dlatego, że musiał. - przełyka głośno ślinę będąc zdezorientowany i częściowo zaskoczony - Musiał wyjechać, żeby trzymać się ode mnie jak najdalej. Raz na zawsze. Musiał to zrobić. Dowiedziałeś się o tym, że połączyło nas uczucie. Chciałeś mieć mnie tylko dla siebie. Nienawidziłeś go od chwili, gdy zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Rozkazałeś mu, żebym wyjechał, bo inaczej zwolniłbyś mnie z pracy. Wiedział, że bardzo zależało mi na tej pracy. - krzyżuję ręce na piersi czekając na jakąś odpowiedź
- Okłamał cię. - zaprzecza, jednak jakby sam nie wierzy w to, co mówi. Waha się przed wypowiedzią każdego słowa
- Sama nie chciałam w to uwierzyć. Doskonale wiedziałeś, że miał problemy rodzinne, duże zadłużenie w bankach. Potrzebował pieniędzy, by móc pomóc mojemu ojcu, który już nie żyje. - chce coś powiedzieć, jednak nie pozwalam mu, kontynuując swoją wypowiedź - Obiecałeś mu pomóc, jeśli tylko by wyjechał. Nie chciał tego, ale musiał to zrobić. Zagroziłeś mu również, że pozbędziesz się go w inny sposób. - z bólem w oczach patrzy na mnie. Jego reakcja wskazuje, że to wszystko, co powiedział mi Will, to prawda - Owinąłeś mnie sobie wokół palca twierdząc, że wykorzystał mnie i jest złym człowiekiem. Czułam się, jak idiotka. Uwierzyłam w każde twoje słowo. Byłeś tak przekonujący, podawałeś same argumenty, które celowałeś prosto w moje serce. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak ja się czułam, gdy wyjechał tak bez słowa? Po nocy spędzonej razem? Na pewno próbowałabym mu pomóc, ale ty doskonale o tym wiedziałeś. - zaciskam mocno usta kończąc to, co chciałam powiedzieć
- Mercedes, to wszystko działo się tak szybko. - wypuszcza powoli powietrze z płuc chcąc opanować emocje. Nie potrafi spojrzeć mi w oczy, zamiast tego skupia się na podłodze - Doskonale wiedziałaś, jaki byłem, zanim zakochałem się w tobie. - zbiera się na odwagę i patrzy mi w oczy - Byłem inny, ale teraz się zmieniłem. Wszystko, czego chciałem zawsze wpadało w moje ręce. Ty byłaś inna. Nie chciałem dopuścić do tego, bym został upokorzony przez własnego pracownika. Wykorzystałem zaistniałą sytuację w rodzinie Will'a, by pozbyć się go. Uwierz mi, że nie zrobiłbym tego, gdybym był inny. Ty mnie zmieniłaś, teraz jestem zupełnie kimś innym.
- Ale to nie był powód, żeby zrobić coś takiego! - próbuje do mnie podejść i objąć mnie, jednak skutecznie odpycham go od siebie. Odwracam się od niego z zamiarem pójścia do sypialni, jednak powstrzymuje mnie jednym zdaniem
- Widziałem, jak się całowaliście. - uczucie irytacji schodzi na niższy stopień, zastępuje je odmienne uczucie. Odwracam się. Nie wiem, co mu odpowiedzieć, zamiast tego stoję w bezruchu nie odzywając się - Nie miał prawa cię dotykać. - syczy przez zaciśnięte zęby
- Co? - odpowiadam śmiejąc się - A jakim prawem ty decydujesz, kto ma mnie dotykać, a kto nie?! - odwraca wzrok z okna na mnie. Widzę, jak bardzo zdenerwowało go to. Mocno zaciska szczękę, by za chwilę nie wybuchnąć
- Nie pamiętasz co wydarzyło się w moim mieszkaniu? - podchodzi bliżej mnie - Nie pamiętasz do czego między nami doszło? - spuszczam wzrok na podłogę, by nie mierzyć się z jego wściekłym spojrzeniem, jednak mocnym szarpnięciem unosi mój podbródek do góry, bym patrzyła na niego - Do cholery nie pamiętasz co sobie wyznaliśmy?! - nie odpowiadam, co skutkuje z jego kolejnym powodem do wściekłości - Jasne, że nie pamiętasz, bo przecież zajęłaś się Will'em! - wyrzuca ręce w powietrze, następnie oddala się ode mnie i zaczyna krążyć po pomieszczeniu - Tak szybko o mnie zapomniałaś, tak?! - chcę coś powiedzieć, jednak nie daje mi dojść do słowa - Powiedziałaś co innego! - zachowuje się tak, jakby za chwilę miał stracić coś, co jest dla niego najważniejsze w życiu. Kurczowo trzyma się tego, co ma, nie chcąc tego stracić. Zachowuje się tak, jakbym miała za chwilę go opuścić, na zawsze
- Harry. - szepczę cicho jego imię, jednak wydaje się, że nie słyszał
- Nie mogę cię stracić, Merci, nie mogę. - zaciska mocno usta, jakby powstrzymywał łzy. Odwraca ode mnie wzrok, bym nie widziała jego twarzy. Pociera ją dłońmi. Podchodzi do wysepki kuchennej, o którą opiera się rękoma, nadal stoi tyłem do mnie
- Harry. - ponownie szepczę jego imię, ale znowu wydaje się mnie nie słyszeć. Podchodzę do niego stając za jego plecami. Kładę swoją dłoń na jego ramieniu, którą odrzuca. Odrzuca mój dotyk. Odpycha się od wyspy kierując do drzwi - Harry, gdzie idziesz? - szepczę
- Zapomnij o tym, co nas łączyło. - z barwy jego głosu mogę odczytać, że powstrzymuje się od płaczu. Stoję w bezruchu całkowicie zszokowana tym, co przed chwilą powiedział. Nie muszę czekać długo, aż słyszę mocny trzask drzwi. Wyszedł. Czuję, jak pęka mi serce. Rozpada się na miliony kawałków. Czuję, jak tracę równowagę. Upadam na podłogę czując, jak cały świat mi się zawala. Oczy zaczynają mnie szczypać, co skutkuje ze łzami. Zaczynam płakać. Krople łez bez problemu znajdują wyjście z moich oczu. Z ust wydobywa się cichy szloch. Zasłaniam dłonią usta, by nie zacząć krzyczeć. Wyszedł, zostawił mnie. W uszach odbija się jego głos. Nie chcę wierzyć, że powiedział to. Czuję niesamowity ból w klatce piersiowej. Podkulam nogi do piersi, oplatam je rękoma, a głowę chowam w kolanach. To niemożliwe, to nie może się dziać. Nie chcę uwierzyć w to, co przed chwilą powiedział. Słychać mój szloch odbijający się echem po pustym domu. Pewna część mnie została mi odebrana. Odebrano mi to, co było drugą połową mojego serca. Odebrano mi to, co liczyło się dla mnie najbardziej. W tym momencie czuję pustkę. Pustkę, którą może wypełnić tylko on. Nie mogę pozwolić, by odszedł. Nie ważna jest już dla mnie rozmowa o Will'u. Z bólem wstaję z podłogi kierując się do wyjścia. Nie dbam o płaszcz, który uchroniłby mnie od zimna. Zakładam tylko buty, po czym jak burza wybiegam z domu. Zimny wiatr od razu utula moje ciało. Na skórze pojawia się gęsia skórka spowodowana ujemną temperaturą. Staję na środku chodnika. Ocieram łzy z policzków, na miejscu których i tak pojawiają się nowe. Intuicja podpowiada mi, że nie wrócił do swojego mieszkania, więc udaję się w przeciwnym kierunku
- Harry! - krzyczę w nadziei, że mnie usłyszy. Rozglądam się dookoła. Nikogo nie ma. Zimno spowodowało, że moje dłonie stały się zimne. Nie wzięłam ze sobą płaszcza, co skutkuje z oziębieniem ciała. Stoję w miejscu. Zaciskam mocno oczy, podczas, gdy z ust wydobywa się głośny szloch. Pocieram dłońmi przedramiona, by jakoś się ogrzać. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę dalej tego kontynuować. Muszę wrócić do domu, inaczej zamarznę. Naciągam sweter, w który jestem ubrana na dłonie, by wytrzeć łzy z policzków. Wypuszczam powietrze z płuc. Muszę z kimś porozmawiać. Teraz nie mogę być sama. Jedyną deską ratunku jest szpital.
 
~*~
 
Wiem, że jest już późno, ale muszę zobaczyć się z Will'em. Słowa Harry'ego wciąż nie mogą do mnie dotrzeć. Czuję, jakby zawalił mi się cały świat. Potrzebuję z kimś porozmawiać. Tą osobą jest Will. Zna całą historię, więc gdybym chciała mu opowiedzieć, nie musiałabym wracać do samego początku. Pcham duże, białe drzwi, by znaleźć się w środku. Znam numer sali, w której znajduje się mężczyzna, więc bez konsultacji z recepcjonistką zmierzam w jej kierunku. Z pewnością nie pozwoliłaby mi do niego wejść, zatem po co zaczynać z nią niepotrzebną wymianę zdań. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę go odwiedzić, ale potrzebuję tego. Naciskam na klamkę, następnie wchodzę do pomieszczenia. Rozglądam się po pokoju, zanim wzrokiem natrafiam na łóżko, na którym leży nieprzytomny mężczyzna. Podchodzę do niego. Nie wygląda zbyt dobrze. Wiem, jak silny jest Harry, jednak nie sądziłam, że będzie w stanie zrobić coś takiego. Twarz opuchnięta, pod okiem uformował się już siniak. Na wardze widać rozcięcie, które zostało już zdezynfekowane. Nos owinięty w bandaż, zapewne został złamany. Widząc go w takim stanie po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. Zakrywam dłonią usta nie chcąc wypuścić jakiegokolwiek dźwięku. Siadam na krześle. Pochylam się w stronę łóżka, aby oprzeć się o nie łokciami. Chwytam delikatnie w swoje dłonie dłoń Will'a, ostrożnie unoszę ją do ust, po czym muskam wargami. Wiem, że mnie nie usłyszy, ale muszę odreagować
- Tak strasznie mi przykro. - szepczę, będąc na granicy między szeptem, a krzykiem - Harry był w moim domu. Nie mogę zaliczyć tego do dobrych wizyt. Przekazałam mu to, co usłyszałam od ciebie. Wszystko okazało się prawdą, jednak mimo to, nie potrafię tak po prostu zostawić tego, co łączy mnie z nim. Nie mogę znienawidzić go. - przełykam ślinę nie do końca będąc gotowa na wypowiedzenie kolejnych zdań - Widział, jak się całowaliśmy. Był wściekły. Powiedział, żebym zapomniała o tym, co nas łączyło. Wiem dlaczego tak postąpił. Został kiedyś zdradzony przez kobietę, którą naprawdę kochał. Bał się tego, że ja również postąpię tak, jak ona. Will, ja go naprawdę kocha... - nie zdążam dokończyć tego słowa, ponieważ do sali wchodzi lekarz, którzy zajmuje się nim
- Przepraszam, ale nie powinna pani tutaj być. - wstaję z krzesła, ocieram łzy z policzków. Kiwam twierdząco głową, następnie bez słowa wychodzę z pomieszczenia. Wychodzę na zimne powietrze. Pocieram dłońmi przedramiona, by dodać sobie trochę otuchy. Wypuszczam z ust cichy szloch. Zaciskam powieki, żeby łzy, które zamazują mi obraz, zniknęły. Wiatr rozwiewa moje włosy.  Z pewnością mam spuchnięte oczy od łez, jednak to nie jest dla mnie takie ważne. Kieruję się chodnikiem w stronę samochodu, który zaparkowałam kilka metrów stąd. Staję w bezruchu, kiedy przed sobą widzę czarną postać.
 
 
_____________________________

Niestety mam złą wiadomość. To przed ostatni rozdział tego FF. W następnym rozdziale pojawi się epilog. Zawaliłam na całej linii, wiem, że nie tego oczekiwaliście, ale jestem zmuszona zakończyć swoją przygodę z pisaniem. Pisanie nie sprawia mi już takiej przyjemności, jak kiedyś. Nie mam czasu, natłok wszystkiego mnie przerasta. Mam nadzieje, że mnie zrozumienie i nie muszę nic więcej dodawać. Mogę tylko przeprosić.

czwartek, 2 kwietnia 2015

44. Szept nadziei.

Robi mi się słabo. Czuję, jak zaczyna mi brakować powietrza w płucach. Nogi robią się jak z waty, mimo to próbuję się na nich utrzymać. Wiem, że na pewno pobladłam. Patrzę na niego, jakbym patrzyła na ducha. To nie możliwe, to nie może być on
- Witaj, Mercedes. - odzywa się jako pierwszy. Potrząsam głową próbując ocknąć się z transu - Tęskniłem za tobą.
- Co ty tu robisz? - pytam, jednocześnie ciesząc się i bojąc na jego widok. Jestem pewna, że Harry oszaleje, gdy tylko go zobaczy
- Miałem wyrzuty sumienia, że wyjechałem bez pożegnania. Każdego dnia męczyło mnie własne sumienie. Nie chciałem, by to wszystko się tak skończyło. Chciałbym porozmawiać. - kiwam głową nieświadoma, jednak chcę dowiedzieć się, dlaczego tak naprawdę wyjechał. Wiem, że Harry nie powiedział mi całej prawdy. Przeczuwam, że nie chciał, bym dowiedziała się prawdy. Robię pierwszy krok na przód w kierunku domu. Nie chcę, byśmy rozmawiali na zewnątrz. Podchodzę do drzwi, czuję za sobą obecność Will'a, jego wzrok na moim ciele. Drżącymi dłońmi wyciągam kluczyki z torebki. Dłonie drżą na tyle, że nie potrafię włożyć klucza do zamka. Mężczyzna stojący za mną odbiera mi kluczyki chcąc pomóc mi otworzyć drzwi. Gdy zamek ustępuje szepczę ciche 'dziękuję'. Wchodzimy do środka. Zamykam za nami drzwi, by nikt nie proszony nie wszedł do środka i nie przeszkodził nam w rozmowie. Rozbieram się z płaszcza, który wieszam na wieszaku oraz butów, które odkładam do szafki. Bez żadnego słowa ruszam do salonu. Siadam po turecku na kanapie opierając się o nią bokiem. Po krótkiej chwili dołącza do mnie Will. Między nami zaczyna panować grobowa cisza. Słychać tylko nasze niespokojne oddechy i bicie serc. Atmosfera staje się przytłaczająca. Chcę coś powiedzieć, jednak strasznie zaschło mi w gardle
- Wiem, że Styles naopowiadał ci bzdur na mój temat, ale... - robi krótką pauzę, by nabrać oddechu - Nie wyjechałem dlatego, że chciałem, wyjechałem dlatego, że musiałem. Musiałem wyjechać, żeby trzymać się od ciebie jak najdalej. Raz na zawsze. Musiałem to zrobić. Styles dowiedział się o tym, że połączyło nas uczucie. Chciał mieć cię tylko dla siebie. Nienawidził mnie od chwili, gdy zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Rozkazał mi, żebym wyjechał, bo inaczej zwolniłby cię z pracy. Wiedziałem, że bardzo zależało ci na tej pracy.
- I tylko dlatego wyjechałeś, żebym nie straciła pracy? - mówię cichym szeptem, jakbym zaraz miała się rozpłakać
- To byłby najgłupszy i najgorszy błąd w moim życiu. Styles doskonale wiedział, że miałem problemy rodzinne, duże zadłużenie w bankach. Potrzebowałem pieniędzy, by móc pomóc mojemu ojcu, który już i tak nie żyje. - wzdycha głośno, jednak kontynuuje - Obiecał mi pomóc, jeśli tylko bym wyjechał. Nie chciałem tego, ale musiałem to zrobić. Zagroził mi również, że pozbędzie się mnie w inny sposób. - z bólem w oczach spogląda na mnie - Strasznie cię przepraszam, ale nie miałem innego wyjścia.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, jak ja się czułam, gdy wyjechałeś tak bez słowa? Po nocy spędzonej razem? - przełykam głośno ślinę, zaczynam mimowolnie płakać przez emocje budzące się we mnie - Myślałam, że połączyło nas poważniejsze uczucie, a nie tylko przelotny romans. Zakochałam się w tobie, a ty nawet nie poinformowałeś mnie o tym, co się dzieje. Na pewno próbowałabym ci pomóc. Styles owinął mnie sobie wokół palca twierdząc, że wykorzystałeś mnie i jesteś złym człowiekiem. Czułam się, jak idiotka. Uwierzyłam w każde jego słowo. Był tak przekonujący, podawał same argumenty, które celował prosto w moje serce. Zaufałam ci. - zaciskam mocno oczy, wypuszczając łzy, które spływają mi po policzkach - Dlaczego się ze mną nie skontaktowałeś?
- Próbowałem, jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że Styles prędzej czy później dowie się o tym. Nie chciałem ryzykować. Jedyne, co mogę powiedzieć, to przepraszam. Naprawdę cię przepraszam. - przez chwilę patrzę mu w oczy, jednak nie mogąc się powstrzymać wtulam się w jego tors - Przepraszam. - szepcze cicho całując mnie w głowę. Tak bardzo brakowało mi jego ciepła. Brakowało mi słyszeć jego głos. Moje serce przyspiesza, gdy obejmuje mnie mocno trzymając w ramionach. Powoduje, że czuję się lepiej. Tak dawno nie czułam na swoim ciele jego  kojącego dotyku. Jego dotyk koił moje nerwy, gdy miałam jakąś sprzeczkę z Harry'm w biurze. Pomagał mi się uspokoić. Przez ten długi czas dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo mi go brakowało
- Mam dzisiaj jeszcze pracę. Powinnam chwilę się zdrzemnąć. - odrywam się od niego, by spojrzeć mu w oczy
- Jasne, musisz odpocząć. Rozumiem. - uśmiecha się pokrzepiająco. Po chwili wstaje z kanapy, robię to samo - Chciałbym jeszcze dzisiaj z tobą porozmawiać. Wieczorem? - kiwam głową wycierając łzy z policzków. Will uśmiecha się, zanim wychodzi.
 
~*~
 
Nie mogłam zasnąć ani na chwilę. Myśli męczyły mój umysł. By choć trochę się uspokoić wzięłam tabletki nasenne, które i tak nie pomogły, ponieważ zasnęłam tylko na kilka minut. Wolnym krokiem idę do pracy, w której powinnam być już 15 minut temu. Czuję się tak obojętnie, że nie obchodzi mnie to czy się spóźnię czy Harry będzie zły lub będzie się martwić. Ręce schowałam do kieszeni, wzrok skupiłam na chodniku. Drzwi otwierają się przede mną powodując uderzenie ciepłego powietrza. Wchodzę do budynku kierując się do windy. Naciskam odpowiedni guzik, winda rusza. Po krótkiej chwili wychodzę z windy. Podchodzę do gabinetu uprzednio wymieniając uśmiech z Tori. Naciskam na klamkę, po czym wchodzę do środka. Ku mojemu zaskoczeniu w środku napotykam Harry'ego i Bonnie. Stoją naprzeciwko siebie, tylko biurko dzieli ich od siebie. Bonnie atakuje mnie morderczym spojrzeniem, choć nie przejmuje się tym
- Może wyjdę, nie będę przeszkadzać. - mówię obojętnie. Chcę wyjść, jednak powstrzymuje mnie głos mężczyzny
- Nie, zostań. Bonnie już wychodzi. - kiwam delikatnie głową. Podchodzę do wieszaka, na którym wieszam swój płaszcz
- Harry, nie skończyliśmy rozmawiać.
- Ale ja skończyłem. - machnięciem ręki wygania ją z gabinetu. Przed wyjściem blondynka obdarza mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, jednak jak i poprzednim razem jak i tym nie przejmuje się tym za bardzo. Kieruję wzrok na Harry'ego. Dłońmi pociera twarz, by uspokoić się. Jestem prawie pewna, że kłócili się o coś. Zresztą, Harry nie wygląda, jakby przed chwilą przeprowadzał z nią spokojną rozmowę. Od czasu, gdy pojawiła się Harry nie przeprowadził z nią spokojnej rozmowy. Przynajmniej nie na moich oczach. Stoję na środku gabinetu, rękoma pocieram przedramiona nieco speszona ciszą panującą między nami. Czuję na sobie wzrok bruneta, więc unoszę wzrok, by spojrzeć w jego oczy. Wydaje się być czymś zaniepokojony, martwi się czymś. Obchodzi biurko, zanim podchodzi do mnie. Jego dłonie spoczywają na mojej talii, przyciska mnie do siebie, by nasze klatki piersiowe nie dzieliła żadna odległość
- Wszystko w porządku? - pyta z wyraźnym niepokojem wymalowanym na twarzy. Kiwam przecząco głową cały czas przeżywając dzisiejszą rozmowę z Will'em. Wciąż nie może dotrzeć do mnie to, że wrócił. Nie dociera do mnie to, że Harry mógł mnie okłamać. Może to Will kłamie? Mam mętlik w głowie. Który z nich powiedział mi całkowitą prawdę? Nie mogę tak po prostu uwierzyć Will'owi. Może Harry ma rację? Will jest złym człowiekiem? A może to Harry kłamie? Natłok myśli powoduje, że robię się coraz bardziej zmęczona
- Mercedes? - do rzeczywistości przywraca mnie głos Harry'ego. Mruczę ciche 'hmm', by powtórzył to, co przed chwilą powiedział, gdy byłam zajęta swoimi myślami - Chyba jesteś zbyt zmęczona, by dzisiaj pracować. Może kawy na dodanie sił?
- Nie, nie potrzebuję jej. Przed wyjściem do pracy wypiłam jedną. - kłamię, mimo, iż najbardziej potrzebuję teraz snu
- Chodź. - łapie za moją dłoń i ciągnie w kierunku kanapy. Ruchem ręki pokazuje, bym położyła się na niej. Kładę się, uprzednio zdejmując swoje buty. Harry zsuwa ze swoich ramion marynarkę, którą przykrywa mnie. Do moich nozdrzy od razu dociera zapach jego perfum. Nie muszę czekać długo, aż mężczyzna kładzie się obok mnie przyciskając do siebie. Chowam głowę w zagłębieniu jego szyi czując się bezpieczna. Nigdy nie czułam się tak bezpieczna w ramionach żadnego mężczyzny. Harry sprawia, że momentalnie robi mi się cieplej. Uśmiecham się, mimo bólu przebywającego w mojej głowie z powodu natłoku myśli
- Wiem, że nie powiedziałaś mi całej prawdy. - unoszę się na łokciu, by móc spojrzeć mu w oczy - Wiem, że coś cię martwi. - zaczesuje pasemko włosów, które opadło na moją twarz. Dłonią zatrzymuje się na moim policzku delikatnie gładząc go
- Jestem po prostu zmęczona. - usprawiedliwiam się, jednak to nie jest jedyny powód mojego złego samopoczucia
- Wybacz, ale nie wierzę ci. - unosi kąciki ust do góry uśmiechając się - Wiesz, że prędzej czy później dowiem się prawdy? - nie odpowiadam. Spuszczam wzrok na jego krawat nie chcąc patrzeć mu w oczy. Nie chcę, by dowiedział się. Rozszarpałby Will'a na strzępy, jeśli dowiedziałby się, że wrócił. Nienawidzi go i na pewno byłby zdolny uderzyć go. Zdaję sobie sprawę do czego jest zdolny
- Uciekasz ode mnie wzrokiem, to znaczy, że coś się stało. - opadam na kanapę i wtulam się w niego. Nie zamierzam mu tak szybko powiedzieć, co tak naprawdę się stało. Wiem, że to nie jest w porządku okłamywać go, ale nie chcę, by Will'owi stała się krzywda
- Zamknij się i po prostu leż. - głośny chichot wydostaje się z ust mężczyzny. Całuje mnie w głowę i mocniej oplata ramionami
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że dzisiaj wcale mnie nie pocałowałaś? - wzdycham pod nosem, zanim unoszę się na łokciu. Uwielbiam patrzeć, jak się uśmiecha, kiedy jest szczęśliwy. Uwielbiam zatracać się w jego pięknych, zielonych oczach. Kocham go i nic na to nie poradzę. Zbliżam się do niego, by połączyć nasze usta w pocałunku. Delikatne cmoknięcie powoduje, że w moim brzuchu budzi się stado rozszalałych motyli. Tak bardzo go kocham.
 
~*~
 
Kilka metrów dzieli mnie od domu. Zrobiło się ciemno. Chowam ręce do kieszeni, by nie zmarzły mi przez chłodny, lekki wiatr. Harry zaproponował odwiezienie mnie do domu, jednak odmówiłam chcąc pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Chciałabym, żeby to był tylko sen, z którego mogłabym się obudzić i wrócić do swojego dawnego życia. Chciałabym zapomnieć o wszystkich złych rzeczach, które mi się przydarzyły. Chciałabym zapomnieć o ludziach, przez których cierpiałam. Wszystkie złe wspomnienia na pewno pozostaną w mojej głowie, mimo, iż chciałabym o nich jak najszybciej i nieodwracalnie zapomnieć. Chciałabym wyjechać z Londynu, jednak nie jestem tchórzem. Nie ucieknę z podkulonym ogonem. Wiem, że nie mogę tego zrobić. Nie mogę zostawić tego, co tutaj mam. Nie mogę zostawić Harry'ego. Pękłoby mi serce, zniknęłaby pewna połowa mnie. Słychać tylko stukot moich obcasów o chodnik. Drogę oświetlają mi lampy, które niedługo zgasną. Zbliżając się coraz bliżej własnego domu zauważam idącą w moim kierunku ciemną postać. Z kształtu ciała jestem pewna, że to mężczyzna. Idę przed siebie, jak gdyby nigdy nic starając się nie patrzeć przed siebie, jednak coś kusi mnie, by spojrzeć tej osobie w twarz. Przechodząc pod lampą rozpoznaję tego mężczyznę, Will
- Mieliśmy się spotkać wieczorem, pamiętasz? - uśmiecha się do mnie przez co na moją twarz także wskakuje mały uśmiech. Gdy tylko jest dość blisko mnie chwyta mnie za biodra i okręca wokół własnej osi - Tak strasznie za tobą tęskniłem. - moje stopy dotykają ziemi, jednak dalej pozostaję w uścisku Will'a. Kiedy widzi grymas mojej twarzy puszcza mnie odsuwając się na kilka centymetrów
- Wiesz, nie wiem czy to dobry pomysł, byśmy spotykali się. - marszczy brwi w geście niezrozumienia moich słów - Chodzi mi o to, że chciałabym przemyśleć parę spraw. Dałeś mi za mało czasu, bym mogła na spokojnie to wszystko przemyśleć.
- Chodzi ci o Styles'a?
- Chodzi mi przede wszystkim o to, bym mogła oswoić się z twoim powrotem. Pojawiłeś się tak nagle, podobnie jak i nagle zniknąłeś.
- Rozumiem. - uśmiecha się, by przekonać mnie do wypowiedzianego przez niego zdania - Dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz, tylko chcę mieć pewność, że odzyskam cię. - czuję poczucie winy, że okłamuję go. Źle się z tym czuję, jednak muszę wybrać. Wyznałam swoją miłość Harry'ego. To nie w porządku, że zapewniałam go o swoich uczuciach, tymczasem daję Will'owi szansę na to, że uczucie między mną, a nim nie wygasło. Nie mogę tak postępować, mimo, że mam mętlik w głowie. To nie w porządku, czuję się, jak kłamczucha. Zachowuję się, jak dziecko. Tak nie można. Muszę to jak najszybciej zakończyć, jeśli nie chcę zranić ich obydwu
- Will, przez ten czas, kiedy ciebie nie było, między mną, a Harry'm... - nie zdążam dokończyć, ponieważ zamyka moje usta pocałunkiem. Chcę odepchnąć go, jednak ktoś odpycha go ode mnie szybciej. Przy moim boku niespodziewanie pojawia się Harry. Odepchnięcie bruneta było na tyle silne, że Will omal się nie przewrócił. Gdy tylko odzyskuje równowagę zostaje zaatakowany przez Harry'ego
- Nigdy więcej jej nie dotykaj. - złość wrząca w nim powoduje, że wymierza mu ostry cios w twarz. Will traci równowagę i z zakrwawionym nosem upada na chodnik. Dłonią próbuje zatamować krwotok, jednak ponownie zostaje uderzony z ogromną siłą.