poniedziałek, 24 listopada 2014

35. Między sercem, a rozumem.

Harry's P.O.V.
 
Po kilku dniach wracamy do biura. Wszystko wydaje się takie, jak dawniej. Sean nie pokazywał mi się na oczy przez te kilka dni. Wydaje się, że odpuścił na dobre po mojej krótkiej wizycie. Dostrzegam, że Mercedes jest jeszcze trochę roztrzęsiona, jednakże nie tak bardzo, jak w dniu, gdy zabrałem ją z jej domu. Stan, w jakim ją zastałem z niewiadomych przyczyn niemal nie złamał mi serca. Czuję się niesamowicie źle, gdy tylko wspomnę tamten moment. Nie mam pojęcia dlaczego towarzyszą mi takie uczucia związane z tamtym incydentem? Czuję w sobie ból, przygnębienie i uczucie porażki, gdy tylko widzę łzy spływające po jej policzkach. Przecież Mercedes jest dla mnie nikim ważnym, nie powinienem tak się czuć, tym bardziej o tym myśleć. Każda rzecz, która jest związana z Mercedes powoduje we mnie jakieś dziwne uczucia. Czuję się, jakbym chciał ją chronić, być przy niej, kiedy tylko by tego potrzebowała. Nie znam tego uczucia, więc nie wiem w jaki sposób je określić. Jak ono się nazywa? Zresztą, mniejsza z tym. Wszystko powoli wraca do normy. Podczas, gdy ona porządkuje dokumenty, myślę nad propozycją swojego układu. Zastanawiam się nad doborem odpowiedniej chwili. Ten układ jest mi na rękę. Każdego wieczora miałbym ją tylko dla siebie. Mógłbym ją całować, dotykać bez żadnego oporu z jej strony. Byłaby cała moja, w każdej chwili, kiedy tylko bym chciał. W biurze mógłbym ją całować, nawet, gdybym miał świadomość, że ktoś w każdej chwili może nas nakryć. Zawsze istnieje ryzyko na przyłapaniu naszej dwójki. Wiem także, że Mercedes na pewno będzie się opierała, będzie nie pewna. Nie zechce się od razu zgodzić. Z pewnością będzie się wahała. Przez ten czas, w którym się poznawaliśmy, zaufała mi. Wiem, że ufa mi i zamierzam to wykorzystać. Wykorzystam to, że mi ufa, byleby zgodziła się na mój chory układ. Nasze relacje każdego dnia zmieniają się, więc jestem dobrej myśli
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? - wyrywam się ze swoich myśli i zwracam uwagę na jej twarz, patrząc szczególnie w oczy
- Tak tylko się zamyśliłem. - wzruszam ramionami, następnie wracam do swojej pracy. Kiedy spoglądam jeszcze raz na jej twarz, ona uśmiecha się i szybko odwraca wzrok. Zauważam, że ostatnio zrobiła się dla mnie milsza. Częściej się uśmiecha. Dawniej nie robiła tego zbyt często, zwłaszcza w mojej obecności. Być może ostatnie wydarzenia sprawiły, że zbliżyliśmy się do siebie
- Czas na moją przerwę. Gdybyś mnie szukał, będę w firmowej restauracji. - uśmiecha się ostatni raz, zanim znika za drzwiami.
 
Mercedes P.O.V.
 
Przekraczam próg restauracji wchodząc do środka. Zajmuję miejsca z dala od innych gości niedaleko okna, by mieć chwilę spokoju. Oprócz mnie znajdują się tu także inni pracownicy. Kiwam głową do kelnera na znak, że zamawiam to, co zwykle. Odkładam torebkę na krzesło obok mnie. Wyjmuję telefon, by sprawdzić, czy nie dostałam przypadkiem jakiejś wiadomości. Po sprawdzeniu odkładam urządzenie na miejsce. Zauważam, że w moim kierunku zmierza dobrze znana mi osoba. Dookoła otaczają mnie inni pracownicy, więc jestem bardziej pewna siebie. Brunet siada naprzeciwko mnie. Uśmiecha się, jednak nie odwzajemniam tego gestu
 - Dawno się nie widzieliśmy. Muszę przyznać, że wyładniałaś przez ten czas. - przewracam oczami na jego idiotyczną wypowiedź
 - Co tu robisz? - splatam ręce na piersi, odwracam swój wzrok na obraz za oknem w geście lekceważenia jego osoby
 - Miałem do załatwienia parę spraw z twoim szefem. - opiera się wygodnie o krzesło, jedna ręka spoczywa na kolanie, a druga na stoliku - Jak układa ci się z szefem? - wracam do niego wzrokiem, pyta niespodziewanie całkowicie zbijając mnie z tropu. Myślałam, że będzie mu chodziło o co innego, niż moje relacje z Harry'm - Wiesz, najszczególniej chodzi mi o wasze relacje nie te w biurze.
- Nic nas nie łączy poza biurem. - nie mam zamiaru dzielić się z jego osobą naszymi relacjami spoza biura
 - Pamiętasz ten dzień, gdy mówiłem ci, żebyś uważała na te oczy biznesmena? - kiwam twierdząco głową - Gdy wszedłem do jego gabinetu, wydawał się jakoś dziwnie zamyślony. - opiera się obydwoma łokciami o stolik - Wydaje mi się, że szykuje coś dla ciebie.
- Co masz na myśli? - również opieram się o stolik w celu dowiedzenia się czegoś więcej i lepszego usłyszenia
- Mam na myśli to, że szykuje się coś, co spotkało wszystkie jego asystentki, Mercedes. - wstaje z krzesła, następnie wychodzi z restauracji. Zostawia mnie w głębokim zamyśleniu i zdziwieniu. Co miał na myśli mówiąc to? Opieram się o krzesło kompletnie zdezorientowana. Wszystko miesza się, gdy tylko pojawia się gdzieś obok. Wszystko, co mi mówi mąci mi w głowie. Kiedy tylko pojawia się, pojawiają się nowe informacje. Wie za dużo o Harry'm i jego przeszłości. Z pewnością, gdybym spytała go o dowolną rzecz z przeszłości Harry'ego, odpowiedziałby mi. Wszystko, co spotkało jego asystentki.
 
- Nie myślałam, że wszystko tak się skończy, Harry. - po twarzy blondynki spływają coraz to nowe łzy. Z trudem je powstrzymuje. Całe jej ciało trzęsie się. Z trudem wypowiada słowa, które tak bardzo bolą jej złamane serce - Myślałam, że...
- Źle myślałaś. - mówi ostrym, zdecydowanym głosem - Nic nas nie łączyło, oprócz seksu.
- Nie chcesz mnie w swoim życiu? - mężczyzna kiwa zdecydowanie głową, co powoduje głośny szloch blondynki. Zakrywa dłonią usta, by powstrzymać okropny dźwięk - Wykorzystałeś mnie. - szepczę cicho, jednak na tyle, by drań stojący przed nią usłyszał
- Nic dla mnie nie znaczyłaś. Nie chcę cię widzieć w swoim życiu. - mężczyzna nawet nie ma pojęcia, jak bardzo ją rani
- Nie liczy się dla ciebie to, że cię kocham? - próbuje powstrzymać wybuchające w niej emocje - Nie liczy się dla ciebie to, ile razem przeżyliśmy? Chcesz wszystko przekreślić? Tak po prostu? - pociera ramiona, by dodać sobie trochę otuchy
- Wszystko skończone. Nie chcę cię więcej widzieć, to koniec. Żegnaj. - mówi bez żadnego zawahania
- Wszystko skończone? - mówi szeptem sama do siebie - Zanim wyjdę, chcę ci coś jeszcze powiedzieć. - wyciera łzy z policzków - Kiedyś przyjdzie taki dzień, kiedy to ty zakochasz się bez opamiętania. Dzień, w którym zrozumiesz, jak bardzo skrzywdziłeś nas wszystkie. Zakochasz się na tyle, że bez tej osoby nie będziesz mógł nabrać oddechu. Przyjdzie taki dzień, kiedy to ty zostaniesz odtrącony w tak brutalny sposób. Ktoś wykorzysta ciebie. Poczujesz, jaki to ból. Życzę ci, żeby ten dzień nadszedł jak najszybciej. Życzę ci, żeby miłość twojego życia ujrzała w tobie potwora, jakim jesteś. Życzę ci, żebyś do końca życia gnił w samotności i cierpieniu, jakim nas obdarzyłeś. - po tych słowach wychodzi zostawiając go samego w gabinecie. Gnij w samotności i cierpieniu.
 
Po zjedzeniu lunchu wracam do gabinetu. Naciskam na klamkę, a drzwi ustępują. Widzę Harry'ego stojącego twarzą do dużego okna. Ręce ma splecione z tyłu. Stoi w lekkim rozkroku. Zamykam za sobą drzwi, następnie podchodzę do jego biurka
- Wróciłaś? - mówi nie odwracając się do mnie przodem. Odpowiadam krótkim 'mhm'. Odwraca się do mnie przodem, po czym podchodzi do mnie. Stoimy twarzą do siebie, góruje nade mną wzrostem, więc czuję się nieco zakłopotana jego wyższością
- Spotkałam Taylor'a w restauracji. Czego ode mnie chcesz? - uśmiecha się unosząc kącik ust do góry
- Układu. - tą odpowiedzią kompletnie wbija mnie w podłogę. Rozszerzam szeroko oczy, w geście mocnego zdziwienia. Stoi z wysoko uniesioną głową, jest strasznie pewny siebie, przez co czuję się nieśmiała. Śmieję się, jednak gdy widzę wyraz jego twarzy, przestaję
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie. Nie chcę od ciebie związku, emocje i miłość to nie dla mnie, uwierz mi. - jego oczy sprawiają, że staję się bardziej nieśmiała
- Więc czego chcesz?
- Chce seksu, bo nasz poprzedni bardzo mi się spodobał.
- Chcesz ode mnie tylko seksu? Bez uczuć i miłości? Tylko sex, mam rozumieć? - bez wahania przytakuje mi - Tylko sex? Bez związku, miłości i zobowiązań? - ponownie przytakuje mi bez wahania. Patrzę na niego zdezorientowana. Jestem w takim szoku, że zostaję zamieniona w słup soli. Sparaliżowało mnie kompletnie. Żeby mnie przekonać dotyka mojego ciała i całuje po szyi
- Możesz mieć mnie całego kiedy tylko będziesz chciała, będziesz mogła ze mną robić co tylko będziesz chciała. - szepcze mi do ucha. Odpycham go lekko od siebie. Ręce kładę na jego klatce piersiowej, by nie zbliżał się do mnie na zbyt małą odległość
- Nie, oszalałeś. To nie może się udać. Powinnam już iść. - zakłopotana wychodzę z gabinetu kierując się do domu.
 
~*~
 
Mija kilka godzin odkąd wyszłam z biura. Jest pierwsza w nocy. Mrok całkowicie opanował miasto. Lampy, które wieczorami zwykle są zapalone, zgaszono. Na niebie pojawiło się mnóstwo gwiazd. Pół okrągły księżyc świeci pełnym blaskiem. Nikogo nie ma. Wszystko dzieje się tak, jak powinno, oprócz moich myśli. Siedzę na parapecie z nogami podkulonymi do piersi. Jestem ubrana w czarne leginsy i bawełniany sweter, który przyjemnie ogrzewa moje ciało. Jestem w domu, bo tu czuję się bezpieczna. To, co powiedział w biurze nie było żadnym snem, z którego mogłabym się obudzić. To wszystko zdarzyło się naprawdę. Czy to jest ta rzecz, która przytrafiła się wszystkim asystentkom? Układ? Może Taylor kłamał, może to nie jest to. Dlaczego to zaproponował? Czuję się przerażona. Nie wiedziałam, że to wszystko się stanie. Lekko pocieram swoje ramiona, by bardziej ogrzać się. Nie chcę się na to zgodzić. Nie mogę, nie potrafię. Z niewiadomych przyczyn poczułam się, jakby łamano mi serce. Jakby to nie było to, czego oczekiwałam. Jakbym liczyła na coś więcej. Dlaczego w ogóle takie myśli przychodzą mi do głowy? Nie powinnam myśleć o tym w taki sposób. Powinnam czuć do niego wstręt, zamiast tego czuję się smutna. Czuję, że chciałabym wrócić tam, by dowiedzieć się więcej, porozmawiać. Głupia myśl. Nie powinnam tam wracać. Chciałabym pomóc mu odzyskać jego szczęście, jednak nie w ten sposób. Nie, na pewno nie w taki. Czuję smutek, zamiast wstrętu czy obrzydzenia. Czuję, że to nie jest to, czego oczekiwałam, zamiast być zdenerwowana. Czuję, że liczyłam na coś więcej, zamiast nie chcieć go znać. Powinnam myśleć, że jest najokropniejszą osobą, jaką w życiu spotkałam, jednak tak nie myślę. Dlaczego? Dlaczego to nie przychodzi mi na myśl? Moje serce mówi coś, czego rozum nie rozumie. Ciało robi coś, czego nie powinno. Sięgam po telefon. W kontaktach znajduję jego numer. Palec chce nacisnąć zieloną słuchawkę, jednak coś mnie hamuje. Brzmię, jakbym była opętana. Opętana przez jakieś dziwne uczucie. Nie powinnam godzić się na ten układ. Nie zgodzę się na niego. Nie wykorzysta mnie dla swoich celów. Nie mnie. Czuję, że mój telefon wibruje w moich zmarzniętych dłoniach. Patrzę na ekran. Zdecydowanym ruchem naciskam czerwoną słuchawkę. Nie chcę z nim rozmawiać. Myślałam, że przyjaźnimy się. Zaufałam mu. Być może dziwnie to zabrzmi, ale przy nim czuję się inaczej, niż przy innych mężczyznach. Czuję w sobie jakieś uczucie, gdy patrzę w jego oczy, gdy dotyka mnie chociażby dłonią. Tamtego dnia, gdy byliśmy na dachu firmy czułam się przy nim spokojnie mimo, że znajdowaliśmy się na tak dużej wysokości. Poczułam się lepiej, gdy owinął mnie swoimi ramionami. Kiedy patrzyliśmy sobie w oczy nie widziałam surowego i władczego biznesmena, tylko człowieka. Zmieniamy się. Wszystko się zmienia. 
 
 
_______________________
 
Co myślicie? :) Komentujcie :)

poniedziałek, 17 listopada 2014

34. A ty? Gdzie zgubiłeś swoje szczęście?

Harry's P.O.V.
 
Mercedes już dawno powinna być w pracy. Spóźnia się kilka godzin. Zwykle dzwoni, gdy ma się spóźnić lub coś jej wypadło. Biorę swój telefon z biurka, aby spróbować się do niej dodzwonić. W kontaktach szukam jej numeru. Naciskam zieloną słuchawkę i przykładam do ucha. Po kilku bezowocnych próbach postanawiam jechać do jej domu i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Zazwyczaj odbiera połączenia w ekspresowym tempie. Telefon chowam do kieszeni, następnie kieruję się do wyjścia. Zamykam gabinet, by nikt do niego nie wszedł. Zanim wchodzę do windy, oznajmiam Tori, że wychodzę i nie wiem, czy jeszcze wrócę do biura.
 
~*~
 
Pod domem Mercedes zauważam, że jej samochód stoi na podjeździe. Pukam do drzwi w nadziei, że jest w domu, jednak nie dostaję odpowiedzi. Po kilku próbach postanawiam zadzwonić do niej jeszcze raz. W pewnej chwili słyszę, że kluczyk w zamku jest przekręcany. Otwiera drzwi. Widzę Mercedes stojącą w progu całą zapłakaną. Ma czerwone, podkrążone oczy. Na twarzy znajdują się jeszcze pojedyncze krople od łez. Ma na sobie takie same ubrania, jak wczoraj, gdy opuszczałem wieczorem jej dom
- Boże, Mercedes, co się stało? - nie odpowiada, tylko wpuszcza mnie do środka. Szczelnie zamyka za sobą drzwi na klucz, jakby boi się, że ktoś może odwiedzić jej dom - Powiesz mi co się stało? - wzdycha głośno. Wyciera łzy z policzków, zanim odpowiada
- Sean tu był. - przez wypowiedzenie tych słów zaczyn płakać, jak dziewczynka, która została skrzywdzona przez swoje koleżanki
- Przecież mówiłem, żeby się do ciebie nie zbliżał. - moje ciało i umysł opanowują nerwy, które z trudem przed nią ukrywam
- Zabierz mnie stąd. - całkowicie zbija mnie tym zdaniem z tropu - W każdej chwili może znowu się tu pojawić. - wyjaśnia. Nie odzywam się. Biorę tylko jej płaszcz z wieszaka, który zakładam na jej ramiona. Zabiorę ją do swojego domu. Nie mogę zabrać jej do biura, to byłoby głupie. Ludzie patrzyliby na nią, jakbym zrobił jej krzywdę. Widzę, że jest strasznie przestraszona. W tej chwili może liczyć tylko na moją pomoc. Nie zostawię jej tak sobie pozostawionej. Muszę zadbać o nią, by wiedziała, że jest bezpieczna.
 
~*~
 
Wpuszczam Mercedes pierwszą do mojego mieszkania. Biorę od niej jej czarny płaszcz, który wieszam na wolnym wieszaku
- Pewnie nie jadłaś śniadania? - kiwa przecząco głową. Zaprowadzam ją do kuchni. Brunetka siada na jednym z wysokich krzeseł, podczas, gdy ja przygotowuję jej czekoladowe płatki. W tym samym czasie, gdy mleko się gotuję, siadam obok niej. Ciałem jestem skierowany ku niej - Jak się czujesz? - w odpowiedzi wzrusza obojętnie ramionami. Nie mogę od niej od razu wszystkiego wyciągnąć. Nie chcę, by przestraszyła się jeszcze bardziej. Z pewnością będzie niepewnie i z bólem wypowiadała każde słowo. Wygląda okropnie. Policzki i oczy zaczerwienione przez łzy. Nie widzę w jej oczach nic, oprócz przerażenia i bólu. Straciły swój naturalny, piękny kolor. Nie ma w nich nic, żadnego szczęścia. Zaczesuje jej pasemko włosów za ucho, które przykleiło się do jej mokrej skóry na policzku. Palcem unoszę jej podbródek, by choć trochę się uśmiechnęła. Unosi delikatnie kąciki ust do góry, jednak to za mało na uśmiech. Wstaję z krzesła, gdy widzę, że mleko kipi. Zalewam płatki, następnie podaję je jej, by zjadła w spokoju - Pójdę się przebrać. Nie jesteś dziś w stanie do pracy, więc nie wrócimy do biura. - kiwa głową w odpowiedzi. Idę się przebrać do garderoby. Zakładam krwisto czerwoną koszulę w czarną kratę oraz ciemne jeansy. Koszulę wkasuję w jeansy. Nie dopinam jej na dwa ostatnie guziki, przez co widać moje tatuaże jaskółki i skrawek motyla. Wracam do kuchni. Gdy tylko widzi mnie na jej twarz wkrada się zdziwienie
- Wiem, że zwykle widzisz mnie w garniturze, ale mała odskocznia od codzienności nigdy nie jest zła. - siadam obok twarzą do niej. Po skończeniu posiłku przyszła pora na małe wyjaśnienia - Zrobił ci krzywdę? - odwraca się przodem do mnie
- Poszłam zamknąć za tobą drzwi na klucz. Zasłonił mi usta dłonią, bym nie mogła krzyczeć. Przywarł do ściany, bym nie uciekła. - samo wyjaśnienie, że dotykał jej podnosi mi ciśnienie - Zagroził, że jeśli nie pomogę mu, stanie mi się coś bardzo złego.
- Pomóc mu w czym? - przerywam jej moim nagłym pytaniem, chociaż pewnie i tak mówiłaby dalej, gdybym jej nie przerwał
- Chce, żebym dostarczyła mu dokumenty, które ukrywasz w swoim gabinecie. Chce, żebyś zapłacił za swoje brudne interesy. - wypowiedziane przez nią słowa jeszcze bardziej mnie wkurwiły. Nerwowo wstaję z krzesła. Staram się nad sobą panować, jednak teraz jest to bardzo trudne - Harry, czy ty masz jakieś brudne interesy? - pyta, jakby zna prawdę, jednak chce się upewnić
- Oczywiście, że nie. Wszystko w moim biurze jest zgodne z prawem. Nie robię nic, co mogłoby zaszkodzić mojej firmie.
- Powiedział, że mam czas, żeby zastanowić się, czy wolę, żeby nic mi się nie stało, czy żeby ktoś, kto mną pomiata zapłacił za swoje brudne interesy. - oddycham z miarę spokojnie, ale zaraz szlak mnie trafi. Uduszę go, gdy tylko zobaczę go na własne oczy
- Zabiję go, po prostu go zabiję. - nerwowo chodzę w kółko po kuchni, by w jakiś sposób się uspokoić i opanować
- Nie doszłoby do tego, gdybym wtedy nic nie usłyszała. - staję w miejscu przodem do niej i z rękoma spoczywającymi na biodrach
- Gdybyś wtedy nic nie usłyszała, to teraz z pewnością firma przestałaby istnieć, jako Styles Corporation. Zrobiłaś to, co do ciebie należało. - nic nie odpowiada. Wciąż jestem bardzo rozdrażniony tym, co się wczoraj stało. Staram się nie wybuchnąć
- Dziękuję, że przyjechałeś do mnie i zabrałeś stamtąd. Bałabym się tam zostać.- mówi cichym, słabym głosem po chwili krótkiej ciszy
- Martwiłem się o ciebie. Zwykle dzwoniłaś, gdy coś się działo. - kolejny raz nie odpowiada od razu po mojej wypowiedzi
- Mogę wziąć prysznic? - kiwam twierdząco głową. Mercedes schodzi z krzesła, jakby jest nieco zawstydzona
- Coś nie tak? - pytam zdziwiony, by upewnić się, czy wszystko w porządku
- Nie mam ubrań na zmianę.
- Zaraz ci coś przyniosę. - kiwa głową, po czym idzie do łazienki. Podczas, gdy Mercedes będzie brała prysznic, pójdę po coś do ubrania do garderoby. Biorę jakiekolwiek ubrania po swojej siostrze, następnie udaję się do łazienki, aby dostarczyć je brunetce. Zanim otwieram drzwi, pukam. Gdy nie słyszę odpowiedzi wchodzę do środka, żeby zostawić jej ubrania. Nie zamierzam patrzeć, jednak jest to silniejsze ode mnie. Próbuję powstrzymywać się od wepchania się jej pod prysznic. Ostatecznie wychodzę zostawiając ubrania na koszu przeznaczonym na brudne ubrania. Idę do salonu i siadam na kanapie. Dosłownie zatłukę Sean'a na miejscu za to, co zrobił Mercedes. Gdybym wczoraj wyszedł wcześniej, albo chociażby pozwolił, aby odprowadziła mnie do drzwi i zamknęła je. Nie widziałem nikogo na podwórku. Żadne z psów sąsiadów nawet nie zaszczekało. Być może wszedł do domu, gdy my rozmawialiśmy? Słyszę dźwięk otwieranych drzwi, dziewczyna skończyła kąpiel. Wchodzi do salonu ubrana w czarne leginsy oraz szary, bawełniany sweter, nieco za duży. Siada obok mnie, przodem do mojego ciała. Jednym łokciem opiera się o oparcie kanapy i podtrzymuje głowę
- Czujesz się lepiej? - kiwa niepewnie, twierdząco głową. W mojej głowie już pojawia się plan zemsty za to, co zrobił
- Nie rób niczego głupiego. - odwracam się twarzą do niej trochę zdziwiony jej wypowiedzią - Wiem, że zastanawiasz się nad zemstą. - nie odpowiadam nic, nawet nie wiem, co mam odpowiedzieć - Powinnam się jakoś odwdzięczyć za to, co dla mnie robisz.
- Każdy zrobiłby na moim miejscu to samo.
- Możesz poprosić mnie o co zechcesz. - nie odpowiadam, zamiast tego przybliżam się do niej. Dłonią łapię za jej policzek. Kiedy jestem już bliski pocałowania jej ust, ona powstrzymuje mnie zdejmując moją dłoń - Wszystko, ale nie to.
- Wszystko. Czyli włącznie z tym. - zaczynam ją namiętnie całować. Nawet nie przemyślałem tego, po prostu działam. Rozchylam jej wargi, aby dostać się językiem do wnętrza jej ust. Całuję zachłannie jej usta, jakby to jest to, co teraz najbardziej potrzebuję. Przez jej dotyk na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Czuję jej oddech na swojej skórze, przez co zdaję sobie sprawę z tego, że nasze twarze nie dzieli nic, nawet kilka centymetrów. Mój oddech przyspiesza, gdy przybliżam się do niej ciałem. Myśl, że to niedobry pomysł zważając na jej aktualny stan powstrzymują mnie, jednak za bardzo pragnę jej ust. Potrzebuję swojej dawki tego narkotyku, jakim są jej wargi. Są miękkie, w dodatku ciepłe. Moje dłonie kierują się na jej uda. Zasysam jej dolną wargę. To wystarcza, by zabrakło mi tchu. Przesuwam ręce na plecy brunetki i przyciągam mnie do siebie, tak, że nasze klatki podnoszą się i opadają szybko przy sobie. Jej ruchy odbierają mi moją siłę. Z każdą chwilą moje podniecenie wzrasta. Pociąga lekko za moje włosy, a w odpowiedzi cicho jęknąłem. Powoli odrywa się ode mnie. Obydwoje ciężko oddychamy. Kąciki jej ust wędrują ku górze tworząc uśmiech. To nie był czuły i niewinny pocałunek. To było coś zupełnie innego. Wypuszczam całe powietrze z płuc powodując ciche jęknięcie. Po pocałunku oddala się ode mnie na kilka centymetrów, jednak zanim całkowicie oddala się ode mnie lekko cmokam ją w usta. Oblizuje wargi, przez co czuję, że podobało się jej. Na twarzy dziewczyny widoczne jest zmęczenie, musiała nie spać całą noc
- Chcesz się przespać? Wyglądasz na zmęczoną. - proponuję jej. Kiwa leniwie głową. Zanoszę ją w ślubny sposób na łóżko do mojej sypialni. Zostawiam ją, ponieważ chcę jeszcze dziś wyrównać rachunku z Sean'em. Zrobię mu małą niespodziankę.
 
~*~
 
Wysiadam z samochodu. Znajduję się pod domem Sean'a. Widzę, że jest w swoim garażu, więc kieruję się tam. Kiedy tylko widzi moją twarz, podchodzi do mnie z wyraźnym rozbawieniem i uśmiechem na twarzy
- Harry, co cię tu sprowadza? - gdy tylko jest dość blisko mnie uderzam go z pięści w policzek w skutek czego upada na ziemię
- Zbliż się jeszcze raz do Mercedes, a oberwiesz jeszcze gorzej. - z jego nosa sączy się krew, dłonią usiłuje zatamować krwawienie
- Zależy ci na niej, prawda? - wyciera krew ze swojej twarzy
- To moja asystentka, dbam o jej bezpieczeństwo. - wstaję z ziemi usiłując się utrzymać na nogach
- Szczególnie o bezpieczeństwo w łóżku? - nie wytrzymuję z nerwów i uderzam go jeszcze raz w twarz
- Zawsze dotrzymuję słowa. - odchodzę w stronę samochodu. Zanim jednak wsiadam do niego Sean jeszcze ma coś do powiedzenia
- Dotrzymywanie słowa, to moje drugie imię, Styles.


____________________________

Rozdział wyszedł troszkę krótki :/

Uszanuj moją pracę i skomentuj :)

poniedziałek, 10 listopada 2014

33. Kłopoty zawsze wracają.

Mimo, że powinniśmy oddalić się od siebie, nadal leżymy w olbrzymim stosie liści. Emily nakryła nas właśnie na pocałunku. Harry patrzy na nią, podczas, gdy ja próbuję patrzeć wszędzie, byleby nie na nią. Mogę sobie już wyobrazić to, co zrobi Emily w biurze
- Myślałam, że stać się na coś lepszego, niż jakaś przypadkowa kobieta z biura, Harry. - mówi swoim bezczelnym głosem. Nie rozpoznała mnie. Muszę skorzystać z okazji, by nie doszło do żadnych plotek w biurze, które wyszłyby z ust blondynki
 - Nie rozpoznała mnie. - szepczę cicho do Harry'ego. On kiwa głową na znak, że zrozumiał to, co mam na myśli. Wstaję i otrzepuję się z paprochów i resztek liści ze swoich ubrań. Szybkim krokiem kieruję się w stronę domu. Słyszę skrawki ich rozmowy, jednak teraz bardziej obchodzi mnie to, bym jak najszybciej dotarła do domu.
 
 ~*~
 
 Zamykam za sobą drzwi na klucz. Zdejmuje swoje buty, następnie chowam je do szafki, płaszcz zdejmuję ze swoich ramion, który wieszam na wieszaku nad szafką do butów. Kieruję się prosto do sypialni. Zmieniam gustowne ubrania na czarne szorty oraz białą bokserkę. Szybko chowam się pod białą, ciepłą kołdrą. Mam w zamiarze zasnąć, jednak przez moją głowę zaczynają przelatywać kolejne myśli na temat tego, co dzieje się wokół mnie. Jeśli nie chcemy, żeby krążyły jakieś plotki w biurze, to lepiej trzymajmy się od siebie z daleka. Między nami doszło już do kilku zbliżeń mimo wyznawanych przeze mnie zasad. Plotę cały czas o tym, że łączy nas tylko praca i nie powinniśmy się do siebie zbliżać. Tymczasem robię wszystko na odwrót. Pozwalam mu się całować, dotykać, spędzam z nim mnóstwo czasu. Zachowuję się jak idiotka, oszukuję samą siebie i wszystkich dookoła. To nie w porządku. Chociaż łączy nas tylko praca zaczynam odczuwać, że bardzo lubię spędzać czas z Harry'm. Słuchać o nim, jego przeszłości. Mogłabym spędzić cały dzień na słuchaniu o nim przez jego samego. Może to dziwnie zabrzmi, ale chciałabym pomóc mu odzyskać jego szczęście. Nie mogę patrzeć na niego w stanie, gdy nie jest szczęśliwy. Wtedy wydaje się być samotny, bez jakiegokolwiek powodu do uśmiechu. W pewnej chwili słyszę pukanie do drzwi. Zdejmuję z siebie kołdrę, po czym idę otworzyć. Zanim wychodzę z sypialni biorę ze sobą szary sweterek na guziki, który zakładam na swoje ramiona. Przekręcam kluczyk, by otworzyć drewnianą powłokę
 - Mogę wejść? - kiwam głową, następnie wpuszczam go do środka. Harry staje w korytarzu, podczas, gdy ja zamykam drzwi. Ruchem dłoni wskazuję, żeby skierował się do salonu. Obydwoje siadamy na kanapie. Podkulam nogi do piersi, by było mi cieplej. Przez chwilę nie odzywamy się do siebie, milczymy. Brunet przełyka ślinę, zanim otwiera usta - Emily nie rozpoznała cię. Jest pewna, że to z jakąś kobietą z biura się całowałem, a nie z tobą. - kiwam głową w zrozumieniu jego słów przekazanych mi
 - Dlaczego ona kręci się wokół ciebie? - przechylam głowę w jego stronę, by słyszeć go wyraźniej. Wydaje się zastanawiać nad doborem swoich słów, które za chwilę opuszczą jego usta. Wzdycha głośno, jakby nie jest zbyt zadowolony, że musi to powiedzieć
 - Raz czy dwa razy przespaliśmy się. Myślała, że połączy nas coś, jednak nie dawałem jej nadziei. Ciągle powtarzałem, że to nic nie znaczyło. Ona zbytnio tego nie rozumie. Ma nadzieję, że zmienię zdanie. Z chęcią zwolniłbym ją, ale znam jej sytuację majątkową. Nie rozumie, że między nami nigdy nic nie było, ani nic nie będzie. - wzdycha głośno pod koniec swojego krótkiego monologu
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Musisz zacząć myśleć z kim sypiasz. - w krótkiej odpowiedzi uśmiecha się z charakterystycznym westchnieniem. Harry powoli zaczyna przybliżać się do mnie. Patrzę na niego i jego poczynania. Próbuję się oddalić poprzez oddalenie się o kilka centymetrów na kanapie. Odsuwam się, jednak brunet kontynuuje swoją czynność - Musisz myśleć jaką kobietę wybierasz, bo może powtórzyć się sytuacja z Emily. - pouczam go. Harry w odpowiedzi mruczy cicho i kiwa głową. Kiedy jest już zbyt blisko wstaję z kanapy. Wydaje się być niezadowolony z tego, że oddaliłam się od niego
- Przespaliśmy się, a ty uciekasz ode mnie, zamiast chcieć więcej? - wydaje się być nieco oburzony tym faktem
- Ponieważ jestem twoją asystentką, a nie kobietą, która na ciebie leci. - mówiąc te słowa cicho chichoczę pod nosem. Harry kiwa głową uśmiechając się przy tym bezczelnie - Nie śmiej się, bo to prawda. - rzucam w niego niewielką poduszką. Brunet wstaje ze swojego miejsca i staje kilka centymetrów ode mnie. Splatam ze sobą ręce na piersi, by nie dopuścić, by zbliżył się jeszcze bardziej
- Jeszcze zobaczysz, że między nami zaiskrzy. - szepcze do mojego ucha. Patrzę na niego z poważną miną
- Nigdy. - szepczę tak samo, jak on. Zamiast odpowiedzieć śmieje się z mojej odpowiedzi
- Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, Mercedes. - przewracam oczami - Muszę iść. Do zobaczenia jutro w pracy. - żegna się, następnie wychodzi z mojego domu. Słyszę trzask drzwi, co oznacza, że wyszedł. Powinnam zamknąć drzwi, żeby żaden nieproszony gość nie wszedł do środka. Kieruję się do korytarza w zamiarze zamknięcia drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu nie są zamknięte, tylko otwarte na oścież. Dziwne. W pewnej chwili czuję na swoich ustach cudzą dłoń, która odcina mi zaczerpnięcie oddechu. Nie mogę krzyczeć, jestem w zbyt dużym szoku. Tajemnicza osoba mocno ściska moją talię, bym w żaden sposób nie uciekła
- Zamknij się, albo stanie ci się krzywda.
 
Harry's P.O.V.
 
Wchodzę do swojego mieszkania uprzednio zamykając za sobą drzwi na klucz. Zdejmuję buty oraz płaszcz i odstawiam w odpowiednie miejsce. Klucze od samochodu zostawiam w korytarzu na półce. Kieruję się do kuchni, by zaparzyć wodę na herbatę, której teraz potrzebuję. Czekając, aż woda się zagotuje, wychodzę na taras. Podchodzę do krawędzi i opieram się o barierkę. Noc opanowała już całe miasto. Widoczne są tylko sztuczne światła lamp oraz z budynków. Przez zimno nocy wszyscy udali się do swoich domów. Miasto z tej wysokości wygląda wspaniale. Cieszę się, że mieszkam na samej górze tego wieżowca. Mam jakieś dziwne przeczucie, że właśnie dzieje się coś złego. Być może tylko mi się wydaje, albo już zwariowałem do reszty. Jak zwykle od kilku nocy mój umysł zaczynają odwiedzać myśli na temat Mercedes. Odczuwam, że przestała nas łączyć tylko praca, którą wykonujemy każdego dnia. To już nie jest zwykła znajomość. Zbliżamy się do siebie coraz bardziej. Przestajemy zwracać uwagę na to, że ktoś może nas przyłapać. Za każdym razem, gdy ją całuję lub dotykam, przestaję myśleć o tym, co ktoś może sobie przez to pomyśleć, gdyby nas zobaczył. Spędzamy ze sobą coraz więcej czasu, przez co zbliżamy się do siebie. Nie wyobrażam sobie teraz pracy bez Mercedes. Zdążyłem się do niej przyzwyczaić. Do jej uśmiechu, ciętego języka i sposobu w jaki ze mną postępuje. Nie wymieniłbym ją na żadną inną asystentkę. W takich chwilach, gdy jestem sam, przypomina mi się propozycja mojego układu. Od pewnego czasu zastanawiam się nad odpowiednią chwilą, by przedstawić jej swoją propozycję. Strasznie mnie pociąga, przez co nie mogę się przy niej opanować. Zaczyna w całości opanowywać moje myśli, mój umysł. W mojej głowie jest ciągłym gościem. Nie mogę przestać o niej myśleć. Chcę być blisko niej. Jeśli ten chory układ jest jedynym wyjściem, by być blisko niej, to jestem na to gotowy. Przypominają mi się te czasy, gdy każda asystentka była u moich stóp. Były posłuszne. Mercedes jest ich przeciwieństwem. Korzystały z każdej możliwej sytuacji, by pocałować mnie lub zaciągnąć do swojego łóżka. Liczyło się dla nich tylko to, żebym należał do nich. Układ był na ich rękę. Do żadnej nie czułem nic. Były mi obojętne. W pewnej chwili wiatr mocniej zawiewa. Robi mi się zimno, więc wracam do środka. Woda zdążyła się już zaparzyć, więc nalewam nią do pełna kubek z herbatą. Spróbuję wszystkich kroków, byleby Mercedes należała do mnie. Zrobię wszystko. Chcę ją mieć za wszelką cenę.
 
~*~
 
Zostaję mocno przyciśnięta do ściany przez osobę, która włamała się do mojego domu. Mężczyzna dłonią zakrył mi usta, bym nie krzyczała i nie wzbudziła ciekawości sąsiadów, że dzieje się coś złego. Nie rozpoznaję napastnika, ponieważ ma na twarzy czarną kominiarkę. Kiedy widzi, że nieco uspokajam się, zdejmuje ją. Niemal serce mi staje, gdy widzę przed sobą Sean'a
- Nie spodziewałaś się mnie, prawda? - jestem tak przerażona, że ze strachu trzęsę się, jak osoba, która dostała ataku. Zaczynam płakać ze strachu, jaki we mnie wzbudził - Posłuchaj. Nie jestem tu na próżno. Co prawda zostałem wywalony z biura przez Styles'a, ale to nie zmienia faktu, że mogę się zemścić. Doskonale wiem, że byłby zły, gdyby stracił swoją ulubioną asystentkę, ale mniejsza o to. - próbuję jakoś z nim walczyć, jednak jestem zbyt słaba. Próbuję się wydostać, ale na próżno, jest silniejszy ode mnie
- Czego ode mnie chcesz? - próbuję mówić wyraźnie, jednak przez łzy i jego dłoń jest mi trudno wymówić jakiekolwiek słowo
- Czego? - pyta, jakby sam siebie - Chcę, żebyś mi coś dostarczyła. Mianowicie chodzi mi o dokumenty, które Styles ukrywa w swoim gabinecie. Dostarczysz mi je, a nic ci się złego nie stanie. - zbyt duża ilość adrenaliny powoduje, że z trudem oddycham
- Nie pomogę ci zniszczyć pana Styles'a. - niemal łkam przez łzy, które wypływają z moich oczu
- Masz czas na zastanowienie się, czy wolisz, żeby nic ci się nie stało, albo czy wolisz, żeby ktoś, kto tobą pomiata poniósł konsekwencje za swoje brudne interesy. - puszcza mnie, po czym bez słowa wychodzi z mojego domu. Bezsilnie opadam na podłogę. Drżącą ręką zamykam drewnianą powłokę na klucz, żeby nikt już nie wszedł do środka. Zaczynam płakać jeszcze bardziej, niż przed chwilą. Szlocham na tyle głośno, że pewnie ktoś mógłby mnie usłyszeć. Wstaję z podłogi i biegnę do sypialni, żeby schronić się pod bezpieczną kołdrą.

___________________________________

Rozdział dodaje z telefonu, ponieważ komputer jest zajęty raczej do późnej godziny, a nie chciałam znowu dodawać po terminie :)

30 komentarzy = Nowy rozdział

wtorek, 4 listopada 2014

32. Nakryci.

Powolnym krokiem wychodzę z windy. Ku mojemu zaskoczeniu w korytarzu niedaleko gabinetu nikogo nie ma. Zwykle Tori powinna być już wcześniej, niż ja. Dawno jej nie widziałam. Być może wzięła urlop. Podchodzę do drzwi gabinetu. Kolejnym zaskoczeniem jest to, że drzwi są lekko uchylone. Zamierzam nacisnąć na klamkę, ale słyszę kobiecy głos. Przez niewielką szparę zaglądam do środka
- Widziałam, że wczoraj całowałeś się z jakąś kobietą. Nie wydaje mi się, żeby to był zwykły, nic nie znaczący pocałunek. - w środku za swoim biurkiem siedzi Harry, przed nim kręci się Emily. Opieram się o ścianę, aby nie zostać zauważoną na podsłuchiwaniu ich rozmowy - Nawet nie próbuj mnie okłamywać, bo widziałam to na własne oczy. Pewnie to była twoja asystentka, prawda?
 - Przestań w końcu mnie nachodzić. To, co było między nami to tylko jednorazowa przygoda. - najwyraźniej nie jest zadowolony z obecności Emily w swoim gabinecie - Nie pamiętam także, by ktokolwiek dawał ci zaproszenie, więc przyszłaś tam sama sobie. - Emily prycha głośno w geście swojej irytacji. Znając Harry'ego z pewnością niedługo nie wytrzyma ze złości i zacznie na nią krzyczeć
 - Chciałam z tobą po prostu porozmawiać. Wydawało mi się, że będziesz szczęśliwy, kiedy pojawię się tam.
 - Wcale nie byłem zadowolony, ani szczęśliwy z tego powodu. Najlepiej będzie, jeśli stąd wyjdziesz i dasz mi pracować. - głos Harry'ego pokazuje, że z chęcią pozbyłby się jej z biura
 - Nie wyjdę, dopóki nie wyjaśnisz mi, co jest między tobą, a twoją asystentką. Nie wydaje mi się, żeby łączyła was tylko praca.
 - To nie powinno cię interesować! - irytacja Harry'ego spowodowana jej osobą osiągnęła szczyt. Zapewne nakrzyczy na nią, jednak ona i tak sobie z tego nic nie zrobi - Między mną, a Mercedes jest tylko praca! Nie potrafisz tego zrozumieć?!
 - Jestem o wiele lepsza, niż wszystkie kobiety tutaj pracujące. Nie rozumiem, czemu wybrałeś akurat ją na swoją asystentkę.
 - Nie mam ochoty na żadne zaczepki z twojej strony. Wyjdź, inaczej będę zmuszony wezwać ochronę, albo sam cię stąd wyrzucę.
 - Dobrze, ale pamiętaj, że nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. - słyszę kroki zbliżające się do drzwi. Szybko chowam się za ścianą, by nie doszło do żadnej konfrontacji między mną, a Emily. Blondynka wychodzi z gabinetu mocno trzaskając za sobą drzwiami. Po odczekaniu kilku minut postanawiam wejść do środka, by nie natknąć się na wytrąconego z równowagi Harry'ego. Naciskam na klamkę, a drzwi ustępują. Powoli wchodzę do środka. Harry siedzi zdenerwowany za swoim biurkiem, opiera się o fotel, łokcie spoczywają na podłokietnikach, palcami skubie swoją dolną wargę. Gdy słyszy, że weszłam, unosi swój wzrok na mnie. Oczy zdradzają jego złość i gniew tym, co stało się przed chwilą. Zapewne nie jest zadowolony z tego, że codziennie musi znosić Emily. Z tego, co usłyszałam przed chwilą ona nachodzi go. Odkładam swoją torebkę na kanapę, płaszcz wieszam na wieszaku w kącie pokoju
 - Harry, wszystko w porządku? - pytam powoli podchodząc do jego biurka. Staję w lekkim rozkroku ze splecionymi rękoma z tyłu
 - Nic nie jest w porządku. - śmieje się wypowiadając te słowa. Zakrywa dłońmi twarz i zaczyna ją lekko pocierać. Niespodziewanie wstaje z fotela, następnie podchodzi do okna. Splata ręce z tyłu za plecami, patrzy przed siebie na miasto - Czy kiedykolwiek przyjdzie taki dzień, kiedy nie będę musiał się denerwować i będę szczęśliwy? - podchodzę do niego. Staję za nim blisko przy jego boku
- Kiedyś na pewno. - nastaje cisza. Jest mi przykro, kiedy widzę Harry'ego w tym stanie. Wydaje się być nieszczęśliwy. Jego życie musi być trudne z powodu pracy, nieustająco kręcących się wokół niego kobiet, ciągłego braku czasu. Nie może ani na chwilę spokojnie zamknąć oczu, ponieważ ciągle ma coś na głowie. W każdej minucie jego życia coś się dzieje. Wydaje się monotonne. Dom, praca, nocne wyjścia do klubów, kobiety, alkohol. Pewnie przydałaby mu się jakaś odskocznia od jego rzeczywistego świata. Wyjechanie gdzieś stąd na kilka dni, albo powrót do rodzinnych stron. Chciałabym mu jakoś pomóc. Pomóc na chwilę zapomnieć o świecie, w którym żyje. Nie przepadam za nim tak bardzo, jednak skrawek mojego umysłu lubi go. Czasami wydaje mi się, że z chęcią zostawiłby to wszystko, ale nie może. Chciałby cofnąć czas, być może nie podjąć się takiego ryzyka, jakim jest jego praca. W pewnej chwili Harry siada na podłodze opierając się plecami o okno. Poklepuje miejsce obok siebie dając mi znak, bym usiadła obok. Niepewnie siadam, jednak zachowuję między nami odległość
- Muszę przyznać, że zmieniłaś moje życie, gdy pojawiłaś się w tym biurze. Stałem się inny. Inaczej postrzegam otaczający mnie świat. Nie jestem już tym samym dupkiem, jakim byłem, zanim cię poznałem. Zmieniam się z każdą chwilą, jaką spędzam z tobą. Może wyda ci się to dziwne, ale jeszcze żadnej swojej asystentki nie polubiłem tak bardzo, jak ciebie. - odkręca swój wzrok na mnie. Patrzy na mnie w inny sposób, niż dotychczas. Zawsze patrzył na mnie z wyższością, jakby był pewien, że może ze mną zrobić, co tylko będzie chciał. Był pewien, że może nade mną panować, jak nad wszystkimi swoimi pracownikami. To spojrzenie, którym teraz mnie obdarza jest łagodniejsze, bardziej przyjacielskie. Być może między nami jest przyjaźń, której sama nie zauważyłam?
- Kiedy cię poznałam nawet nie przyszło mi na myśl, że możemy się ze sobą dogadywać. - uśmiecha się z charakterystycznym westchnieniem - Naprawdę. Wydawałeś mi się oziębły i arogancki. Starałam się cię polubić, jednak nie potrafiłam.
- Chyba nie jestem takim złym szefem, jak ci się wydawało? - pyta unosząc jedną brew i uśmiechając się delikatnie. Kiwam twierdząco głową, jednak po wyrazie mojej miny można stwierdzić, że droczę się z nim
- Podobno początki zawsze są trudne. - kiwa głową w krótkiej odpowiedzi - Pamiętasz, gdy wylałam na ciebie kawę? - zaczyna się głośno śmiać na przypomnienie tej sytuacji - Byłam wtedy tak przerażona. Myślałam, że będziesz chciał mnie zwolnić.
- A pamiętasz, kiedy niemal usypiałaś, gdy przyszłaś do biura? Jeszcze żadna moja asystentka nie spała w moim gabinecie. - chichoczę cicho pod nosem, gdy przypomina mi się to zdarzenie - Albo jak byliśmy na kolacji, a ty uciekłaś, kiedy zrobiło się zamieszanie? - zakrywam twarz dłońmi zawstydzona tą sytuacją - Przez ciebie kelnerka przewróciła się i upadła pociągając przy okazji za obrus od stolika obok. W tym całym zamieszaniu nawet nie zauważyłem, kiedy uciekłaś i wyszłaś z lokalu.
- Większe zamieszanie było wtedy, gdy w całym biurze zgasło światło, a my musieliśmy iść, żeby sprawdzić korki.
- Bałaś się ciemności, czy bardziej chciałaś złapać mnie za rękę? - uderzam go żartobliwie w ramię uśmiechając się przy tym - Kiedy pierwszy raz zobaczyłem cię w moim biurze nie miałem pojęcia, że kiedykolwiek będziemy wspominać to, co się stało. Muszę przyznać, że nie wiedziałem, że kiedykolwiek uda nam się zaprzyjaźnić. Zawsze skakaliśmy sobie do gardeł, a teraz zachowujemy się inaczej.
- Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu zważając na naszą pracę. Nie dziwię się, że zmieniliśmy swoje zastawienie do siebie.
 
~*~
 
Koniec pracy. Obydwoje wychodzimy z biura wychodząc na zimne, wieczorne powietrze. Słońce już dawno schowało się za horyzontem. Całe miasto ogarnął mrok. Na niebie pojawiły się miliardy gwiazd w towarzystwie półokrągłego księżyca. Chłodne powietrze nieprzyjemnie atakuje moją twarz, w skutek czego moje policzki i nos różowieją. Otulam się płaszczem, by nie zmarznąć
- Wracasz sama pieszo, czy jesteś samochodem? - stajemy niedaleko wyjścia na chodniku, przodem do swoich ciał
- Znasz mnie tak długo, że nadal nie zdążyłeś zapamiętać, że zawsze wracam pieszo? - uśmiecha się z westchnieniem
- A ty z pewnością znasz mnie tak długo, że domyślasz się, że zaproponuję ci spacer? - przechyla głowę lekko w prawą stronę delikatnie przymrużając oczy. Uśmiecham się, gdy widzę jego zabawny wyraz twarzy - Mam to przyjąć jako tak, czy raczej nie?
- Tak, zdecydowanie tak. - uśmiecha się szeroko ukazując rząd białych zębów
- W takim razie panie przodem. - ruchem ręki wskazuje, bym ruszyła pierwsza. Ruszam kierując się przez park. Harry dotrzymuje mi kroku idąc obok mnie. Znajduje się tu wiele lamp, które oświetlają drogi prowadzące przez park. Pojedyncze ławki stoją przy dróżkach, by zmęczeni ludzie mogli na nich odpocząć lub poczekać na osobę, z którą mają się spotkać. W samym centrum parku stoi duża fontanna, która aktualnie jest wyłączona. Kolorowe liście leżą ułożone w zgrabnych stosach, albo są porozrzucane przez wiatr
- Wiem, że jesteśmy już dorośli, ale może masz ochotę usiąść? - swój wzrok unoszę na Harry'ego, który dłonią pokazuje mi kierunek, w który mam się patrzeć. Jego dłoń prowadzi mnie ku placu zabaw, dokładniej dwóch huśtawek
- Pewnie. - mimo, że jestem już dorosła nadal pamiętam, gdy zawsze przychodziłam tu z tatą. Podchodzimy do dwóch huśtawek. Na jednej siadam ja, po drugiej stronie Harry. Odpycham się nogami od podłoża, by powoli rozhuśtać się
- Pamiętam, że zawsze, gdy mój tata miał czas przyprowadzał mnie tutaj. Nie uczestniczył zbytnio w moim dzieciństwie, więc każda spędzona chwila była na wagę złota. Ciągle był zapracowany, jednak nie miałem mu tego za złe. Dzięki niemu miałem dach nad głową, jednakże brakowało mi ojca. Teraz, gdy jesteśmy tymi samymi ludźmi możemy spotykać się częściej.
- Mój tata też przyprowadzał mnie tutaj. Przyprowadzał mnie tutaj zawsze, gdy pokłócił się z mamą. Nie chciał, bym zamartwiała się tym, co działo się w naszej rodzinie. Starał się, bym nie myślała. Mimo to, byłam dość mądrym dzieckiem, które rozumiało powagę sytuacji. Gdy tylko słyszałam ich kłótnię biegłam do nich, by przestali. Wiedziałam, że mama nie kocha mojego taty.
- Całe moje dzieciństwo spędziłem z matką, która teraz nie często jest przy mnie. Gdy dorosłem przestawałem się nią interesować. Chciałem być taki, jak mój ojciec. Silny, odważny, pewny siebie czy niezależny. Chciałem być człowiekiem, który coś znaczy na świecie.
- Moja mama ciągle pracuje. Pozostał mi tylko mój tata. - wzdycham głośno - Chociaż ty masz pełną rodzinę, ja mam rozbitą.
- Pełną? - prycha cicho pod nosem - Mój ojciec interesuje się tylko mną i swoim biznesem. Z moją matką tak jakby nie utrzymuje kontaktów. To znaczy utrzymuje, jednak mam wrażenie, że ona służy mu tylko jako żona do wizerunku.
- Nadal chciałbyś być taki, jak twój ojciec? - patrzy na mnie pytającą miną i marszczy brwi, jakby nie wie, o czym mówię - Dbać tylko o swój biznes, mieć żonę do wizerunku, która w zasadzie nie jest ci potrzebna? - zastanawia się chwilę, zanim otwiera usta
- Chciałbym mieć żonę, którą będę kochał bezwarunkowo. Aby nie służyła mi tylko do mojego biznesu, która będzie ze mną zawsze i wszędzie. Chciałbym, żeby była obok mnie, na zawsze. - mówiąc te słowa patrzy mi głęboko w oczy. Przez chwilę patrzymy na siebie, jednak spuszczam swój wzrok na ziemię
- Mówiłeś, że nie jesteś zdolny do miłości. - ponownie kieruję swój wzrok na jego osobę
- Kiedyś powiedziałaś mi, że jeśli nie odważę się zrobić jakiegokolwiek kroku, nigdy nie odzyskam swojego szczęścia, które zostało mi odebrane. Że zawsze znajdzie się jakiś sposób, by znaleźć swoje szczęście. Chciałbym to szczęście odzyskać, bardzo.
- Czasami nie potrafię cię rozgryźć. Zmieniasz swoje nastroje i zdanie szybciej, niż jakakolwiek kobieta.
- Sama mówiłaś mi, że zawsze znajdzie się sposób, by odzyskać swoje szczęście. Chcę to szczęście odzyskać, nawet bardzo. Wiem, że jeszcze niedawno mówiłem, że nie jestem zdolny do miłości, ale to właśnie miłość jest szczęściem, które zostało mi odebrane. Mogę zrobić wszystko, byleby to szczęście odzyskać. - unosi delikatnie kącik ust do góry, jednak po jego oczach widzę, że tym malutkim gestem próbuje ukryć to, co naprawdę leży mu na sercu. W pewnej chwili wiatr mocniej zawiewa, przez ci rozwiewa moje włosy - Powinniśmy już wracać. Robi się jeszcze ciemniej i zimniej. - Harry wstaje ze swojej huśtawki, robię to samo. Wracamy kierując się do mojego domu. Idąc nie mówimy nic, dopóki Harry na chwilę nie zatrzymuje się. Zdziwiona odwracam się do niego przodem ze zdezorientowanym wyrazem twarzy
- Dlaczego się zatrzymałeś? - na jego usta wskakuje zadziorny, łobuzerski uśmieszek. Przekręca głowę w prawą stronę patrząc na jakiś obiekt. Za jego przykładem wędruję wzrokiem tak, gdzie on. Zauważam olbrzymią górę z usypanych liści - Chyba nie zamierzasz... - zanim dokańczam zdanie Harry przerywa mi kiwnięciem głowy. Odwracam się chcąc uciec, jednak Harry w szybkim tempie łapie mnie w ślubny sposób i zaczyna kierować do góry z liści - Puść mnie! Proszę! - zaczynam się wyrywać, jednak brunet wydaje się niewzruszony. Jego siła przewyższa moją, dlatego moje próby wyszarpnięcia się z jego uścisku byłyby bezowocne. Bez żadnego zawahania skacze razem ze mną do liści - Oszalałeś?! - krzyczę na niego, jednak w zamian dostaję zadziorny uśmieszek. Chcę wyjść, jednak zostaję mocno przyciągnięta za biodra w skutek czego przewracam się na Harry'ego. Obydwoje leżymy na olbrzymim stosie liści nie zwracając uwagi na to, czy ktoś właśnie może przechodzić przez park. Patrzymy w swoje oczy zatracając się we własnych spojrzeniach. W pewnej chwili Harry unosi głowę, przez co łączy nasze usta razem. Niespodziewany pocałunek sprawia, że jestem zbyt zaskoczona, by przerwać go. Delikatnie muska moje wargi, które są zmarznięte od zimna
- Harry, myślałam, że stać cię na więcej.
 
 
_______________________
 
Przepraszam za małe opóźnienie, ale wczoraj nie miałam czasu, żeby wstawić.

25 komentarzy = Nowy rozdział.