niedziela, 26 kwietnia 2015

46. Epilog : Odpowiedź na wszystkie zadane pytania.

Osobą idącą w moją stronę okazuje się Harry. Mimo, iż jest ciemno przez świecące lampy mogę rozpoznać rysy jego twarzy. Kiedy jesteśmy od siebie zaledwie trzy metry, brunet rozkłada ręce, bym wskoczyła w jego ramiona. Bez zastanowienia biegnę w jego kierunku. Kiedy wpadam w jego ramiona on okręca nas wokół własnej osi. Mocno oplatam swoje ręce wokół jego ramion, bym nie wypadła mu z rąk i chowam głowę w zagłębieniu jego szyi. Odczuwam silny uścisk bruneta, który wskazuje, że wcale nie ma zamiaru wypuścić mnie z żelaznego uścisku. Kilka razy okręca nas jeszcze, zanim odstawia mnie na ziemie, jednakże wciąż nie wypuszcza z rąk
- Wracajmy do domu. - mówi cichym szeptem, jednak na tyle, bym usłyszała go. Kiwam tylko głową na potwierdzenie jego słów. Idziemy w stronę mojego samochodu, ponieważ Harry przyszedł pieszo a do mojego domu jest spory kawałek drogi. Prowadzę go do auta. Nie łapie mnie za rękę, utrzymuje dystans między nami. Wsiadam na miejsce kierowcy, a chwilę później brunet zajmuje miejsce obok. Wyjmuje klucze z torebki, następnie wkładam do stacyjki, by odpalić samochód. Jadąc czuję na sobie wzrok bruneta, mimo to nie odwracam wzroku z drogi na niego. Żadne z nas nie ma nic do powiedzenia. W niezręcznej ciszy wracamy do mojego domu.
Jako pierwsza kieruję się do kuchni, jednak Harry nagle łapie mnie za nadgarstek i powoli zatrzymuje. Niepewna tego, co może zrobić odwracam się w jego stronę. Stajemy naprzeciwko siebie. Brunet kładzie dłoń na moim policzku delikatnie gładząc skórę kciukiem. Kiedy chce zbliżyć się, informuję go, że muszę iść się wykąpać. Z bólem kiwa głową pozwalając mi ruszyć do łazienki. Po kąpieli wychodzę w samym ręczniku zawiązanym na biuście. Niewielkie krople wody spływają po moim karku. Robi mi się gęsia skórka po spotkaniu z chłodnym powietrzem. Przez uchylone drzwi od sypialni widzę Harry'ego leżącego na moim łóżku bez bluzki. Patrzy na sufit. Przekraczam prób drzwi nieśmiało podchodząc do szafki, z której wyjmuję bieliznę. Zrzucam ręcznik na podłogę odsłaniając całe ciało, następnie zakładam dolną część bielizny. Z drugiej szafki wyciągam czarną, za dużą na mnie bluzkę z motywem Batman'a. Waham się, zanim kładę się na miejscu obok niego. Wchodzę pod kołdrę, ale nie wtulam się w niego, tylko odwracam plecami. Po krótkiej chwili czuję obok siebie ciepło Harry'ego. Przytula się do mnie. Rękoma oplata mnie wokół mojego brzucha bardziej przyciągając do siebie. Staram się niezauważalnie wyjść spod jego uścisku, jednak on szybko to zauważa i bardziej zaciska ręce wokół mnie. Poddaję się. Słyszę mocne bicie jego serca i niespokojny oddech. Sama nie czuję się zbyt dobrze. Harry przerywa ciszę słowami
- Nienawidzisz mnie? - słysząc te słowa odwracam się w jego stronę. Dostrzegam, że zabolały go własne słowa. Patrzy na mnie, jakby zaraz miał stracić coś przez jednego znaczącego słowa. Zanim odpowiadam kiwam przecząco głową
- Nie, nie nienawidzę cię. Jak mogłeś o tym pomyśleć?
- Pokłóciliśmy się. Powiedziałem coś, czego nie chciałem, a tym samym zraniłem cię. - wzdycha głośno, nim ponownie zaczyna mówić - Nie chciałem cię zranić, ani powiedzieć tego, co powiedziałem. Kocham cię najbardziej na świecie.
- Ja też cie bardzo kocham, Harry. - zaciska mocno oczy i opiera swoje czoło o moje
- Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Odkąd pojawiłaś się w moim biurze szaleje za tobą. Nie chcę, ani nie mogę cię tak po prostu stracić. Za bardzo cię pokochałem. - przybliża się swoimi ustami do moich delikatnie muskając je. Unosi mój podbródek, by móc złożyć pocałunek na mych ustach, następnie całuje moje czoło i zamyka w swoim uścisku - Chciałbym, aby wszystko było dobrze, ale wszyscy nam przeszkadzają.
- Może czas pomyśleć o sobie, a nie o innych? Porozmawiaj z Bonnie i wytłumacz jej, że wasz rozdział jest już zakończony.
- Nie wiem czy posłucha, ale spróbuję. A ty w zamian za to porozmawiaj z Will'em i wytłumacz mu, że teraz należysz do mnie. - uśmiecham się i całuję go w usta, po czym wtulam się w jego klatkę piersiową. On w zamian całuje mnie w głowę.
 
~*~
 
Umówiłam się na spotkanie z Will'em, aby wyjaśnić wszystko, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich miesięcy. Czekam na niego w kawiarni, do której zawsze przychodziliśmy, niedaleko biura. Denerwuję się. Serce bije mi tak mocno, że czuję, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Zaciskam mocno dłonie odliczając minuty do naszego spotkania. Kiedy do moich uszu dociera dźwięk dzwonka informującego o wejściu nowego gościa, zamieram. Unoszę głowę do góry krzyżując spojrzenie z niebieskimi oczami należących do niego. Uśmiecha się do mnie, co odwzajemniam spuszczeniem wzroku na splecione dłonie. Odsuwa dla siebie krzesło, by mógł usiąść
- Stało się coś ważnego, że tak pilnie chciałaś się ze mną spotkać? - kiwam głową chcąc zacząć swój monolog
- Will, chciałam ci wszystko wytłumaczyć. - wypuszczam całe powietrze z płuc chcąc się uspokoić - Kiedy zniknąłeś wszystko potoczyło się inaczej, niż gdyby każdy się spodziewał. Ja i Harry... - zaciskam mocno oczy - zakochaliśmy się w sobie. To, co łączyło nas odeszło w zapomnienie wraz z pojawieniem się uczucia do Harry'ego. Dziś wiem, że to Harry jest miłością mojego życia. - kończę zdanie niepewnie unosząc wzrok na Will'a. Patrzy na mnie skamieniałym wzrokiem, jednak po chwili na jego twarzy pojawia się uśmiech
- Mercedes... - zaczyna chwytając mnie za dłonie - chcę, żebyś wiedziała, że bardzo cię kocham i chcę, byś była szczęśliwa. Jeżeli chcesz być szczęśliwa z nim, daję ci wolną rękę, byś odeszła ode mnie. Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze. Bądź szczęśliwa, mimo, gdyby to miało oznaczać, że ułożysz sobie przyszłość beze mnie. - uśmiecham się szeroko słysząc słowa blondyna
- Jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego chciałaby mieć każda kobieta. Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie tak samo szczęśliwie, jak ja. - wstaje z krzesła, by móc mnie mocno przytulić. Nim zdążam wstać, robi mi się ciemno przed oczami i upadam.
 
Harry's P.O.V.
 
- Nic nas już nie łączy, zrozum to. Zamykam ten rozdział, którym jesteś ty. - widzę w oczach blondynki czystą nienawiść. Piorunuje mnie wzrokiem, zanim otwiera usta, by wydobyć z nich swój jad
- Obiecuję ci, że zatęsknisz za mną a wtedy nic nie przekona mnie do tego, by wrócić do ciebie! - krzyczy, po czym wybiega z mojego gabinetu. Pocieram dłońmi twarz, by uspokoić się. Mam nadzieję, że Merci poszło lepiej. Chcę zacząć z nią nowe życie. Z nią, jako moją narzeczoną a później żoną. Wyjmuję z kieszeni czarne pudełko, jednak jak szybko je wyciągnąłem, tak szybko je chowam. Do gabinetu wchodzi Mercedes. Jest strasznie blada, uśmiech nie pojawia się na jej ustach mimo, iż widzi mnie. Zamyka za sobą drzwi i podchodzi do mnie. Ma zamiar coś powiedzieć, jednak ja zaczynam pierwszy
- Mercedes, jesteś najwspanialszą kobietą na świecie. Wiem, że nigdy nie będę w pełni zasługiwał na twoją miłość, ale ... - wyciągam z kieszeni pudełko i klękam przed nią. Wydaje się całkowicie zaskoczona, jednakże uśmiecha się oraz zaczyna płakać - Wyjdziesz za mnie? - bez najmniejszego zastanowienia kiwa głową. Szczęśliwy zakładam na jej palec pierścionek zaręczynowy. Mocno przytulam ją nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Chwila nie trwa długo, bo odpycha mnie od siebie. Zdezorientowany patrzę na nią. Nic nie mówiąc chwyta dłonią za swój brzuch. Wypuszczam powietrze z płuc - Dlaczego zawsze dajesz mi szczęście? - śmieje się, po czym złącza nasze usta w pocałunku - Wiem, że nigdy w pełni nie będę zasługiwał na twoją miłość, mimo to, chcę dać ci wszystko, co najlepsze. Moje szczęście wróciło do mojego życia.
 
 
 
___________________________
 
Z pewnością najgorszy epilog, jaki w życiu przeczytaliście. Mogę tylko przeprosić Was, że tak to się wszystko skończyło. Zepsułam wszystko, wiem, że nie tego się spodziewaliście. Nie chciałam tego tak zakończyć. Pewne sytuacje/ludzie w życiu zniszczyli mi jakąkolwiek nadzieje na przyszłość z czego wynika także niechęć do pisania. Przepraszam.
 
Mimo to dziękuję za wszystko. Do (nie)zobaczenia. Przepraszam.

środa, 15 kwietnia 2015

45. Skrawek miłości.

Zszokowana patrzę, jak Harry okłada pięściami twarz Will'a. Mimo siły, jaką wkłada w każdy cios nie traci ani na chwilę energii. Twarz Will'a z każą sekundą staje się coraz bardziej zmasakrowana. Krew sączy się z jego nosa i rozciętej wargi. Czerwona ciesz moczy koszulę, w którą jest ubrany. Chcąc uchronić go od sił uderzenia staram się odciągnąć Harry'ego od pół przytomnego blondyna
- Harry, przestań! Zabijesz go! - w tej chwili nie ważne jest dla mnie to, czy ktokolwiek nas zobaczy. Ważne dla mnie jest to, by Harry jak najszybciej został odciągnięty od krwawiącego blondyna, który powoli traci przytomność. Nawet nie jestem pewna, czy jeszcze żyje. Kiedy kolejny raz chce wymierzyć mu cios, łapię za jego rękę powstrzymując go - Harry, przestań! - krzyczę ostatni raz, zanim zostawia go w spokoju. Z moich oczu płyną łzy przerażenia. Przecież mógł go zabić! Odpycham Harry'ego od nieprzytomnego mężczyzny. Klękam nad nim starając się przywrócić go do przytomności. Kilka kropel krwi zmoczyło nie tylko jego koszulę, lecz także chodnik. Ręce trzęsą mi się tak bardzo, że z trudem mogę je opanować. Oglądam się za siebie w poszukiwaniu pomocy od bruneta. Stoi z mocno zaciśniętymi pięściami, na których są ślady krwi. Oddycha ciężko, jego klatka piersiowa unosi się tak szybko, jak szybko opada. Oczy pociemniały od uczucia wściekłości, jaka go ogarnęła. Patrzy na Will'a z wyraźną nienawiścią. Odwracam wzrok od mężczyzny. Ocieram łzy z policzków, gdy zauważam, że powieki blondyna zaczynają drgać, jakby chciał otworzyć oczy. Wyjmuję z kieszeni telefon, aby wezwać karetkę. Kiedy po drugiej stronie odzywa się kobieta, podaję jej dokładne informację, a on zapewnia, że pomoc za chwilę nadjedzie. Chcę poprosić Harry'ego o pomoc, jednak on znika. Znika całkowicie w ciemnościach nocy. Mimo, iż jestem zszokowana postanawiam zachować zimną krew. Wyjmuję chusteczkę z kieszeni, aby choć trochę zatamować krwotok. Nie wierzę w to, co zrobił. Skąd w ogóle się tutaj wziął? Śledził mnie? Mógł go zabić, o ile już prawie tego nie zrobił. Jestem tak przerażona, że dłonie drżą, jak oszalałe. Oddycham powoli, aby opanować uczucie przerażenia. Mam ochotę krzyczeć, jednak w porę przyjeżdża karetka.
 
~*~
 
Karetka zabrała Will'a do szpitala. Mogę odetchnąć z ulgą, ponieważ lekarze zapewnili mnie, że wszystko będzie z nim w porządku. Według zapewnień pielęgniarki, żebym wróciła do domu, bo Will znajduje się pod opieką dobrych lekarzy, wracam. Przekręcam klucz w drzwiach, naciskam na klamkę, następnie wchodzę do środka. Bez zapalania światła zdejmuję płaszcz, który wieszam na wolnym wieszaku. Buty odstawiam do szafki. Wypuszczam głośno powietrze z płuc czując się naprawdę zmęczona. Emocje wciąż nie opuściły mojego umysłu. Zapalam światło w salonie przy okazji omal nie dostając zawału. Krzyczę z przerażenia, gdy nieoczekiwanie widzę go
- Harry?! Co ty tu robisz?! - stoi tak po prostu opierając się o kuchenną wyspę - Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś Will'owi?! Właśnie wróciłam ze szpitala, masz szczęście, że wyjdzie z tego. - prycha cicho pod nosem słysząc moje słowa
- Pobiłem go tylko. - mówi, jak gdyby nigdy nic. Splata dłonie na klatce piersiowej, głowę przekręca w stronę okna uciekając ode mnie spojrzeniem. Wyrzucam ręce w powietrze będąc zirytowana tym, co przed chwilą usłyszałam. Wypuszczam powietrze czując coraz większe uczucie irytacji. Powinnam wyjaśnić z nim parę spraw, o których dowiedziałam się od Will'a
- Will opowiedział mi wszystko. - odwraca spojrzenie w moją stronę wyraźnie zaskoczony tym, co mu właśnie przekazałam - Nie wyjechał dlatego, że chciał. Wyjechał dlatego, że musiał. - przełyka głośno ślinę będąc zdezorientowany i częściowo zaskoczony - Musiał wyjechać, żeby trzymać się ode mnie jak najdalej. Raz na zawsze. Musiał to zrobić. Dowiedziałeś się o tym, że połączyło nas uczucie. Chciałeś mieć mnie tylko dla siebie. Nienawidziłeś go od chwili, gdy zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Rozkazałeś mu, żebym wyjechał, bo inaczej zwolniłbyś mnie z pracy. Wiedział, że bardzo zależało mi na tej pracy. - krzyżuję ręce na piersi czekając na jakąś odpowiedź
- Okłamał cię. - zaprzecza, jednak jakby sam nie wierzy w to, co mówi. Waha się przed wypowiedzią każdego słowa
- Sama nie chciałam w to uwierzyć. Doskonale wiedziałeś, że miał problemy rodzinne, duże zadłużenie w bankach. Potrzebował pieniędzy, by móc pomóc mojemu ojcu, który już nie żyje. - chce coś powiedzieć, jednak nie pozwalam mu, kontynuując swoją wypowiedź - Obiecałeś mu pomóc, jeśli tylko by wyjechał. Nie chciał tego, ale musiał to zrobić. Zagroziłeś mu również, że pozbędziesz się go w inny sposób. - z bólem w oczach patrzy na mnie. Jego reakcja wskazuje, że to wszystko, co powiedział mi Will, to prawda - Owinąłeś mnie sobie wokół palca twierdząc, że wykorzystał mnie i jest złym człowiekiem. Czułam się, jak idiotka. Uwierzyłam w każde twoje słowo. Byłeś tak przekonujący, podawałeś same argumenty, które celowałeś prosto w moje serce. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak ja się czułam, gdy wyjechał tak bez słowa? Po nocy spędzonej razem? Na pewno próbowałabym mu pomóc, ale ty doskonale o tym wiedziałeś. - zaciskam mocno usta kończąc to, co chciałam powiedzieć
- Mercedes, to wszystko działo się tak szybko. - wypuszcza powoli powietrze z płuc chcąc opanować emocje. Nie potrafi spojrzeć mi w oczy, zamiast tego skupia się na podłodze - Doskonale wiedziałaś, jaki byłem, zanim zakochałem się w tobie. - zbiera się na odwagę i patrzy mi w oczy - Byłem inny, ale teraz się zmieniłem. Wszystko, czego chciałem zawsze wpadało w moje ręce. Ty byłaś inna. Nie chciałem dopuścić do tego, bym został upokorzony przez własnego pracownika. Wykorzystałem zaistniałą sytuację w rodzinie Will'a, by pozbyć się go. Uwierz mi, że nie zrobiłbym tego, gdybym był inny. Ty mnie zmieniłaś, teraz jestem zupełnie kimś innym.
- Ale to nie był powód, żeby zrobić coś takiego! - próbuje do mnie podejść i objąć mnie, jednak skutecznie odpycham go od siebie. Odwracam się od niego z zamiarem pójścia do sypialni, jednak powstrzymuje mnie jednym zdaniem
- Widziałem, jak się całowaliście. - uczucie irytacji schodzi na niższy stopień, zastępuje je odmienne uczucie. Odwracam się. Nie wiem, co mu odpowiedzieć, zamiast tego stoję w bezruchu nie odzywając się - Nie miał prawa cię dotykać. - syczy przez zaciśnięte zęby
- Co? - odpowiadam śmiejąc się - A jakim prawem ty decydujesz, kto ma mnie dotykać, a kto nie?! - odwraca wzrok z okna na mnie. Widzę, jak bardzo zdenerwowało go to. Mocno zaciska szczękę, by za chwilę nie wybuchnąć
- Nie pamiętasz co wydarzyło się w moim mieszkaniu? - podchodzi bliżej mnie - Nie pamiętasz do czego między nami doszło? - spuszczam wzrok na podłogę, by nie mierzyć się z jego wściekłym spojrzeniem, jednak mocnym szarpnięciem unosi mój podbródek do góry, bym patrzyła na niego - Do cholery nie pamiętasz co sobie wyznaliśmy?! - nie odpowiadam, co skutkuje z jego kolejnym powodem do wściekłości - Jasne, że nie pamiętasz, bo przecież zajęłaś się Will'em! - wyrzuca ręce w powietrze, następnie oddala się ode mnie i zaczyna krążyć po pomieszczeniu - Tak szybko o mnie zapomniałaś, tak?! - chcę coś powiedzieć, jednak nie daje mi dojść do słowa - Powiedziałaś co innego! - zachowuje się tak, jakby za chwilę miał stracić coś, co jest dla niego najważniejsze w życiu. Kurczowo trzyma się tego, co ma, nie chcąc tego stracić. Zachowuje się tak, jakbym miała za chwilę go opuścić, na zawsze
- Harry. - szepczę cicho jego imię, jednak wydaje się, że nie słyszał
- Nie mogę cię stracić, Merci, nie mogę. - zaciska mocno usta, jakby powstrzymywał łzy. Odwraca ode mnie wzrok, bym nie widziała jego twarzy. Pociera ją dłońmi. Podchodzi do wysepki kuchennej, o którą opiera się rękoma, nadal stoi tyłem do mnie
- Harry. - ponownie szepczę jego imię, ale znowu wydaje się mnie nie słyszeć. Podchodzę do niego stając za jego plecami. Kładę swoją dłoń na jego ramieniu, którą odrzuca. Odrzuca mój dotyk. Odpycha się od wyspy kierując do drzwi - Harry, gdzie idziesz? - szepczę
- Zapomnij o tym, co nas łączyło. - z barwy jego głosu mogę odczytać, że powstrzymuje się od płaczu. Stoję w bezruchu całkowicie zszokowana tym, co przed chwilą powiedział. Nie muszę czekać długo, aż słyszę mocny trzask drzwi. Wyszedł. Czuję, jak pęka mi serce. Rozpada się na miliony kawałków. Czuję, jak tracę równowagę. Upadam na podłogę czując, jak cały świat mi się zawala. Oczy zaczynają mnie szczypać, co skutkuje ze łzami. Zaczynam płakać. Krople łez bez problemu znajdują wyjście z moich oczu. Z ust wydobywa się cichy szloch. Zasłaniam dłonią usta, by nie zacząć krzyczeć. Wyszedł, zostawił mnie. W uszach odbija się jego głos. Nie chcę wierzyć, że powiedział to. Czuję niesamowity ból w klatce piersiowej. Podkulam nogi do piersi, oplatam je rękoma, a głowę chowam w kolanach. To niemożliwe, to nie może się dziać. Nie chcę uwierzyć w to, co przed chwilą powiedział. Słychać mój szloch odbijający się echem po pustym domu. Pewna część mnie została mi odebrana. Odebrano mi to, co było drugą połową mojego serca. Odebrano mi to, co liczyło się dla mnie najbardziej. W tym momencie czuję pustkę. Pustkę, którą może wypełnić tylko on. Nie mogę pozwolić, by odszedł. Nie ważna jest już dla mnie rozmowa o Will'u. Z bólem wstaję z podłogi kierując się do wyjścia. Nie dbam o płaszcz, który uchroniłby mnie od zimna. Zakładam tylko buty, po czym jak burza wybiegam z domu. Zimny wiatr od razu utula moje ciało. Na skórze pojawia się gęsia skórka spowodowana ujemną temperaturą. Staję na środku chodnika. Ocieram łzy z policzków, na miejscu których i tak pojawiają się nowe. Intuicja podpowiada mi, że nie wrócił do swojego mieszkania, więc udaję się w przeciwnym kierunku
- Harry! - krzyczę w nadziei, że mnie usłyszy. Rozglądam się dookoła. Nikogo nie ma. Zimno spowodowało, że moje dłonie stały się zimne. Nie wzięłam ze sobą płaszcza, co skutkuje z oziębieniem ciała. Stoję w miejscu. Zaciskam mocno oczy, podczas, gdy z ust wydobywa się głośny szloch. Pocieram dłońmi przedramiona, by jakoś się ogrzać. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę dalej tego kontynuować. Muszę wrócić do domu, inaczej zamarznę. Naciągam sweter, w który jestem ubrana na dłonie, by wytrzeć łzy z policzków. Wypuszczam powietrze z płuc. Muszę z kimś porozmawiać. Teraz nie mogę być sama. Jedyną deską ratunku jest szpital.
 
~*~
 
Wiem, że jest już późno, ale muszę zobaczyć się z Will'em. Słowa Harry'ego wciąż nie mogą do mnie dotrzeć. Czuję, jakby zawalił mi się cały świat. Potrzebuję z kimś porozmawiać. Tą osobą jest Will. Zna całą historię, więc gdybym chciała mu opowiedzieć, nie musiałabym wracać do samego początku. Pcham duże, białe drzwi, by znaleźć się w środku. Znam numer sali, w której znajduje się mężczyzna, więc bez konsultacji z recepcjonistką zmierzam w jej kierunku. Z pewnością nie pozwoliłaby mi do niego wejść, zatem po co zaczynać z nią niepotrzebną wymianę zdań. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę go odwiedzić, ale potrzebuję tego. Naciskam na klamkę, następnie wchodzę do pomieszczenia. Rozglądam się po pokoju, zanim wzrokiem natrafiam na łóżko, na którym leży nieprzytomny mężczyzna. Podchodzę do niego. Nie wygląda zbyt dobrze. Wiem, jak silny jest Harry, jednak nie sądziłam, że będzie w stanie zrobić coś takiego. Twarz opuchnięta, pod okiem uformował się już siniak. Na wardze widać rozcięcie, które zostało już zdezynfekowane. Nos owinięty w bandaż, zapewne został złamany. Widząc go w takim stanie po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. Zakrywam dłonią usta nie chcąc wypuścić jakiegokolwiek dźwięku. Siadam na krześle. Pochylam się w stronę łóżka, aby oprzeć się o nie łokciami. Chwytam delikatnie w swoje dłonie dłoń Will'a, ostrożnie unoszę ją do ust, po czym muskam wargami. Wiem, że mnie nie usłyszy, ale muszę odreagować
- Tak strasznie mi przykro. - szepczę, będąc na granicy między szeptem, a krzykiem - Harry był w moim domu. Nie mogę zaliczyć tego do dobrych wizyt. Przekazałam mu to, co usłyszałam od ciebie. Wszystko okazało się prawdą, jednak mimo to, nie potrafię tak po prostu zostawić tego, co łączy mnie z nim. Nie mogę znienawidzić go. - przełykam ślinę nie do końca będąc gotowa na wypowiedzenie kolejnych zdań - Widział, jak się całowaliśmy. Był wściekły. Powiedział, żebym zapomniała o tym, co nas łączyło. Wiem dlaczego tak postąpił. Został kiedyś zdradzony przez kobietę, którą naprawdę kochał. Bał się tego, że ja również postąpię tak, jak ona. Will, ja go naprawdę kocha... - nie zdążam dokończyć tego słowa, ponieważ do sali wchodzi lekarz, którzy zajmuje się nim
- Przepraszam, ale nie powinna pani tutaj być. - wstaję z krzesła, ocieram łzy z policzków. Kiwam twierdząco głową, następnie bez słowa wychodzę z pomieszczenia. Wychodzę na zimne powietrze. Pocieram dłońmi przedramiona, by dodać sobie trochę otuchy. Wypuszczam z ust cichy szloch. Zaciskam powieki, żeby łzy, które zamazują mi obraz, zniknęły. Wiatr rozwiewa moje włosy.  Z pewnością mam spuchnięte oczy od łez, jednak to nie jest dla mnie takie ważne. Kieruję się chodnikiem w stronę samochodu, który zaparkowałam kilka metrów stąd. Staję w bezruchu, kiedy przed sobą widzę czarną postać.
 
 
_____________________________

Niestety mam złą wiadomość. To przed ostatni rozdział tego FF. W następnym rozdziale pojawi się epilog. Zawaliłam na całej linii, wiem, że nie tego oczekiwaliście, ale jestem zmuszona zakończyć swoją przygodę z pisaniem. Pisanie nie sprawia mi już takiej przyjemności, jak kiedyś. Nie mam czasu, natłok wszystkiego mnie przerasta. Mam nadzieje, że mnie zrozumienie i nie muszę nic więcej dodawać. Mogę tylko przeprosić.

czwartek, 2 kwietnia 2015

44. Szept nadziei.

Robi mi się słabo. Czuję, jak zaczyna mi brakować powietrza w płucach. Nogi robią się jak z waty, mimo to próbuję się na nich utrzymać. Wiem, że na pewno pobladłam. Patrzę na niego, jakbym patrzyła na ducha. To nie możliwe, to nie może być on
- Witaj, Mercedes. - odzywa się jako pierwszy. Potrząsam głową próbując ocknąć się z transu - Tęskniłem za tobą.
- Co ty tu robisz? - pytam, jednocześnie ciesząc się i bojąc na jego widok. Jestem pewna, że Harry oszaleje, gdy tylko go zobaczy
- Miałem wyrzuty sumienia, że wyjechałem bez pożegnania. Każdego dnia męczyło mnie własne sumienie. Nie chciałem, by to wszystko się tak skończyło. Chciałbym porozmawiać. - kiwam głową nieświadoma, jednak chcę dowiedzieć się, dlaczego tak naprawdę wyjechał. Wiem, że Harry nie powiedział mi całej prawdy. Przeczuwam, że nie chciał, bym dowiedziała się prawdy. Robię pierwszy krok na przód w kierunku domu. Nie chcę, byśmy rozmawiali na zewnątrz. Podchodzę do drzwi, czuję za sobą obecność Will'a, jego wzrok na moim ciele. Drżącymi dłońmi wyciągam kluczyki z torebki. Dłonie drżą na tyle, że nie potrafię włożyć klucza do zamka. Mężczyzna stojący za mną odbiera mi kluczyki chcąc pomóc mi otworzyć drzwi. Gdy zamek ustępuje szepczę ciche 'dziękuję'. Wchodzimy do środka. Zamykam za nami drzwi, by nikt nie proszony nie wszedł do środka i nie przeszkodził nam w rozmowie. Rozbieram się z płaszcza, który wieszam na wieszaku oraz butów, które odkładam do szafki. Bez żadnego słowa ruszam do salonu. Siadam po turecku na kanapie opierając się o nią bokiem. Po krótkiej chwili dołącza do mnie Will. Między nami zaczyna panować grobowa cisza. Słychać tylko nasze niespokojne oddechy i bicie serc. Atmosfera staje się przytłaczająca. Chcę coś powiedzieć, jednak strasznie zaschło mi w gardle
- Wiem, że Styles naopowiadał ci bzdur na mój temat, ale... - robi krótką pauzę, by nabrać oddechu - Nie wyjechałem dlatego, że chciałem, wyjechałem dlatego, że musiałem. Musiałem wyjechać, żeby trzymać się od ciebie jak najdalej. Raz na zawsze. Musiałem to zrobić. Styles dowiedział się o tym, że połączyło nas uczucie. Chciał mieć cię tylko dla siebie. Nienawidził mnie od chwili, gdy zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Rozkazał mi, żebym wyjechał, bo inaczej zwolniłby cię z pracy. Wiedziałem, że bardzo zależało ci na tej pracy.
- I tylko dlatego wyjechałeś, żebym nie straciła pracy? - mówię cichym szeptem, jakbym zaraz miała się rozpłakać
- To byłby najgłupszy i najgorszy błąd w moim życiu. Styles doskonale wiedział, że miałem problemy rodzinne, duże zadłużenie w bankach. Potrzebowałem pieniędzy, by móc pomóc mojemu ojcu, który już i tak nie żyje. - wzdycha głośno, jednak kontynuuje - Obiecał mi pomóc, jeśli tylko bym wyjechał. Nie chciałem tego, ale musiałem to zrobić. Zagroził mi również, że pozbędzie się mnie w inny sposób. - z bólem w oczach spogląda na mnie - Strasznie cię przepraszam, ale nie miałem innego wyjścia.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, jak ja się czułam, gdy wyjechałeś tak bez słowa? Po nocy spędzonej razem? - przełykam głośno ślinę, zaczynam mimowolnie płakać przez emocje budzące się we mnie - Myślałam, że połączyło nas poważniejsze uczucie, a nie tylko przelotny romans. Zakochałam się w tobie, a ty nawet nie poinformowałeś mnie o tym, co się dzieje. Na pewno próbowałabym ci pomóc. Styles owinął mnie sobie wokół palca twierdząc, że wykorzystałeś mnie i jesteś złym człowiekiem. Czułam się, jak idiotka. Uwierzyłam w każde jego słowo. Był tak przekonujący, podawał same argumenty, które celował prosto w moje serce. Zaufałam ci. - zaciskam mocno oczy, wypuszczając łzy, które spływają mi po policzkach - Dlaczego się ze mną nie skontaktowałeś?
- Próbowałem, jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że Styles prędzej czy później dowie się o tym. Nie chciałem ryzykować. Jedyne, co mogę powiedzieć, to przepraszam. Naprawdę cię przepraszam. - przez chwilę patrzę mu w oczy, jednak nie mogąc się powstrzymać wtulam się w jego tors - Przepraszam. - szepcze cicho całując mnie w głowę. Tak bardzo brakowało mi jego ciepła. Brakowało mi słyszeć jego głos. Moje serce przyspiesza, gdy obejmuje mnie mocno trzymając w ramionach. Powoduje, że czuję się lepiej. Tak dawno nie czułam na swoim ciele jego  kojącego dotyku. Jego dotyk koił moje nerwy, gdy miałam jakąś sprzeczkę z Harry'm w biurze. Pomagał mi się uspokoić. Przez ten długi czas dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo mi go brakowało
- Mam dzisiaj jeszcze pracę. Powinnam chwilę się zdrzemnąć. - odrywam się od niego, by spojrzeć mu w oczy
- Jasne, musisz odpocząć. Rozumiem. - uśmiecha się pokrzepiająco. Po chwili wstaje z kanapy, robię to samo - Chciałbym jeszcze dzisiaj z tobą porozmawiać. Wieczorem? - kiwam głową wycierając łzy z policzków. Will uśmiecha się, zanim wychodzi.
 
~*~
 
Nie mogłam zasnąć ani na chwilę. Myśli męczyły mój umysł. By choć trochę się uspokoić wzięłam tabletki nasenne, które i tak nie pomogły, ponieważ zasnęłam tylko na kilka minut. Wolnym krokiem idę do pracy, w której powinnam być już 15 minut temu. Czuję się tak obojętnie, że nie obchodzi mnie to czy się spóźnię czy Harry będzie zły lub będzie się martwić. Ręce schowałam do kieszeni, wzrok skupiłam na chodniku. Drzwi otwierają się przede mną powodując uderzenie ciepłego powietrza. Wchodzę do budynku kierując się do windy. Naciskam odpowiedni guzik, winda rusza. Po krótkiej chwili wychodzę z windy. Podchodzę do gabinetu uprzednio wymieniając uśmiech z Tori. Naciskam na klamkę, po czym wchodzę do środka. Ku mojemu zaskoczeniu w środku napotykam Harry'ego i Bonnie. Stoją naprzeciwko siebie, tylko biurko dzieli ich od siebie. Bonnie atakuje mnie morderczym spojrzeniem, choć nie przejmuje się tym
- Może wyjdę, nie będę przeszkadzać. - mówię obojętnie. Chcę wyjść, jednak powstrzymuje mnie głos mężczyzny
- Nie, zostań. Bonnie już wychodzi. - kiwam delikatnie głową. Podchodzę do wieszaka, na którym wieszam swój płaszcz
- Harry, nie skończyliśmy rozmawiać.
- Ale ja skończyłem. - machnięciem ręki wygania ją z gabinetu. Przed wyjściem blondynka obdarza mnie mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, jednak jak i poprzednim razem jak i tym nie przejmuje się tym za bardzo. Kieruję wzrok na Harry'ego. Dłońmi pociera twarz, by uspokoić się. Jestem prawie pewna, że kłócili się o coś. Zresztą, Harry nie wygląda, jakby przed chwilą przeprowadzał z nią spokojną rozmowę. Od czasu, gdy pojawiła się Harry nie przeprowadził z nią spokojnej rozmowy. Przynajmniej nie na moich oczach. Stoję na środku gabinetu, rękoma pocieram przedramiona nieco speszona ciszą panującą między nami. Czuję na sobie wzrok bruneta, więc unoszę wzrok, by spojrzeć w jego oczy. Wydaje się być czymś zaniepokojony, martwi się czymś. Obchodzi biurko, zanim podchodzi do mnie. Jego dłonie spoczywają na mojej talii, przyciska mnie do siebie, by nasze klatki piersiowe nie dzieliła żadna odległość
- Wszystko w porządku? - pyta z wyraźnym niepokojem wymalowanym na twarzy. Kiwam przecząco głową cały czas przeżywając dzisiejszą rozmowę z Will'em. Wciąż nie może dotrzeć do mnie to, że wrócił. Nie dociera do mnie to, że Harry mógł mnie okłamać. Może to Will kłamie? Mam mętlik w głowie. Który z nich powiedział mi całkowitą prawdę? Nie mogę tak po prostu uwierzyć Will'owi. Może Harry ma rację? Will jest złym człowiekiem? A może to Harry kłamie? Natłok myśli powoduje, że robię się coraz bardziej zmęczona
- Mercedes? - do rzeczywistości przywraca mnie głos Harry'ego. Mruczę ciche 'hmm', by powtórzył to, co przed chwilą powiedział, gdy byłam zajęta swoimi myślami - Chyba jesteś zbyt zmęczona, by dzisiaj pracować. Może kawy na dodanie sił?
- Nie, nie potrzebuję jej. Przed wyjściem do pracy wypiłam jedną. - kłamię, mimo, iż najbardziej potrzebuję teraz snu
- Chodź. - łapie za moją dłoń i ciągnie w kierunku kanapy. Ruchem ręki pokazuje, bym położyła się na niej. Kładę się, uprzednio zdejmując swoje buty. Harry zsuwa ze swoich ramion marynarkę, którą przykrywa mnie. Do moich nozdrzy od razu dociera zapach jego perfum. Nie muszę czekać długo, aż mężczyzna kładzie się obok mnie przyciskając do siebie. Chowam głowę w zagłębieniu jego szyi czując się bezpieczna. Nigdy nie czułam się tak bezpieczna w ramionach żadnego mężczyzny. Harry sprawia, że momentalnie robi mi się cieplej. Uśmiecham się, mimo bólu przebywającego w mojej głowie z powodu natłoku myśli
- Wiem, że nie powiedziałaś mi całej prawdy. - unoszę się na łokciu, by móc spojrzeć mu w oczy - Wiem, że coś cię martwi. - zaczesuje pasemko włosów, które opadło na moją twarz. Dłonią zatrzymuje się na moim policzku delikatnie gładząc go
- Jestem po prostu zmęczona. - usprawiedliwiam się, jednak to nie jest jedyny powód mojego złego samopoczucia
- Wybacz, ale nie wierzę ci. - unosi kąciki ust do góry uśmiechając się - Wiesz, że prędzej czy później dowiem się prawdy? - nie odpowiadam. Spuszczam wzrok na jego krawat nie chcąc patrzeć mu w oczy. Nie chcę, by dowiedział się. Rozszarpałby Will'a na strzępy, jeśli dowiedziałby się, że wrócił. Nienawidzi go i na pewno byłby zdolny uderzyć go. Zdaję sobie sprawę do czego jest zdolny
- Uciekasz ode mnie wzrokiem, to znaczy, że coś się stało. - opadam na kanapę i wtulam się w niego. Nie zamierzam mu tak szybko powiedzieć, co tak naprawdę się stało. Wiem, że to nie jest w porządku okłamywać go, ale nie chcę, by Will'owi stała się krzywda
- Zamknij się i po prostu leż. - głośny chichot wydostaje się z ust mężczyzny. Całuje mnie w głowę i mocniej oplata ramionami
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że dzisiaj wcale mnie nie pocałowałaś? - wzdycham pod nosem, zanim unoszę się na łokciu. Uwielbiam patrzeć, jak się uśmiecha, kiedy jest szczęśliwy. Uwielbiam zatracać się w jego pięknych, zielonych oczach. Kocham go i nic na to nie poradzę. Zbliżam się do niego, by połączyć nasze usta w pocałunku. Delikatne cmoknięcie powoduje, że w moim brzuchu budzi się stado rozszalałych motyli. Tak bardzo go kocham.
 
~*~
 
Kilka metrów dzieli mnie od domu. Zrobiło się ciemno. Chowam ręce do kieszeni, by nie zmarzły mi przez chłodny, lekki wiatr. Harry zaproponował odwiezienie mnie do domu, jednak odmówiłam chcąc pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Chciałabym, żeby to był tylko sen, z którego mogłabym się obudzić i wrócić do swojego dawnego życia. Chciałabym zapomnieć o wszystkich złych rzeczach, które mi się przydarzyły. Chciałabym zapomnieć o ludziach, przez których cierpiałam. Wszystkie złe wspomnienia na pewno pozostaną w mojej głowie, mimo, iż chciałabym o nich jak najszybciej i nieodwracalnie zapomnieć. Chciałabym wyjechać z Londynu, jednak nie jestem tchórzem. Nie ucieknę z podkulonym ogonem. Wiem, że nie mogę tego zrobić. Nie mogę zostawić tego, co tutaj mam. Nie mogę zostawić Harry'ego. Pękłoby mi serce, zniknęłaby pewna połowa mnie. Słychać tylko stukot moich obcasów o chodnik. Drogę oświetlają mi lampy, które niedługo zgasną. Zbliżając się coraz bliżej własnego domu zauważam idącą w moim kierunku ciemną postać. Z kształtu ciała jestem pewna, że to mężczyzna. Idę przed siebie, jak gdyby nigdy nic starając się nie patrzeć przed siebie, jednak coś kusi mnie, by spojrzeć tej osobie w twarz. Przechodząc pod lampą rozpoznaję tego mężczyznę, Will
- Mieliśmy się spotkać wieczorem, pamiętasz? - uśmiecha się do mnie przez co na moją twarz także wskakuje mały uśmiech. Gdy tylko jest dość blisko mnie chwyta mnie za biodra i okręca wokół własnej osi - Tak strasznie za tobą tęskniłem. - moje stopy dotykają ziemi, jednak dalej pozostaję w uścisku Will'a. Kiedy widzi grymas mojej twarzy puszcza mnie odsuwając się na kilka centymetrów
- Wiesz, nie wiem czy to dobry pomysł, byśmy spotykali się. - marszczy brwi w geście niezrozumienia moich słów - Chodzi mi o to, że chciałabym przemyśleć parę spraw. Dałeś mi za mało czasu, bym mogła na spokojnie to wszystko przemyśleć.
- Chodzi ci o Styles'a?
- Chodzi mi przede wszystkim o to, bym mogła oswoić się z twoim powrotem. Pojawiłeś się tak nagle, podobnie jak i nagle zniknąłeś.
- Rozumiem. - uśmiecha się, by przekonać mnie do wypowiedzianego przez niego zdania - Dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz, tylko chcę mieć pewność, że odzyskam cię. - czuję poczucie winy, że okłamuję go. Źle się z tym czuję, jednak muszę wybrać. Wyznałam swoją miłość Harry'ego. To nie w porządku, że zapewniałam go o swoich uczuciach, tymczasem daję Will'owi szansę na to, że uczucie między mną, a nim nie wygasło. Nie mogę tak postępować, mimo, że mam mętlik w głowie. To nie w porządku, czuję się, jak kłamczucha. Zachowuję się, jak dziecko. Tak nie można. Muszę to jak najszybciej zakończyć, jeśli nie chcę zranić ich obydwu
- Will, przez ten czas, kiedy ciebie nie było, między mną, a Harry'm... - nie zdążam dokończyć, ponieważ zamyka moje usta pocałunkiem. Chcę odepchnąć go, jednak ktoś odpycha go ode mnie szybciej. Przy moim boku niespodziewanie pojawia się Harry. Odepchnięcie bruneta było na tyle silne, że Will omal się nie przewrócił. Gdy tylko odzyskuje równowagę zostaje zaatakowany przez Harry'ego
- Nigdy więcej jej nie dotykaj. - złość wrząca w nim powoduje, że wymierza mu ostry cios w twarz. Will traci równowagę i z zakrwawionym nosem upada na chodnik. Dłonią próbuje zatamować krwotok, jednak ponownie zostaje uderzony z ogromną siłą.

środa, 18 marca 2015

43. Miłość istnieje, tylko czasem jest ukrywana głęboko w sercu.

Stoję oszołomiona w miejscu, mimo, że już słyszałam to z jego ust. Patrzymy na siebie w skupieniu. Nerwowo przygryzam wargę spuszczając wzrok na chodnik. Łzy zasychają na moich policzkach przez zimny, wiejący wiatr. Słyszę stukot jego butów o twarde podłoże, podchodzi do mnie. Łapie powoli za moje dłonie, jakby boi się odrzucenia. Kciukami pociera o skórę przywracając do rzeczywistości. Stoi blisko mnie, nie patrzy na mnie, tylko na nasze splecione dłonie. Unoszę wzrok do góry napotykając jego szmaragdowe oczy. Pierwszy raz widzę w nim taką niepewność. Unosi delikatnie kącik ust do góry. Puszcza jedną dłoń ciągnąc za drugą. Prowadzi mnie z powrotem do jego mieszkania. Nie mówię nic nadal będąc zaskoczona. Będąc z Harry'm przestaję bać się ciemności i tego, co w niej jest lub może być, mocno trzyma mnie za dłoń, więc nie mam się czego obawiać. Dotrzymuję mu kroku idąc u jego boku. Patrzę przez siebie, mimo, że czasem czuję na sobie niepewny wzrok bruneta. Drzwi rozsuwają się, wchodzimy do budynku, z którego niedawno uciekłam. Podchodzimy do windy, brunet jednym przyciskiem palca przywołuje ją. Wchodzimy, by zaraz wyjść. Idąc przez korytarz mam obawy, że Bonnie nadal tam jest. Harry pozostawił drzwi otwarte, zatem bez otwierania drzwi kluczem wchodzimy do mieszkania. Rozgląda się za poszukiwaniem kobiety. Nikogo nie ma, oprócz nas. Odwracam się do stojącego za mną mężczyzny, który pokazuje, bym zdjęła płaszcz. Zdejmuję go, następnie wchodzę w głąb mieszkania. Zmarzłam podczas drogi, więc podchodzę do kominka w celu rozgrzania się. Siadam przed nim wyciągając w jego stronę zmarznięte dłonie. Po krótkiej chwili dołącza do mnie Harry, który siada obok mnie. Staram się nie zwracać na niego uwagi skupiając się na niepoparzeniu dłoni przez zbytnie zbliżenie do ognia. Mężczyzna przysuwa się do mnie, jedną ręką opiera swój ciężar za moimi plecami, a drugą kładzie na swoim udzie
- Nie chciałem, żeby to wszystko tak wyszło. - zabieram dłonie od ognia skupiając swoją uwagę na nim, przekręcam twarz napotykając na swojej drodze jego, patrzy przez siebie na trzaskające języki ognia - Nie spodziewałem się, że wróci do mojego życia. Nie byłem psychicznie przygotowany na to, żeby ponownie ją zobaczyć. Nie spodziewałem się niczego, co stało się w ciągu ostatnich dni.
- Chciałeś odnaleźć swoje szczęście, a nie ponownie je stracić. - przyznaję, a on prycha cicho pod nosem
- Szczęście? - pyta, jakby sam do siebie - Gdzie tu szczęście? W moim ojcu, który nigdy nie ma czasu, widzę go raz na kilka miesięcy. W mojej matce, która świata nie widzi poza swoimi potrzebami, przyjaciółkami? Albo może w pracy, która zmieniła mnie nie do poznania? Stałem się zupełnie innym człowiekiem przez pracę, którą wykonuję. Popatrz tylko na mnie. Nigdzie nie mogę znaleźć szczęścia. Wszystko się pieprzy, gdy znajduję to, co może przywrócić moje szczęście.
- Może los się do ciebie uśmiechnął. - zdziwiony odwraca swoją uwagę od ognia patrząc na mnie - Los sprawił, że znalazłeś mnie na swojej drodze. Nie bez powodu zaczęłam pracować w twojej firmie. - uśmiecham się, żeby wywołać uśmiech również na jego twarzy
- Chciałaś realizować swoje marzenia. Zostałem tylko twoim szefem... - przerywam mu, zanim dokańcza
- I mężczyzną, który przewrócił moje życie do góry nogami. Mogłabym teraz siedzieć w domu z dobrą książką w rękach i kakaem, albo i nie. Mogłabym być na rodzinnej kolacji, albo i nie. Mogłabym być też z przyjaciółmi w kinie, albo i nie. Gdybyś nie pojawił się w moim życiu, zobacz, byłoby nudne. Czy książka i kakao lub rodzinna kolacja jest ciekawsza, niż bycie tu teraz z tobą i rozmawianie o tym, co przyniósł nam los? Czy monotonne życie jest ciekawsze, niż życie z ciągłymi niespodziankami? Tak naprawdę wcale nic nie straciłam. - kąciki ust Harry'ego wędrują ku górze na tyle, by pojawił się uśmiech. Palcami zaczesuje pasemko włosów, które przysłoniły mi twarz
- Uważasz, że życie ze mną, pełne nieporozumień lub niespodzianek od losu jest ciekawsze, niż spokojne życie prowadzone przez zwykłą kobietę w zwykłym mieście? - bez najmniejszego zastanowienia kiwam głową - Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo jestem teraz szczęśliwy. Jak bardzo jestem szczęśliwy, że mogę teraz siedzieć tu z tobą przed kominkiem i rozmawiać. Po prostu rozmawiać. Nikt nigdy nie powiedział mi tego, co ty mówisz mi teraz. W całym swoim życiu nie znalazłem osoby, z którą tak bardzo bym był szczęśliwy, mimo tak gównianej sytuacji. Wyrządziłem ci wiele krzywd, a ty nadal przy mnie jesteś.
- Nie mogłoby być inaczej. Przewróciłeś moje życie do góry nogami na tyle, że oszalałam na twoim punkcie. Oszalałam na punkcie tego, jaką osobą dla mnie jesteś, kim możesz być. Każdego dnia rano zastanawiam się, jak żyłabym, gdybyś nie pojawił się na mojej drodze. Czy byłabym w stanie znienawidzić kogoś tak bardzo, jak tak bardzo kogoś pokochać. Nie chcę, by zabrakło cię kiedykolwiek.
- Mogłabyś uznać, że jestem pijany, albo pod wpływem narkotyków, ale chcę ci powiedzieć jak bardzo cię nienawidzę i jednocześnie kocham. Jak bardzo szaleję na twoim punkcie, a jednocześnie nienawidzę. Jak bardzo chciałbym, żebyś kiedyś powiedziała mi to samo. Mercedes Williams, kocham cię do szaleństwa, jak najgłupszy człowiek na świecie. - uśmiecham się, gdy tylko te słowa opuszczają jego usta. Zbliża się do moich ust, by złączyć nasze wargi razem w delikatnym i jednocześnie namiętnym pocałunku - Zawsze będziesz mnie miała, będę się starał, żeby to było na tyle wystarczające, byś pokochała mnie tak bardzo, jak ja ciebie. - mówi odrywając się na chwilę od moich ust. Zanim wraca pocałunkiem ponownie do moich ust zatrzymuję go ciągnąc za włosy
- Harry Styles'ie, kocham cię tak bardzo, jak największa idiotka na świecie. Chcę być przy tobie tak długo, jak to będzie możliwe. - puszczam go za włosy, by powrócił z pocałunkiem do moich warg. Całuje mnie namiętnie, jak za każdym razem, ale inaczej. Teraz jestem pewna swoich uczuć do niego, teraz czuję każde uczucie, które towarzyszy zakochanym podczas każdego, nawet najmniejszego pocałunku. Jęknął, gdy mocniej szarpnęłam za włosy. Mocniej naparł na moje ciało, bym osunęła się na miękki dywan. Skorzystał z okazji i cmoknął mnie w szyję. Znowu i znowu, aż ciągnąc ustami po skórze dotarł do biustu. Przyssał się do mojej skóry, na co sapnęłam cicho i pociągnęłam mocniej za włosy bruneta. Uklęknął przede mną, by mógł rozpiąć guziki mojej koszuli. Ściągnęłam materiał poprzez uniesienie się, następnie odrzuciłam koszulę gdzieś na bok. Korzystając z okazji, podążyłam jego krokiem ściągając z niego jego koszulę. Samo wodzenie jego oczu po moim ciele powodowało kołatanie w moim sercu. Jedna z jego rąk odepchnęła jedno moje udo, by mógł znaleźć się pomiędzy nimi. Jego miękkie usta złożyły pocałunek na mojej szczęce, aż po usta
- Chcę, byś na chwilę zapomniała o tym wszystkim, co dzieje się wokół nas. Nie myśl o niczym innym, tylko o mnie. - poprosił. Spełniam jego prośbę koncentrując się tylko na nim. Moje powieki opadły i westchnęłam z rozkoszy. Dłonie Harry'ego sięgnęły za moje plecy, a ja wygięłam je w łuk, aby mógł rozpiąć mój stanik. Pozwoliłam mu zsunąć ramiączka z moich ramion, a później odrzucenie go gdzieś na bok. Złączył nasze usta razem, by zająć mnie czymś, podczas gdy on ściągał swoje spodnie. Nie czekając długo złapał za moją spódnicę, którą bez problemu zsunął  w dół. Czuję jego twarde przyrodzenie przyciśnięte do mojego krocza poprzez cienkie materiały naszej bielizny. Moja ręka spoczęła na jego karku, a druga na naprężonym bicepsie gładząc delikatnie skórę. Przeciągnął językiem po ustach, po czym przycisnął je do mojej szyi. Zawsze, gdy dotyka tego miejsca czuję motyle w brzuchu, a oddech staje w gardle. Jego usta szybko znalazły drogę do moich piersi. Jedna dłoń objęła moją pierś lekko ją ściskając, ustami dotarł do drugiej piersi pieszcząc mój sutek, którego zaczął ssać i lizać. Jęknęłam cicho jego imię, a on w odpowiedzi mruknął nadal przyciskając swoje usta do mojej nagiej skóry. Przez kilka następnych sekund pozostał przy piersiach, aż zmienił kierunek kierując się na brzuch. Każdy dotyk jego ust był niesamowity. Sprawiał, że czułam się jak w niebie. Jego dłonie przytrzymały moje biodra, sunąc po nich, aż dotarły do mojej bielizny.  Palce bruneta zaczepiły się o gumkę moich majtek po obu stronach i ściągnęły je w dół moich nóg, zostawiając za sobą gęsią skórkę na mojej skórze. Moja dłoń chwyciła się dywanu leżącego pod nami, gdy tylko przejechał ustami po wewnętrznej stronie mojego uda. Ciała Harry'ego przeniosło się nade mnie, a jego czoło spoczęło na moim. Poddałam się będąc w stu procentach jego
- Zdejmij moje bokserki. - poprosił szepcząc cicho. Wykonałam jego polecenie. Chwyciłam za gumkę jego bielizny ciągnąc w dół. Pewnym ruchem przejechałam po jego klatce piersiowej. Głowa mężczyzny opadła w dół, aby mógł ostatni raz pocałować moją szyję
- Kocham cię, Mercedes. - wyszeptał do moich ust, które były rozchylone pod wpływem rozkoszy
- Kocham cię, Harry. - uniosłam głowę, by złączyć nasze usta w pocałunku. Nie czekając długo wsunął go powoli we mnie. Chwycił między zęby moją dolną wargę, podczas gdy ja jęknęłam z przyjemności, jaką mi sprawia. Mimo, iż robiliśmy to już wcześniej Harry bardzo ostrożnie wchodził i wychodził ze mnie. Im więcej ruchów wykonywał, tym szybciej oddychałam. Harry kontynuował swoje powolne ruchy, a jego usta masowały moją skórę. Moje oczy podążyły wzdłuż jego ciała, które znajdowało się nade mną. Mięśnie się napinały, kiedy poruszał się. Moje dłonie powędrowały na jego plecy, żeby wbić w jego skórę swoje paznokcie. Z moich ust wyrwał się cichy stęk, a Harry jęknął na ten dźwięk. Moje ciało się wygięło, moje biodra uniosły się do góry, w skutek czego znalazłam się bliżej niego. Za każdym razem, gdy jego biodra spotykały moje czułam falę przyjemności. Kolejne pchnięcie, tym razem mocniejsze, przyjemniejsze.  Przyspieszył tempo, kolejny jęk uciekł z moich ust. Odgarnęłam włosy z jego spoconego czoła, by móc widzieć jego oczy. Głowę odchyliłam do tyłu w rozkoszy. Zaskomlałam kiedy wszedł we mnie coraz to głębiej. Najprzyjemniejsze uczucie. Następne pchnięcie spowodowało wydobycie się dźwięku z moich ust. Im głębiej wbijał się we mnie, tym częściej jego imię wydobywało się z moich ust, podczas gdy ssał i przygryzał moją skórę. Po kilku sekundach, niemal krzyczałam jego imię z rosnącej rozkoszy. Pociągnęłam go za włosy, kiedy wykonał jeszcze jedno szybkie, mocne pchnięcie. Wkrótce jego przyjaciel drgnął, w skutek czego zamknął oczy. Ze świstem wypuścił powietrze z ust. Harry dochodził, trafiając we mnie mocno i głęboko. Jęczał moje imię wraz z kilkoma przekleństwami. W ostatecznej chwili poczułam jak dochodzi, a ja chwilę po nim. Poczułam gorącą ciecz rozpływającą się we mnie. Jęknęłam ostatni raz jego imię, zanim moja głowa bezsilnie opadła na dywan. Powoli wysunął się ze mnie powodując uczucie pustki. Położył się obok mojego ciała. Nasze spocone klatki piersiowe unosiły się i opadały szybko w nierównym tempie. Objął mnie ramieniem, żebym była jak najbliżej niego. Na koniec pocałował mnie w głowę sprawiając, że poczułam się jak nastolatka, podczas swojego pierwszego razu
- Pierwszy raz od wielu lat jestem naprawdę szczęśliwy. - unoszę się, by oprzeć ciało na jednym łokciu podtrzymując głowę, drugą ręką opierając się o jego klatkę piersiową. Palcami delikatnie stukam o jego skórę uśmiechając się i patrząc na swoje ruchy
- Też jestem szczęśliwa. - kieruję swój wzrok na jego twarz. Uśmiecha się tak samo, jak ja. Dawno nie widziałam w nim takiego szczerego uśmiechu. Sprawia mi ogromną radość tym, że po prostu jest tu obok mnie. Moja głowa opada na jego pierś przytulając się do niego. Chcę być przy nim tak długo, jak będzie to możliwe.
 
~*~
 
Wracam do domu. Idąc chodnikiem patrzę na swój dom. Zauważam na schodach stojącą osobę przy drzwiach. Przed bramą stoi jakiś samochód, który z pewnością nie należy do mnie. Podchodząc bliżej rozpoznaję tę osobę. Mężczyzna odwraca się w moją stronę. Zatrzymuję się stojąc jak słup. Zrezygnowany odchodzi od drzwi kierując się do samochodu. Kiedy tylko mnie zauważa zatrzymuje się
- Will?
 
_________________________
 
Z góry przepraszam za dłuższą przerwę, ale niestety nie zależało to ode mnie.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :)

środa, 4 marca 2015

42. Burza z piorunami.

Harry wciąż trzyma mnie mocno za dłoń. Ściska ją tak mocno, że opuszki jego palców stały się białe. Nie ukrywam grymasu na twarzy związanego z bólem przez silny uścisk mężczyzny. Kobieta stojąca przed nami próbuje się uśmiechać przez gotującą się w niej złość. Nie wygląda, żeby cieszyła się z tego, że przeszkadzam im swoją obecnością. Patrzy na mnie ze szczególną nienawiścią. Nie spodziewała się mojej obecności. Niemal wypala dziurę w moim ciele morderczym spojrzeniem. Harry wydaje się być jeszcze bardziej wytrącony z równowagi, niż przedtem, jak rozładowywał swoją złość na biurku. Atmosfera staje się przytłaczająca i ciężka przez ciszę
- Miałam nadzieję, że przyjdziesz tutaj bez swojej asystentki. - opuszcza mnie wzrokiem kierując się do Harry'ego
- Miałem nadzieję, że nie będzie cię tutaj, kiedy wrócę. - wydaje się być niewzruszona przez złośliwy komentarz bruneta
- Chciałam jeszcze z tobą porozmawiać. Wyszedłeś odrobinę za wcześnie, to było nieuprzejme z twojej strony.
- Nieuprzejme z twojej strony było to, że ponownie wpieprzyłaś się w moje życie. - śmieje się cicho próbując ukryć swoje prawdziwe uczucie - Masz opuścić mój gabinet. W innym wypadku wezwę ochronę. - jad wydobywający się z ust Harry'ego wywołuje u mnie ciarki
- Wyjdę bez niczyjej pomocy. Jeszcze się spotkamy, masz moje słowo. - kieruje się w stronę wyjścia, jednak zanim wychodzi przechodząc obok mnie obrzuca mnie pełnym grozy i nienawiści spojrzeniem. Wychodzi trzaskając za sobą drzwiami. Harry puszcza moją dłoń, następnie podchodzi do porozrzucanych kartek papieru w celu zebrania ich. Kuca nad nimi i zaczyna je zbierać układając jedna na drugiej. Nie wiedząc, co mam robić, podchodzę do niego, by pomóc mu z zbieraniu
- Harry, czy to była...
- Tak. - przerywa mi, zanim zdążam dokończyć zdanie. Nie odzywając się więcej powraca do zbierania porozrzucanych kartek.
 
 Brunet naciska na klamkę, by móc wejść do sali konferencyjnej. Widząc osobę stojącą w pobliżu ogromnego stołu drętwieje
- Witaj, Harry. Dawno się nie widzieliśmy. - chwilowe odrętwienie znika, zamiast tego pojawia się złość. Zaciska mocno pięści i usta, zanim podchodzi do jednego z krzeseł, na którym siada. Kobieta robi to samo przysiadając się obok
- Co się tu sprowadza? - stara się mówić spokojnie, jednak budzące się w nim uczucia utrudniają wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Splata palce dłoni, obydwie ręce stawia na stole. Stara się nie utrzymywać kontaktu wzrokowego ze znienawidzoną kobietą, zamiast tego patrzy na mocno zaciśnięte, splecione palce
- Harry, chciałam cię zobaczyć. - próbuje dotknąć jego dłoni, jednakże brunet szybko je zabiera, by utrudnić jej dostęp do dotyku - Dawno się nie widzieliśmy. Tęskniłam za tobą. - brunet przenosi spojrzenie na kobietę siedzącą obok. Uśmiecha się w sposób, który tak bardzo kiedyś kochał. Delikatne rysy twarzy, nieskazitelna skóra, lekko zaróżowione policzki. Błękitne oczy, które ani trochę się nie zmieniły. Blond włosy opadające delikatnie na jej nagie ramiona. Ubrana w sukienkę, którą kiedyś sam jej kupił na urodziny
- Za mną? - nie chce ulec jej urokowi, nienawidzi jej tak mocno, że wolałby, żeby zniknęła z jego życia, do którego tak nagle wróciła
- Tak, za tobą. - uśmiecha się próbując ukryć cichy chichot - Chciałam cię zobaczyć, porozmawiać. - doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że kiedyś szalał za nią, był zakochany do szaleństwa, był gotów zrobić dla niej wszystko, co tylko chciała. Próbuje wykorzystać okazję, by ponownie go w sobie rozkochać. Plan odzyskania go staje się tak ważny, że wykorzysta każdy możliwy element, by ponownie wróciło stare uczucie. Brunet nie zdaje sobie sprawy, że samodzielnie wpada w pułapkę dalej będąc z nią w pomieszczeniu
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że nic nas już nie łączy? Sam przyłapałem was na zdradzie. Słyszałem wszystko, co mówiłaś.
- Pogubiłam się w uczuciach. - brunet cicho prycha pod nosem nie wierząc w to, co mówi. - To była chwila słabości.
- Chwila słabości?! - wstaje nie mogąc pohamować złości - Do cholery jaka chwila słabości?! Nigdy mnie nie kochałaś!
- Harry, to wszystko nie prawda. - próbuje załagodzić sytuację, jednak obudziła w nim kolejne, złe uczucia
- Nie prawdą jest to, że przez te wszystkie lata mówiłaś, jak bardzo mnie kochasz. Obiecywałaś, że będziemy już na zawsze razem, a tymczasem zdradziłaś mnie! Okłamywałaś, nie kochałaś. Dlaczego teraz tak nagle wróciłaś, co? - lokuje dłonie na biodrach próbując się uspokoić - Chcesz pieniędzy, sławy?!
- Wróciłam, bo zrozumiałam, że popełniłam błąd zdradzając cię. Chciałabym znów odzyskać twoją miłość, zrozum.
- Nie wierzę ci. - kiwa przecząco głową śmiejąc się z jej słów - Nigdy mnie nie kochałaś. - bez słowa pożegnania wychodzi z pomieszczenia.
 
Siadam na biurku, dłońmi opieram się o nie trzymając je po obydwu stronach ciała. Uprzątnęliśmy bałagan, który spowodował. Harry wkłada ostatnie dokumenty do szafek w bezpieczne miejsce do teczek, by ponownie nie przyczyniły się do rozładowania złości
- Cóż, to chyba już wszystko. - zamyka szafkę. Podchodzi do mnie stając pomiędzy moimi nogami. Uważnie obserwuję jego ruchy delikatnie uśmiechając się pod nosem - Robi się już ciemno. - odwracam się w stronę okna. Ciemność przykryła całe miasto. Z tej wysokości miasto wygląda cudownie. Wszystko zostaje oświetlone, każdy najciemniejszy kąt, aby umilić ludziom powrót do domu
- Tak, już późno. - odwracam się do niego z powrotem. Przez chwilę patrzy na mnie unosząc kącik ust do góry tworząc delikatny uśmiech - Uwielbiam patrzeć, jak się uśmiechasz. - komplementuję go przez co uśmiecha się szerzej ukazując zęby
- Uwielbiam czuć, jak mnie całujesz. - czuję, jak moje policzki stają się czerwone. Nie czekając na moją odpowiedź zbliża się powoli do moich warg. Przez chwilę zatrzymuje się na dłużej przyciskając swoje usta do moich. Wypuszczam powietrze z płuc z cichym świstem. Unoszę dłonie do góry wplątując palce w jego włosy. Mozolnym ruchem rozchyla wargi próbując dostać się do środka. Bez zastanowienia wpuszczam go pozwalając mu pieścić język. Swoje dłonie kładzie na moje biodra przyciskają mnie do siebie. Oddech bruneta przyjemnie otula moją skórę. Opieramy się o swoje czoła. Wystarcza, żebym straciła oddech, gdy zasysa moją wargę. Czuję, jak moje serce przyspiesza. Nie zdaje sobie sprawy z tego, jak na mnie działa jego dotyk
- Chciałbym zabrać cię do domu. - mówi na chwilę odrywając się od moich ust, wciąż opiera swoje czoło o moje - Mogę? - otwieram oczy powoli oddalając od siebie nasze twarze
- Chciałabym jeszcze przejrzeć papiery na najbliższe spotkania biznesowe, ale ty możesz już wrócić do domu. Dopilnuję, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. - przedrzeźniam go przypominając sobie o pierwszym dniu mojej pracy, gdy tłumaczył mi zasady
- Dobrze, ale obiecaj, że wpadniesz do mnie. - palcem zaczesuje pasemko włosów, które opadło na moją twarz, za ucho
- Dobrze, obiecuję. - cmoka mnie w usta, zanim oddala się do wieszaka, na którym wisi jego płaszcz. Schodzę z biurka podchodząc do niego. Opieram się plecami o ścianę przy drzwiach, ręce splatam na piersi. Uważnie obserwuję, jak zakłada płaszcz
- Do zobaczenia za chwilę. - całuje mnie w czoło, następnie wychodzi z gabinetu. Uśmiecham się sama do siebie. Palcami pocieram o wargę, na której przed chwilą brunet zostawił swój smak. Wzdycham głośno, po czym podchodzę do biurka. Z półki w biurku wyciągam notes ze spotkaniami. Przeglądam kartki w poszukiwaniu spotkań. W najbliższym czasie mamy spokój. Uprzątnę jeszcze w półce, zanim wyjdę z biura.
 
Do uszu bruneta dociera dźwięk dzwonka do drzwi sygnalizujący przybycie gościa. Wstaje z kanapy kierując się na korytarz, by otworzyć. Wcześniej zdjął koszulę pozostając w samych spodniach uważając, że będzie szybciej ukochanej dostać się do jego ciała. Z towarzyszącym pożądaniem idzie w kierunku drzwi. Nie czekając długo otwiera je od razu atakując gościa pocałunkiem. Łapie dziewczynę za talię unosząc do góry, by oplotła swoje nogi wokół jego bioder. Cofa się do środka zatrzaskując drzwi kopnięciem nogi. Kieruje się prosto do sypialni ani myśląc o tym, by chociaż przywitać się. Kładzie ukochaną na łóżku nie odrywając się od niej ustami. Wszędzie światła są pogaszone, oprócz salonu, w którym przed chwilą znajdował się brunet. Drzwi lekko uchylone wpuszczają trochę światła do pokoju. Dłonie bruneta szybko znajdują drogę do ud dziewczyny mocno je ściskając
- Mercedes. - cicho szepcze imię ukochanej kierując się do szyi
- Mercedes?! - szybko udaje się mu rozpoznać głos. Momentalnie odskakuje od dziewczyny kierując się do zapalnika światła
- Bonnie? Co ty tu do jasnej cholery robisz?! - dziewczyna wstaje z łóżka - Wynoś się stąd. - otwiera drzwi przed dziewczyną
- Skoro tu jestem to możemy dokończyć to, co zaczęliśmy. - podchodzi do bruneta usiłując ponownie go pocałować
- Nie, wynoś się stąd. - wychodzi z sypialni, by otworzyć przed dziewczyną kolejne drzwi. Blondynka kieruje się za nim z myślą kolejnego zbliżenia. Mimo rozkazu chłopaka zaczyna rozpinać swoją bluzkę. Brunet otwiera drzwi, ale okazuje się to złym pomysłem.
Drzwi otwierają się przede mną, w ich progu stoi Harry bez bluzki, a niedaleko niego rozbierająca się Bonnie
- Mercedes, wyjaśnię. - brunet próbuje się wytłumaczyć, jednak ja stoję jak słup soli zszokowana tym, co widzę
- Harry chciał tylko powiedzieć, że zamierzaliśmy powrócić do naszego starego życia. - do oczu napływają mi łzy, które z trudem powstrzymuję - Prawda, Harry? - podchodzi do niego i zaczyna opierać się o jego ramię
- Mercedes, to nie tak, ona kłamie. - podchodzi do mnie próbując mnie dotknąć, jednak odpycham go od siebie wyszarpując się
- Tak? To dlaczego ty jesteś bez bluzki, a ona właśnie się rozbierała? - jąkam się próbując coś powiedzieć. Nie chcąc dalej słuchać, ani ich widzieć cofam się, by zaraz szybko uciec. Słyszę za sobą krzyczącego moje imię Harry'ego, jednak nie zatrzymuję się. Zasłaniam dłonią usta, z których wydobywa się szloch. Łzy płyną po moich policzkach, docierają do okolic biustu zamaczając nieco bluzkę. Nie jestem pewna, gdzie dokładnie biegnę. Ważne, bym znalazła się jak najdalej od jego mieszkania. Naciskam odpowiedni guzik, a winda zabiera mnie na dół. Nie mając siły wstać opieram się o ścianę windy, po czym osuwam się bezsilnie na podłogę. Oplatam się rękoma, bym poczuła się lepiej. Pocieram ramiona w celu dodania sobie otuchy. Drzwi windy rozsuwają się. Podnoszę się i kieruję do wyjścia. Wychodzę z budynku mierząc się z zimnym powietrzem. Otulam się płaszczem, by było mi cieplej. Przyspieszam kroku, żeby znaleźć się jak najdalej od budynku. W miarę oddalania się ludzie znikają, pozostaję sama. Idę sama przez ciemne ulice Londynu. Drogę oświetlają mi jedynie lampy oddalone od siebie o kilka metrów. Pomiędzy nimi jest całkowita ciemność. Pod osłoną nocy słychać stukot moich butów. Staram się nie myśleć o tym, co przed chwilą widziałam. Chciałabym wymazać to z pamięci, na długo
- Mercedes! - słyszę za sobą krzyk Harry'ego. Nie odwracam się, nie chcę go widzieć. Nie zatrzymując się podążam swoją drogą. Dźwięk jego kroków jest coraz bliżej mnie - Mercedes, proszę poczekaj. - zatrzymuje mnie delikatnym szarpnięciem za ramię. Staram się go ignorować, jednak toruje mi drogę swoim ciałem, trzyma mnie obydwoma dłońmi za ramiona - Proszę, poczekaj.
- Nie. - szepczę cicho pod nosem ledwo słyszalnie, jednak na tyle, by usłyszał mnie. Próbuję odejść, tylko on powstrzymuje mnie
- Wytłumaczę ci wszystko. - próbuje uformować oddech, który przyspieszył, gdy biegł - Bonnie zaskoczyła mnie. Myślałem, że to ty, więc zacząłem ją całować. Jak tylko dowiedziałem się, że to ona od razu ją puściłem. Zdjąłem bluzkę wcześniej, zanim przyszła. Chciałem ją wyprosić, ale ona zaczęła rozbierać się. Otworzyłem drzwi, a tam byłaś ty. Uwierz mi, do niczego nie doszło między nami.
- Nie wierzę ci. - zdejmuje z siebie jego dłonie, wymijam go i ponownie zaczynam kierować się do domu. Przez chwilę stoi w miejscu, w którym go zostawiłam nie odzywając się. Chowam dłonie do kieszeni, by utrudnić mu złapanie mnie, gdyby chciał mnie zatrzymać
- Wiem, że słyszałaś moją rozmowę z matką. - staję w bezruchu całkowicie zaskoczona, po chwili odwracam się do niego - Wtedy nie kłamałem, teraz też nie kłamię. - zaciska mocno oczy i dłonie, zanim ponownie otwiera usta - Mercedes, kocham cię.


________________________________

Komentarz pozostawiam wam :)

środa, 18 lutego 2015

41. S.O.S

Powoli kieruję się do mieszkania Harry'ego z dokumentami, które powinien podpisać. Gdy tylko kilka kroków dzieli mnie od jego mieszkania, tym bardziej zaczyna bić moje serce. Czuję, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi. Najpierw grzecznie pukam, jednak gdy nie dostaję odpowiedzi, naciskam klamkę i wchodzę do środka. Będąc w korytarzu słyszę rozmowę Harry'ego z jakąś kobietą
- Mamo, znasz mnie nie od dziś, nie okłamałbym cię. - pozostaję w bezruchu cicho stojąc w korytarzu
- Nie podoba mi się to. Łączy was tylko seks, praca czy może coś jeszcze? - nie ukrywam swojego zażenowania tą sytuacją. Powiedział o tym komuś, a sam chciał uchować to w sekrecie
- Ona nie chciała tego, uważała że powinna nas łączyć tylko praca, ale od kilku tygodni nie zależy mi już tylko na tym. - wzdycha głośno, zanim ponownie otwiera usta - Od dłuższego czasu zaczynam patrzeć na nią w inny sposób, inaczej dotykam jej skóry, gdy proszę o dotyk, inaczej odzywam się do niej. Zaczynam dostrzegać jej piękno wewnętrzne, nie liczy się dla mnie tylko jej wygląd. - w moim brzuchu budzą się zaspane motyle chcące wydostać się na zewnątrz - Pragnę spędzać z nią jak najwięcej czasu, jak najdłużej patrzeć w jej oczy, dłużej całować jej miękkie usta. To wszystko stało się w pewnym sensie narkotykiem. Gdy oddala się ode mnie, czuję pustkę. Gdy dłużej nie ma jej przy mnie, staję się nerwowy. Denerwuje mnie wszystko dookoła, dopóki ona się nie pojawi. Gdy patrzę w jej oczy, wszystko znika. Nie liczy się dla mnie moja praca, pieniądze, ludzie, którym pomagam. Ważna jest tylko ona. Kocham ją. - serce miażdży mi klatkę piersiową przez szybkie bicie. Ciało sztywnieje, kiedy do uszu dociera to, co przed chwilą powiedział. Zszokowana zasłaniam dłonią usta. Mózg zatrzymuje prace myślenia. Nogi robią się jak z waty, powoli uginają się pod ciężarem ciała, jakbym zaraz miała zemdleć. Nie wiedząc, co mam w tej chwili zrobić, odwracam się i wychodzę. Tak cicho, jak otworzyłam drzwi, tak cicho je zamykam. Wracam z powrotem do biura.
 
~*~
 
Wróciłam do biura. Kluczem otwieram sobie drzwi, by móc wejść do gabinetu. Niepotrzebne klucze chowam z powrotem do torebki. Przechodząc obok biurka delikatnie przejeżdżam po nim palcami prawej dłoni. Słychać dźwięk nieprzyjemnego szurania paznokci. Siadam na fotelu za jego biurkiem. Opieram się łokciami o drewnianą rzecz podtrzymując głowę na dłoni. Zdenerwowana patrzę na środek podłogi. Moje ręce są mokre, jednak strasznie zimne. Serce bije niespokojnie. Ciało trzęsie się, mimo dodatniej temperatury panującej w pomieszczeniu. Czuję pustkę, chociaż nie jestem pewna dlaczego. Czuję się dziwnie. Nie jestem w stanie o niczym innym myśleć, tylko o nim. Czy to możliwe? Harry kocha mnie? Ostatnio nie zachowywał się w stosunku do mnie jak szef do pracownicy. Przecież sam wspominał, że miłość jest dla niego odrażającym uczuciem, którego nienawidzi. Harry jest dla mnie największą zagadką, której nie potrafię rozgryźć. Kiedy tylko chociaż w połowie rozgryzę go, on zmienia swoje zachowanie. Myli mnie za każdym razem. Przez swoje nerwy nie potrafię skleić dokładnego zdania. Nie potrafię dobrać myśli. Drżącymi palcami odgarniam pasmo włosów, które opadło mi na twarz. Czy żałuję tego, że połączyło nas coś, że zakochał się we mnie? Okłamałabym samą siebie, gdybym powiedziała, że żałuję. Sama przyczyniłam się do powstania tego uczucia. Zatracałam się w każdym pocałunku, dotyku. Uzależniłam się od niego sama zatracając się w tym wszystkim. Darzę go tym samym uczuciem, przynajmniej tak czuję. Najbardziej żałuję tego, że dowiedziałam się o tym jako ostatnia, nie wprost. Słyszę dźwięk przekręcanej klamki w drzwiach. Drzwi otwierają się, a w progu staje Harry
- Witaj, Merci. - nie odpowiadam, zdziwiona unoszę głowę do góry. Napotykam na swojej drodze jego uśmiech, który wywołuje dołeczki w policzkach. Nigdy dotąd nie zdrabniał w żaden sposób mojego imienia. Szybko uciekam od niego wzrokiem. Zamyka za sobą drzwi wchodząc do środka. Zmykam z fotela, który należy do niego i kieruję się do szafki z dokumentami. Staję do niego tyłem zaczynając szperać w szafce. Ku mojemu zaskoczeniu łapie mnie w talii, przekręca w swoją stronę i mocno przyciąga do siebie. Nasze klatki piersiowe stykają się ze sobą zamykając przestrzeń między nami. Czuję, jak serce z zakłopotania zaczyna bić szybciej. Spuszczam wzrok na papiery trzymane w dłoniach. Staram się na niego nie patrzeć, jednakże jest to trudne, gdy zaczyna składać pojedyncze pocałunki na mojej nagiej szyi
- Przeskrobałaś coś, że boisz się spojrzeć w moje oczy. - kieruje swoje usta w kierunku szczęki próbując dostać się do ust
- Nie, wszystko w porządku. - mimo woli odchylam głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp do mojej skóry. Czuję, jak uśmiecha się, kiedy ciche westchnienie wydostaje się z mojego gardła. Tak bardzo uwielbiam czuć jego dotyk, że nie zwracam uwagi na to, że ktoś za drzwiami będzie chciał wejść do środka, by spotkać się ze swoim szefem - Powinniśmy wrócić do pracy. - odpycham go od siebie sama nie rozumiejąc swojego zachowania. Przed chwilą pragnęłam jego dotyku, teraz chcę, aby zostawił mnie w spokoju. Unoszę niepewnie wzrok na zdezorientowanego Harry'ego. Zielone oczy doskonale opisują jego uczucia. Nie spodziewał się tego, że odrzucę jego pieszczotę. Chce otworzyć usta, jednak w tej samej chwili po gabinecie rozlega się pukanie do drzwi
- Dzień dobry, panie Styles ktoś przyszedł do biura i prosi o spotkanie. - do gabinetu wchodzi nieco wystraszona Tori, jakby to był pierwszy dzień w jej pracy i jak początkująca pracownica boi się swojego szefa
- Kim jest ta osoba? - zadaje pytanie, groźnym, poirytowanym głosem w skutek czego brunetka wzdryga się ze strachu
- Nie wiem. Kobieta. - odpowiada drżącym głosem - Mówi, że to pilne. - groźna aura Harry'ego sprawia, że podobnie, jak Tori, zaczynam odczuwać strach. Powietrze staje się ciężkie, czuję, jakbym zaraz miała zemdleć
- Dobrze wyjdź, zaraz przyjdę. - spławia ją machnięciem dłoni. Jak goniona psami szybko wychodzi z gabinetu. Próbuję się jakoś uchronić od mężczyzny, jednak swoje groźne spojrzenie przenosi na mnie. Niemal wbija mnie nim w podłogę. Uciekam wzrokiem, by nie zostać jego ofiarą. Podchodzi do mnie prawie zabijając spojrzeniem. Zniża się na wysokość mojego ucha, żeby przekazać mi coś - Zaraz wrócę. Porozmawiamy sobie, dobrze wiesz, że nie lubię jak mi się odmawia. - lodowaty głos mrozi mi krew w żyłach, jednocześnie gorący oddech rozgrzewa skórę. Wychodzi nie poświęcając mi nawet przelotnego spojrzenia. Trzaska drzwiami na tyle mocno, że futryna niemal łamie się. Jestem pewna, że pracownicy słyszeli ten trzask co najmniej kilka pięter od gabinetu. Nie chciałam go zdenerwować. Nawet nic takiego nie zrobiłam. W krótkim czasie zmienił swoje zachowanie. Zanim Tori weszła do gabinetu... Szkoda jest mi patrzeć, jak szybko zmienia swoje zachowanie. Wiele razy doświadczyłam jego zmian nastroju. Wiem, że jest cenionym i szanowanym biznesmenem, ale nie oznacza to, że może wszystkich traktować jak chce i rozstawiać wszystkich po kontach. Czasami z chęcią uderzyłabym go w twarz, jednak strach hamuje moje czyny w obawie przed tym, co może zrobić. Boję się go jako biznesmena, drżę, kiedy słyszę jego lodowaty głos i widzę mordercze spojrzenie. Myślałam, że zmienił swoje nastawienie do mnie... najwyraźniej się pomyliłam. Niepotrzebnie zrobiłam sobie nadzieję, z pewnością powiedział swojej mamie, że mnie kocha, by tak samo jak Zayn, odczepiła się. Powinnam się wstydzić, że pomyślałam, że taki biznesmen, jak on, może czuć coś do mnie. Do oczu napływają mi łzy, jednak powstrzymuje je przed wypłynięciem. Nie chcę, żeby widział mnie, że płakałam, kiedy wróci. Byłam taka głupia ufając mu. Bezsilnie siadam na kanapie. Co ja sobie myślałam? Biznesmen, który może mieć każdą kobietę, z którą spędzi jedną noc, zakocha się we mnie? Jest mi strasznie wstyd. Cichy szloch wydostaje się z mojego gardła. Nie powinnam w ogóle była myśleć, żeby obdarzyć go jakimś uczuciem. Wstaję z kanapy, zaczynam powoli chodzić po gabinecie kręcąc się w kółko. Dłońmi oplatam szyję, mocno zaciskam oczy, by nie wypłynęły z nich łzy. Spoglądam na zegarek, który mam na nadgarstku. Przerwa właśnie się zaczęła. Podchodzę do wieszaka, na którym wisi mój płaszcz w celu założenia go. Pójdę do kawiarni niedaleko biura po kawę, która rozgrzeje mnie i doda sił. Nim zdążam chwycić dłońmi płaszcz do gabinetu wpada rozwścieczony Harry. Wydaje się mnie nie zauważyć. Podchodzi do biurka, opiera się o nie rękoma. Chcę się odezwać, jednak w geście wściekłości zrzuca wszystko z biurka na podłogę. Zszokowana zakrywam dłonią usta. Wszystko, co leżało na biurku z głośnym trzaskiem zostaje zrzucone. Nie odzywam się, pozostaję w bezruchu, by nie oberwać. Przez chwilę stoi spokojnie patrząc w okno i głośno dysząc. Chwila spokoju nie trwa długo. Silnymi dłońmi łapie za koniec biurka, używając swojej siły przewraca biurko. Przewrócił je na tyle, żeby zderzyło się z szybą tłukąc jej kawałek. Parę odłamków na pewno spadło na ziemie. Zaczynam drżeć ze strachu. Przede mną stoi wytrącony z równowagi do granic możliwości człowiek. Łzy strachu spływają z moich policzków. Są tak duże, że spływają na mój biust. Pomimo zakrytych ust wydobywa się z nich cichy pisk. Wcześniej wydający się mnie nie zauważyć brunet odwraca się do mnie
- Mercedes. - momentalnie jego ramiona opadają. Wściekłość znika z twarzy, na czole znikają zmarszczki, rozluźnia złączone ze sobą brwi. Wydaje się uspokajać, gdy jego oczy napotykają moje. Wypuszcza całe powietrze z płuc wraz z nagromadzoną wściekłością. Odwraca się patrząc na to, co przed chwilą zrobił
- Mogłeś kogoś zabić! - krzyczę przerażona. Nogi robią się jak z waty, jednak nie zamierzam tu zostać. Podrywam się do ucieczki upuszczając płaszcz, który trzymałam w dłoniach. Uciekam ile mam sił w nogach z gabinetu. Na moje szczęście w korytarzu nie ma nikogo, kto mógłby mnie zauważyć i zatrzymać. Dyszę głośno całkowicie pochłonięta przez strach. Zdejmuję z nóg buty, które spowalniają mnie. Nigdy nie była dobra z W-F'u, co nie oznacza, że nie potrafię uciec. Chowam się w pierwszy miejscu, które przychodzi mi na myśl. Schowek na miotły i inne rzeczy potrzebne do dezynfekcji itp. Tam mnie na pewno nie znajdzie, nawet nie pomyśli o tym, by mnie tam szukać. Wchodzę do środka, zapalam czerwone, awaryjne światło, by przez szparę w drzwiach nie było widać, że ktoś jest w środku. Siadam na dużej szafce chowając twarz w dłonie. Serce bije tak mocno, że w małym pomieszczeniu słychać tylko je z połączeniem mojego głośnego oddechu. Mógł kogoś zabić, gdyby biurko roztrzaskało szybę i spadło w dół. Kim była kobieta, która przyszła do biura i która tak rozwścieczyła Harry'ego? Opieram głowę o zimną ścianę w celu uspokojenia się. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tkwi w nim taka siłą, że byłby zdolny do takiego rozładowania złości. Okazuje się, że tak naprawdę nie znam go tak dobrze. Wstrzymuję oddech, gdy słyszę kroki na korytarzu. W pośpiechu zeskakuję z szafki i gaszę światło. Przerażona opieram się o ścianę na wypadek, gdyby wszedł do środka. Nie chcę go widzieć, nigdy nie bałam się go tak, jak teraz. Klamka w drzwiach przekręca się. Serce wali coraz mocniej, dobrze słychać je w niewielkim pomieszczeniu. Staram się nie dyszeć, co odrobinę mi się udaje. Wchodzi do środka i zamyka za sobą drzwi. To na pewno on. Nie zapala światła, wsłuchując się w ciszę. Zaciskam oczy chcąc, by wyszedł
- Słyszę cię. - po wypowiedzeniu tych słów zapala czerwone światło awaryjne. Chcę krzyczeć z przerażenia, jednak zatyka mi usta dłonią - Proszę, nie krzycz. - uspokaja mnie. Jego spokojny, zachrypnięty głos nieco uspokaja, jednak pozostaję czujna. Zabiera dłoń, gdy widzi, że uspokoiłam się. Patrzy w moje oczy, a ja w jego. Zielona mrok wściekłości zniknął. Pozostał tylko spokój - Nie... Nie chciałem cię... - jąka się. Wzdycha głośno i zamyka oczy, żeby móc spokojnie się wysłowić - Nie chciałem cię przestraszyć.
- Mogłeś kogoś zabić, dociera to w ogóle do ciebie? - szepczę, bojąc się go ponownie rozzłościć - Nigdy się ciebie tak nie bałam.
- Wiem, przepraszam. - chowa twarz w dłoniach pocierając ją lekko. Kiedy zabiera dłonie widzę, że jego oczy stają się czerwone - Naprawdę przepraszam. Byłem tak wściekły, że musiałem wyładować złość. Nie zamierzałem cię przestraszyć. - ku mojemu zaskoczeniu przytula mnie. Mocno zaciska uścisk pozbawiając mnie oddechu. Mimo to, odwzajemniam. W tej chwili wydaje się być taki bezbronny, jakby skrzywdzony przez świat. Czuję mokrą łzę na skórze, kim była ta kobieta?
- Boże, Harry. - szepczę cicho uspokajającym głosem - Powinieneś wrócić do domu. Zajmę się wszystkim pod twoją nieobecność. - rozluźnia uścisk. Odrywa się ode mnie tworząc między nami przestrzeń - Chodź, wracamy do gabinetu. - a myślałam, że to Harry ma ciągłe zmiany nastrojów. Serce zmiękło mi, gdy poczułam łzę na swojej skórze. Kolejny znak mojej naiwności i głupoty. Gdy wychodzimy ze schowka Harry chwyta za moją dłoń i splata nasze palce razem. Zdziwiona spuszczam wzrok na nasze dłonie, jednak w ostateczności nic z tym nie robię. Trzymając się za ręce dochodzimy do gabinetu. Harry otwiera drzwi przede mną, nadal nie puszczając mnie wchodzimy do środka. Zostaję zaskoczona, gdy w gabinecie widzę kobietę stojącą do nas tyłem i patrzącą na to, co zrobił Harry. Momentalnie dłoń Harry'ego zaciska się mocniej sprawiając mi ból. Patrzę w górę i napotykam wściekłą twarz bruneta. Kobieta odwraca się w naszym kierunku uśmiechając się
- Oh, myślałam, że zastanę cię bez twojej asystentki. - mówi nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi - Nazywam się Bonnie. - tym razem zwraca się do mnie patrząc morderczym, lodowatym spojrzeniem.
 
______________________________
 
Rozdziały, które teraz będą się pojawiać były pisane po mojej miesięcznej przerwie. Sytuacja nieco się zaostrzy, pewne osoby namieszają w życiu Mercedes i Harry'ego, jednak wszystko w swoim czasie :)
 
Komentujcie, wyraźcie swoją opinię :)
Ile was zostało?

niedziela, 8 lutego 2015

40. Wszystko, czego potrzebuję, to ty.

- Nie, uważam tylko, że jesteś zbyt poważny i za dużo pracujesz. - mówię, gdy wchodzimy do gabinetu
- Wcale nie, potrafię się rozluźnić. - właśnie wróciliśmy z lunchu, tymczasem Harry próbuje mnie przekonać do swojego zdania
- Skoro tak, to zróbmy wieczór bez żadnych garniturów, pracy ani dokumentów. Przyjdź do mnie dziś wieczorem po pracy.
 
~*~
 
Ubieram białą podkoszulkę, czarne szorty i za duży na mnie sweter z rozpinanymi guzikami. Sweter w kolorze czarnym jest na tyle długi, że sięga mi do połowy ud, guziki pozostawiam rozpięte. Do moich uszu dociera dźwięk dzwonka do drzwi. Chowam strój do pracy na wieszak do szafy, po czym szybko biegnę, by otworzyć drzwi. Przekręcam kluczyk w zamku, by drzwi ustąpiły
- Dobry wieczór. - nie ukrywam, że jestem trochę zażenowana - Chyba nie myślałaś, że przez całe miasto będę jechał w dresie?
- Miało być bez garniturów. - przewraca oczami, na co cicho chichoczę pod nosem. Wpuszczam go do środka. Zdejmuje z siebie płaszcz, który odbieram od niego i wieszam na wolnym wieszaku. Buty odkłada na bok, by mnie stały w przejściu
- Jaką pizzę lubisz? - odwracam się w jego stronę i widzę, że jest zdziwiony - Chyba nie myślałeś, że będziemy jedli jakieś luksusowe danie? - kolejny raz przewraca oczami. Prowadzę go do salonu. Siada na kanapie, gdy ja zamawiam pizzę. Po zakończeniu połączenia siadam obok niego
- Jaki film proponujesz? - w odpowiedzi wzrusza ramionami. Podchodzę do szafki znajdującej się pod telewizorem, którą otwieram, by znaleźć jakiś ciekawy film. Szperam w poszukiwaniu ciekawego tytułu - Horror? - zamiast odpowiedzieć zabawnie porusza brwiami
- Nie boisz się? - z uśmiechem kiwam przecząco głową - Dobrze, może być horror. - uśmiecha się ukazując dołeczki w policzkach. Znam go dość dobrze, by stwierdzić, że tylko czeka na okazję, aż się przestraszę i będzie mógł mi podokuczać. Wyjmuję płytę z pudełka, następnie wkładam ją do odtwarzacza DVD. Z pilotem w ręku siadam blisko Harry'ego na wygodnej kanapie
- Masz ochotę na coś do picia? - kiwa głową. Wstaję z kanapy kierując się do kuchni. Podchodzę do lodówki, z której wyjmuję dwie butelki piwa. Powolnym krokiem wracam na kanapę. Jedną butelkę podaję mu, a drugą zatrzymuję w swojej dłoni
- Piwo? - pyta obracając butelkę w dłoniach
- Jeśli nie chcesz, to ja wezmę. - wyciągam z jego dłoni butelkę i uciekam na drugi koniec kanapy. Nie muszę długo czekać na reakcję bruneta. Mocno pociąga za moje kostki, by przysunąć mnie do siebie. Zawisa nade mną opierając się rękoma o kanapę
- A co jeśli chcę? - przymruża lekko oczy mierząc mnie zabawnym spojrzeniem
- Nie dostaniesz. - zaciskam palce mocno na butelce, by nie została mi odebrana. Okazuje się to być błędną decyzją. Silne palce Harry'ego zaczynają łaskotać mnie po brzuchu. Próbuję się wyrwać, jednak jest to trudne. Doskonale wie, że nienawidzę tego. Krzyczę, by mnie puścił, co wiąże się z porażką z mojej strony. Przekręcam się na bok i skulam, aby w jakiś sposób ochronić brzuch
- Oddasz butelkę? - kiwam przecząco głową. Siły zostają mi odebrane, poddaję się. W bezruchu czekam, aż znudzi mu się - Oddasz?
- Jak ładnie poprosisz. - przekręcam się przodem do niego nadal mocno zaciskając palce na butelce. Oblizuje zmysłowo wargi, zanim opada delikatnie na moje ciało podtrzymując się na łokciach. Unosi mój podbródek, by moje usta znajdowały się na wysokości jego. Kiedy tylko znajduje się w dogodnej pozycji, by pocałować mnie powstrzymuję go naciskając palcem wskazującym na jego usta
- Cii, film się zaczął. - szepczę uśmiechając się pod nosem. Wyślizguję się spod jego ciała i siadam przodem do telewizora. Otwieram swoją butelkę, z której upijam kilka niewielkich łyków. Harry nadal znajduje się bardzo blisko mnie ukradkiem na mnie zerkając.
 
~*~
 
Po obejrzeniu całego filmu wychodzimy na taras, który znajduje się za domem. Na betonowym podłożu po lewej stronie od wyjścia ustawione są dwa fotele zrobione z cienkich gałązek, przykryte miękkimi poduszkami. Przed fotelami niewielki drewniany stolik przeznaczony na kawę. Całość przykrywa dach, by w czasie deszczu nic nie zostało zalane wodą. Siadamy na miękkich fotelach podziwiając otaczający nas ogród. Większą uwagę skupiają gwiazdy i towarzyszący im półokrągły księżyc. Późna godzina odznacza się ciemnością. Okolicę oświetlają tylko lampy uliczne i sztuczne światło pochodzące z okien domów
- Mogę zadać ci jedno pytanie? - odwracam wzrok w kierunku Harry'ego, który skupiony jest na obrazie przed sobą
- Tak. - odpowiadam krótko. Wyraz jego twarzy momentalnie się zmienia. Staje się bardziej zdenerwowany, groźnym wzrokiem patrzy przed siebie, mocno zaciska wargi. Odkręcam się ciałem w jego stronę, okrywam się kocem leżącym na fotelu, by nie zmarznąć
- Co cię łączyło z Will'em? - tym pytaniem całkowicie wbił mnie w ziemię. Wypuszczam całe powietrze z płuc ze zdenerwowania
- Nic. - odpowiadam, widzi, że kłamię.
- Proszę, nie kłam. - w pewnej chwili zmienia się na osobę, która z niewiadomych przyczyn wpadła we wściekłość
- Dlaczego chcesz to wiedzieć? - mocniej okrywam się kocem przez zimny, wiejący wiatr. Dawne uczucie powraca wraz z wspomnieniami. Czuję w sercu delikatne kłucie spowodowane uczuciami, za którymi zatęskniłam. Zatęskniłam za tym, co kiedyś nas łączyło
- Po prostu chcę. - do oczu napływają łzy, który staram się powstrzymać. Dawne uczucie, który było między nami powraca z podwójną siłą. Serce zaczyna mi mocniej bić. Przez dłuższą chwilę nie odpowiadam, nawet nie chcę odpowiadać. Wstaję z fotela, po czym kieruję się do środka uciekając do sypialni - Mercedes, poczekaj. - słyszę za sobą głos Harry'ego, jednak nie zatrzymuję się. Zatrzaskuję za sobą drzwi i zamykam je na klucz, by nie wszedł do środka. Siadam na podłodze przy łóżku podkulając nogi do klatki piersiowej
- Mercedes, proszę otwórz. Nie chciałem cię urazić. - słyszę jego walenie do drzwi, jednak nie reaguję. Chowam głowę w kolanach, rękoma obejmuję nogi. Zaczynam cicho szlochać, oczy powoli zapełniają się większą ilością łez, które powoli spływają po policzkach
- Mercedes, otwórz. - mówi nieco bardziej zdenerwowanym głosem, powoli zaczyna mu brakować cierpliwości na to, że nie wykonuję jego poleceń - Mercedes, otwórz te pierdolone drzwi! - mocno uderza w drewno, przez co wzdrygam się ze strachu. Nie odpowiadam, mimo, że zaczyna się bardziej złościć - Proszę, Mercedes! - ostatni raz puka w drzwi. Chwilę ciszy przerywa trzask. Szybko unoszę głowę do góry, by sprawdzić, co się stało. Rozwalił zamek, teraz wchodzi do środka - Prosiłem. - usprawiedliwia się
- Nie mam ochoty rozmawiać na ten temat. - ponownie chowam głowę. Mimo, że nie patrzę, słyszę, jak siada obok mnie. Mocno otula mnie swoimi ramionami przyciskając do klatki piersiowej. Chowam się w bezpiecznych ramionach Harry'ego czując się lepiej
- Przepraszam. - cicho szepcze do mojego ucha. Składa delikatny pocałunek na moim czole w geście przeprosin - Nie wiem, dlaczego o to spytałem.
- W porządku. - odpowiadam cichym, zachrypłym szeptem. Będąc w ramionach Harry'ego czuję się lepiej, bezpieczniej. Serce przyspiesza swoje tempo, a temperatura ciała wzrasta. Dawno nie czułam się tak w ramionach innego mężczyzny, dawno nie czułam nic. Dawno moje serce nie zabiło w ten sposób, w jaki teraz bije. Bije pewniej, słyszę je, jak mocno bije. Przyciśnięta do klatki piersiowej Harry'ego wszystko, co nas otacza, znika. Znikają smutki, strach, pojawia się poczucie bezpieczeństwa i dotąd nie spotykane uczucie
- Dziękuję, że jesteś. - odrywam się od niego, by móc spojrzeć w jego oczy. Znika cała złość, która wcześniej w nim wrzała. Znika wszystko, co budziło złe emocje. Powraca piękny, nieskazitelny kolor. Ciało rozluźnia się wraz z widokiem jego oczu, pięknych oczu. Palcami zaczesuje pasemko włosów za ucho, by w całości widzieć moją twarz. Pełnym gracji ruchem zbliża swoje usta do moich łącząc je w pocałunku. Z początku delikatnie muska wargi powodując, że oddech staje się płytki. Wplątuje dłonie w jego włosy siadając na nim okrakiem. Jego dłonie spoczywają na moich biodrach. Dłonie przesuwa powoli na moje plecy mocniej przyciągając mnie do siebie. Nasze usta masują się nawzajem. Pogłębia pocałunek, a ja bez żadnych przeszkód z jego strony zaczęłam się o niego ocierać swoim ciałem. Z pewnością wywołałam u niego przyjemne uczucie, bo zamruczał cicho w moje usta. Z pleców jego dłonie powędrowały na pośladki, by móc mnie unieść. Razem ze mną opadł na miękkie łóżko. Znajduje się pomiędzy moimi nogami coraz bardziej zmniejszając odległość między naszymi ciałami. Zawisł nade mną opierając jeden łokieć po mojej prawej stronie, drugą dłoń umieścił na udzie masując skórę wykonując ruchy w górę i w dół. Nie mogę się powstrzymać od głośniejszego jęknięcia w podziękowaniu za to, co robi. Wyciągam palce z jego włosów, by móc skierować je na dół do jego koszuli. Odpinam kolejne guziki. Harry jest bardziej niecierpliwy. Staje na kolanach, żeby zdjąć szybciej swoją koszulę, którą odrzuca gdzieś na bok. Uśmiecham się pod nosem, gdy szybko wraca do moich ust
- Gdybym mógł spotkać cię jeszcze raz, zrobiłbym to. - szepcze cichym głosem na chwilę odrywając się od moich warg. Czuję się zupełnie inaczej, niż poprzednim razem, gdy dotykał mnie. Swoim dotykiem wywołuje u mnie przyjemne dreszcze. Moje serce niemal wyrywa się z piersi, miażdży żebra. Pragnę go tak bardzo, jak on mnie. Sposób, w jaki bada moje ciało przyprawia mnie o dreszcze. Jego miękkie usta złożyły przyjemny pocałunek na mojej szczęce. Nie mogę powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na moich ustach. Moje powieki powoli opadły. Swoje zwinne palce przeniósł na rozporek od moich szortów. Zwinnym ruchem pozbawił mnie ich. Powrócił do moich ust, by mnie czymś zająć, w tym samym czasie ściągnął swoje spodnie. Nie czekając długo zdjął moją bluzkę. Dłonie Harry'ego sięgnęły za moje plecy, a ja wygięłam je w łuk, aby mógł rozpiąć mój stanik. Moje ręce spoczęły na jego ramionach. Motyle obudziły się w moim brzuchu, gdy swoje pocałunki przeniósł na mój obojczyk. Dłońmi sunął do moich majtek, by całkowicie pozbawić mnie ubrań. Zaczepiłam swoje palce na gumce od jego bokserek ciągnąc je w dół. Obserwuję, jak jego ręce sięgają do kieszeni swoich spodni. Nie ukrywam swojego zaskoczenia, gdy wyjmuję z nich prezerwatywę. Rumienię się lekko, gdy z uśmiechem patrzy w moje oczy.  Jego usta złączyły się z moimi, aby odwrócić moją uwagę, podczas gdy zakładał ją na siebie. Nie zwracam zbytniej uwagi na to, co robi, ponieważ jestem zbyt zajęta pocałunkiem. Powolnym, delikatnym ruchem wsunął go we mnie. Przełykam głośno ślinę, gdy wpycha go głębiej. Tak dawno nie czułam z jego strony takiej delikatności. Momentalnie sztywnieję przez uczucie, jakie wywołuje. Wszystko wygląda inaczej, wszystko jest delikatniejsze, przyjemniejsze. Podczas, gdy kontynuował swoje delikatne ruchy uczucie spełnienia wrzało w moim ciele. Nie przestawał mnie całować, jakby to było coś, czego teraz najbardziej potrzebuje. Nic nie mogło mnie powstrzymać od wbicia paznokci w jego plecy. Mimowolnie moje plecy wygięły się w łuk. Nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, tylko o nim. Na chwilę przestaje mnie całować, by spojrzeć w moje oczy. Uśmiecha się delikatnie, zanim powraca pocałunkami na szyję. Chichoczę cicho, gdy łaskocze moją skórę swoimi włosami. Nasze ciała zaczyna pokrywać pot. Harry przesuwa swoje dłonie wzdłuż moich rąk, by spleść nasze dłonie razem. Przyjemne uczucie mieć go przy sobie. Przyjemne jest to, w jaki sposób ze mną postępuje. Gdy tylko osiągamy szczyt przyjemności oddala się od mojego ciała kładąc się obok. Nie wytrzymuję długo bez jego obecności, więc przytulam się do jego klatki piersiowej. Obejmuje mnie rękoma przyciskając mnie mocniej do siebie. Składam pojedynczy pocałunek do jego ramieniu
- Chciałbym, żeby ta chwila trwała wiecznie. - unoszę się na łokciach, by móc spojrzeć w jego oczy. Unoszę kąciki ust do góry ciesząc się z tego, co właśnie przed chwilą powiedział. Podciągam się, żeby ostatni raz pocałować jego ciepłe usta, zanim odpływam w krainę snu wtulona w jego ramiona.
 
 
_____________________________
 
Akcja zaczyna się zagęszczać, mogę to obiecać :)
Czasami kopiuję sceny pocałunków z innych rozdziałów ( sceny przyjemności także ) ponieważ raz wyjdzie mi dobrze, a za drugim razem nawet nie chcę tego sprawdzać. Muszę nad tym popracować, bo przyznaję, że to nie jest zbyt w porządku. Kopiuję parę zdań, dodaję trochę. Mam nadzieję, że to nie jest jakaś wielka sprawa :( 

Zauważyłam, że wiele osób nie komentuje. Było by miło, jeżeli piszecie z anonima, a wiecie o blogu z Twittera, to podpisujcie się. Chciałabym zobaczyć, czy jest sens informowania na Twitterze :)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

39. Proszę, nie odchodź.

Wchodzimy do restauracji. Kelner od razu rozpoznaje Harry'ego, więc odprowadza nas do zamówionego wcześniej przez bruneta stolika. Odsuwa mi krzesło, bym mogła usiąść, następnie sam zajmuje miejsce naprzeciwko mnie. Zamówił stolik w oddalonej części restauracji, z dala od innych gości, zapewne, by utrzymać prywatność podczas naszej rozmowy
- Mam liczyć na jakieś atrakcje po kolacji? - pytam. Harry nic nie odpowiada, zamiast tego uśmiecha się podejrzanie.
 
~*~
 
Harry zatrzymuje się samochodem kilka kilometrów od miasta. Ciemność już dawno ogarnęła okolicę, jedynym plusem jest temperatura, która dziś wyjątkowo sięgnęła cieplejszych stopni. Na niebie pojawiły się miliardy gwiazd. Nieco zdenerwowana rozglądam się po miejscu, w którym się znajdujemy. Niedaleko miejsca zaparkowania samochodu jest las. Patrząc prosto przed siebie widzę ogromne jezioro, które na pierwszy rzut oka wygląda straszne. Nerwowo patrzę na bruneta siedzącego obok mnie na miejscu kierowcy
- Wysiadamy, księżniczko. - zdenerwowanie zastępuje zdziwienie. Nigdy nie nazywał mnie w ten sposób. Harry wysiada z samochodu zostawiając mnie samą. W samochodzie jest na pewno cieplej, niż na zewnątrz. Bojąc się zostać sama wysiadam i kieruję się za nim
- Gdzie jesteśmy? - pytam pocierając dłońmi przedramiona. Temperatura jest dodatnia, co nie oznacza, że jest gorąco
- Nad jeziorem. - uśmiecha się głupkowato. Brunet podchodzi do brzegu jeziora. Nie trzeba czekać długo, aż zacznie się rozbierać - Na pewno możemy tu być? - rozglądam się po okolicy, by sprawdzić, czy nie jesteśmy tu sami
- Oczywiście, że nie. - odpowiada zdejmując koszulę, którą odrzuca gdzieś na ziemię. Próbuję patrzeć gdziekolwiek, byleby nie na jego nagie ciało. Szczęście znajduje się po mojej stronie. Nie zdjął bokserek, które zostawił na swoim ciele
- Zamierzasz się w tym kąpać? - wskazuje na lustro wody - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.
- Zamierzamy. - akcentuje mocno ostatnią sylabę - Rozbierzesz się sama, czy mam ci pomóc? - moje oczy powiększają swoje rozmiary
- Nie będę się w tym kąpać. - zaprzeczam. W odpowiedzi Harry głośno się śmieje. Nie chcąc zostać jego ofiarą kieruję się do auta. Zatrzymuję się, kiedy słyszę głośne chlupnięcie wody. Odwracam się w poszukiwaniu bruneta. Po chwili wynurza się na powierzchnie
- Wejdziesz sama, czy pomóc ci? - pyta puszczając mi oczko i uśmiechając się bezczelnie. Kiwam przecząco głową, jednak od razu tego żałuję. Harry wychodzi z wody, po czym kieruje się w moją stronę. Zdejmuję ze stóp szpilki, następnie jak najszybciej potrafię uciekam. Próba ucieczki okazuje się złym pomysłem. W mgnieniu oka zostaję złapana przez silne męskie ręce
- Nie! Proszę nie! - krzyczę, aby zostawił mnie w spokoju. Mocno zatrzaskuje mnie w swoim uścisku
- Po dobroci się nie dało, pozostała mi siła. - przerzuca mnie przez ramię, następnie kieruje się do wody. Krzyczę, by puścił mnie, jednak na marne. Powoli wchodzi do wody zanurzając nogi. Kiedy woda sięga mu do kolan, upuszcza mnie, bym znajdowała się na wysokości jego pasa. Mocno oplatam swoje nogi wokół jego bioder, by jak najdłużej pozostać na powierzchni. Rękoma oplatam jego szyję nie chcąc, aby wrzucił mnie do wody razem z ubraniami. Od razu robi mi się zimno, gdy patrzę na wodę
- Jesteś mokry i zimny. - zaczynam się trząść na myśl, że zaraz wpadniemy do zimnej wody
- Zaraz ty też będziesz. - uśmiecha się. Powoli kieruje się dalej. Czuję, jak moje stopy dotykają wody. Zaciskam mocno oczy, gdy przechyla się i razem ze mną wpada do wody. Momentalnie zamieniam się w bryłkę lodu. Woda jest lodowata. Wypływam na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza, które zostało mi odebrane. Wycieram dłońmi oczy, aby wyostrzyć sobie obraz. Harry pływa niedaleko mnie z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Moje ubrania zostały przemoczone. Nie mam nic na zmianę
- Oszalałeś do reszty?! - krzyczę na niego, jednak nic sobie z tego nie robi. Zamiast tego podpływa bardzo blisko mnie
- W mokrych ubraniach wyglądasz dużo lepiej. - nasze klatki piersiowe stykają się ze sobą. Nie chcąc pozostać w lodowatej wodzie zaczynam płynąć do brzegu, jednak chęć wykonania czynności zostaje odrzucona przez Harry'ego - Nie uciekaj. - łapie mnie w pasie i przyciąga do z powrotem siebie. Przyciągnął mnie na tyle, by nasze klatki piersiowe przylegały do siebie. Pozostaję w bezruchu czekając, aż powie lub zrobi coś. Nie odzywa się, dłonie przenosi na moje biodra. Unosi mnie, abym oplotła nogi wokół jego pasa. Aby nie opaść na dno, kładę dłonie na jego ramionach - Pocałuj mnie.
- Co?
- Pocałuj mnie. - nim zdążam zareagować przyciska swoje wargi do moich. Ciepłe wargi bruneta są ukojeniem dla moich zmarzniętych. Przez jego dotyk na mojej skórze pojawia się gęsia skórka, niespowodowana tylko zimnem. Pogłębia pocałunek, przez co tracę dech w piersiach. Pocałunek iskrzy namiętnością. Przyciągam go mocniej do siebie, opieramy się o swoje czoła. Zasysa moją dolną wargę. To wystarcza, by zabrakło mi tchu. Wślizgnął się językiem do moich ust. Ten pocałunek jest milion razy lepszy, wszystkich od poprzednich. Palcami przesuwa się po skórze na udach, robi małe kółka. Z każdą chwilą moje podniecenie wzrasta. Pociągnęłam lekko za jego włosy, a on w odpowiedzi cicho jęknął. Powoli odrywam się od niego. Obydwoje ciężko oddychamy. Kąciki jego ust wędrują ku górze tworząc uśmiech. To nie był czuły i niewinny pocałunek. To było coś zupełnie innego. Wypuściłam całe powietrze z płuc powodując ciche jęknięcie. Czuję wybrzuszenie pojawiające się w jego spodniach. Nie mija chwila, zanim ponownie łączy nasze usta w dzikim, namiętnym pocałunku. Wystarcza chwila, by zawładnął moimi ustami, niemal gryzie je w dobrze wyczuwalnym pożądaniu i namiętności. Obydwoje zaczynamy mocno i głośno oddychać. Dłonie mocniej wplatam w jego brązowe, kręcone włosy. Jęknęłam cicho, gdy swoje ręce przeniósł na moje pośladki mocno ściskając je
- Co państwo tu robi?! - odrywamy się od siebie, gdy słyszymy czyjś męski, zachrypnięty głos. Odwracamy się w poszukiwaniu osoby, która wypowiedziała te słowa. Na brzegu z latarką stoi starszy pan, wygląda na około 50. lat - Proszę stąd wyjść! Natychmiast! - Harry upuszcza mnie, bym stanęła o własnych nogach. Zbliżamy się do brzegu widząc, jak starszy pan zaczyna się bardziej denerwować - Coś podobnego! - nie chcąc wpadać w jakąkolwiek kłótnię, oddala się. Brunet zaczyna się ubierać, a ja bardziej trząść z zimna
- Mówiłam, że to zły pomysł. - szepczę cicho do niego, by starszy pan nie usłyszał nas. Ściskam mocno ubrania, by pozbyć się wody
- Nie wiedziałem, że o tej porze będzie tu chodził taki kutas. - kiedy tylko uzupełnia swoją część garderoby, wsiadamy do samochodu - Poczekaj chwilę. - mówi, gdy widzi jak bardzo się trzęsę. Wysiada z auta kierując się do bagażnika. Otwiera drzwi po mojej stronie, następnie przykrywa mnie kocem. Otulam się nim, żeby szybciej zrobiło mi się ciepło. Dodatkowo włącza ogrzewanie.
 
~*~
 
Kierujemy się do mieszkania Harry'ego. Nadal jestem mocno otulona kocem, który otrzymałam od niego. Mimo to, wciąż jest mi strasznie zimno. W pewnej chwili Harry szybkim ruchem łapie mnie w ślubny sposób i ze mną na rękach kieruje się do mieszkania
- Zwariowałeś? Ktoś może tędy iść. - jestem zdziwiona i jednocześnie mile zaskoczona tym, co przed chwilą zrobił
- Nie, jeszcze nie zwariowałem. - uśmiecha się nie patrząc na mnie, tylko przed siebie. Jedną ręką łapię za jego ramię, by nie wypaść mu z rąk. Powoli dochodzimy do mieszkania. Harry zatrzymuje się przed drzwiami - W tylnej kieszeni spodni mam klucze. - ręką sięgam do tylnej kieszeni jego spodni. Wyjmuję z niej klucze, by otworzyć drzwi. Brunet nogą otwiera je i razem ze mną wchodzi do środka
- Powinnam się przebrać, a nie mam nic na zmianę. - odstawia mnie powoli na podłogę
- Poczekaj, zaraz ci coś przyniosę. - kiwam głową, następnie przechodzę do salonu. Koc, który przed chwilą miałam na sobie odkładam na kanapę. Zdejmuję z siebie spódniczkę, którą odrzucam na podłogę. Odpinam guziki od koszuli, ona także ląduje na podłodze. Biorę koc do rąk, by okryć się nim. Odwracam się i widzę Harry'ego opartego o ścianę. Momentalnie zaczynam się rumienić
- Masz zgrabny tyłek. - mówi podchodząc do mnie i podając mi ubrania. Odchodzi do kuchni szeroko uśmiechając się. Zakładam na siebie szary, za duży na mnie sweter, który zapewne należy do niego. Sweter pachnie jego perfumami, nim. Przyniósł mi także krótkie, czarne szorty. Mokre ubrania składam i zanoszę do łazienki, z której później je wezmę. Kieruję się do kuchni, do Harry'ego
- Masz ochotę na kakao? - pyta odwracając się w moją stronę. Kiwam głową przysiadając na wysokim stołku przy wysepce kuchennej. Po krótkiej chwili stawia przede mną biały kubek z kakaem. Zmarzniętymi palcami chwytam za kubek, aby ogrzać dłonie. Zapada cisza, nie niezręczna, miła. Widzę, jak Harry ukradkiem na mnie spogląda. W pewnej chwili wstaje i zaczyna kierować się na taras
- Chodź, pokażę ci coś. - uśmiecha się, by przekonać mnie. Zsuwam się ze stołka, po czym idę w kierunku bruneta. Otwiera mi drzwi, bym jako pierwsza wyszła na zewnątrz. Od razu czuję nieprzyjemny podmuch wiatru na swojej skórze. Harry prowadzi mnie do krawędzi. Podbródkiem wskazuje, bym patrzyła w dół. Opuszczam wzrok, w skutek czego zapiera mi dech w piersiach. Widzę miasto z góry, z tak dużej wysokości. Wygląda niesamowicie. Oświetlenie powoduje, że miasto zyskuje większego uroku. Ludzie z tej wysokości są niemal niewidoczni. Czuję za sobą ciało Harry'ego, który przyciska swoją klatkę piersiową do moich pleców. Obejmuje mnie rękoma, by było mi cieplej. Przekręcam głowę w jego stronę, w zamian dostaję całusa w policzek. Uśmiecham się, po czym przekręcam wzrok
- Wszystko wygląda tak pięknie. Zazdroszczę ci tak pięknego widoku.
- Mieszkanie tutaj samemu jest przygnębiające. Każdego wieczora wszystko robię sam. Śpię sam, oglądam telewizję sam, jem sam, nawet patrzę na niebo sam. To przytłaczające. - wzdycha na samą myśl o tym, co czuje każdego dnia
- Dlaczego nie sprowadzasz już żadnych kobiet? - odwracam wzrok w jego stronę oczekując odpowiedzi. Chwilę namyśla się nad swoją wypowiedzią, zanim otwiera usta
- Przestały mnie interesować ciągłe imprezy, co wieczór inna kobieta. - wzrusza ramionami - Nie chcę być postrzegany jako mężczyzna, któremu zależy tylko na swoim biznesie i nie ma wcale ludzkich uczuć. Chcę być postrzegany jako biznesmen, któremu zależy na innych ludziach, a nie tylko na swoich pieniądzach. - kiedy nasze spojrzenia spotykają się, odwracam głowę
- Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego człowieka, jak ty. Zmieniłeś się od dnia, w którym pierwszy raz przekroczyłam próg twojego gabinetu. Wcześniej wydawałeś mi się zakochanym w swoich pieniądzach, bezczelnym mężczyzną, który nie dba o innych, tylko o siebie. Teraz zmieniłam zdanie.
- Zmieniłaś? Na jakie? - odwracam się ciałem przodem do niego. Zamiast odpowiadać staję na palcach, by zbliżyć do siebie nasze twarze. Łączę nasze usta w delikatnym, pełnym czułości pocałunku. Delikatne cmokanie zmienia się w pieszczotliwy pocałunek. Z ogromną czułością przesuwa swoje wargi po moich. Czegoś takiego się nie spodziewałam. Czuję motyle w swoim brzuchu. Pierwszy raz używam tego określenia, które teraz naprawdę czuję i wiem, jak je określić. Nic nie poradzę na to, że zaczynam się w nim zakochiwać.
 
Harry's P.O.V.
 
Wracamy z tarasu do środka. Moje ciało wciąż w środku wrze po ostatnim pocałunku. Czuję się niesamowicie dobrze i szczęśliwie. Razem siadamy na kanapie. Kładę się wzdłuż kanapy przyciskając plecy do oparcia. Mercedes kładzie się obok mnie, przodem do mojego ciała. Przytula się do mnie chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi. Obejmuję ją swoimi ramionami, by była mnie jak najbliżej. Nic nie poradzę na to, że potrzebuję jej przy sobie. Potrzebuję jej dotyku, jej miękkich, słodkich ust. Nic nie poradzę na to, że powoli zakochuję się w niej.
 
___________________________
 
Skomentuj, uszanuj moją pracę.