poniedziałek, 29 września 2014

27. Nic nie jest takie, jakie się wydaje.

Harry's P.O.V.
Jesteśmy w gabinecie. Mercedes porządkuje dokumenty w półkach, a ja siedzę za swoim biurkiem i przeglądam notatnik, żeby sprawdzić, czy nie mam jakiegoś spotkania w najbliższym czasie, na które muszę iść wraz z Mercedes lub ewentualnie sam. Po dłuższej chwili ciszy ktoś puka do drzwi od gabinetu. Wstaję ze swojego miejsca i krzyczę głośne 'Proszę', by osoba za drzwiami usłyszała i mogła wejść do środka. Drzwi otwierają się, a do środka wchodzi dobrze znany mi brunet. Podchodzę do niego z uśmiechem i witam się z nim w męski sposób
- Witaj, Zayn. Dobrze cię znowu widzieć. - uśmiecham się, ponieważ dawno go nie widziałem, a nie często zdarza mi się spotykać z bliskimi przyjaciółmi, czy rodziną. Mam czasami z tego powodu wyrzuty sumienia, że nie poświęcam bliskim zbyt dużo czasu, ale to cena, za którą muszę płacić moją pasją, z której nie chcę zrezygnować. To moje całe życie, którego nie mam zamiaru zostawiać. Uwaga Zayn'a zostaje zwrócona na Mercedes, więc wypadałoby ją przedstawić - To jest Mercedes Williams, moja asystentka.
- Miło mi panią poznać. Nazywam się Zayn Malik, przyjaciel Harry'ego. - podchodzi do niej, składa pocałunek na zewnętrznej stronie jej dłoni. Ona odwzajemnia ten gest delikatnym uśmiechem
- Co cię tu sprowadza, Zayn? - odciągam jego uwagę od niej. Znam Zayn'a bardzo dobrze i wiem, że lubi towarzystwo kobiet i nie chcę, by się trochę zagalopował w stosunku do niej. Staję przy swoim biurku i opieram się o nie tyłem
- Przyjechałem cię odwiedzić. Nie widzieliśmy się dobre pół roku, więc mam nadzieję, że oderwiesz się trochę od pracy i spędzisz ze mną czas. - śmieję się cicho pod nosem - Jesteś tak zapracowany, czy po prostu chcesz mnie spławić? - pyta żartobliwie
- Tak, tęskniłem za swoim przyjacielem. Tak bardzo, że zdążyłem o nim zapomnieć. - w odpowiedzi lekko szturcha mnie w ramię - Mercedes, możesz już skończyć pracę i iść wcześniej do domu. Jutro zadzwonię do ciebie, jeśli będziesz mi potrzebna. - po krótkim skinięciu głową podchodzi do kanapy, z której bierze swoją kurtkę i torebkę, po czym wychodzi żegnając się
- Całkiem ładna ta twoja asystentka. - podchodzi do biurka i podobnie, jak ja, opiera się o nie tyłem - Domyślam się, jakie są wasze relacje, ale wolałbym, żebyś ty mi o nich trochę opowiedział, podczas, gdy pójdziemy zagrać w kosza.
~*~
- Mercedes nic dla mnie zbytnio nie znaczy. Jest tylko zwykłą asystentką. Udaję tylko dla niej miłego, żeby otrzymać to, co dawno sobie zaplanowałem, gdy tylko ją zobaczyłem. - siadam na ławce, biorę butelkę wody, by upić z niej kilka łyków dla orzeźwienia
- Co masz na myśli? - siada równie zmęczony obok mnie na ławce
- Seks. Chcę od niej tylko i wyłącznie seksu. Mówię do niej różne rzeczy, żeby otrzymać jej zaufanie. Okłamuję ją, że podobają mi się jej oczy, albo uśmiech. Jestem dla niej miły, ale to wszystko nie prawda. Jeśli mi zaufa, to jest większe prawdopodobieństwo, że zgodzi się na mój układ. Jest łatwowierna, więc z pewnością owinę sobie ją wokół palca. Z innymi mi się udawało, z Mercedes na pewno też. Wystarczy, że nakłamię jej, że jest wyjątkowa, a z pewnością będzie moja.
- A co będzie, jeśli się w tobie zakocha? Pamiętasz, co było z Amandą? Zakochała się w tobie, później tak łatwo nie chciała odpuścić.
- Mercedes nie wierzy w miłość. To uczucie jest dla niej zupełnie obce. Myli je z prostym zauroczeniem. Jest taka sama, jak ja. Jeśli dojdzie do tego, że się we mnie zakocha, to po prostu ją zwolnię i powiem, że chciałem od niej tylko seksu, żadnego uczucia nie było.
- Szkoda mi tych twoich asystentek. Mercedes wydaje się całkiem miła i urocza. Nie chciałbym, żebyś ją skrzywdził. Na pewno jest coś, co powoduje, że myślisz o niej w inny sposób, niż tylko to, żeby zaciągnąć ją do łóżka?
- Prawda, jest coś takiego. Jeśli popatrzę na to z innej perspektywy, to jest całkiem miła. Momentami delikatniejsza, niż skrzydła motyla. - uśmiecham się cicho z lekkim westchnieniem - Jej ciekawość powoduje, że jest jeszcze bardziej urocza. Urok Mercedes polega na tym, że czasami jest słodsza, niż najsłodszy cukierek na świecie. Jej ciekawość przekracza wszelkie granice. Chciałaby wszystko wiedzieć i czasem to pakuje ją w kłopoty. Gdybym bardziej ją poznał, polubiłbym ją jeszcze bardziej. - na twarzy Zayn'a pojawia się zdziwienie, na które szybko odpowiadam - Tak, lubię ją. Mimo, że jestem dla niej bezczelny i nie pokazuję swojej sympatii do niej w bardziej miły sposób, to lubię ją. Nie można jej nie lubić, przynajmniej z mojej perspektywy. Wydaje się być twardą kobietą, jednak w rzeczywistości jest uroczą i delikatną osobą. Nie mówię, że podoba mi się w jakiś sposób, oprócz jej seksownego ciała, po prostu ją lubię. Jej przyszły facet z pewnością będzie szczęściarzem, którym na pewno nie będę ja. Nie jestem zdolny do miłości, to uczucie nie jest przeznaczone dla mnie. Nie mógłbym się związać z żadną kobietą.
- Skoro mówisz, że ją lubisz, to dlaczego chcesz ją zranić? Wiem, że na pewno są w tobie jeszcze jakieś uczucia. Co się stało z tym chłopakiem, który pewnego dnia zakochał się w pewnej dziewczynie? - odstawiam butelkę wody z powrotem na podłogę
- Nie wspominaj mi o niej, Zayn. Ten rozdział jest już dawno zakończony. Poza tym możemy już zacząć grać. - wstaję z niewielkiej ławki. Biorę piłkę do rąk, po czym rzucam do kosza. Piłka bez problemu wpada do wyznaczonego celu i spada na ziemię
- Mógłbyś przynajmniej udawać przede mną, że zależy ci jeszcze na czymś oprócz seksu, pieniędzy i twojego biura.
- Wiesz, jakoś straciłem chęci do gry. - rzucam piłkę w jego stronę - Dawno straciłem wiarę w to uczucie, więc nie miej nadziei, że zmienię się tylko dla Mercedes. - odwróciłem się do niego tyłem, by ponownie skierować się na ławkę. Ku mojemu zaskoczeniu dostałem twardą piłką od koszykówki w głowę - Co to miało być?! - łapię dłonią za bolące miejsce i odwracam się w jego kierunku
- Boli, prawda? - krzyżuje ręce na piersi dumny z siebie - Mercedes zaboli to tak samo, gdy zranisz ją przez swoje zachcianki.
- Masz zamiar robić mi kazania? Mercedes na pewno nie jest głupia i nie zakocha się w ... - zanim dokańczam, przerywa mi
- Takim dupku, jak ty? - przewracam oczami - Posłuchaj, nie chcę, byś zranił kolejną kobietę, która na to nie zasługuje. To, że ty zostałeś zraniony, to nie znaczy, że masz ranić inne kobiety wokół siebie. Pomyśl, zanim wprowadzisz swój plan w życie.

Mercedes P.O.V.
Zostałam zaproszona przez Harry'ego do jego domu. Zdziwiło mnie to, bo jeszcze nigdy tak po prostu mnie nie zaprosił. Nie wiedziałam, jak mam się ubrać, więc postawiłam na coś lekkiego i wygodnego. Ubrałam czarne legginsy i biały, bawełniany sweter. Do tego wybrałam czarne buty na obcasie. Rękawy podwinęłam do łokci, by zbytnio mi nie przeszkadzały. Pogoda dzisiejszego wieczoru jest paskudna, zatem ubrałam jeszcze płaszcz. Powoli kieruję się do jego mieszkania. Pukam do drzwi, by usłyszał i otworzył. Po kilku sekundach drzwi otwiera mi Harry. Jest ubrany w czarne spodnie od garnituru i koszulę tego samego koloru wkasaną w spodnie
- Dobry wieczór, Mercedes. - wpuszcza mnie do środka i zamyka za mną drzwi. Chcę się przychylić, by zdjąć buty, ale zaprzestaje moim ruchom - Nie musisz. - prostuję się na jego słowa - Pozwól. - podchodzi do mnie od tyłu i zdejmuje mój płaszcz, który wiesza na wieszaku niedaleko drzwi. Rusza pierwszy do salonu, zaraz za nim podążam ja
- Zaprosiłeś mnie po coś konkretnego, czy po prostu zaprosiłeś? - nie odpowiada, zamiast tego kieruje się do biblioteki, z którą nie mam zbyt dobrych wspomnień. Podchodzi do drzwi, otwiera je i wpuszcza mnie pierwszą do środka. W środku na niewielkim stoliku stoi czerwone wino i dwie lampki. Wystarczy jedno spojrzenie na te rzeczy i już mam złe przeczucia. Słyszę dźwięk zamykanych drzwi przez Harry'ego i automatycznie odwracam się w jego kierunku. Stoi oparty o drzwi ze splecionymi rękoma za plecami
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? - na jego twarz wkrada się uśmiech, który wywołuje dołeczki w jego policzkach
- Chciałbym uczcić sukces z moją asystentką. Wiem, że minęło kilka dni, ale jakoś nie było okazji. - odpycha się od drzwi i podchodzi do stolika. Siadam na kanapie, podczas, gdy on otwiera wino, które nalewa do dwóch lampek. Po nalaniu siada obok mnie i podaje mi jedną z nich - Za dalsze sukcesy? - przytakuję na zaproponowany przez niego toast. Stukamy lekko w swoje kieliszki, po czym bierzemy pierwszy łyk wina. Pamiętam lekcję, którą dostałam od życia. Wiem, że Harry jest zdolny, by wykorzystać każdą sytuację
- Cóż .. - odstawiam swój kieliszek z powrotem na stolik - Na mnie już czas. - wstaję z miejsca, jednak zostaję szybko zatrzymana
- A gdzie ci się tak spieszy? Dopiero przyszłaś. - boję się zostać z nim sam na sam w niewielkim pomieszczeniu w dodatku z butelką wina. Doskonale pamiętam, co wydarzyło się jakiś czas temu. Nie chcę, by to powtórzyło się. Aczkolwiek doszło między nami do jeszcze jednego zbliżenia, z czego także nie jestem zadowolona. To było niepotrzebne  i głupie - Skoro już jesteśmy w jednym pomieszczeniu sami, to może poznamy się jeszcze lepiej? - bawi go ta sytuacja, bo widzi, że odczuwam do niego strach tym, co może zrobić. Znam go i wiem, że nie posiada żadnych hamulców. Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła stąd uciec
- Co chcesz jeszcze wiedzieć? - pytam zdziwiona jego pytaniem. Co chce jeszcze o mnie wiedzieć?
- Od zawsze ciekawiło mnie to, dlaczego nie chcesz, by coś nas połączyło? - zaczyna obracać kieliszek wokół własnej osi - Może teraz odpowiedziałabyś na moje pytanie? Co powoduje, że chcesz się trzymać ode mnie z daleka? - odwracam wzrok w jego stronę
- Jesteś moim szefem. Nie chcę, by pomyślano, że dostałam tę pracę ze względu na to, że coś nas łączy. Poza tym, gdyby ktoś zobaczył, że coś nas łączy, to pewnie nie daliby nam spokoju. Byłabym odtrącana przez inne pracownice. Nie widzisz, że lecą na ciebie? Wiem do czego potrafi doprowadzić ludzka zazdrość. Te wszystkie spojrzenia przytłaczałyby mnie. - w odpowiedzi uśmiecha się  z charakterystycznym westchnieniem
- Mam jeszcze jedno pytanie. - bierze jeden łyk wina, zanim otwiera usta, by zadać mi kolejne pytanie - Dlaczego nie wierzysz w miłość? - tym pytaniem całkowicie zbił mnie z tropu. Myślałam, że raczej będzie pytał o inne sprawy, a nie o miłość
- Właściwie, to sama nie wiem, jaki jest tego konkretny powód. Moi rodzice rozwiedli się, bo moja mama chciała tylko dziecka, wcale nie kochała mojego taty. Ona też nie wierzyła w miłość. Dla mnie to jest zupełnie obce uczucie, które odpędzam od siebie. - wzdycham cicho pod nosem - A ty? Dlaczego nie masz partnerki? Taki biznesmen, jak ty, powinien mieć kogoś u swojego boku.
- Wiesz, nie jestem zbyt przekonany do tego uczucia. Dawno straciłem wiarę w to uczucie, które kiedyś było w moim sercu. Nie nadaję się już do kochania. - wzrusza ramionami, po czym bierze kolejny łyk wina ze swojego kieliszka
- Kochałeś kiedyś kogoś? - skinął głową. Siadam przodem do niego, jednym łokciem opieram się o kanapę i podtrzymuję głowę
- Kochałem do mało powiedziane. - uśmiechnął się z charakterystycznym westchnieniem - Szalałem za tą dziewczyną. Byłem gotów zrobić dla niej wszystko. - dopija swój kieliszek i odstawia go na stolik - Jednak wszystko mija i kiedyś się kończy.
- Dlaczego nie jest teraz z tobą? - pytam delikatnym, cichym głosem - Doszło do czegoś między wami?
- Zdradziła mnie. - zacisnął usta w cienką kreseczkę - Pewnego dnia chciałem zrobić jej niespodziankę i przyszedłem bez zapowiedzi. Drzwi były otwarte, więc wszedłem. Ona wtedy kochała się z jakimś facetem. - westchnął głośno - Najgorsze było to, że nigdy mnie nie kochała. Okłamywała mnie. Od tamtego momentu nikogo nigdy nie pokochałem. Straciłem wiarę w to uczucie i raczej to się nie zmieni. Odtrącam od siebie to uczucie, tak samo, jak ty. - spuszczam wzrok na swoje splecione palce
- Wiesz, jestem pewna, że jeszcze pewnego dnia poznasz taką osobę, która odbierze ci oddech w płucach, przez którą nie będziesz mógł nabrać powietrza. Nie będziesz mógł o niczym innym myśleć, tylko o tej osobie. Miłość zawsze przychodzi niespodziewanie, czy tego chcesz, czy nie. Wchodzi nieproszona do naszego serca i zostaje tam, póki ta osoba będzie przy tobie i będziesz przekonany o tym, że ta osoba czuje to samo do ciebie. - patrzy na mnie jeszcze przez chwilę, zanim ponownie odzywa się
- Dawno nie poznałem takiej osoby, więc nie wiem, czy kiedykolwiek to się powtórzy - wzdycha głośno
- Cóż, powinnam już iść. Późno się zrobiło. - mówię po chwili ciszy. Wstaję z kanapy i zaczynam kierować się w stronę wyjścia
- Odprowadzę cię. - idę do wyjścia, zaraz za mną idzie Harry. W korytarzu biorę swój płaszcz i zakładam go na siebie - Do zobaczenia jutro, Mercedes. - staję naprzeciwko niego patrząc w jego oczy i zakładając swój czarny płaszcz - Wiesz, może to dziwnie zabrzmi, ale w tej chwili bardzo chciałbym cię pocałować. - uśmiecham się z charakterystycznym westchnieniem
- Więc mnie pocałuj. - wydaje się być zdziwiony moją odpowiedzią, ale po chwili podchodzi do mnie o krok bliżej z wyraźnym uśmieszkiem na ustach. Oblizuje seksownie wargi, zanim łapie dłońmi za moją szyję mocno przyciskając swoje wargi do moich. Pocałunek okazuje się tak silny, że przywiera mnie swoim ciałem do drzwi. Wystarcza chwila, by zawładnął moimi ustami, niemal gryzie je w dobrze wyczuwalnym pożądaniu i namiętności. Obydwoje zaczynamy mocno i głośno oddychać. Dłonie wplatam w jego brązowe, kręcone włosy. Jęknęłam cicho, gdy swoje ręce przeniósł na moje pośladki mocno ściskając je. Po krótkiej chwili odrywam się od jego ust zostawiając go samego bez słowa pod drzwiami nadal spragnionego moich warg. Oblizuję usta nadal czując na nich smak bruneta - Do zobaczenia jutro, Harry. - mówię seksownym głosem i wychodzę z mieszkania. Odkręcam się jeszcze w jego stronę puszczając mu oczko.


__________________________

Ugh... Zostało mi mało rozdziałów. Martwię się, że nie będę wyrabiała się w czasie :/ Do domu wracam o 16, więc tego czasu mam bardzo mało, dużo nauki. Być może rozdziały będą co dwa tygodnie :/

Do następnego.

poniedziałek, 22 września 2014

26. Prawda zawsze wyjdzie na jaw.

Drzwi windy otwierają się, wchodzę na swoje piętro. Idę wolnym krokiem nie spiesząc się. Wyjmuję swój telefon, by sprawdzić godzinę. Za dwie minuty rozpoczynam pracę. Harry na pewno jest już w gabinecie. Zawsze jest przed czasem, którego pewnie nie ma zbyt dużo ze względu na ilość wykonywanej przez niego pracy. Unoszę swój wzrok. Po korytarzu kręci się on. Sean Walker. Jest sam, nikogo nie ma poza nim na korytarzu. Tori pewnie zaczyna później pracę. Przypominam sobie o całej sprawie, o której dowiedziałam się jakiś czas temu i o tym, że muszę wszystko powiedzieć Harry'emu, zanim będzie za późno. Przybieram poważny wyraz twarzy, ze zdecydowaniem kieruję się do gabinetu, aby w końcu wyjawić całą prawdę. Gdy tylko naciskam na klamkę, zostaję zatrzymana i mocno przyciśnięta do ściany, bym w żaden sposób nie uciekła
- Jeśli powiesz cokolwiek Styles'owi, to z zimną krwią połamię ci kark. Nie dam się znowu wywalić z firmy, rozumiesz? - grozi mi ostrym tonem bez żadnego strachu, że ktoś właśnie może go przyłapać na swoich czynach wobec mojej osoby
- Możesz mi grozić ile chcesz, ale i tak się nie przestraszę. Styles dowie się o wszystkim. - mocno odpycham go od siebie. Poprawiam swój strój, by nie wyszło na to, że doszło do czegoś między mną, a kimś innym. Nie patrząc na niego wchodzę do gabinetu, jednak czuję jego ostre spojrzenie. Harry siedzi za swoim biurkiem i podpisuje jakieś dokumenty. Staję przed jego biurkiem, żeby w spokoju wszystko mu wyjawić
- Coś się stało? Zwykle zaczynasz od 'Dzień dobry', a nie prostego wejścia do gabinetu bez słowa. - jest zdziwiony moim zachowaniem, ale nie to teraz jest ważne. Ważne jest to, żeby dowiedział się o wszystkim i w porę zareagował na to, co robi jeden z jego pracowników
- Muszę ci o wszystkim powiedzieć, zanim będzie za późno. Chcę powiedzieć ci o czymś, co dzieje się za twoimi plecami. - nie mówi nic, dając mi znak, bym kontynuowała - Dokładniej chodzi mi o Sean'a Walker'a. Kiedyś wysłałeś mnie po dokumenty do niego. Akurat ktoś nie domknął drzwi i wszystko usłyszałam. Całą rozmowę. - zatrzymuję się, aby zaczerpnąć odrobinę oddechu i przełykam głośno ślinę - Chce odebrać ci wszystko. Biuro, twoją pozycję, pieniądze. Groził mi, że jeśli cokolwiek tobie powiem, to coś mi zrobi. - widzę rosnącą w nim wściekłość. Całe ciało spina się, mięśnie napinają, w oczach pojawia się złość. Zdenerwowany wstaje ze swojego miejsca i mocno uderza o biurko pięścią
- Od kiedy to do jasnej cholery wiesz? - stara się mówić w miarę spokojnie, ale niezbyt mu to wychodzi, zamiast tego syczy przez zaciśnięte zęby. Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale coś hamuje mnie do wykonania tej czynności, zamiast tego cicho jąkam się
- Nie wiem dokładnie. Jakiś czas. - z całej siły, jaką ma, uderza pięścią w biurko, aż wzdrygam się ze strachu. Bez słowa kieruje się do wyjścia
- Zaraz sobie porozmawiamy. I to poważnie. - mówi zdenerwowanym, groźnym tonem. Wychodzi z gabinetu. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Aż kipiał ze złości, gdy mu to powiedziałam. Zaczynam bać się tej rozmowy i jego.
 
Harry's P.O.V.
 
Emocje niemal kipią we mnie. Wściekły idę do Sean'a załatwić tę sprawę. Idąc staję się jeszcze bardziej rozwścieczony. Bez pukania wchodzę do środka. Stoi przy półce z teczkami z jedną w dłoni. Widząc mnie od razu sztywnieje, jakby przeczuwa, co mam mu do powiedzenia
- Myślałeś, że o niczym się nie dowiem? - drań udaje, że nie wie, o czym do niego mówię - Nawet nie próbuj pogarszać swojej sytuacji. - staję kilka kroków od niego z rękoma skrzyżowanymi na piersi - Myślałeś, że tak łatwo dam ci się stąd sprzątnąć? - mówię drwiąc z niego
- Mogę to wszystko wyjaśnić. - zapewnia mnie, jednak bezskutecznie. W duchu śmieję się z niego, z jego niewyobrażalnej głupoty
- Tutaj nie ma niczego wyjaśniać. Spakujesz swoje rzeczy i za 30min. cię tu nie widzę. Jesteś zwolniony. - mówię poważnym, groźnym tonem. Widzę w nim wściekłość, ale nie robi to na mnie zbyt dużego wrażenia. Nikogo się nie boję, on nie będzie żadnym, nawet najmniejszym wyjątkiem. Sam doprowadził mnie do takiego stanu, że nie cofnę się przed niczym. W moich oczach jest draniem.Odwracam się, chcę już wychodzić, jednak on ma jeszcze coś do powiedzenia w tej całej sprawie
- To ta suka? Ta suka ci wszystko wygadała? - odwracam się w jego stronę mierząc go morderczym spojrzeniem
- Nazwij ją suką jeszcze raz, a doprowadzę do tego, że nigdzie nie znajdziesz pracy. Znaj moją litość, Sean. - kpię z niego, jak tylko mogę, zasłużył sobie na takie traktowanie. Nikt nie będzie odbierał mi tego, na co pracowałem przez wiele lat i na czym mi najbardziej zależy
- Jeszcze się z nią policzę. - śmieję się z jego wypowiedzi dając mu znak, że nie wygra ze mną w żaden sposób
- Zbliż się do niej, a własnoręcznie cię załatwię. - odwracam się ostatecznie od niego. Podchodzę do drzwi, naciskam na klamkę z zamiarem wyjścia. Po raz kolejny ma jeszcze coś do powiedzenia, zanim wyjdę z pomieszczenia zostawiając go bez pracy w moim biurze
- Jeszcze nigdy nie widziałem, żebyś tak bardzo bronił jakąś kobietę. Czy coś jest na rzeczy? - nie odwracam się do niego, nie zasługuje na to, żebym mówił do niego przodem. Dla mnie jest już nikim, zwykłym śmieciem, który nie ma już nic poza samym sobą
- To moja asystentka. Dbam o swoich pracowników, do których ty już nie należysz i nigdy nie będziesz należał. Masz moje słowo.
- Wydaje mi się, że nie chcesz powiedzieć całej prawdy. - odwracam się do niego. Ma splecione ręce na piersi, stoi w lekkim rozkroku
- Mylisz się. To moja asystentka, o którą powinienem dbać, jako szef. Gdyby coś jej się stało przez pracę, to odpowiedzialność ponoszę ja.
- Wszystko się kiedyś okażę, Styles. - nie mając dłużej ochoty z nim rozmawiać, wychodzę bez żadnego słowa pożegnania.
 
~*~
 
 Słyszę, że drzwi otwierają się. Harry wrócił do gabinetu. Jest jeszcze bardziej wściekły, niż zanim wyszedł.Siada za swoim biurkiem. Podchodzę do krzesła przed biurkiem i siadam na nim. Przez chwilę nic nie mówi. Patrzy na jeden punkt na podłodze. Chcę coś powiedzieć, ale przerywa mi
  - Siedź cicho, albo i z tobą zrobię porządek. - mówi oschłym, zdenerwowanym głosem. Teraz dopiero zaczynam odczuwać do niego prawdziwy strach. Boję się go, jego reakcji. Gdy jest wściekły będzie zdolny do wszystkiego - Cholera, nie mogłaś mi tego wcześniej powiedzieć?! Mogłem stracić wszystko! - boję się nawet na niego spojrzeć, więc wzrok mam spuszczony na swoje kolana. Zapada cisza, jakby chce uspokoić swoje nerwy, które zostały rozdrapane. Zastanawia się nad tym, co powie, by nie powiedzieć czegoś, czego by nie chciał - Przepraszam. Nie powinienem był tak na ciebie krzyczeć. - chowa swoją twarz w dłoniach, pociera ją lekko, aby uspokoić się. Opiera swoje zdenerwowane, jednak lekko rozluźnione ciało o fotel. Zaczyna patrzeć na mnie nieco łagodniejszym wzrokiem - Posłuchaj, jeśli dowiesz się o takich sprawach, musisz od razu mi o nich mówić. Gdyby nie to, że powiedziałaś mi o tym teraz, to pewnie jutro firma zostałaby przejęta przez niego. Zareagowałem tak, ponieważ ta firma jest moim całym życiem. Nie chcę, by ktoś mi ją odebrał. Pracowałem na to, żeby mieć to, co teraz przez wiele lat. - kiwam głową w zrozumieniu jego słów skierowanych do mnie - Mam nadzieję, że już kompletnie nie zepsułem naszych relacji?
- Nie, w porządku. To w szczególności moja wina, bo powinnam ci o tym powiedzieć od razu, gdy tylko się o tym dowiedziałam, ale nie miałeś czasu. - pocieram delikatnie swoje przedramiona wciąż nie patrząc na niego - Co z nim zrobiłeś? - w końcu odważam się, aby spojrzeć na niego
- Zwolniłem. Nie miałem innego wyjścia. - robi krótką pauzę - I jeszcze jedno. Nie martw się, nie zbliży się do ciebie nawet na krok. - w odpowiedzi kiwam głową - Robisz coś dzisiaj wieczorem? - pyta niespodziewanie po krótkiej chwili ciszy, która zapadła w pomieszczeniu
- Nie. Wracam do domu. A co? - zamyśla się na chwilę, jakby dobiera sobie słowa do swojej wypowiedzi
- Nie, nic. Tak tylko pytam.
 
~*~
 
Wieczór. Kończę pracę. Zanim drzwi wyjściowe rozsuwają się przede mną naciągam na siebie płaszcz, żebym nie zmarzła. Wychodząc otula mnie zimne, jednak nie mroźne powietrze. Jest to dość przyjemny wietrzyk. Słońce nie zaszło jeszcze całkowicie za horyzontem, więc niebo jest pomarańczowe. Wszystko wygląda pięknie. Takie wieczory najbardziej uwielbiam. Nie myśląc dalej o pogodzie zaczynam kierować się w kierunku swojego domu. Dziś wybrałam się do pracy pieszo, więc wrócę spokojnym spacerem. Nim wykonuję kilka kroków słyszę wołanie swojego imienia. Odwracam się i widzę idącego w moim kierunku Harry'ego. Na jego twarzy gości delikatny uśmiech. Czy to moja zasługa?
- Mercedes. - wita się ze mną. Widocznie spieszył się, bo ciężko oddycha - Wracasz do domu samochodem, czy raczej pieszo? - pyta
- Wracam pieszo, z resztą często nie jeżdżę samochodem. - odpowiadam chowając dłonie w kieszeniach płaszcza, przestępuję z nogi na nogę
- Skoro wracasz pieszo, to może dotrzymam ci towarzystwa zapraszając na spacer? Co ty na to? - unosi kąciki ust do góry, by przekonać mnie
- Brzmi dobrze. - uśmiecham się z charakterystycznym westchnieniem. Podobnie, jak ja chowa dłonie w kieszeniach swojego czarnego płaszcza. Zaczynamy kierować się w stronę mojego domu. Idąc po chodniku doskonale widoczny jest London Eye. Jest piękny, nie można oderwać od niego wzroku. Widok z niego musi być równie spektakularny. Mieszkam w Londynie kilka lat, a jeszcze nie miałam okazji być na London Eye
- Może masz ochotę na krótką przejażdżkę? - unoszę wzrok na Harry'ego, który zatrzymuje się - Jeśli chcesz oczywiście.
- Pewnie. Sama dziwie się sobie, że mieszkam tutaj tyle lat, a jeszcze nie byłam na London Eye. - przyznaję cicho chichocząc. Przechodzimy przez ulicę, aby szybciej dojść do celu. Z każdym kolejnym krokiem staje się coraz większy. Czuję w sobie radość na myśl, że za chwilę zobaczę Londyn z jego wysokości. Duże wysokości zawsze robią na mnie wrażenie.
Duże drzwi otwierają się, byśmy weszli do środka. Stawiam pierwszy krok, zaraz za mną Harry. Drzwi zamykają się, tym samym zamykają nas w jednym pomieszczeniu. Podchodzę bliżej okna, by podziwiać widok. Londyn wygląda pięknie zważając na to, że niebo pokrywa pomarańcz. Ludzie z tej wysokości wyglądają jak mrówki. Wszystko jest doskonale widoczne. Mogę przyznać, że zakochałam się w tym widoku
- Podoba ci się? - do moich uszu dociera głos Harry'ego tuż obok mnie
- Tak, piękny widok. - mówię zachwyconym głosem. Czuję na sobie jego wzrok, więc odwracam głowę w jego stronę. Patrzy na mnie w inny sposób, niż dotychczas. Delikatne, łagodne spojrzenie. Przyjazny, niewielki uśmiech gości na jego ustach. Jego zielone oczy uważnie skanują moje, przez co czuję, że miękną mi kolana. Jego spojrzenie potrafi jednocześnie zaboleć, ale i jednocześnie można je polubić. Panuję nad sobą, by nie złapać go za rękę. Nie wiem, czy to jego spojrzenie tak na mnie działa, czy to, że jesteśmy na dużej wysokości w dodatku otacza nas piękny widok. Odwracam wzrok, żeby całkowicie nie odpłynąć. Wiem, brzmię dziwnie. Nie powinnam nawet o takich rzeczach myśleć, a co dopiero próbować się od nich powstrzymywać. To wcale nie powinno być w mojej głowie, w moim umyśle. Nic nie poradzę na to, że zaczynam go lubić. Wydaje się całkiem innym człowiekiem, kiedy nie widzę go w jego gabinecie w pobliżu biznesu.
Stawiam jedną nogę na ziemi, by wyjść. Odwracam się w stronę Harry'ego, by sprawdzić, czy też wyszedł. Kierujemy się w drogę powrotną, do mojego domu. Miał mnie tylko odprowadzić, a wyszedł z tego dość przyjemny spacer. Przechodzimy przez park. Godzina jest już dość późna, ale nie przeszkadza nam to. Pomarańcz zmienia się w mrok, który za chwilę ogarnie całe miasto. Przez park przechodzą zakochane pary, które trzymają się za ręce. Patrzą na siebie w sposób, którego nigdy nie pojmę. Nie czuję tego uczucia, więc nie wiem, jak to jest patrzeć na ukochaną osobę. W pewnej chwili słychać głośny hałas, jakby coś wystrzela w powietrze. Niekontrolowanie wpadam w ramiona Harry'ego przestraszając się. Obydwoje unosimy wzrok ku górze. Ktoś wystrzelił fajerwerki. Niebieskie, pomarańczowe, różowe, czerwone i wiele innych. Niebo wygląda jeszcze piękniej, niż chwilę temu. Czując na sobie jego dotyk sztywnieję. Odkręcam wzrok na niego, on robi to samo. Uśmiecha się podejrzanie. Delikatnie łapie za mój podbródek i unosi go, by mieć lepszy dostęp do moich warg. Powoli złącza nasze usta w delikatnym pocałunku. Wszystko znika, zatrzymuje się. Nie słychać dźwięku wystrzeliwanych fajerwerków. Nikogo nie ma, oprócz nas
- Harry, nie. - odrywam się od niego na większą odległość - Harry ktoś może nas w każdej chwili zobaczyć. - czuję wyrzuty sumienia z tego, co robię. Pozwalam na to wszystko, w dodatku nic nie mówię - Muszę wracać do domu. - odwracam się i szybko kieruję się do domu. Wszystko posuwa się za daleko. Nie wolno nam.
 
 
 
 
_______________________
 
Coraz mniej czasu i siły mam na pisanie rozdziałów, jednak możecie być pewni, że dokończę tego bloga do końca. Ostatnimi czasy widzę, że dużą część wspaniałych blogów zostanie zawieszona, bądź niedokończona lub usunięta. Ja tego nie zrobię. Wiem, że czytelnicy liczą na mnie i nie zamierzam ich zawieść.
Jednym słowem, do zobaczenia w poniedziałek :)

poniedziałek, 15 września 2014

25. P.S. Chcę się z tobą zaprzyjaźnić.

Aktualnie jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, która dobrze wykonała swoje zadanie. Mężczyzna, który zarządzał spotkaniem, na którym byliśmy jakiś czas temu chce z nami współpracować. Dzwonił do mnie wczoraj. Szczęśliwa i pełna nadziei idę do gabinetu Harry'ego. Tam chcę mu wszystko dokładnie powiedzieć. Mogłam zadzwonić do niego od razu, ale to nie jest zbytnia rozmowa na telefon. Szybkim krokiem wychodzę z windy i kieruję się do celu. Naciskam na klamkę, a drzwi ustępują i wchodzę do pomieszczenia
- Harry, nie uwierzysz co się st... - od razu milknę, gdy widzę to, co dzieje się w środku. Harry całuje się z jakąś kobietą. Ona mocno trzyma go za szyję, a on ulokował swoje dłonie na jej talii. Momentalnie odrywa się od niej, gdy słyszy, że weszłam do gabinetu
- Mercedes. - wyciera zewnętrzną stroną dłoni usta. Kobieta, z którą przed chwilą się całował, oddala się od niego na kilka kroków, na jej policzki wtarga czerwień. Czuję uczucie wykorzystania przez to, co stało się wczoraj pod moimi drzwiami. Wczoraj pocałował mnie, a dzisiaj całuje się z inną. W tej chwili czuję potrzebę bycia samą, odcięcia się od świata. Czuję potrzebę oddalenia się od całego świata, by tylko przez chwilę być samą. Nie zwracając uwagi na nich, odwracam się i szybkim krokiem uciekam w stronę windy, by skierować się na samą górę wieżowca. Tam nikt mnie nie znajdzie. Wychodząc słyszę jeszcze jego wołania, ale nie mam zamiaru się cofnąć. Chcę być sama. W tej chwili tylko to się dla mnie liczy. Samotność. Wchodzę do windy, naciskam na odpowiedni guzik, drzwi zamykają się, jadę na samą górę. Dlaczego tak reaguję? Przecież to był tylko zwykły, nic nie znaczący pocałunek z jego strony. Mimo to, czuję się wykorzystana. Wykorzystana przez niego. Żaden nasz pocałunek nie był dla niego czymś ważniejszym, niż wypełnienie dokumentów. Zwykła, nic nie znacząca bliskość. Drzwi otwierają się, jestem na samej górze. Wiatr nieprzyjemnie otula moje drobne ciało. Szare chmury zasłoniły niebo, jakby zaraz ma padać deszcz. Wszystko jest szare, bez wyrazu. Zanim wyszłam z domu jeszcze nie zanosiło się na taką pogodę. Mam na sobie tylko czarną marynarkę, bo pogoda zbyt szybko zmieniła się z przyjemnej na okropną, jakby zmienia się w raz z moim nastrojem. Zanim weszłam do gabinetu byłam szczęśliwa, później to była tylko kwestia czasu, zanim wszystko się zmieni. Nie myślałam, że tak szybko zmieni się mój szczęśliwy nastrój, który nie zdarza się dość często. Siadam na jakiejś ławce, niedaleko krawędzi wieżowca. Przez mój umysł zaczynają przewijać się kolejne myśli. Każdy mężczyzna robi to samo. Wykorzystuje kobiety. Will zrobił to samo, wykorzystał mnie. Z trudem powstrzymuję się od wypuszczenia łez z moich oczu. Dlaczego wszystko tak szybko się zmienia? Zanim zdążę się nacieszyć jedną rzeczą, ktoś lub coś psuje ją. Wszystko dzieje się za szybko. Czas zbyt szybko płynie, nie pozwala się nacieszyć czymś dobrym. To okropne. Okropne jest to, że za każdym razem czuję się wykorzystana. Dlaczego świat jest na tyle okrutny, że zabiera mi moje szczęście? W pewnej chwili słyszę dźwięk informujący o tym, że drzwi windy otworzyły się. Ktoś wszedł tutaj. Unoszę głowę ku górze, by zobaczyć tę osobę
- Mercedes, przepraszam za to, co widziałaś. To nie miało się zdarzyć, przepraszam. - tą osobą okazuje się nie kto inny, jak Harry
- Nie musisz. Jestem do takich sytuacji przyzwyczajona. - przyznaję. Głośno oddycha, co wskazuje, że biegł, by znaleźć się tutaj
- Jestem tylko facetem, ale wiem po twojej reakcji, że stało się coś poważniejszego, niż zwykłe przyzwyczajenie. - zaciska mocno wargi, zanim rusza w moim kierunku. Siada obok mnie. Wiatr nie przestaje wiać. Na moim ciele pojawia się gęsia skórka spowodowana zimnem. Niemal drżę. Harry widząc, że jest mi zimno zdejmuje swoją marynarkę, którą zakłada na moje ramiona - Wiem, że między nami nie ma sympatii, ale chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić. - unoszę swój wzrok na niego, jego twarz - Czy jest szansa, że staniemy się przyjaciółmi? - na moje usta wkrada się niewielki, delikatny uśmiech, niemal niezauważalny uśmiech
- Zwykła znajomość nam nie wychodzi, więc przyjaźń tym bardziej. - przyznaję bez żadnego zawahania z mojej strony
- Wiesz, jako twój przyszły przyjaciel mogę obiecać ci, że w chwilach, gdy będziesz mnie potrzebowała, pojawię się, pocieszę i być może przytulę. Nie będziesz sama, chyba, że będziesz tego chciała. Wystarczy, że mi zaufasz. - niezauważalny uśmiech zmienia się w cichy śmiech. Po jego dłuższej wypowiedzi nastaje cisza. Słychać tylko wiatr, który zwiewa wszystko, co spotyka na swojej drodze. Obydwoje patrzymy przed siebie, na miasto, które pokrywa szarość. Szary, pusty świat bez wyrazu, który nieprzyjemnie nas otacza
- Kim ona była? - przerywam ciszę przez moją ciekawość. Milknie jeszcze przez chwilę, zanim otwiera usta, by odpowiedzieć
- Emily. Przyszła po dokumenty, a skończyło się czymś innym. - ponownie nastaje cisza. Przez jego marynarkę jest mi cieplej, ale zdaję sobie sprawę z tego, że on marznie. Powinnam się cieplej ubrać. Oprócz marynarki, którą mi dał ma na sobie tylko białą koszulę - Dlaczego tak zareagowałaś? - pyta niespodziewanie zaskakując mnie. Zanim odpowiadam, krzyżuję nogi, by było mi cieplej
- Wczoraj pocałowałeś mnie, a dzisiaj pocałowałeś Emily. Poczułam się wykorzystana. - przyznaję cichym, zachrypłym głosem
- To ona mnie pocałowała, ja chciałem tylko podać jej teczkę z dokumentami. - cisza, kolejna cisza. Harry przysuwa się do mnie jeszcze bliżej i otula swoim ramieniem, delikatnie przytulając. Unoszę swój nieco zdziwiony wzrok na niego - Będzie cieplej. - unosi kącik ust ku górze wykrzywiając je w lekkim uśmiechu. Moje usta też drżą, by odwzajemnić uśmiech. Zaczynam odczuwać jego obecność. To nie ten biznesmen, nie Harry Styles, tylko Harry. Zwykły Harry. Mężczyzna, który nie boi się okazać swoje uczucie wobec kobiety. Uroczy, zabawny mężczyzna. Jest mi strasznie zimno, więc ku jego zdziwieniu wtulam się bardziej w jego ciało
- Wiesz, czasami chciałabym mieć taką osobę, która byłaby przy mnie na dobre i na złe. Czasem wydaje mi się, że potrzebuję osoby, która byłaby przy mnie na moje zawołanie, w każdej chwili. Wiem, samolubnie to brzmi. - ciepło, które dostarcza mi jest przyjemne
- Masz mnie. - mówi wyrywając mnie z myśli. Odsuwam się od niego, by widzieć jego twarz, zaczynam patrzeć w jego oczy
- Jesteś moim szefem, raczej nie będziemy się nadawać na przyjaciół. - przez kilka chwil patrzymy się na siebie nic nie mówiąc. Mimo zimna i wiatru wygląda idealnie. Delikatnie zaróżowione policzki przez zimno, rozwiane loki przez mocny wiatr
- Nigdy ci tego nie mówiłem, ale strasznie podobają mi się twoje oczy. - pod wpływem wypowiedzianych przez niego słów na moje usta wkrada się delikatny uśmiech - Uśmiech też masz piękny. - zaczepia pasemko moich włosów za ucho, które rozwiał wiatr
- A wiesz, co mi się najbardziej w tobie podoba? - kiwa przecząco głową - To, że potrafisz mnie pocieszyć nawet na dachu wieżowca, podczas, gdy wieje mocny wiatr i jest mi strasznie zimno. - uśmiecha się z charakterystycznym westchnieniem ukazując rzędy zębów. Ponownie zapada cisza. Obydwoje patrzymy na siebie, w swoje oczy. W pewnej chwili Harry zaczyna powoli przysuwać się do mnie. Dłonią łapie za moje zimne, zmarznięte policzki. Kiedy już powoli muska moje wargi swoimi do naszych uszu dociera dźwięk otwieranych drzwi windy. Szybko odsuwamy się od siebie, by nie zostać przyłapani na całowaniu. Na zewnątrz wyszła Emily
- Proszę pana, nie wiem, jak mam wypełnić dokumenty, który pan mi dał. Mogę liczyć na pomoc? - pyta przesłodzonym głosem
- Tak, za chwilę przyjdę do ciebie. - odzywa się do niej, by poszła sobie. Kiwa w odpowiedzi głową, po czym znika w widzie tak szybko, jak się pojawiła
- Idź załatwiać sprawy. - mówię, gdy tylko drzwi windy zamykają się, aby nas przypadkiem nie usłyszała, gdybyśmy powiedzieli coś nie na miejscu - Zostanę tu jeszcze na chwilę. Weź marynarkę. - zdejmuję ją ze swoich ramion, po czym podaję mu.
 
~*~
 
Późny wieczór, wracam do domu. Mrok całkowicie opanował miasto. Ciemne chmury ustąpiły odsłaniając jasne gwiazdy. Okrągły księżyc zawitał na ciemnym niebie w towarzystwie miliardów gwiazd. Parkuję samochód na podjeździe. Pilotem zamykam bramę, by żaden nieproszony gość nie wtargnął do mnie. Wysiadam z samochodu, po czym zamykam go pilotem. Pośpiesznie wyjmuję kluczyki z torebki, żeby otworzyć drzwi od domu. Wchodzę do środka zamykając za sobą drewnianą powłokę. Zdejmuję swoje wysokie, czarne szpilki, które wkładam do szafki na obuwie. Chcę skierować się prosto do sypialni odpocząć, ale słyszę dzwonek do drzwi. Odwracam się, aby otworzyć je osobie, która przyszła. Nieco zdziwiona późnym gościem przekręcam kluczyk w zamku. Po otwarciu ich zostaję 'zaatakowana' przez ciepłe usta Harry'ego. Przyciska mnie do ściany i zamyka za sobą drzwi. Unosi moje ciało ku górze, bym oplotła nogi wokół jego pasa. Kieruje się do sypialni trzymając mnie za pośladki. Całując się wchodzimy do pomieszczenia. Obydwoje opadamy na miękkie łóżko. Harry jeździ dłonią po moim udzie. Nagle odrywa się mocno dysząc, podobnie, jak ja
- Jesteś tego pewna? - pyta niespodziewanie, jakby nie jest pewny tego, co za chwilę ma nastąpić
- Nie, a ty? - odpowiadam głośno oddychając
- Nie. - jeszcze mocniej wpija się w moje usta. Bez przeciągania wpija się w moje wargi. Niepewnie oddaje pocałunek. Rozchylił wargi, bym mogła wtargnąć tam językiem. Jego duże dłonie wędrują na moje uda, przy czym mocniej je zaciska. Napiera na moje ciało, bym położył się dalej na poduszkach. Harry znajduje się pomiędzy moimi nogami, lekko przygniata mnie swoim ciałem. Jego usta lądują na mojej szyi. Jęknęłam pod wpływem rozkoszy. Jego dłoń pnie się ku górze po moim udzie. Podnoszę się, żeby podeprzeć ciało na łokciach. Moja spódnica jest podciągnięta, przez co ukazuje moją dolną część bielizny i kawałek podbrzusza. Zatapiam swoje palce w jego włosach, podczas gdy on składa pocałunku na mojej żuchwie. Zamykam na chwilę oczy oddając się przyjemności, którą mi w tej chwili dostarcza. Odchylam głowę, by dać mu większy dostęp do skóry. Przygryza i ssie skórę, powodując przyjemne uczucie. Przenoszę palce na jego ramiona i ściągam marynarkę, którą niedawno miałam na sobie, gdy byliśmy na samej górze biura. Kieruję się w dół, na tors i odpinam guziki od jego koszuli, która chwilę później ląduje na podłodze wraz z marynarką. Rozchylam szerzej nogi, tym samym czuję między nimi krocze bruneta napierające na moje. Jego usta schodzą coraz niżej
- Może pozbędziemy się teraz jakiejś części twojej garderoby? - mruknął, śmieję cicho w odpowiedzi.  Swoje palce przenosi na moją koszulę i rozpina guziki. Kątem oka widzę, jak oblizuje wargi widząc moje prawie odkryte piersi. Koszula wędruje na podłogę niedaleko połowy jego garderoby. Jednym i zdecydowanym ruchem odpiął zamek, a następnie pozbył się mojej spódnicy.  Przez moje ciało przechodzi zimny dreszcz spowodowany brakiem ubrań. W pomieszczeniu jest dość chłodno w porównaniu do naszych rozgrzanych ciał. Mogłam włączyć ogrzewanie. Harry kładzie dwa palce, na dolnej części mojej białej bielizny i zrywa ją szybkim i sprawnym ruchem. Odrzuca je gdzieś na bok, po czym jego dłonie z powrotem wracają na moje uda. Z mojego gardła mimowolnie wydostają się ciche jęki rozkoszy, które satysfakcjonują go do dalszego zwiedzania ciała. W tej chwili pragnę tylko jego, nawet bardzo. Harry położył się na moim ciele, jednak nie na tyle, by przygnieść mnie swoim ciężarem. Jego usta napierają na moje w skutek czego kładę się na plecach. Rozchylam usta, a jego język wtarga do mojego wnętrza. Jego usta są miękkie i ciepłe. Niemal rozpływam się pod nim. Czuję zapach jego mocnych, męskich perfum. Kładę dłoń na jego karku i przyciągam mocniej jego twarz do mojej. Drugą dłonią staram się zdjąć jego spodnie.  Jego rosnący członek napiera na moje udo powodując większe podniecenie. Pieszczę jego język, a on uśmiecha się poprzez pocałunek. Jego uścisk zaciska się na mojej talii, gdy w końcu pozbywam się spodni. Zdecydowanym ruchem ściągam bokserki. Każda część naszej garderoby trafia na podłogę
- Może przejdziemy do mojej ulubionej części? - pyta nadal nie odrywając swoich ust od moich. Uśmiecham się z charakterystycznym westchnieniem. Przychyla się w kierunku swoich spodni, z których wyjmuje szarą folijkę. Skubaniec, był na to przygotowany. Podnosi się, by stanąć na kolanach nad moim ciałem. Oblizuję usta na widok jego sporych rozmiarów przyjaciela, powodując jeszcze większy uśmiech na jego twarzy. - Podoba ci się, prawda? - jego seksowny głos powoduje u mnie chęć szybkiego zbliżenia. Serce bije, jak szalone, a oddech jest płytki. Zakłada prezerwatywę na swojego nabrzmiałego przyjaciela. Wraca z powrotem do mnie. Mruczę z rozkoszy, gdy Harry powoli wsuwa go. Ciepło rozpływało się w podbrzuszu, wprawiając mnie w lekkie drżenie. Opiera się na łokciach, po czym bezproblemowo we mnie wchodzi. Mrużę oczy przez przyjemność, jaką mi w tej chwili daje. Przyjemnie mnie wypełnia. Oddycham jeszcze szybciej i nie równo, niż przed chwilą. Niezbyt delikatnie zaczyna się poruszać. Te uczucie można porównywać do niewyobrażalnej przyjemności, jednak  dochodzącej niewielkiego bólu. Brunet z każdą sekundą przyspiesza dając mi niewiarygodną rozkosz. Mocniej przyciska swoje krocze do mojego. Jego gorący oddech ląduje na moim ciele. Swoje dłonie kładę na jego pośladkach i przyciskam do siebie. Harry przyspiesza swoje tempo tak, że łóżko na którym się znajdujemy, trzęsie się, jakby miało się za chwilę rozpaść na kawałki. Z jego ust wydobywają się jęki i westchnienia rozkoszy. Jego pchnięcia są niewiarygodnie mocne. Odpływam czując rosnącą przyjemność. Jego ruchy są jeszcze szybsze, niż mogę to sobie wyobrazić. Moja dolna część zaczyna pulsować, zbliżam się do końca naszej przyjemności. Niekontrolowanie chwyciłam za prześcieradło i zaczęłam je ściskać. Z przyjemności przymykam oczy. Mięśnie na brzuchu znowu się zaciskają, a mimo otwartych ust nie mogę zaczerpnąć oddechu. Świat wokół mnie zanika, nie jest ważny. Z ust wydobywają się głośniejsze jęki. Plecy mimowolnie wyginają się w łuk. Niesamowita przyjemność wypełnia mnie. Fala rozkoszy rozlewa się po ciele. Zaciskam mocno powieki. Parę pchnięć Harry'ego i czuję, że on także poczuł to, co ja. Zmęczony i spocony pada obok mnie. Obydwoje nie możemy złapać oddechu
- Dlaczego przyszedłeś? - pytam, gdy tylko łapię oddech. Odwracam głowę w jego stronę, jego klatka piersiowa opada równie szybko, jak się unosi. Patrząc w dół widzę sporo tatuaży, które zdobią jego ciało
- Może to dziwnie zabrzmi, ale chciałem ponownie poczuć to, co jakiś czas temu. - nastaje chwila ciszy, którą zagłuszają nasze głośne i niespokojne oddechy. Czuję się spełniona - Dlaczego zgodziłaś się? Wcześniej nie chciałaś uprawiać ze mną seksu.
- Sama nie wiem. - wzruszam delikatnie ramionami na miarę moich sił, które straciłam podczas stosunku
- Wiesz, niezła jesteś.
- Ty też niczego sobie. - przyznaję. Podnoszę do pozycji siedzącej. Sięgam po bieliznę oraz białą koszulę, które zakładam na siebie. Wstaję z łóżka kierując się do wyjścia. Jednak zanim wychodzę, zatrzymuję się przy futrynie drzwi lekko się o nią opierając - Powinieneś iść. To, co zrobiliśmy było niepotrzebne, ale przyjemne. - uśmiecha się w odpowiedzi. Wstaje i zaczyna się ubierać. W tym czasie ja idę do kuchni. Dopiero teraz dociera do mnie to, co zrobiłam. Zaczynam tego żałować, dopiero po czasie. Wiem, że znowu zostałam wykorzystana. Dla niego to nic nie znaczący seks, cóż dla mnie też. Nigdy nic nas nie połączy. Nie powinnam tylko jego oto winić. To też moja wina. Wiem, że to, co zrobiłam jest złe. Moje zachowanie jest złe. Będę miała wyrzuty sumienia. Zachowałam się okropnie. Słyszę kroki zbliżające się w moją stronę. Harry właśnie wszedł do kuchni. Staje twarzą do mnie, jedną dłonią opiera się o wysepkę kuchenną. Niepewnie wzrok kieruję na niego. Widzi, że coś jest nie tak
- Widzę, że coś się dzieje. Zadzwoń, jeśli będziesz potrzebowała kogoś do rozmowy.
 
 
__________________________
 
Miałam pewne wątpliwości to tego rozdziału, szczególnie pewnej sceny. Zastanawiałam się nad jej usunięciem, no ale cóż. Teraz będzie się pojawiało nieco więcej takich scen z Mercedes i Harry'm.
Do zobaczenia w poniedziałek :) 
 
Mogę liczyć na 25 komentarzy? :)

niedziela, 7 września 2014

24. Wejdź do gry.

Mercedes P.O.V.
 
Harry na pierwszy rzut oka wydaje się być zagorzałym biznesmenem, który martwi się tylko o siebie, swoje biuro i pieniądze na koncie w banku. Jest zarozumiały, bezczelny, ale i niesamowicie przystojny i seksowny. Nie znosi nieposłuszeństwa, gdy ktoś mu się sprzeciwia lub ma zbyt niewyparzony język. Kocha mieć kontrolę, dominować nad wszystkim, co go otacza. Wszystko ma swoje konsekwencje, wszystko ma być dopięte na ostatni guzik. Gdybym patrzyła pod względem wyglądu powiedziałabym, że jest dupkiem i kobieciarzem, liczą się dla niego tylko seks i pieniądze. Kobiety traktuje jak zabawki, które po wykorzystaniu zostawia. Są tylko na jedną noc, albo kilka godzin. Po dogodnym poznaniu go mogę stwierdzić, że są to tylko stereotypy wymyślone przeze mnie. Nie wiem, jaki jest dokładnie. Nie wiem jak zachowuje się poza biurem. Do jego zalet mogę zaliczyć piękny uśmiech. Nie da się nie uśmiechnąć, widząc go. Czasami mam wrażenie, że przez jego uśmiech mogę go polubić. Zaraża nim, przez co mój dzień staje się lepszy. Od czasu do czasu potrafi być miły, opiekuńczy lub zabawny. To chyba najbardziej w nim lubię, jednak doprowadza mnie to czasami do szału. Jego zmiany nastrojów są częstsze, niż u kobiety w ciąży. Powoli zaczynamy się ze sobą dogadywać. To nie to samo, co na początku. Początek nie należał do najlepszych. Teraz jest dużo lepiej. Harry jest także bardzo tajemniczy, nigdy nie mogę się o nim czegoś porządnego dowiedzieć. Gdy pytam go o jego życie prywatne, zmienia temat lub mówi, że do moich obowiązków nie należy wypytywanie go o wszystko. To właśnie najbardziej doprowadza mnie denerwuje. Zawsze, gdy czegoś się dowiem, to są tylko jakieś głupoty, czy bezsensowne informacje na jego temat. Każdego dnia chciałabym go bardziej poznać. Swoje życie prywatne trzyma na uboczu, nie chce, by ktoś się o nim zbyt wiele dowiedział. Czasami mam takie wrażenie, że ukrywa coś przede mną lub przed całym światem. Ma jakąś tajemnicę, którą chętnie bym poznała. Co taki biznesmen może ukrywać?
 
Harry's P.O.V.
 
Mercedes? Mercedes jest niesamowicie seksowna, bezczelna i pewna siebie. Ma wszystkie cechy, które pociągają mnie w kobietach. Doprowadza mnie do szaleństwa, ale i rozpala uczucie namiętności i pożądania. Z chęcią powędrowałbym z nią do sypialni i zapoznał się bardziej z anatomią. Codziennie chciałbym spędzać z nią coraz więcej czasu. Nie mówię o poznawaniu jej osoby. Pociąga mnie. Nic nie poradzę na to, że doprowadza mnie do takiego stanu. Jednak jeśli popatrzę na to z innej perspektywy, to jest całkiem miła. Momentami delikatniejsza, niż skrzydła motyla. Jej ciekawość powoduje, że jest jeszcze bardziej urocza. Urok Mercedes polega na tym, że czasami jest słodsza, niż najsłodszy cukierek na świecie. Jej ciekawość przekracza wszelkie granice. Chciałaby wszystko wiedzieć i czasem to pakuje ją w kłopoty. Gdybym bardziej ją poznał, polubiłbym ją jeszcze bardziej. Tak, lubię ją. Mimo, że jestem dla niej bezczelny i nie pokazuję swojej sympatii do niej w bardziej miły sposób, lubię ją. Nie można jej nie lubić, przynajmniej z mojej perspektywy. Wydaje się być twardą kobietą, jednak w rzeczywistości jest uroczą i delikatną osobą. Nie mówię, że podoba mi się w jakiś sposób, po prostu ją lubię. Jej przyszły facet będzie szczęściarzem, którym na pewno nie będę ja. Nie jestem zdolny do miłości, to nie dla mnie. Nie mógłbym się związać z żadną kobietą. Zraniłbym ją.
 
~*~
 
Dziś musieliśmy się wybrać na przymiarkę garniturów dla Harry'ego. Mówił mi, że jako asystentka muszę przy nim dobrze wyglądać, ale i szef musi nieźle wyglądać przy asystentce. Aktualnie siedzę na wygodnym, czarnym fotelu, podczas, gdy on przymierza kolejne garnitury. Okropnie się nudzę, wolałabym już siedzieć w biurze i przeglądać jakieś dokumenty. Doradzam mu tylko, nic więcej. Kręcę się w kółko na fotelu, od czasu do czasu patrzę w okno, a kiedy odzywa się do mnie, bym oceniła, patrzę na niego i oceniam
- Mercedes? - unoszę na niego swój znudzony wzrok - A co myślisz o tym? - ma na sobie czarne spodnie i koszulę tego samego koloru, która idealnie opina się na jego wyrzeźbionych mięśniach. Idealnie uszyta na miarę w dodatku idealnie na nim pasująca
- Pasuje ci. - mówię, po czym powracam do swojego nudzenia się. Jest z nami również krawcowa, która co chwilę podaje mu nowe garnitury lub ich części. Najprawdopodobniej dopiero zaczyna pracę w tej branży, bo jest młoda i lekko niedoświadczona. Niepewnie podaje mu nowe ubrania, jakby boi się, że nie będą pasować lub będą za małe. Jednak nie tylko to jest zauważalne, widać, że podoba jej się. Dlaczego mnie to nie dziwi? Każda kobieta, którą zapewne Harry spotyka na swojej drodze uważa go za przystojnego i pociągającego. Co im się w nim tak bardzo podoba? Chyba tylko wygląd, bo charakteru zapewne nie znają i nie poznają jego prawdziwego ja. Znam jego charakter, jako jedyna wiem, jakim człowiekiem jest naprawdę i wcale mi się to nie podoba
- Przyniosę jeszcze dwa komplety, które przygotowałam na dzisiejszą przymiarkę. - odkłada koszulę, którą trzyma w dłoniach na fotel niedaleko mnie, po czym wychodzi z pomieszczenia bez żadnego zatwierdzenia przez Harry'ego czy może wyjść
- Ile jeszcze? - pytam, gdy dziewczyna całkowicie znika za drzwiami zostawiając nas przy tym samych w pokoju
- Jak przymierzę wszystkie, to dopiero. - wydaję z siebie pomruki niezadowolenia. Teraz praktycznie leżę na tym fotelu, zamiast siedzieć. Potwornie mi się nudzi. W pewnej chwili Harry zaczyna ściągać marynarkę od garnituru. Swoje zainteresowanie przenoszę na jego tors. Mimowolnie przygryzam wargę, gdy zaczyna odpinać czarną koszulę. Powoli odsłania ukryte pod materiałem tatuaże oraz idealnie wyrzeźbione mięśnie. Kieruję wzrok ku górze, na jego twarz. Uśmiecha się seksownie, jednak nie patrzy na mnie. Robi to specjalnie, bo przecież mógłby przebrać się w przebieralni. Wie, że na niego patrzę, więc uśmiecha się i kontynuuje rozbieranie się
- Wiesz, po przymiarce możemy iść na kawę. - mówi pomiędzy rozpinaniem ostatnich guzików - Jeśli oczywiście chcesz.
- Z chęcią. - odpowiadam entuzjastycznie, abyśmy w końcu stąd wyszli. Harry zdejmuje całkowicie czarną koszulę, a zastępuje ją białą koszulką na ramiączka. Po dłuższej chwili drzwi otwierają się, a do środka wchodzi dziewczyna
- Przyniosłam dwa kolejne komplety. - seksownie podchodzi do niego zmysłowo poruszając biodrami i podaje mu jeden komplet. Wydaję ze swoich ust głośniejsze prychnięcie zażenowana całą tą sytuacją. Dziewczyna słysząc moje prychnięcie, rumieni się i oddala od Harry'ego na kilka kroków. Chyba skapnęła się o co mi chodzi. Czy ona przyszła tutaj, by gapić się na niego, czy dostarczyć mu garnitury? Wydaję mi się, że to pierwsze jest najbardziej oczywiste. Ugh. Nie jestem w żaden sposób zazdrosna, albo chcę zrobić mu na złość, po prostu uważam, że jeśli wykonujesz swoją pracę, to wykonujesz pracę, a nie flirtujesz z kimś nawet niezauważalnie. Czuję jakieś dziwne uczucie. Nie w brzuchu, czy coś w tym stylu, tylko jakby ukłucie w sercu. Widząc jakąś parę zawsze czuję to dziwne uczucie. Widzę ją uśmiechającą się, jego zadowolonego z tego, że to właśnie ona tutaj jest, a nie inna. Widząc czyjeś szczęście, zaczynam żałować swojego wyboru. Idę przez życie sama i to właśnie zaczyna mi przeszkadzać. Brakuje mi takiej osoby, która byłaby przy mnie, z którą mogłabym porozmawiać, przytulić się. Zawsze uważałam, że mężczyzna wcale nie jest mi potrzebny. Nie wierzę w miłość lub w księcia na białym koniu. Boję się tego, że może mnie spotkać taki sam los, jak moich rodziców. Byli ze sobą tylko ze względu na mnie. Nie wyszło im. Mama nigdy nie kochała mojego taty, chciała tylko dziecka. Uwiodła tatę, zakochał się w niej. Zapłacił za to wysoką cenę. Teraz nie mają zbyt dobrego kontaktu. Nawet chyba wcale się do siebie nie odzywają. Czasami mam takie wrażenie, że jestem taka sama, jak ona. Przypominam sobie te chwile, które spędziłam z Will'em. On był przy mnie, chociaż wykorzystał mnie. Przy nim czułam się szczęśliwa. Mogłam do niego przyjść nawet o drugiej w nocy, gdybym czuła się samotna. Wypełniał tę pustkę w sercu, która nazywa się samotnością. Ona wciąż jest w moim sercu, jak przyjaciółka. Właśnie w tej chwili czuję, że zaczynam za nim tęsknić, mimo, że wykorzystał mnie
- Mercedes? Wszystko gra? - słyszę głos Harry'ego. Unoszę głowę ku górze. Jesteśmy sami, dziewczyna wyszła gdzieś, nawet nie zauważyłam kiedy - Mercedes? - przede mną stoi Harry, w skupieniu patrzy w moje oczy próbując coś z nich wyczytać
- Tak, wszystko w porządku. - mówię mało przekonująco, pociągam nosem. Widz, że coś jest nie tak
- Przecież widzę, że nie. Możesz mi zaufać i powiedzieć o co chodzi. - wszystko się zmieniło. Ludzie się zmieniają. Harry się zmienia. Widzę w nim innego człowieka. Zmienił się z dnia na dzień, przecież tak nie można, nie da się tak. Nie można zmienić swojego zachowania tak nagle. Nie można zmienić się z bezczelnego dupka, na mężczyznę. Moja kobieca intuicja mówi mi, żebym nie ufała, jednak serce mówi co innego. Harry próbuje naprawić swoje błędy. Czy to moje serce, czy naiwność? Nie potrafię mu zaufać, może nawet nie chcę? Wiem, że to doprowadzi mnie do zguby
- Wszystko jest w porządku, Harry. Naprawdę, wszystko gra. - wstaję z fotela i kieruję się do drzwi - Idziemy na tę kawę?
- Mercedes, widzę, że coś jest nie tak. Nawet brzmisz, jakbyś coś ukrywała. Denerwujesz się i tym samym zdradzasz siebie samą. - splatam ręce na piersi, odwracam się do niego tyłem i kieruję w stronę drzwi chcąc szybko wyjść - Mercedes, poczekaj.
- Nie, wszystko ze mną w porządku. - kiedy jestem już przy drzwiach, zatrzymuje mnie przez pociągnięcie za przedramię
- Nie udawaj, że wszystko jest w porządku. Próbujesz ukryć to, co naprawdę siedzi w twojej głowie. Denerwujesz się, mówisz nerwowo. - nie odwracam się w jego stronę nie chcą się zdradzić - Popatrz na mnie i powiedz, że się mylę.
- Mylisz się. - odpowiadam nie patrząc na niego. Nikt nie może zmienić się tak z dnia na dzień. Musi stać za tym jakaś przyczyna
- Dlaczego nie powiesz mi tego prosto w twarz? - chcę jakoś uwolnić się spod jego uścisku, ale nie mogę, nie potrafię
- Dlaczego nie odpuścisz? Dlaczego naciskasz? - odwracam się w jego stronę, na jego twarzy gości delikatny uśmiech
- Bo chcę się czegoś o tobie dowiedzieć, Mercedes.
- Chodźmy na tę kawę. Po prostu jestem zmęczona. Chciałabym napić się kawy, a później wrócić spokojnie do domu. Obejrzeć jakiś ciekawy film i iść spać, a rano wstać wypoczęta do pracy. - wzruszam ramionami chcąc zakończyć tę rozmowę
- No dobra, skoro tak mówisz, to chodź. - otwiera przede mną drzwi, bym pierwsza wyszła z pokoju
- A gdzie poszła tamta dziewczyna? - pytam zaciekawiona, nawet nie słyszałam, kiedy wyszła
- Ktoś zadzwonił do niej, musiała wcześniej skończyć pracę. - w odpowiedzi kiwam głową - Może pójdziemy do kawiarni Coffee love?
- Brzmi dobrze. Mam ochotę na jakąś słodką kawę z ciastem czekoladowym. - wzięłam swój płaszcz z fotela, który z pomocą Harry'ego założyłam. Po nazwie kawiarni kojarzę, że jest ona dwa metry od wyjścia z budynku. Razem kierujemy się korytarzem do windy, która zawiezie nas do wyjścia, byśmy mogli skierować się do kawiarni. 
Zimny wiatr nieprzyjemnie otula moje ciało. Drażni policzki, które robią się czerwone od zimna. Bardziej zasłaniam się swoim płaszczem, by zapewnić sobie nieco więcej ciepła. Zbliża się wieczór, mrok powoli ogranicza naszą widoczność. Mimo pogody całe miasto i tak jest piękne. Harry otwiera drzwi, a ja pierwsza wchodzę do środka. Przyjemne ciepło otula moje zmarznięte ciało. Wewnątrz jest dużo cieplej, niż na zewnątrz. Obydwoje siadamy przy stoliku niedaleko niewielkiego kominka
- Na co masz ochotę? - spytał, gdy zdjęliśmy z siebie zbędne płaszcze i zajęliśmy swoje miejsca na krzesełkach
- Na waniliowe Latte macchiato i ciasto czekoladowe. - odpowiedziałam szybko i zdecydowanie. Harry kiwnął głową, po czym wstał i podszedł do stojącego za ladą bruneta, by złożyć zamówienie. Założyłam nogę na nogę w spokoju czekając na niego. Pogoda za oknem nie wskazując na to, że będzie to spokojny wieczór.  Za chwilę może zacząć padać deszcz. Ciemne chmury całkowicie zasłoniły popołudniowe, jasne niebo. Być może szykuje się jeszcze burza z piorunami. Po krótkiej chwili naprzeciwko mnie pojawił się Harry
- Zobaczyłaś coś za oknem? - przeniosłam wzrok na jego osobę. Uśmiecha się, jakby przed chwilą zjadł tonę czekolady na szczęście
- Pomyślałam, że niedługo może zacząć padać. Pogoda jest znacznie gorsza, niż popołudniu. - przyznałam dłonią masując szyję
- Tak, pogoda jest okropna. Odwiozę cię później do domu. Z tego, co wiem dzisiaj też przyszłaś pieszo do pracy?
- Pogoda była ładna, więc pomyślałam, że spacer dobrze mi zrobi. Chociaż mogę zamówić taksówkę. - zaprzeczam jego propozycji
- Daj mi tą przyjemność z bezpiecznego odwiezienia cię do domu. - moje starania od razu zostają odrzucone.
 
~*~
 
- Dziękuję, że odwiozłeś mnie do domu, chociaż wolałam zamówić sobie taksówką. - pod wpływem moich słów z jego gardła wydostaje się cichy chichot, przez który sama delikatnie się uśmiecham. Aktualnie stoimy pod drzwiami do mojego domu. Harry zaparkował swój samochód pod moją bramą. Wyjmuję ze swojej torebki klucze, którymi otworzę dom
- Nie musisz, to dla mnie czysta przyjemność. - otwieram drzwi kluczem, który przekładam na drugą stronę, by zamknąć je
- Cóż, do zobaczenia jutro w pracy. - opieram się o drzwi, splatam nogi ze sobą trochę krzywo stojąc przy nich
- Tak, do zobaczenia. - podchodzi do mnie o krok bliżej z wyraźnym uśmieszkiem na ustach. Oblizuje seksownie wargi, zanim łapie dłońmi za moją szyję mocno przyciskając swoje wargi do moich. Pocałunek okazuje się tak silny, że przywiera mnie swoim ciałem do drzwi. Wystarcza chwila, by zawładnął moimi ustami, niemal gryzie je w dobrze wyczuwalnym pożądaniu i namiętności. Obydwoje zaczynamy mocno i głośno oddychać. Dłonie wplatam w jego brązowe, kręcone włosy. Jęknęłam cicho, gdy swoje ręce przeniósł na moje pośladki mocno ściskając je. Po krótkiej chwili odrywa się od moich ust zostawiając mnie samą bez słowa pod drzwiami nadal spragnioną jego pełnych, malinowych warg. Oblizuję usta nadal czując na nich smak bruneta. Zanim wsiada do samochodu odkręca się w moją stronę puszczając mi oczko. Pieprzony Styles.
 
 
 
___________________________
 
Mam pewne obawy z każdym rozdziałem, mianowicie chodzi mi o ich pocałunki itp. Z każdym rozdziałem coraz więcej jest zbliżeń między głównymi bohaterami, więc nie jestem zawsze w 100% pewna, że się spodoba. Jeżeli komuś coś nie przypadnie do gustu, rozumiem. Nie wszystko wszystkim zawsze musi się podobać :)
Jak widzicie rozdziały pojawiają się co 5 dni. Nie chcę tego robić, ale sytuacja mnie do tego 'zmusza'. Chodzi mi o szkołę. Jestem w 3 gimnazjum, więc dochodzi mi nieco więcej nauki, a nie chcę zawalić tego roku. Rozdziały będą pojawiały się co tydzień, w każdy poniedziałek. 

Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, gdy widzę taką dużą ilość komentarzy, jak np. pod ostatnimi dwoma postami :)

wtorek, 2 września 2014

23. Pozbawić wszystkiego.

Dokumenty, faksy, listy. Litery ułożone w słowa, słowa ułożone w zdania, które wydają się nie mieć końca. Litry tuszu wylanego na kartki. Tony papierów do przejrzenia. Stosy teczek, które zapychają szafki. Kilka półek z tym dziadostwem, nawet chyba pełna szafa. Stanie na nogach kilka godzin przy półkach. Czekanie do przerwy, do wypicia ukochanej kawy dla wzmocnienia, rozmowy z innymi pracownikami. Pracuję już drugą godzinę przy porządkowaniu i sprawdzaniu dokumentów. Dostałam takie zlecenie od Harry'ego, więc muszę się z tym jakoś uwinąć. Powoli dostaję szału, gdy pomylę się lub pominę jakieś zdanie. Zaczyna mnie to męczyć. Zaczynam dostawać załamania nerwowego. Ciągle mam coś na głowie, jak nie w pracy, to w życiu prywatnym. Czy to się kiedyś skończy? Moje życie prywatne nie jest zbyt kolorowe. A czego się spodziewałam? Myślałam, że wszystko będzie mnie omijać? Problemy będą tylko pracy? Nic, co jest oczywiste nie przyszło mi do głowy. Myślałam tylko o pracy, a o życiu prywatnym zupełnie nic. Dlaczego to wszystko zaczęło mnie spotykać, gdy tylko zaczęłam tutaj pracować? Zanim podjęłam się tej pracy żyłam w spokoju, nie martwiłam się o nic, oprócz poświęcania czasu dla rodziny, czy spotykania się z przyjaciółmi. Praca, praca i jeszcze raz praca. Jednak czy tylko praca jest temu winna? Czy są jakieś inne osoby, które wpływają na mój aktualny stan? Czy ktoś wywrócił moje życie do góry nogami? Czy moja praca opiera się tylko na pracy w biurze przy papierach, jako asystentka? Moja praca to też problemy, kłopoty, miliony myśli na sekundę. Zajmuję się błahostkami zamiast myśleć o wykonywaniu swojego zawodu. Moje myśli przerwał obcy dotyk na moich biodrach, czuję za sobą obce ciało, które jest przyciśnięte do mojego. Męski oddech zawitał na mojej czyi, podobnie, jak i męskie, mokre usta. Męskie, silne dłonie podwijają moją spódnicę do góry
- Może zrobimy sobie małą przerwę? - seksowny, namiętny głos dociera do mojego ucha. Słysząc te słowa momentalnie sztywnieję, mięśnie napinają się. W ekspresowym tempie odwracam się od niego i odpycham od siebie, po czym staję przodem do niego. Znowu to robi, znowu próbuje mnie dotknąć bez mojej zgody. Mimo moich gróźb, robi to, na co ma ochotę - Wcześniej jakoś nie protestowałaś. Teraz zmieniło się coś? Wcześniej byłaś jakoś bardziej, niż chętna. - mówi bezczelnie, splata ręce na piersi, na jego twarzy pojawia się bezczelny uśmieszek, próbuje się do mnie zbliżyć, jednak jeden jego krok w przód, oznacza mój jeden krok w tył. Nie chcę, by mnie dotykał. W każdej chwili ktoś może wejść do środka
- Cholera, tamto nic nie znaczyło! - podnoszę głos - Nigdy nie będzie i nigdy tego nie powtórzymy! Nie rób więcej takich rzeczy!
- Na pewno podobało ci się i z chęcią byś to powtórzyła. - przechyla głowę lekko w prawą stronę, na swojej drodze napotykam ścianę, która blokuje mój ruch, próbuję jakoś uciec przed jego ciałem, jednak jego ręce znajdują się po bogach mojego ciała
- Wiesz co? Pieprz się. - unoszę ręce w górę w geście zobojętnienia, mam powoli dosyć jego bezczelnego zachowania wobec mnie
- Chętnie, ale z tobą. - gwałtownie wpija się w moje wargi, unosi tak, bym oplotła swoje nogi wokół jego bioder. Niekontrolowanie oddaję silny pocałunek. Zawładnął moimi wargami na tyle, bym oderwała się na chwilę od rzeczywistości, która nas otacza. Mój oddech staje się nierówny i urywany. Z trudem łapię powietrze. Dużymi dłońmi mocno ściska moje uda, bym nie wyślizgnęła mu się z rąk i nie uciekła spod jego silnego uścisku. Próbuję jakoś odepchnąć jego ciało od mojego, jednak on jest zbyt silny. Mokrymi pocałunkami zjeżdża w dół, na moją odkrytą szyję, bez problemu zaczyna obdarowywać ją pocałunkami
- Wiesz, że to gwałt? - zamiast odpowiedzi słyszę jego cichy chichot. Znajduję w sobie wystarczająco sił, by odepchnąć go od siebie. Puszcza mnie, staję o własnych siłach na podłodze, wciąż mocno oddychając. Naciągam spódnicę na odkrytą przez niego część ciała. On oblizuje swoje malinowe usta, patrzy na mnie z wyraźną wyższością i podnieceniem
- Oh, dlaczego przerwałaś taką namiętną chwilę, skarbie? - dłonią dotyka mojego policzka, jednak szybko odtrącam go silnym szarpnięciem. Nikt nigdy nie będzie dotykał mnie bez mojej zgody, nie chcę czuć się wobec mężczyzn bezsilna
- Jesteś kompletnym kretynek i dupkiem. - splata ręce na piersi, przybiera bardziej odważną postawę - Idę na przerwę. - odwracam się od niego tyłem i zaczynam kierować w stronę drzwi, zanim jednak naciskam na klamkę słyszę jeszcze jego głos
- Możesz zrobić mi kawę. - kieruję na niego mój morderczy wzrok, przez co spotykam się z jego cichym chichotem
- Sam sobie zrób. - wychodzę trzaskając przy tym głośno drzwiami. Kobieciarz. Czy on naprawdę myśli, że kiedykolwiek popełnimy ten błąd jeszcze raz? Nie możemy być bliżej siebie, niż 20 centymetrów, może nawet i więcej. Co by było, gdyby ktoś akurat wszedł do gabinetu, podczas, gdy doszłoby do czegoś między nami? Boję się pomyśleć o konsekwencjach, jakie mogą nas spotkać przez nasze zbliżenie. Czy tylko ja się o to martwię? On nic sobie z tego nie robi. Robi to, co tylko zechce. Nie liczą się dla niego konsekwencje, bo to on jest szefem. Uważa, że każdy będzie trzymał język za zębami, gdy tylko on chce. Nie może wszystkiego kontrolować. Ludzie potrafią zniszczyć komuś życie, przez tajemnicę, o której się dowiedzą o danej osobie
- Mercedes? - z moich myśli wyrywa mnie zaniepokojony głos Tori - W porządku? - kiwam głową w odpowiedzi - Mogłabym cię prosić, żebyś zaniosła te papiery na niższe piętro? Do Sean'a Walker'a? - kiwam głową. Podchodzę do niej, po czym biorę od niej papiery. Uśmiecham się, zanim całkowicie znikam jej z oczu w windzie. W mojej głowie zapala się małe światełko. Kiedyś byłam na niższym piętrze, w tym samym gabinecie. Wtedy dowiedziałam się o jakimś planie, ale nie do końca usłyszałam o co w nim wszystkim chodzi. Może tym razem dowiem się nieco więcej. Moja ciekawość wtedy wzięła górę, więc zaczęłam podsłuchiwać. Przynajmniej dowiedziałam się o jakimś 'planie'. Skąd mam mieć pewność, że ten 'plan' nie jest zły? Gdyby był dobry, to pewnie nie uważaliby na to, co mówią? Chcieliby, żeby ktoś się o tym dowiedział. Gdybym dowiedziała się o tym na przykład ja, to pewnie poszłabym z tym do Harry'ego, a oni odnieśliby jakiś sukces, prawda? Kobieca intuicja mówi mi, że to nie jest coś dobrego, ale raczej złego. Wychodzę z windy szybkim krokiem kierując się do wyznaczonego celu. Podchodzę do drzwi. Zamierzam nacisnąć na klamkę, jednak drzwi same się otwierają. Chowam się za nimi, by nie zostać zauważona na przykład na podsłuchiwaniu
- Musimy wywalić Styles'a z firmy i wyczyścić go z całej kasy. - słyszę szept tego samego faceta - Tylko musimy jakoś dostać się do jego gabinetu i dokumentów. - kobieca intuicja miała rację, to coś złego. Muszę natychmiast powiedzieć o tym wszystkim Harry'emu, zanim będzie za późno
- Musimy uważać, skoro chcemy go pozbawić wszystkiego, co ma. Powoli zaczynam mieć go dosyć. Jest zbyt pewny siebie.
- Czasem denerwuje mnie to, że wszystkie kobiety lecą na niego. Każda ślini się na jego widok i to właśnie jest najbardziej denerwujące. - wychodzę zza drzwi, udaję, że niby przypadkiem wpadam na niego i absolutnie nic nie słyszałam z ich rozmowy
- Dzień dobry. Mam dokumenty od Tori Winters dla Sean'a Walker'a. - mężczyzna patrzy na mnie podejrzanym spojrzeniem
- To ja. - podaję mu dokumenty, po czym bez słowa odwracam się. Idę z powrotem do windy nadal czując na sobie jego podejrzane spojrzenie. Kiedy tylko wchodzę do windy i naciskam odpowiedni guzik, by winda zaprowadziła mnie na moje piętro. Unoszę wzrok na niego zanim drzwi szczelnie zamykają się. Wciąż stoi w tym samym miejscu z podejrzanym spojrzeniem wlepionym we mnie. Muszę to wszystko przekazać Harry'emu, inaczej wszyscy pożegnamy się z pracą.
Jak burza wybiegam z windy kierując się do gabinetu. Nie zwracam nawet uwagi na Tori, która pyta mnie, czy zaniosłam jej papiery. Teraz mam ważniejszą sprawę na głowie. Podbiegam do drzwi, chcę nacisnąć klamkę, jednak one same się otwierają
- Oh, Mercedes. Dobrze, że już jesteś. - wita mnie w drzwiach Harry - Chodź, musimy iść na spotkanie. - ręką wskazuje kierunek
- Muszę panu coś powiedzieć. - zatrzymuję go, marszczy brwi pod wpływem mojej nagłej zmiany w zachowaniu - To naprawdę ważne. - naszą rozmowę przerywa męski głos, odwracam się w stronę osoby, która idzie w naszą stronę
- Panie Styles, powinniśmy już iść na salę spotkań. - podchodzi do nas mężczyzna, zielonooki brunet, około 25. lat, dość wysoki
- Tak, tak. Za chwilę. - ruchem dłoni wskazuje, by mężczyzna oddalił się od nas - Chodź, mamy spotkanie. Sprawa poczeka.
- Ale to naprawdę ważne! - powiedziałam głośniej, niż tego chciałam, przez co uwaga osób na korytarzu została zwrócona na nas
- Teraz mamy ważniejsze rzeczy na głowie. Chodź. - nie chcą zwracać na siebie więcej uwagi, posłusznie idę za nim. Zapewne kieruje mnie tam, gdzie mieliśmy pierwsze, wspólne spotkanie. Nie będę potrafiła zająć się czymś innym, niż tą sprawą, o której się niedawno dowiedziałam. To, co chcą zrobić jest straszne. Chcą zabrać mu to, nad czym pracował przez nawet kilka lat. On sam tego dokonał, wszystko zawdzięcza tylko i wyłącznie sobie. Jego ojciec jest dla niego autorytetem i robi to wszystko przez wzgląd na niego. Nie chce zawieść swojego ojca, który i tak jest pewnie z niego dumny. Jego ojciec w pewien sposób dał mu dobry start. Nie chcę, by stracił to wszystko. To biuro jest dla niego wszystkim, nie tylko pracą, czy hobby'm. To jest jego całe życie, w które włożył sporo pracy. Nie przepadam za nim, ale z pewnością nie chcę, by stracił wszystko. Dla mnie jest to tak samo ważne, jak dla niego. Nie mogę pozwolić, aby ktoś odebrał mu to. Muszę mu o wszystkim powiedzieć. Niech zna prawdę.
 
~*~
 
- Brak mi słów! Po prost brak mi słów! - weszliśmy do gabinetu. Harry nie jest zbyt zadowolony z mojego zachowania na spotkaniu - Zamiast uczestniczyć w nim, to ty myślałaś o nie wiadomo czym! - nie popisałam się zbytnio, ale mam na to wytłumaczenie. Byłam zbyt zajęta swoimi myślami, by oderwać się i uczestniczyć w spotkaniu, na którym Harry'emu zależało
- Mogę ci to wytłumaczyć. - staje w miejscu i odwraca się do mnie przodem - Naprawdę mam na to wytłumaczenie.
- Teraz nie mam na to czasu. Muszę iść naprawić parę spraw. - mówi obojętnie. Wymija mnie i wychodzi z gabinetu. Cholera, trzeba było od razu przedstawić mu sprawę jasno, a nie próbować się tłumaczyć. Mogłam zacząć mówić, a nie prosić o wytłumaczenie mu całej sprawy. Czasami chciałabym mu strzelić w twarz za to, że nie wcale nie słucha. Powoli mam dosyć tego, że to on wszystkim rządzi, a ja nie mam nic do powiedzenia. Przez niego znowu się zdenerwowałam. Codziennie potrafi mnie zdenerwować nawet z byle powodu. Dlaczego przy nim tak bardzo się denerwuję? Rozpraszam się. Nie ma takiego dnia, w którym nie skakalibyśmy sobie do gardeł. Nagle ktoś zaczyna pukać do drzwi. Krzyczę, by osoba za nimi weszła do środka. Drzwi otwierają się, a w ich progu staje Sean. Jest nieco zdziwiony tym, że jestem tutaj sama
- Gdzie jest pan Styles? - pyta dziwnie rozglądając się po pomieszczeniu
- Nie ma go tutaj. Poszedł załatwić jakąś sprawę. Wróci zapewne za jakieś pół godziny. - kiwa w odpowiedzi. Cofa się i po chwili znika z gabinetu. Czego tu szuka? Jeszcze nigdy nie widziałam go tutaj na tym piętrze. Nie mogę pozwolić, aby wszedł tu. Może zacząć szperać w jego biurku, w dokumentach. Dopóki Harry nie przyszedł, muszę mieć gabinet na oku. Doskonale wiem, jakie mogą być tego konsekwencje. Styles pożegna się z firmą, jeśli ktoś dopadnie się do jego papierów. Powinnam go obserwować. Pójdę do Tori, może ona wie coś o nim. Biorę klucze z biurka, którymi zamknę gabinet. Wychodzę zamykając za sobą drewniane drzwi. Podchodzę do Tori, która porządkuje jakieś dokumenty. Siadam niedaleko niej na krześle, nadal mając oko na gabinet
- Cześć, Mercedes. - wita mnie przyjaznym uśmiechem - Masz przerwę?
- Nie, pan Styles wyszedł załatwić jakąś sprawę, a ja zostałam sama. - swoją uwagę skupia na mojej osobie - Posłuchaj, mam do ciebie pytanie. - nic nie mówi dając mi znak, bym kontynuowała - Zapewne znasz Sean'a Walker'a? - kiwa twierdząco głową - Może opowiesz mi coś o nim? Skąd tutaj się wziął? Wiesz, takie podstawowe informacje.
- Cóż, nie jestem jego przyjaciółką, by cokolwiek o nim wiedzieć, ale słyszałam, że podobno kiedyś wyleciał z jakiegoś biura za fałszerstwo. W jego podaniu o pracę nic o tym nie wspomniał, bo słyszałam, że to też jakieś sfałszowane dokumenty. Pan Styles o niczym nie wie, więc nie wiadomo, czy to są jakieś plotki, czy prawda.
- A skąd o tym wiesz? - dopytuję
- Słyszałam takie plotki od Amber, ona pracuje razem z nim na jednym pietrze. Podobno słyszała jego rozmowę z jakimś mężczyzną, ale nikt nie wie, czy to prawda. - zamilkła na chwilę - Przepraszam, ale muszę iść zanieść dokumenty na pierwsze piętro, porozmawiamy później.
- Tak, jasne. Dziękuję. - uśmiecha się na pożegnanie. Wstaje ze swojego miejsca, po czym kieruje się do windy. Na korytarzu już nikogo nie ma, zostałam sama. Lepiej będzie, jeśli wejdę do gabinetu. Harry może lada chwila się pojawić, więc lepiej, jeśli będę w gabinecie. Chcę wstać ze swojego miejsca, jednak zaczynam słyszeć czyjeś kroki. Chowam się za ladą, ponieważ może to być właśnie Sean, a nie chcę zostać zauważona i przyłapana. Dowiedziałam się o nim trochę, więc mogę powiedzieć, że nie jest głupi. Kroki stają się coraz głośniejsze. Po chwili niedaleko drzwi od gabinetu pojawia się Sean. Podchodzi do nich próbując je jakoś otworzyć. Muszę szybko zareagować, zanim otworzy je i wejdzie do środka. Wychodzę zza lady kierując się do niego
- Może powiesz mi, dlaczego chcesz tam wejść? - powstrzymuję go, on odwraca się w moją stronę - Może tego szukasz? - unoszę klucze do góry, by pokazać mu je - Doskonale wiem o wszystkim. - splatam ręce z tyłu za plecami
- Jeśli piśniesz komukolwiek o tym, pożałujesz tego. - grozi mi pewnym siebie, męskim głosem
- Nie boję się. - odpowiadam równie pewnym siebie głosem. Zaczyna powoli zbliżać się do mnie, jednak zanim zbliża się na mniej, niż kilka centymetrów, w korytarzu pojawia się Harry
- Walker, już dawno skończyłeś pracę. Masz iść do domu, a nie zostawać po godzinach. - jak na komendę odwraca się i kieruje do windy. Zanim drzwi zamykają się, kieruje swój wzrok na mnie. Jest to wzrok mówiący raczej "Jeszcze się policzymy." - Mercedes. - zwraca się do mnie - Do gabinetu. - mówi poważnie i bez uczuciowo. Zaczynam kierować się w stronę gabinetu. Kluczami otwieram drzwi. Czuję na sobie jego spojrzenie, co przyprawia mnie o ciarki. Na pewno nie czeka mnie miła rozmowa. Zamek ustępuje, naciskam na klamkę, by otworzyć drzwi. Obydwoje wchodzimy do środka. Harry mocno trzaska drzwiami, na pewno jest zdenerwowany - Więc, co masz mi do powiedzenia? - odwracam się w jego stronę. Ma poważny i surowy wyraz twarzy. Boję się patrzeć w jego oczy, które są na skraju zdenerwowania - No słucham. - jestem tak sparaliżowana strachem, że słowa z wielkim trudem wydostają się z mojego gardła
- Bo..Ja chciałam.. - jąkam się, przez co nie mogą wypowiedzieć normalnie ani jednego zdania
- Posłuchaj mnie. - przerywa mi - Widziałem, co stało się przed chwilą na korytarzu. Masz zakaz romansowania z pracownikami. Chyba nie chcesz, by powtórzyła się sytuacja z Will'em? - kiwam niepewnie przecząco głową - Dyscyplina, moja droga.
- Ale to nie było tak. - próbuję się jakoś wybronić z tej sytuacji
- A niby jak?! - podnosi na mnie głos. Dlaczego tak bardzo się tym zdenerwował?
- Niczym nie zawiniłam, tym, że rozmawiałam z nim. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się wściekasz? - wymija mnie, staje do mnie tyłem, a przodem do biurka - Odpowiedz chociaż. - splatam ręce na piersi i podchodzę do niego
- Nie muszę ze wszystkiego ci się spowiadać. - on chce tak po prostu zanieść to pod dywan, daje mi znak, bym odczepiła się i dała spokój
- Spowiadać nie, ale możesz chociaż odpowiedzieć na moje pytanie. - odwraca się w moją stronę
- Nie muszę ci na wszystko odpowiadać, do twoich obowiązków nie należy wypytywanie mnie o wszystko. Daj już z tym spokój.
- Nie, chcę wiedzieć dlaczego zawsze denerwujesz się, gdy rozmawiam z jakimś facetem? - odwraca wzrok ode mnie - Jeśli mówisz do mnie, to chociaż patrz na mnie.
- Nie odpowiem ci na to pytanie, przykro mi, nie dziś. - odwraca się, po czym zaczyna zajmować się dokumentami znajdującymi się na biurku
- To niby kiedy? - staję obok niego - Dlaczego nigdy nie chcesz mi odpowiedzieć na jakiekolwiek moje pytanie?! - zaczynam tracić swoją cierpliwość - Jak mamy się nie kłócić, jeśli ty ciągle doprowadzasz mnie do szału swoim zachowaniem?! - zdesperowana wyrzucam ręce w powietrze. Wzdycham głośno w geście irytacji. Zaczynam kierować się w stronę wyjścia, jednak moje czyny zostają przerwane przez Harry'ego. Mocno ciągnie mnie za nadgarstek i odwraca, w skutek czego przewracam się do niego i wpadam w jego silne ramiona
- A ty może powiedz mi, jak ja mam z tobą wytrzymywać? Ciągle masz do mnie jakieś pretensje. Nie liczysz się z tym, że czasem mam gorszy dzień. Uważasz, że jestem tylko bezdusznym biznesmenem, który martwi się tylko o siebie. Jesteśmy tacy sami, Mercedes. Tak samo bezczelni i pewni siebie. Nie widać naszych różnic, a ty wciąż wypierasz się tego, że ty nie jesteś niczemu winna. Działasz na mnie w sposób, o którym sama nawet nie masz pojęcia. 
 
 
________________________________
 
Po pierwsze dziękuję za 33 komentarze pod ostatnim rozdziałem! ♥
 Tak jak obiecywałam, nowy rozdział pojawia się nieco wcześniej.

Dacie radę to powtórzyć? :)