- Mercedes, mam gościa. Później
porozmawiamy. - skinęłam głową, po czym wyszłam z gabinetu. Cholera,
pewnie już znalazł sobie nową asystentkę na moje miejsce. Nerwowo
splotłam dłonie na piersi i zaczęłam chodzić w kółko
- Stało się coś? - spytała zdziwiona Tori. Akurat przyszła na swoje miejsce, ma zmartwiony wyraz twarzy
- Styles chyba znalazł sobie nową asystentkę. - nagle drzwi otworzyły się, a w nich ustał Harry
- Megan, miło było cię poznać. -
wyciągnął w jej kierunku rękę, którą szybko uścisnęła. Przez otwarte
drzwi widzę cały pokój. Wzięła swoją torebkę z krzesła obok, po czym
wyszła. Zaprosił mnie do środka przez wskazanie ręką. Gdy weszłam, od
razu zostałam 'zaatakowana' przez wściekły ton Styles'a - Nie
pomyślałaś, że może ktoś właśnie u mnie jest? Wchodzisz tutaj, jak burza
i przerywasz w spotkaniu, na którym jej zależało. Pomyślałaś o tym
chociaż?
- Chciałam z tobą porozmawiać. -
zaczęłam szybko mówić - Zależy mi na tej pracy. Mój ojciec powiedział,
że na pewno nie dam sobie rady, żeby tutaj pracować. Chcę mu pokazać, że
z pewnością dam sobie radę. Pomyślałam, że może będziesz chciał
poszukać innej asystentki na moje miejsce. Chciałam to wszystko
wyjaśnić, więc jak najszybciej tutaj przyszłam. Zobaczyłam Megan, więc
przestraszyłam się, że już znalazłeś sobie kogoś na moje miejsce. Nie
chcę stracić tej pracy, za dużo mnie to kosztuje. Chcę pokazać mojemu
ojcu, że z pewnością sobie poradę. Nie wierzył we mnie, a ja chcę mu
pokazać, że ..
- Mercedes. - przerwał mi chichocząc,
powodując, że zamilkłam - Nie zwolnię cię i nie poszukam kogoś na twoje
miejsce. Doskonale sobie radzisz, więc oczywiste jest to, że nie zwolnię
cię. Byłbym głupi zwalniając taką osobę, jak ty. Nie uważasz?
- Praca między nami nie jest zbytnio 'bezpieczna'. Nie dogadujemy się, więc myślałam, że mnie zwolnisz.
- Wiem, że zależy ci na tej pracy.
Przestań się o to w kółko martwić. Następnym razem, zanim wlecisz tutaj,
jak burza, zastanów się, czy nie mam czasami jakiegoś gościa, dobrze? -
skinęłam głową
- Kim była Megan? - spytałam ciekawsko powodując u niego chichot - Nie chciała zająć mojego miejsca?
- Nie, doskonale wiesz czym zajmuje się
firma. Przyszła tutaj z prośbą o pomoc dla swojej nowo otwartej firmy.
Tak na marginesie. Gdzie byłaś tak długo?
- Byłam z Will'em, na lunch'u. Akurat przechodził i zaproponował mi to. - całe jego ciało się spięło, skrzyżował ręce na piersi
- To z nim wczoraj byłaś w kawiarni? -
potwierdziłam lekkim i niepewnym skinieniem głowy - Łączy was coś? -
zmarszczyłam brwi nie wiedząc, o co mu konkretnie chodzi
- Nie, nic nas nie łączy, to tylko
znajomy. A poza tym mówiłam, że nie powinno cię interesować to, z kim
się umawiam. - cholera, mieliśmy się ze sobą dogadywać - Przepraszam,
nie powinnam się tak odzywać. - uśmiechnął się dumnie z siebie
- Widzisz, mówiłem, że będziesz mi
jeszcze posłuszna. - aż się we mnie gotuje, żeby mu nie odpyskować.
Pamiętaj, nie chcesz stracić pracy, Mercedes. Po prostu czasem będę
trzymała język za zębami, a będzie wszytko w porządku. Nie chcę mu znowu
podskoczyć, żeby znowu wkurzył się i 'zaatakował' mnie. Jego ruchy są
strasznie nieprzewidywalne. Nigdy nie wiem, co ma zamiar zrobić. Czasami
czuję się wobec niego bezsilna. Bezsilna wobec niego. Nigdy nie
chciałam tak się czuć. Zawsze chciałam być silna, niezależna. Chciałam,
żeby moja pewność siebie z dnia na dzień wzrastała, żebym nie bała się w
porę odezwać. Cała moja pewność siebie znika, gdy widzę jego oczy.
Potrafią zmanipulować, albo przerazić lub jeszcze zahipnotyzować.
Musiałam trafić na takiego szefa? Może trzeba było posłuchać taty?
Gdybym pracowała w jakimś przydrożnym barze, miałabym jeszcze gorzej.
Pełno pijanych, obleśnych typów, którzy tylko czekają na to, aż
skończysz pracę, by cię zaczepić i nie wiadomo, co zrobić
- Trzymaj język za zębami, a wszystko
będzie dobrze. Zachodzisz mi za skórę swoim niewyparzonym językiem.
Chyba nie chcesz mnie zdenerwować? Lepiej bądź mi posłuszna. - gdzie
twoja pewność siebie, Mercedes? Zniknęła za chęcią pracy i dobrego życia
- Co mam teraz robić? - gdzie moja
niezależność? Nie wytrzymam tak zbyt długo. Muszę przynajmniej raz mu
odpyskować. Nie mogę dopuścić do tego, żeby manipulował mną. Nie na to
się pisałam. Cholera, stoi pewny siebie i dumny ze swoich czynów
- Czekałem na tę chwilę, aż w końcu się doczekałem. - westchnął zadowolony. Za chwilę może się znowu zacząć piekło
- Co mam teraz robić? - powtórzyłam pytanie zadane chwilę temu, na które nie odpowiedział
- Mam przerwę, ale ty możesz
popracować. - uśmiechnął się zwycięsko, po czym usiadł za swoim biurkiem
- Mogłabyś podrzeć i powyrzucać dokumenty, które straciły już swoją
ważność. - wyjął z półki w biurku niewielką stertę kartek
- To wszystko? - skinął głową. Usiadłam
na krześle. Zaczęłam oglądać te dokumenty, które mi podał. Te, które
straciły swoją ważność drę i wyrzucam do kosza. Styles w skupieniu
przygląda się mi. Czuję się nieswojo, gdy obserwuje każdy mój ruch.
Niepewność, którą teraz czuję mnie przytłacza. Zawsze radziłam sobie ze
wszystkim, co stawało na mojej drodze. Teraz tego nie potrafię, nie mam
pojęcia, dlaczego? Ze wszystkim, jak do tej pory, sobie radziłam. Nic
nie mogło mnie zatrzymać. Problemy szybko znikały. Nie wiem dokładnie,
co się ze mną dzieje? Może to wina ciągłej pracy, o którą tak bardzo
walczę? Może to wina szefa, który i mi zachodzi za skórę? Może to wina
samotności, która powoli wywierca we mnie dziurę? Zawsze radziłam sobie z
tym, że jestem sama. Może tylko się z tym okłamywałam? Może Will miał
rację? Miłość zawsze przychodzi, czy tego chcesz czy nie. W końcu chcę
uporządkować swoje życie, prawda? Może czas się zacząć myśleć poważnie.
Przeważnie zawsze patrzę na świat przez różowe okulary. Nie widzę sensu w
tym, aby wszystko brać na poważnie. Nigdy tak nie robiłam,pewnie nawet
nie będę
- Dobrze ci idzie. - spojrzałam na
niego. Uśmiecha się bezczelnie w moją stronę. Zebrałam wszystkie
niepotrzebne śmieci i wrzuciłam je do kosza na śmieci. Te, które są
jeszcze potrzebne wzięłam do rąk. Chciałam podać je mu, jednak przez
moją nieuwagę strąciłam kubek z kawą, która rozlała się na biurko i na
moją sukienkę, dokładnie na moje uda. Szybko wstałam, jak oparzona
wrzątkiem, dosłownie. Styles wstał równie szybko, co ja
- Cholera. - syknęłam z bólu. Gorąca woda na pewno podrażniła moją skórę, w dodatku ubrudziłam nową sukienkę tą kawą
- Boli? - spytał. Popatrzyłam na niego, jak na idiotę
- Nie, łaskocze. - zadrwiłam - Jasne, że boli. - niemal zawyłam z bólu, jaki teraz czuję
- Mam tutaj gdzieś maść na oparzenia. -
popatrzyłam na niego ze zdziwieniem - Po tym, jak sama wylałaś na mnie
kawę, zabezpieczyłem się na wszelki wypadek. - podszedł do szafki, z
której wyjął białą tubkę z maścią oraz biały bandaż, po czym z powrotem
podszedł do mnie - Najlepiej będzie, jeśli zdejmiesz ją, albo chociaż
podwiniesz.
- Na pewno nie. - zaprzeczyłam szybko
- Inaczej się do niej nie dostanę. Do
rany oczywiście. - przełknęłam głośno ślinę. Niechętnie podwinęłam ją.
Na moim udzie utworzyła się czerwona plama od poparzenia - Usiądź. -
polecił. Zrobiłam tak, jak powiedział. Usiadłam na biurku. Nałożył
niewielką ilość maści na końcówki palców i zaczął delikatnie
rozsmarowywać ją na moim udzie. Kiedy jego ręka dotknęła mojego uda,
poczułam ciarki. Na skórze utworzyła się gęsia skórka. Ze zdenerwowania
przygryzłam dolną wagę. Zimna maść chłodzi poparzoną skórę dając uczucie
ulgi. Wypuściłam całe powietrze z płuc
- Mogłam sama to zrobić. - wziął do rąk bandaż, który rozwinął, aby zawinąć nim moje udo, żebym nie ubrudziła się maścią
- Ja zrobię to lepiej. - uśmiechnął się zadziornie - Unieść ją trochę. - uniosłam nogę do góry, aby mógł owinąć ją bandażem
- Drugi raz wylewam kawę. - zachichotałam cicho - Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać. -
zakręcił tubkę z maścią, a resztki bandażu wyrzucił do kosza -
Potrzebujemy jakiejś ścierki. - delikatnie zsuwam się z biurka, aby
zejść - Pomogę ci. - złapał za moje biodra, uniósł i postawił na
podłodze
- Mogłam sama sobie poradzić. - uniósł
kącik ust do góry - To tylko lekkie poparzenie. - zwilżył językiem
wargi. Powoli przybliża się do mnie. Obydwoje patrzymy na swoje usta.
Nasze twarze dzielą zaledwie milimetry, które z każdą chwilą są
zmniejszane, jednak szybko to przerywam - Proszę przestać. To nie może
tak wyglądać. - zareagowałam. Wyswobodziłam się z jego uścisku i
odsunęłam się od niego - Pójdę po te ścierki. - ruszyłam w kierunku
drzwi, by wyjść. Nacisnęłam na klamkę, a drzwi ustąpiły. Kieruję się do
pomieszczenia, w którym zawsze robię kawę. Pewnie tam znajdę coś, czym
będę mogła wytrzeć rozlaną kawę na jego biurku. Otworzyłam pierwszą
lepszą szafkę, jednak tutaj są tylko jakieś talerzyki i sztućce.
Otworzyłam kolejną, jednak tutaj są tylko różnego rodzaju kawy
- Czego szukasz? Może ci pomogę? - przestraszona szybko wyprostowałam się. W drzwiach stoi Will z uśmiechem na twarzy
- Jakiejś ścierki. Rozlałam kawę i
muszę ją jakoś sprzątnąć. - podszedł do ostatniej szafki i wyjął z niej
poszukiwaną przeze mnie rzecz - Dziękuję. - skinął głową z większym
uśmiechem na ustach
- Panno Williams, miała pani chyba coś
zrobić, mam rację? - odwróciliśmy się w stronę drzwi. Stoi w nich Styles
ze splecionymi rękoma na piersi, usta zacisnął w cienką kreseczkę,
groźne spojrzenie kieruje w naszą stronę
- Mercedes nie musi być na każde twoje zawołanie. Mogłaby chociaż odrobinę odpocząć, a nie latać za panem. - obronił mnie Will
- Panno Williams, do mojego gabinetu. -
nie chcą się z nim kłócić szybkim krokiem wyszłam z pokoju. Zanim
jednak weszłam do jego gabinetu usłyszałam jeszcze jego wściekły głos -
Lepiej nie podskakuj, bo mogę cię jeszcze z pracy wywalić, więc lepiej
uważaj. I zwracaj się do mnie z szacunkiem.
______________________________________
______________________________________
1. Jest mi trochę przykro z powodu komentarzy. Wiem, czepiam się xD Informuję 20 osób, a obserwujących bloga jest 13. Mam 33 czytelników, z czego tylko około 15-18 komentuje. Jest mi przykro, bo żeby napisać rozdział potrzeba kilku godzin, a wam skomentowanie zajmuje kilka sekund. Nie chodzi o to, że chce mieć dużo komentarzy, to mnie mało to obchodzi. Chciałabym widzieć, że to, co pisze jest doceniane i nie piszę tego na marne, albo tylko dla siebie.
2. Zastanawiam się nad dalszym losem bloga. Nie wiem, czy kontynuować, bo niektóre rozdziały, albo dalsza fabuła może wam się nie spodobać. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie wszystkim wszystko się podoba. Nie chcę, by myślano, że to kolejne FF podobne do serii Cold. Absolutnie. Mam takie wrażenie, że niektórzy pewnie tak myślą.
3. Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga. Dopiero 9 rozdział, a ja już się poddaję. Nie planowałam tego. Piszę prawie bez żadnej przerwy już od półtora roku, nie wiem, czy nie więcej. Myślę, że po prostu czas pomyśleć o sobie. Piszę bez przerwy, żeby nie zawieść czytelników. Nigdy tego nie chciałam, bo wy jesteście dla mnie najważniejsi.
4. Pewnie zauważyliście, że nieco zmieniłam styl pisania. Wszystko, co tutaj jest piszę sama. Nienawidzę kopiowania i sama też nie chcę tego robić. Poświęcam dużo czasu na pisanie, więc często zanim je opublikuję sprawdzam i poprawiam, albo dorzucam jakieś zdanie. :)
Mam, podobnie jak wszyscy, wakacje, więc też chcę trochę odpocząć. Kolejny rozdział powinien pojawić się za tydzień lub więcej.