Do gabinetu wbiega mała dziewczynka,
która od razu wskakuje w ramiona Harry'ego. Ma brązowe włosy, zielone
oczy, około 4. lat. On unosi ją do góry, a ona przytula go mocno wokół
szyi rękoma. W dłoni trzyma małą, pluszową zabawkę zebrę, którą
bezładnie wymachuje. Jego uśmiech poszerza się widząc ją. Dziewczynka
jest tak samo szczęśliwa, jak on, chichocze cicho pod nosem. Wygląda na
to, że są bardzo blisko siebie. Darzą się jakimś uczuciem, wydają się
być szczęśliwi z tego, że są obok siebie
- Cześć, Jamie. Gdzie mama? -
dziewczynka odkręca głowę i wzrok kieruje na drzwi, paluszkiem pokazuje
kobietę, która przed chwilą weszła do środka. Blondynka, nieco wyższa
ode mnie, błękitne oczy, około 26. lat. Uśmiech też gości na jej twarzy
- Cześć, Harry. Miło cię znów widzieć,
tęskniłyśmy. Wcale nie masz czasu. - wita się z nim lekkim całusem w
policzek. Splatam dłonie z tyłu za plecami nie widząc, jak mam się w tej
chwili zachowywać. Mam wyjść, czy zostać tutaj? Wydają się mnie nie
zauważać, więc lepiej nie będę im przeszkadzała. Nie powinnam
przeszkadzać. To pewnie znajomi lub rodzina Harry'ego, nie powinnam
przeszkadzać im w ich spotkaniu - Jestem Amanda. Miło cię poznać. -
wyciągnęła w moim kierunku dłoń, którą od razu uścisnęłam. Posłałam jej
ciepły uśmiech, przez co uśmiech na jej twarzy pogłębił się jeszcze
bardziej, niż mój
- Mercedes. Asystentka. - wydaje się
być miłą kobietą, nie zarozumiałą, wydaje się być całkiem w porządku,
jak na pierwsze wrażenie - Pójdę do Tori, akurat zbliża się moja
przerwa. - kieruję te słowa do Harry'ego. Kiwa głową na znak, że
usłyszał moje słowa. Podeszłam do drzwi, nacisnęłam na klamkę, by wyjść,
po czym opuściłam gabinet. Oparłam się o ścianę. Jego spojrzenie było
nieco zdezorientowane, zdenerwowane, jakby nadal nie mógł otrząsnąć się z
tego, co przed chwilą pomiędzy nami zaszło. Nie dziwię się jego
zachowaniu, ponieważ pocałowaliśmy się już drugi raz. Asystentka
całowała się ze swoim szefem po raz drugi. Jednak to nie był taki sobie
zwykły pocałunek. To było coś delikatnego, przyjemnego. Czułam się,
jakbym była pod wpływem jakiegoś narkotyku. Wcale nie chciałam tego
przerywać, ale właśnie tym bardziej powinnam do tego nie dopuścić. W
każdej chwili mogli wejść do gabinetu bez pukania i zastaliby nas
całujących się. Nawet boję się o tym pomyśleć, a co dopiero przeżyć na
własnej skórze. Przez nasze zachowanie z dnia na dzień coraz bardziej
narażamy się na kłopoty. Jesteśmy zbyt blisko siebie, niż powinniśmy tak
wobec siebie postępować. On nie chce żadnych plotek na swój temat, ani
nie chce stracić swojej pozycji, a ja nie mam ochoty się nikomu
tłumaczyć z tego, że ktoś przyłapał mnie ze swoim szefem i nie chcę
stracić tej pracy. Nie powinnam się do niego zbliżać, pozwalać na takie
wykroczenia, na jego dotykanie. To nie może się tak ciągnąć w ten
sposób. Przyszłam pracować, a zamiast tego wyprawiam jakieś cyrki ze
swoim własnym szefem. Łączy nas tylko praca, nic poza tym. Codziennie
boję się o to, że ktoś może nas przyłapać. Znam tego konsekwencje.
Jednakże nie tylko ja powinnam się tym martwić. To także jego wina. Zbyt
często zbliża się do mnie, przez co mam wyrzuty sumienia z tego, co
robię z nim i nawet nie robię nic w tym kierunku, by go powstrzymać.
Najzwyczajniej w świecie pozwalam na to, bo podoba mi się to. Jego
zachowanie jest bezczelnie, jednak jednocześnie bardzo pociągające. Nie
chcę stracić tej pracy, a tym bardziej zostać z niej wywalona w taki
sposób. Dlaczego w kółko powtarzam o tym, co powinnam, a czego nie
powinnam? Dlaczego ciągle powtarzam sobie, że nie powinnam romansować z
szefem? Jeśli będę sobie to powtarzała, to może w końcu dotrze to do
mnie jak mam zapobiegać takim rzeczom. Takie zachowanie nie powinno być
tolerowane, a tym bardziej akceptowane przez nikogo. Postanowiłam sobie
to i będę się tego trzymała póki tutaj pracuję, albo spotkam się z
poważnymi konsekwencjami, jakie mogą mnie spotkać w tej pracy
- Mercedes? - z moich rozmyślań wyrwał zaniepokojony mnie głos Tori - Wszystko w porządku? - spytała z lekką troską w głosie
- Tak, w porządku. - odpowiedziałam nie
patrząc na nią - Zamyśliłam się tylko trochę. - uśmiechnęłam się, by
wyszło wiarygodnie, jednak mój uśmiech nie jest tak dobry. Nigdy nie
chodziłam na żadne zajęcia aktorskie, ani nie jestem zbyt dobrą aktorką
- Widać, że coś się dzieje. Przecież
wiesz, że możesz mi powiedzieć. - uniosłam wzrok ku górze, na nią.
Westchnęłam głośno, po czym odepchnęłam się od ściany i usiadłam
niedaleko niej za ladą - Więc, co się dzieje, że jesteś wciąż taka
zamyślona? Nie często widzę cię uśmiechniętą, jakby cały czas boisz się o
coś. Wyglądasz, jakbyś cały czas o czymś myślała, co cię trapi. Jakby
boisz się czegoś poważnego. Czy pan Styles zrobił ci coś, że tak się
zachowujesz? - zaprzeczyłam szybkim ruchem głowy, nie mogę jej
powiedzieć o tym wszystkim, co się między nami zdarzyło. Może zmienić o
mnie swoje zdanie, chociaż sama do tego prowadzę. Nie chcę stracić jej
zaufania, ani nie chcę w jej oczach być osobą, która leci na pieniądze i
wygląd swojego szefa
- Pan Styles trzyma się ode mnie z daleka, jak przystało na asystentkę i szefa. Po prostu jestem zamyślona pracą.
- Dlaczego mam wrażenie, że chodzi
tutaj o kogoś innego? Na przykład Will'a? - na moje policzki
niespodziewanie wkradły się rumieńce, mimowolnie uśmiechnęłam się
delikatnie, jednak spuściłam nieco głowę, by nie było widać mojego
pojawiającego się uśmiechu - Czyli mam rację. Rumienisz się, gdy tylko
ktoś wspomina o nim. Nie ukryjesz tego. - westchnęłam cicho
- Jestem po prostu zamyślona pracą i
tym, jak bardzo nie chcę jej stracić. To dla mnie bardzo ważne i nie
chcę tego zepsuć. - zrobiłam pauzę - A tak w zasadzie, to kim jest ta
kobieta, która teraz jest u Styles'a z tym dzieckiem? - zaczęłam w
skupieniu przypatrywać się Tori, przygryzłam lekko wargę i
zniecierpliwiona na jej odpowiedź zaczęłam lekko kołysać się na krześle
- Ta dziewczynka to jest chrześnica
pana Styles'a. - skinęłam ruchem głowy na znak, że doszły do mnie jej
słowa. Tak właściwie, to nie powinnam się tym interesować. To jego życie
prywatne. Nagle drzwi od gabinetu Harry'ego otworzyły się i wyszła z
nich Amanda, wraz z małą dziewczynką. Zaraz za nimi wychodzi Harry.
Obydwoje są uśmiechnięci, wyglądają, jak dobrzy przyjaciele
- Miło było was znów widzieć. Do
zobaczenia, mam nadzieję, że niedługo. - pożegnali się, po czym
skierowały się do windy, by spokojnie wyjść z biura. Popatrzyłam na
Harry'ego. Jego uśmiech od razu pomniejszył się, gdy tylko nasze
spojrzenia się spotkały. Ruchem głowy wskazał, żebym weszła za nim do
jego gabinetu. Wstałam ze swojego miejsca, po czym skierowałam się do
środka. Weszłam do środka. Harry stoi oparty o biurko, ręce ma splecione
na piersi, patrzy na podłogę - Podejdź. - polecił. Zrobiłam to, co
powiedział. Stoję przed nim, jednak zachowuję odpowiednią odległość
między naszymi ciałami, nie chcę, by ktoś znów niespodziewanie wszedł
tutaj i przyłapał nas. Ta osoba mogłaby szybko rozproszyć tę wiadomość o
naszych relacjach
- Chciał pan coś konkretnego mi przekazać, albo mam coś zrobić? - spytałam przerywając niezręczną ciszę w pomieszczeniu
- To, co się stało między naszą dwójką, nim przyszły ... - zanim dokończy, przerywam my szybkim, zdenerwowanym głosem
- To nic nie znaczyło. Proszę się nie
martwić. - skinął, jakby zawiedziony w odpowiedzi na moje słowa. Widzę
na jego twarzy rozczarowanie, jakby nie chce zaakceptować moich słów.
Jakby to, co powiedziałam zraniło go - Muszę przyznać, że ma pan śliczną
chrześnicę. - kącik jego ust lekko powędrował ku górze, westchnął
cicho, delikatny uśmiech formuje się na jego twarzy
- Dziękuję. - i znowu ta niezręczna cisza pomiędzy nami. Ustałam obok niego opierając się o biurko, splotłam ręce na piersi
- Wygląda pan na szczęśliwego, gdy w
pobliżu są jakieś dzieci. - czuję jego wzrok na sobie, jednak nie patrzę
na niego - Zastanawiał się pan kiedyś nad własnym? Oczywiście nie mówię
nic, żeby pan miał. To pańskie życie prywatne, więc nie chcę się w nie
zbytnio wtrącać. - zachichotał pod wpływem mojej wypowiedzi, pod jego
wpływem sama uśmiechnęłam się niepewnie
- Uwielbiam dzieci, ale teraz wizja
własnego trochę mnie przytłacza. Mam zbyt dużo pracy, więc nie
widziałbym go zbyt często. Przez swoją pracę zaniedbałby je, a tego
najbardziej bym nie chciał. Nie chcę, by moje dziecko dorastało bez
ojca. - przytaknęłam
- Wizja własnego dziecka teraz jest
trochę przytłaczająca. Chciałabym mieć je kiedyś, ale teraz jestem zbyt
zajęta swoją pracą i dążeniem do swojego wymarzonego celu, którym jest
rozwinięcie swoich zdolności. Nie miałabym nawet czasu się nim zajmować.
- westchnęłam głośno - Jeśli nie pracowałby pan tak ciężko, to chciałby
pan mieć je teraz? - patrzymy sobie w inaczej oczy, to spojrzenie jest
bardziej przyjazne, jakby jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, którzy
rozmawiają od serca, to zupełnie inne spojrzenie
- Z pewnością chciałbym. - zamilkł na chwilę, jednak tym razem to ja przerywam tę ciszę
- Mam aktualnie przerwę, więc jeśli
pozwolisz, to pójdę wypić kawę. - kiwnął głową w odpowiedzi. Odepchnęłam
się od biurka. Podeszłam do drzwi, nacisnęłam na klamkę, by wyjść z
gabinetu. Kieruję się do biurowej restauracji, w której zawsze jest
świetna, świeża kawa, którą uwielbiam. Idąc nie patrzę pod swoje nogi,
tylko na swoje splecione ręce. Widziałam jego reakcję na moje
zaprzeczenie na temat pocałunku. Nie był z tego zbytnio zadowolony. Nie
rozumiem jego zachowania. Skoro chce wskoczyć mi do łóżka, to absolutnie
nie ma mowy. Nie prześpię się ze swoim szefem, to nie może tak
wyglądać. Mamy ze sobą pracować. Z drugiej strony Harry jest dość
tajemniczy, pociągający i seksowny. Ma dwie strony, które zdążyłam
poznać. Z każdym kolejnym dniem chciałabym wiedzieć o nim coraz więcej.
To doprowadza mnie do kłopotów. Chciałabym móc go całować, jednak wiem,
że nie mogę. Jego usta wprawiają mnie w osłupienie, niezwykłą
przyjemność z pocałunku. Z każdym kolejnym dniem między nami tworzy się
coś nowego. Żadne z nas nie ma zamiaru ustępować, jesteśmy jak dwa
ostatnie walczące między sobą konie, które w wyścigu walczą o wygraną.
Nasza pewność siebie przeszkadza nam, podobnie, jak mój cięty język, nad
którym nie mogę zapanować. Idąc tak nie patrzę na obraz przede mną, tym
samym wpadam z impetem na kogoś silniejszego ode mnie
- Przepraszam. - oddalam się na kilka
centymetrów, by popatrzeć na osobę znajdującą się przede mną, na którą
przez moją nieuwagę wpadłam. Osoba, na którą wpadłam to Will, uśmiecha
się rozbawiony moją niezdarną stroną, którą teraz doświadczył
- Dlaczego nigdy nie patrzysz pod swoje nogi i zwykle wpadasz na mnie? - uśmiecha się szeroko na mój widok
- Zamyśliłam się trochę, jak zwykle. - w
pewnej chwili do naszych uszu dociera głośniejsze odchrząknięcie.
Odruchowo odkręcamy głowy. W naszą stronę idzie Harry. Nie patrzy na
nas, bo wzrok ma wlepiony w dokumenty, które trzyma w dłoniach. Z
impetem uderzają w siebie barkami. Harry unosi wściekły wzrok na niego.
Przybierają pewne siebie pozy, by wystraszyć siebie nawzajem
- Mógłbyś uważać, jak chodzisz. - Will
od razu rozpoczyna zaczepki słowne, które kierują w swoją stronę, tym
samym rozpoczynają niemałą awanturę. Oddalam się od nich na krok, nie
chcę oberwać, gdy tylko dojdzie do konfrontacji
- A ty mógłbyś zejść mi z drogi, gdy
idę. Mówiłem ci już, że masz się odnosić do mnie z szacunkiem. - atakują
siebie spojrzeniami, które z pewnością mogłyby zabić niejedną osobę,
nawet mnie - Tymczasem śmiesz mi prawić jakieś kazania.
- Z pewnością mógłbym powiedzieć to
samo o tobie. Pracuję tutaj ze względu na pracę, bo z szefem nie
wytrzymałbym psychicznie. Dziwię się Mercedes, skoro wytrzymuje z tobą. -
zakpił sobie z niego, nie mam zamiaru uczestniczyć w tej szopce
- Mercedes na pewno woli mnie. - zszokowana jego wypowiedzią momentalnie prostuję się i patrzę na niego zdziwiona
- A skąd u ciebie taka pewność? - niemal stykają się klatkami piersiowymi, są gotowi do konfrontacji między sobą
- Nie raz krzyczała moje imię z
rozkoszy, więc jestem tego pewien. - zszokowana jego słowami
zachłysnęłam się powietrzem Wydaje się być dumny z tego, co przed chwilą
powiedział - Mercedes może ci to potwierdzić. - ich wzrok pada na mnie
- Okłamałaś mnie. Nawet nie zaprzeczyłaś. - jestem tak zszokowana, że nie potrafię wypowiedzieć ani słowa
- Will, to wszystko, to .. - zanim
dokańczam zdanie, on cofa się i szybko odchodzi - Will, poczekaj! -
krzyczę do niego, jednak on przyspiesza kroku i już po chwili znika z
naszego pola widzenia - Jesteś zadowolony?! - krzyczę na niego
- Skoro nie mogę cię mieć, nikt nie
będzie cię miał, zrozum to. - wyszeptał seksownym głosem, przez który
mogłabym się rozpłynąć, jednak to nie chwila na to. Podrywam się do
szybkiego biegu, by jakoś go dogonić. Muszę z nim porozmawiać, nie chcę,
by nasze relacje zostały tak szybko zniszczone przez jedno kłamstwo.
Nie zastałam go w jego biurze, musiał
wyjść. Jak najszybciej potrafiłam przyjechałam do jego domu.
Zaparkowałam samochód na chodniku i jak burza wybiegłam z niego kierując
się do domu Will'a. Pukam mocno w drewnianą powłokę. Po dłuższej chwili
drzwi otwierają się, a w progu staje zdenerwowany blondyn. Kiedy widzi
mnie, chce zamknąć drzwi, jednak zatrzymuję je ręką
- Proszę, porozmawiajmy. - mówię zdesperowanym głosem pełnym obaw, że nie będzie chciał mnie wysłuchać
- Nie ma tutaj czego wyjaśniać. Przespałaś się z własnym szefem, a mnie oszukałaś. - wzdycham głośno, muszę mu to wyjaśnić
- Proszę, zależy mi na tym. Chcę ci
wszystko wytłumaczyć. - w moich oczach pojawiają się łzy, więc wpuszcza
mnie do środka. Wchodzimy do salonu. Od razu zaczynam swój długi monolog
- Styles okłamał cię, byś w końcu się ode mnie odczepił. Nie chce,
żebyśmy się spotykali. Był wściekły na mnie, gdy dowiedział się o tym,
że pocałowaliśmy się. Powiedział to, żebyś zrobił to, co zrobiłeś przed
chwilą. Proszę, zależy mi na tobie. Nie chcę cię stracić. - mówię
jeszcze bardziej zdesperowanym głosem
- Udowodnij to. Udowodnij, że nie
chcesz mnie stracić. - podchodzi do mnie bliżej. Chwyta za moje policzki
i przybliża swoją twarz do mojej, by złączyć nasze usta w namiętnym
pocałunku.
~*~
Will opada bezwładnie z mojego ciała
obok mnie. Nadzy dyszymy z przyjemności, jaką przed chwilą przeżyliśmy.
Zrobiliśmy to w najmniej odpowiednim momencie. Będę miała kłopoty, jeśli
Styles się o tym dowie. Już mogę sobie wyobrazić jego wściekłość.
______________________________________
Możecie sobie już wyobrażać wściekłość Styles'a :)
Kolejny rozdział pojawi się w niedzielę lub ewentualnie w sobotę :)
Mogę liczyć na chociaż 25 komentarzy? :)