poniedziałek, 27 października 2014

31. Dlaczego szczęście znika, zanim się pojawi?

Wczoraj, gdy rozmawialiśmy z Harry'm, zostałam zaproszona na jego urodziny. Postanowiłam, że ubiorę obcisłą, czarną sukienkę na ramiączka sięgającą mi do połowy ud z białym kołnierzykiem. Do tego czarne botki na obcasie. Włosy rozpuściłam, by opadały bezwładnie na moje ramiona. Makijaż pozostawiłam delikatny, by nie odstraszać od siebie innych gości zbyt wyzywającym makijażem. Powolnym krokiem zbliżam się do willi, w której ma odbyć się przyjęcie. Słychać bardzo dobrze dudniącą muzykę. Gości jest tak dużo, że połowa bawi się na zewnątrz. Zapewne część jest już zbyt pijana, by myśleć racjonalnie i zachowywać się w marę przyzwoicie. Wszyscy trzymają w dłoniach czerwone kubki z alkoholem lub jakimś innym napojem. Każdy jest zadowolony, widać to po szczęśliwych minach. Wchodzę po niewielkich schodkach i podchodzę do drzwi. Głupio byłoby pukać, bo i tak nikt mnie nie usłyszy przez głośną muzykę, żeby mi otworzyć. Naciskam na klamkę, by otworzyć drewnianą powłokę. Wchodzę do pomieszczenia, w którym jest jeszcze więcej osób, niż na zewnątrz. Rozglądam się za Harry'm, bo tylko jego znam ze wszystkich jego gości. Wchodzę w głąb tłumu ludzi w poszukiwaniu bruneta. Jest dosyć ciemno, pomieszczenie oświetlają tylko kolorowe światła. Wszyscy tańczą lub rozmawiają z innymi. Czuć mocną woń papierosów i alkoholu. Nagle ktoś łapie mnie w pasie i mocno przekręca w swoją stronę. Aby nie przewrócić się dłońmi łapię za ramiona osoby, która niespodziewanie pojawiła się przy mnie
- Jednak przyszłaś. - tą osobą okazuje się brunet, którego szukałam. Oddala mnie trochę od siebie trzymając za przedramiona, aby zobaczyć mnie w całej okazałości - Muszę przyznać, że wyglądasz wspaniale. - mówi głośniej, bym usłyszała jego głos
- Dziękuję. - odpowiadam lekko rumieniąc się. Czemu się rumienię? Przecież to tylko komplement, który słyszałam już od niego kilka razy - Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Harry! - krzyknęłam entuzjastycznie na tyle, żeby usłyszał przez dudniącą muzykę
- Dziękuję bardzo. - uśmiechnął się - Masz ochotę się czegoś napić? - kiwam głową w krótkiej odpowiedzi. Chwyta mnie za nadgarstek, bym nie zgubiła się mu w tłumie gości, i ciągnie w kierunku baru z napojami. Nie mam dzisiaj zbytniej ochoty na alkohol, więc wypiję tylko kieliszek. Nie chcę być dzisiaj ani trochę pijana w ważnym dla niego dniu. Ważne, by wypić za jego zdrowie, a nie napić się do nieprzytomności. Obydwoje siadamy na wysokich krzesłach przy barze - Na co masz ochotę?
- Brandy z lodem. - odpowiadam. Do Harry'ego podchodzi kelner, który przyjmuje zamówienie. Chwilę później kładzie przede mną szklankę z napojem, który zamówił dla mnie brunet, po czym idzie obsługiwać kolejnych gości - Twoje zdrowie. - proponuję toast. Harry uśmiecha się delikatnie, następnie przechyla swoją szklankę, by opróżnić ją z alkoholu, robię to samo ze swoją, jednak powoli
- Pozwolisz, że zostawię cię na chwilę? - bez zastanowienia kiwam głową. Ma wielu innych gości oprócz mnie. Schodzi z wysokiego krzesła i kieruję się w stronę tłumu. Postanawiam cały czas nie siedzieć tylko przy barze, zatem schodzę z krzesła, po czym idę na świeże powietrze. Zanim całkowicie opuszczam bar, biorę ze sobą kubek z sokiem jabłkowym. Pijąc kieruję się na duży taras. Świeże powietrze lepiej mi zrobi, niż woń papierosów i alkoholu. Podchodzę do samej krawędzi i opieram się o barierkę. Na niebie pojawiły się miliony migoczących gwiazd w towarzystwie półokrągłego księżyca. Miasto nocą wygląda wspaniale z tej wysokości. Tysiące kolorowych świateł, ludzie spacerujący w parkach i po ulicach. Spieszący się do domu lub na spotkanie. Wszystko jest inne, niż za dnia. Wszystko jakby ładniejsze. Patrzę w dół. Widzę całującą się parę, w dłoniach trzymają prawie puste kubki z alkoholem. Niedaleko nich rozmawia grupka osób. Niektórzy tańczą, albo tylko spokojnie stoją rozmawiając i pijąc. Każdy wydaje się śmielszy po spożyciu tego napoju. Dodaje im odwagi, poczucia większej pewności siebie. Są w innym świecie. W swoim własnym, niepowtarzalnym świecie. Po kilku chwilach obserwowania otaczającego mnie obrazu przy moim boku pojawia się nieznajomy brunet
- Dobrze się bawisz? - zaczyna rozmowę. Uśmiecha się do mnie delikatnie, jednak na tyle, że można zakochać się w jego uśmiechu
- Tak, podoba mi się. Atmosfera wydaje się być w porządku. - biorę kolejny łyk soku jabłkowego z kubka. On tak samo, jak ja, opiera się obydwoma rękoma o barierkę. W porównaniu do mnie, ma ze sobą kubek jakiegoś niebieskiego napoju
- Nazywam się Matt. - w końcu decyduje się przedstawić swoje imię
- Mercedes.
- Nie masz zbytniej ochoty na alkohol? - mówi pochylając się nieco w moją stronę i patrząc w mój kubek z sokiem
- Przyszłam tu, żeby się dobrze bawić na urodzinach, a nie upić do nieprzytomności. - przyznaję bez żadnego zawahania
- Ktoś przecież musi zaprowadzić kogoś do pokoju. - patrzę na niego ze zdziwieniem - Żartuję. - śmieje się z własnego żartu
- Bardzo śmieszne. - szturcham go lekko w ramię. Odkręcam wzrok na obraz przed nami. Wszystko wygląda wspanialej, gdy nie jesteś sam. Nie jesteś całkowicie samotny. Masz kogoś, kto z tobą będzie. Samotność czasem potrafi zdołować niejedną osobę. Matt odkręca się na chwilę w stronę tłumu tańczących gości. Zaciska mocno usta, zanim przekręca się z powrotem do mnie
- Posłuchaj, muszę cię na chwilę zostawić. Pozwolisz? - kiwam głową. Odpycha się od barierki i szybko idzie do środka. Zobaczył coś, że tak szybko odszedł? Wyglądał, jakby zobaczył ducha, wydawał się przerażony. Wzruszam ramionami sama do siebie nie wiedząc, jak to sobie wytłumaczyć. Dopijam resztę soku ze swojego kubka. Po opróżnieniu całej zawartości decyduję się na pójście do łazienki. Odpycham się od barierki chcąc kierować się w poszukiwaniu jej, jednak zostaję zatrzymana przez ciało Harry'ego
- Kto to był? - pyta patrząc na znikającego Matt'a w tłumie gości. Gdy znika z jego pola widzenia odwraca się z powrotem do mnie
 - Matt, podszedł do mnie, ale szybko odszedł. - wzruszam ramionami - Miałam zamiar iść do łazienki, jednak zatrzymałeś mnie.
- Um, jasne. - schodzi mi z drogi. Wyrzucam kubek z wypitym przeze mnie sokiem do kosza, by nie przeszkadzał mi. Idąc co chwilę napotykam na swojej drodze ledwo trzeźwe osoby. Całujące się pary lub spokojnie rozmawiających ludzi. Nie mam pojęcia, gdzie może być łazienka, więc po prostu idę przed siebie z nadzieją, że wkrótce ją znajdę. Wszyscy wydają się tu świetnie bawić. Nie znam tutaj ani jednej osoby, oprócz niedawno poznanego Matt'a i Harry'ego. Dom jest dość duży, więc znalezienie łazienki pewnie zajmie mi trochę czasu. Przechodząc niedaleko baru zauważam kolejną znajomą mi osobę. O ile pamiętam, nazywa się Emily. Ignoruje jej osobę, ponieważ nigdy nie zamieniłam z nią żadnego słowa, nawet nie mam zamiaru. Nie wydaje mi się, by zbytnio przepadała za mną
- Mercedes! - słyszę wołanie mojego imienia, mimo dudniącej muzyki, więc odkręcam się w stronę osoby, które je krzyknęła - Przepraszam, że tak szybko odszedłem. - tą osobą okazuje się Matt
- W porządku. - kiwam głową w zrozumieniu jego słów. Uśmiecha się, więc odwzajemniam miły gest przekazany mi
- Może masz ochotę zatańczyć? - kiwam twierdząco głową zgadzając się na propozycję. Czemu nie? Zapominam o poprzednim celu, do którego się udawałam i zamiast tego idę z Matt'em na parkiet. Zakręcił mnie parę razy wokół własnej osi, przez co cicho zachichotałam. Poruszam biodrami w rytm muzyki delikatnie kołysząc się. Matt chwyta moją dłoń i zaczyna poruszać się razem ze mną. Podczas, gdy z Matt'em trzymamy się za ręce, zaważam, że ktoś obserwuje nas. Osoba, która patrzy na nas stoi pod ścianą. Cień przykrywa tylko twarz, ale po sylwetce orientuję się, że to mężczyzna. Stoi oparty o ścianę, w ręku trzyma kubek z alkoholem. Staram się ignorować jego namolne spojrzenie i odwracam w stronę tańczącego ze mną bruneta. Matt chwyta mnie za biodra powodując, że nieco zbliżam się do niego. Śmieję się cicho, gdy łapie mnie jedną ręką za plecy, a drugą wciąż trzyma moją rękę i przechyla mnie tak, bym upadła, jednak przez jego silne ręce utrzymuję się ledwo na nogach. Podnosi mnie i okręca wokół własnej osi
- Może napijemy się czegoś? - szepcze do mojego ucha. Kiwam głową, by nie krzyczeć w odpowiedzi. Przepychając się przez tłum ludzi kierujemy się do baru. Opieramy się o ladę, bo wszystkie inne krzesła są zajęte - Na co masz ochotę?
- Brandy z lodem. - podchodzi do nas kelner, który przyjmuje zamówienie. Wkrótce pojawiają się przed nami szklanki z alkoholem
- Muszę przyznać, że świetnie tańczysz. - w tym samym czasie, gdy zaczynamy rozmowę ktoś wpada na Matt'a, przez co wylewa na moją sukienkę zawartość swojej szklanki - Cholera, przepraszam. - unoszę wzrok na osobę, która wpadła na bruneta
- Wylałeś na jej sukienkę swój pieprzony drink. - moje oczy spotykają się z zielonymi tęczówkami
- Masz amnezję?! To ty popchnąłeś mnie! - stoją bardzo blisko siebie gotowi do konfrontacji o prawdzie swoich zdań. Niemal stykają się ze sobą twarzami. Dzięki głośnej muzyce nikt nie zwraca uwagi na naszą trójkę. Wiem, że zaraz dojdzie do jakiejś awantury
- To tylko drink. Mogę iść to zmyć. - próbuję ich jakoś rozdzielić, by nie doszło do niepotrzebnej bójki
- To nie zmienia faktu, że on popchnął mnie i na dodatek specjalnie!
- Specjalnie, to ja mogę ci zaraz przyłożyć! - Harry odpycha od siebie Matt'a, jednak dzięki mojej reakcji nie dochodzi do rękoczynów
- Przestańcie, zaraz pójdę to zmyć i po sprawie. - nie chcę, by uwaga wszystkich gości została zwrócona na nas
- Niezły pokaz, Styles. - Matt odchodzi od nas mocno uderzając Harry'ego w ramię. Przewracam oczami, po czym kieruję się w poszukiwaniu toalety, by zmyć z sukienki drink. Szybko udaje mi się ją znaleźć. Pcham mocne drzwi, aby dostać się do środka. Podchodzę do jednej z umywalek. Wyciągam kawałek papieru, który moczę wodą i zaczynam nim pocierać o plamę na sukience
- On nigdy nie będzie mój! - słyszę, że jakieś dwie dziewczyny wchodzą do środka. Po głosie mogę poznać, że to najprawdopodobniej Emily. Zakrywam włosami twarz, by nie zostać rozpoznana
- Spaliście ze sobą tylko raz czy dwa, a ty liczysz na coś więcej? Wątpię, by zwrócił na ciebie jeszcze swoją uwagę.
- Pieprzony Styles. Jestem pewna, że między nim, a jego asystentką coś jest na rzeczy. Ostatnim razem, gdy był u mnie wydawał się jakiś zamyślony, jakby myślał o kimś. Kiedy spytałam, czy chodzi o jego asystentkę, to zrobił się nerwowy i szybko zaprzeczył. - po całkowitym wyczyszczeniu plamy, wyrzucam mokry papier do kosza, następnie wychodzę z toalety. Niezbyt obchodzi mnie to, o czym konkretnie rozmawiały. Chcę pokierować się w stronę głównej sali, jednak zostaję zatrzymana przez męskie ciało
- Co za spotkanie. - unoszę wzrok ku górze, by zobaczyć osobę, na którą wpadłam
- Wiesz, że to było dosyć chamskie? - prycha cicho pod nosem dając mi znak, że zbytnio go to nie obchodzi
- To było niechcący. - wzrusza ramionami, jakby to, co się stało nie zrobiło na nim wrażenia - Poza tym pewnie już wyszedł.
- To nie zmienia faktu, że zrobiłeś to na pewno specjalnie! - krzyknęłam głośniej, niż miałam w zamiarze - Wbij to sobie w końcu do głowy, że nikt wiecznie nie będzie ci schodził z drogi. Nie wszyscy z pewnością boją się ciebie, jak twoi pracownicy.
- Zdziwiłabyś się. - teraz to ja prycham cicho pod nosem w geście irytacji - Matt na pewno chciał zrobić na tobie wrażenie.
- I to ci przeszkadzało? Jesteś beznadziejny! - wyrzucam ręce w górę, następnie chcę odejść od niego, jednak mocno przyciąga mnie do siebie. Aby nie znaleźć się zbyt blisko niego kładę swoje dłonie na jego klatce piersiowej
- Beznadziejny? - wydaje się być oburzony tym, co przed chwilą powiedziałam - Raczej beznadziejny jest ten, który nie potrafi niczego dokonać sam. Na przykład mogę powiedzieć, że Matt jest beznadziejny. Zostawił cię, gdy ty poszłaś wyczyścić sukienkę, nawet nie zareagował w męski sposób. Chciał ci pokazać, że jest ... - nie dokańcza, bo sama mu przerywam siarczystym policzkiem - Nie powinnaś była tego robić.
- Jeśli ktoś tu jest beznadziejny, to ty! - wyrywam się z jego uścisku i szybkim krokiem kieruję do wyjścia. Nie zdążam zrobić zaledwie kilku kroków, ponieważ zostaję brutalnie przyciągnięta z powrotem do Harry'ego
- Zaraz ci pokażę, kto jest beznadziejny. - syczy przez zaciśnięte zęby. Brutalnym ruchem przyciąga moje wargi do swoich. Żadne próby wydostania się skończyłyby się porażką, bo zostaję szczelnie opleciona jego ramionami. Jego silne wargi całkowicie zawładnęły moimi, w skutek czego oddaję namiętny pocałunek. Niemal gryzie moje usta w wyczuwalnej złości. Język Harry'ego w szybkim tempie dostaje się do moich ust - Teraz mi powiesz, że jestem beznadziejny? - mówi odrywając się na chwilę od moich warg. Mój oddech przyspiesza, gdy tylko łapie mnie za biodra, by przysunąć jeszcze bliżej siebie. Niekontrolowanie przenoszę swoje ręce na jego szyję, następnie wplatam w jego włosy. Wystarczył tylko moment, bym zapragnęła więcej. Nasze klatki piersiowe unoszą się i opadają w równym tempie. Taki pocałunek na pewno nie powstrzymałby żadnej dziewczyny, przed zakochaniem się w nim
- Przestań. - odrywam się od niego, by zaczerpnąć więcej powietrza, które zostało mi odebrane przez pocałunek
- Beznadziejny, czy nie, i tak na mnie polecisz. - uśmiecha się zwycięsko dumny z tego, co przed chwilą między nami zaszło. Oddala się ode mnie, jednak zanim całkowicie znika mi z oczu przysuwa się do mojego ucha - Do zobaczenia w biurze. - szepcze cichym, jednak namiętnym głosem. Specjalnie ociera się ustami o moją szyję, by sprawić, bym zapragnęła więcej jego dotyku.


________________________________

Niespodzianka! Mam dla was drugi zwiastun! :)

Znajdziecie go pod tym linkiem:
 
Rozdział podoba się? Komentujcie i wyrażajcie swoje opinie. Chętnie poczytam :)

poniedziałek, 20 października 2014

30. Wszystko poplątane.

Harry's P.O.V.
 
Gdy zobaczyłem, że dziewczyna pode mną osiągnęła szczyt przyjemności, której teraz nie odczuwam, odsuwam się od niej. Położyłem się obok nagiej, ciężko oddychającej dziewczyny na łóżku. Kiedy tylko zobaczyłem, że uformowała swój oddech, wstałem do pozycji siedzącej i założyłem bokserki, po czym wyszedłem z sypialni kierując się do salonu. Usiadłem na kanapie, wziąłem swój kubek z kawą, który leży na stoliku przede mną i upiłem z niego kilka łyków. Wkrótce pojawia się dziewczyna ubrana tylko w bieliznę
- Wreszcie się u mnie pojawiłeś. - powiedziała namiętnym, seksownym głosem. Próbuje uwieść mnie swoim dotykiem, jednak nie zwracam na nią szczególnej uwagi. Jestem kompletnie zajęty swoimi myślami. Myślami na temat Mercedes. Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle się nią przejmuję? Powinna być mi obojętna. Dzieje się ze mną coś dziwnego. Powinna być dla mnie obojętna, nic nie znaczyć. Powinienem iść do najbliższego klubu i zapomnieć o tym wszystkim. Zaczynam mówić od rzeczy
 
Oszalałeś na jej punkcie.
 
Głupia podświadomość. Merc jest niesamowicie seksowna, bezczelna i pewna siebie przez co pociąga mnie jeszcze bardziej, niż inne kobiety. Ma wszystkie cechy, które pociągają mnie w kobietach. Niezależna, pewna siebie, bezczelna, urocza. Doprowadza mnie do szaleństwa, ale i rozpala uczucie namiętności i pożądania. Codziennie chciałbym spędzać z nią coraz więcej czasu, jednak już nie po to, by tylko ją wykorzystać. Powinienem myśleć inaczej. Myślę o niej w bardziej pozytywny sposób. Myślę, że momentami jest delikatniejsza, niż skrzydła motyla, które w każdej chwili można połamać. Jej ciekawość powoduje, że jest jeszcze bardziej urocza. Jej ciekawość przekracza wszelkie granice. Chciałaby wszystko wiedzieć i czasem to pakuje ją w kłopoty. Urok Mercedes polega na tym, że czasami jest słodsza, niż najsłodszy cukierek na świecie, albo najlepsze ciasto zjedzone w Paryżu z ukochaną osobą. Wydaje się być twardą kobietą, jednak w rzeczywistości jest uroczą i delikatną osobą. Mimo, że jestem dla niej momentami bezczelny i nie pokazuję swojej sympatii do niej w bardziej miły sposób, chciałbym ją poznać jeszcze bardziej. Wiedzieć, co robi w wolnym czasie, co pije najczęściej, gdy zostaje wieczorami sama w domu lub co robi, gdy jest smutna. Dlaczego myślę o niej tak często?
- Do jasnej cholery! Czy ty mnie słuchasz? - do moich uszu dociera krzyk wściekłej Emily - O kim ty tak zawzięcie myślisz? Jestem o niebo lepsza od innych kobiet w całym biurze, a ty myślisz o jakiejś innej?! - wzdycham głośno w geście irytacji
- Przestań, zamyśliłem się po prostu. - usprawiedliwiam swoje zachowanie, mimo, że niezbyt obchodzi mnie to, co ona myśli
- A może coś łączy cię ze swoją asystentką? Gdy ostatnio cię z nią widziałam trochę za bardzo okazywałeś jej swoją obojętność.
- O czym ty mówisz? - szybko zaprzeczam, by rozwiać jej domysły na ten temat, o którym nie chcę dyskutować - Przestań wymyślać jakieś bzdury i lepiej zajmij się bardziej pożytecznymi rzeczami, niż wymyślanie czegoś, co nie istnieje i nigdy nie istniało.
 
Mercedes P.O.V.
 
Późny wieczór. Wychodzę właśnie ze sklepu z ubraniami, w którym kupiłam parę rzeczy. Kieruję się do swojego samochodu, który stoi na parkingu. Wkładam zakupy do bagażnika, następnie dobrze zamykam go. Odwracam się i momentalnie dostaję zawału serca
- Witaj, Mercedes. - za mną stoi Taylor. Nie mam zbyt miłych wspomnień związanych z nim. Poprzednim razem niemal rozbierał mnie wzrokiem, jakby chciał mi coś zrobić. Teraz patrzy na mnie podobnym spojrzeniem. Nie obdarzam go zbytnią sympatią. Jest dla mnie obiektem, którego najchętniej bym unikała jak ognia. Chciałabym uciec do samochodu i jak najszybciej odjechać stąd - Co robisz tutaj o tak późnej porze? Sama? - pyta zbliżając się bliżej mnie. Moje serce wali jak oszalałe, oddech jest nierówny, denerwuję się
- Byłam na zakupach. - odpowiadam drżącym i niepewnym głosem. Taylor wydaje się zadowolony z tego, jak reaguję na jego osobę
- Chciałbym zaprosić cię na kawę i nie oczekuję odmowy. - mówi pewnym siebie głosem, jednak zaprzeczam kilkoma kiwnięciami głowy
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - próbuję się opanować, jednak to trudne, gdy stoi przede mną osoba, która w każdej chwili może zrobić mi coś złego. Na twarzy Taylor'a pojawia się dobrze widoczne zdenerwowanie i rozdrażnienie moim zaprzeczeniem
- Powiedziałem, że nie oczekuję odmowy. - moje słowa na nic się nie zdadzą. I tak zrobi, co będzie chciał. Nie mam wyboru - Zapraszam. - ruchem ręki pokazuje, bym ruszyła w stronę kawiarni, która znajduje się niedaleko stąd. Niechętnie ruszam naprzód. Najchętniej uciekłabym stąd. Kiedy w końcu nauczę się, żeby wracać wcześniej do domu? Nigdy o tej porze nie dzieje się nic dobrego. Niepewnie stawiam kolejne kroki, jakby chcę odwrócić się i uciec, jednak nie jestem tego pewna. Jesteśmy sami, nikogo nie ma w okolicy. Gdyby coś mi się stało, nikt by nie usłyszał mojego wołania o pomoc. Taylor otwiera przede mną drzwi i wpuszcza mnie pierwszą do środka. Siadamy przy stoliku niedaleko dużego okna, w samym rogu lokalu. Poza nami jest tutaj jeszcze jedna para siedząca naprzeciwko drzwi wyjściowych. Nie czuję się zbyt dobrze będąc tutaj z nim sam na sam
- Jak układa się współpraca ze Styles'em? - pyta zbijając mnie z tropu. Nie myślałam, że będzie chciał rozmawiać o naszej współpracy. Myślałam, że raczej będzie chciał przekonać mnie, jakim człowiekiem jest Harry lub będzie chciał mnie przejąć na swoją stronę
- Bardzo dobrze. - odpowiadam pewnym siebie głosem. Nie chcę, by pomyślał, że Harry traktuje mnie w zły sposób
- Jesteś chyba pierwszą asystentką, która tak uważa, Mercedes. Harry zwykle pomiata ludźmi ze swojego otoczenia.
- Pan Styles z pewnością nie pomiata wszystkimi. Dba o dyscyplinę w swoim biurze. Nie sądzę, by twoje słowa były prawdziwe.
- Muszę przyznać, że potrafisz obronić kogoś, na kim ci zależy. - odpowiadam na jego słowa cichym prychnięciem
- Pan Styles jest moim szefem. Oczywiste jest to, że będę go broniła. Zwykle on robi to samo ze swoimi pracownikami.
- Oh, tak. Najbardziej dba o swoje asystentki. Pewnie zdążył cię już omamić, prawda?
- Nie wiem o czym mówisz. - marszczę czoło udając, że nie wiem chce mi przez to powiedzieć
- Styles to podstępny facet. Nie potrafi się oprzeć żadnej kobiecie. Zazwyczaj kończą razem w jednym łóżku. Można by nawet stwierdzić, że uwielbia kobiety. Szczególnie swoje asystentki, z którymi ma dość bliskie relacje, mam rację czy się mylę?
- Pan Styles utrzymuje ze mną kontakty, które obowiązują szefa i pracownicę. Nie jesteśmy w żaden sposób ze sobą powiązani.
- Posłuchaj, Mercedes. - opiera się obydwoma łokciami o blat stolika i przybliża się do mnie twarzą - Styles prędzej czy później dobierze się do twoich majtek. Zrobi to tak szybko, że nawet nie zauważysz, kiedy się w nim zakochasz. Rozkocha cię w sobie na tyle, że nie będziesz w stanie o niczym innym myśleć, tylko o twojej miłości do niego. Kiedy już osiągnie swój cel, nie pozostanie mu nic innego, niż tylko zwolnić cię i poszukać sobie innej asystentki, która zadowoli go tak samo, jak ty i nie zakocha się w nim.
- Kłamiesz. - zaprzeczam jego słowom kilkoma niepewnymi, przeczącymi kiwnięciami głowy
- Mogę z czystym sumieniem potwierdzić, że nie kłamię. Znam Styles'a bardzo dobrze. Nie chciałbym, żeby skrzywdził cię w żaden sposób, jak inne. Nie zasługujesz na to. Polubiłem cię w krótkim czasie i wiem, że nie zasługujesz na zło, które otacza Styles'a. Jeśli chciałabyś się dowiedzieć nieco więcej o swoim szefie, masz tu numer telefonu pewnej kobiety. - wyjmuje z kieszeni marynarki jakąś niewielką kartkę i podaje mi - Zadzwoń, póki nie będzie za późno. Pamiętaj, nie daj się omamić tym oczom biznesmena.
 
~*~
 
 Mogłabym powiedzieć, że dowiedziałam się nieco więcej o Harry'm, niż myślałam. Jednak czy to wszystko, co przekazał mi Taylor, to prawda? Czy prawdą jest to, że Harry'ego otacza zło? Czy prawdą jest to, że wykorzystuje każdą kobietę, którą napotka na swojej drodze? Czy prawdą jest to, że gdy asystentka zakocha się w nim, on natychmiastowo pozbywa się jej? Wszystko wydaje się zbyt poplątane. Wychodząc z kawiarni natrafiamy na Harry'ego, który akurat zamierza wsiąść do swojego samochodu
- Witaj, Harry. - brunet od razu zaczepia go. Harry odwraca swój wzrok w naszą stronę. Na jego twarz od razu wkrada się złość, gdy widzi nas razem. Być może się mylę co do tej myśli na temat jego nastoju. Obydwoje patrzą na siebie z nienawiścią i wyższością
- Co ty tu robisz? - podchodzimy bliżej niego, chociaż wolałabym znaleźć się jak najdalej od tej dwójki
- Byłem właśnie wypić kawę z Mercedes. - Harry wydaje się być zły, gdy dowiaduje się o naszym spotkaniu - Twoja asystentka wydaje się być bardzo sympatyczna. W porównaniu do ciebie nie mogę powiedzieć tego samego. - wydaje się być zirytowany nim
- Skoro Mercedes jest bardzo sympatyczna, to dlaczego spotyka się z taką osobą, jak ty? Myślałem, że raczej będzie sama wybierała sobie towarzystwo lepsze od ciebie. - splata ręce na piersi dając znak, że jest gotowy do jakiejkolwiek konfrontacji
- Wiesz, wydaje mi się, że Mercedes potrzebuje jakiejś odskoczni od pracy w twoim biurze. Wydaje mi się też, że powinna być lepiej szanowana, niż twoje poprzednie asystentki, które były wyrzucane na 'zbity pysk'. - wyraźnie zaakcentował ostatnie dwa słowa
- Nie powinno interesować cię to, w jaki sposób traktuje Mercedes. Zapewniam cię, że pracuje w najlepszych warunkach.
- Wiesz, nie wydaje mi się, żeby wykorzystywanie jej były najlepszymi warunkami. - wydaje się, że skończyli między sobą wymianę niepotrzebnych zdań, ponieważ Harry wydaje się nie zamierzać odpowiadać na jego słowa  - Mam nadzieję, że niedługo znów się spotkamy, Mercedes. - unoszę swój wzrok na niego. Bez żadnego pożegnania z Harry'm, odchodzi. Odwracam się z powrotem do Harry'ego. Gdy widzę, że jest zajęty swoim telefonem, cicho próbuję uciec. Na palcach kieruję się do swojego samochodu
- Nie myśl, że tak łatwo mi uciekniesz. - zaciskam mocno oczy i usta, zanim odwracam się - Dlaczego się z nim spotykasz?
- Nie spotykam. Byłam na zakupach. Akurat wkładałam je do bagażnika, a jak się odwróciłam, to on był za mną. Zaprosił mnie na kawę i tyle. Poza tym nie powinno cię to interesować z kim się spotykam. - marszczy czoło i zaczyna się nad czymś zastanawiać. Wydaje się być nieco poddenerwowany i rozzłoszczony przez rozmowę z Taylor'em kilka minut temu
- Um, powinienem już iść. - odzywa się po chwili ciszy. Szybko chowa się do samochodu, jednak podchodzę do niego i powstrzymuję przed zamknięciem drzwi - Dlaczego uciekasz? - nie odpowiada od razu. Zaciska mocno wargi, zanim otwiera usta, by odpowiedzieć
- Wsiadaj. - jestem zdziwiona, jednakże wsiadam. Sama nie wiem, dlaczego. Być może jakiś impuls. Harry przekręca kluczyk w stacyjce, następnie rusza samochodem w niewiadomym mi kierunku. Nie wygląda na to, by przez całą drogę odezwał się ani słowem. Nie mam pojęcia, gdzie mnie zabiera. Teraz właśnie zaczynam się zastanawiać, dlaczego w ogóle wsiadłam do tego samochodu? Kolejnym pytaniem, które mi się nasuwa się to, dlaczego Taylor jest tak mną zainteresowany? Dlaczego jest tak zainteresowany tym, jak Harry mnie traktuje? Dlaczego powiedział mi o tych wszystkich rzeczach związanych z Harry'm? Każda myśl związana z Harry'm jest dla mnie zbyt poplątana. Wszystko, co go otacza, każda jego tajemnica jest poplątana.
Harry zabrał mnie do swojego domu. Otwiera drzwi kluczem i wpuszcza mnie pierwszą do środka. Wchodząc w głąb pomieszczenia, w którym się znajdujemy, widzę na stoliku list, który znalazłam w szafce w jego biurku
- Miała na imię Bonnie. - przy moim boku pojawia się Harry, staje dość blisko mnie - Kochałem ją do szaleństwa. Nie widziałem świata poza nią. - wydaje się trochę uspokajać po rozmowie z Taylor'em, jednak gdy zaczyna opowiadać o liście staje się jeszcze bardziej zły - Gdy mieliśmy po 12. lat, pierwszy raz pocałowała mnie. Wtedy jeszcze przyjaźniliśmy się, jednak wiedziałem, że czuję do niej coś więcej, niż tylko przyjaźń. Po tym zniknęła. Pojawiła się jakieś 7. lat później. Rozkochała mnie w sobie na nowo. Była dla mnie wszystkim, jednak wszystko skończyło się, gdy zdradziła mnie. Nigdy mnie nie kochała. Byłem dla niej nikim. - zaciska mocno wargi, jednak nie zamierza kończyć - To list, który znalazłaś w moim biurku jest od niej, od tej suki. - bierze list do rąk i zaczyna go drzeć. Nie mówię nic, nawet nie wiem, co mam powiedzieć - Wiem, do czego potrafi doprowadzić ta popieprzona miłość.
- Miłość nieodwzajemniona jest najgorszą rzeczą, jaką można doświadczyć. - wzdycham głośno - Dlaczego mnie tu zabrałeś?
- Sam nie wiem. - wyrzuca kawałki listu w powietrze, które spadają bezwładnie na podłogę - Ostatnimi czasu moje zachowanie dziwi mnie, jakbym nie był sobą. - zaciska mocno wargi i usta, zanim kolejny raz otwiera usta - Masz ochotę na coś do picia? - kiwam twierdząco głową. Musiał strasznie przeżyć, to, że jego największa miłość zrobiła coś takiego. W tym czasie, gdy Harry poszedł do kuchni, zdejmuję swój płaszcz, który wieszam w korytarzu na wolnym wieszaku. Kieruję się do kuchni. Znajduję tam Harry'ego, nalewającego wina do dwóch lampek
- Proszę. - odbieram od niego nalane dla mnie wino - Wiesz, kiedyś ktoś powiedział mi, że nigdy nie można przewidzieć tego, jak potoczy się nasze życie. Jeśli masz szansę zaznać szczęścia, to łap je i na nic się nie oglądaj. Ja spieprzyłem swoją szansę. - jednym łykiem wypija całą zawartość swojego kieliszka. Wydaje się być jeszcze bardziej rozzłoszczony Bonnie, niż Taylor'em
- Zawsze jest też szansa, by wszystko naprawić. - odstawiam kieliszek na wysepkę kuchenną - Posłuchaj, jeśli nie odważysz się zrobić jakiegokolwiek kroku, nigdy nie odzyskasz swojego szczęścia, które zostało ci odebrane. Zawsze znajdzie się jakiś sposób, by znaleźć swoje szczęście.
 
 
_______________________________
  
Trochę się poplątało, ale niedługo wszystko zostanie wyjaśnione :)

Mogę liczyć na 30 komentarzy? :)
Do następnego :)

poniedziałek, 13 października 2014

29. Pomyłka.

Harry's P.O.V.
 
Mercedes wyszła, żeby od kserować dla mnie dokumenty. Zostałem w gabinecie sam. Opieram się obydwoma łokciami o biurko, jedną dłonią podtrzymuję głowę, drugą dłonią stukam w blat biurka. Nie mam pojęcia, dlaczego kilka minut temu pocałowałem ją. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Dlaczego tak zareagowałem? Może to jakiegoś rodzaju impuls? Byłem zdenerwowany po rozmowie z Zayn'em. Na siłę próbuje odnaleźć we mnie jakiekolwiek ludzkie uczucia, albo chociażby miłość. Próbuje dowieść, że jestem jeszcze człowiekiem z uczuciami, jakimi kiedyś darzyłem ludzi dookoła mnie. Chce, bym ponownie stał się tym chłopakiem, którym byłem kilka lat temu. Z ludzkimi uczuciami, sercem, które nie boi się obdarzyć kogoś uczuciami. Na to jest już za późno, nie zmienię się, nie potrafię. Mercedes nic dla mnie nie znaczy. Jest tylko kolejną asystentką, którą zamierzam tak samo wykorzystać, jak każdą poprzednią. Nie jestem zdolny do miłości, by obdarzyć kogokolwiek tym wstrętnym uczuciem. Nienawidzę tego uczucia. Nie chcę, by znowu pojawiło się w moim życiu, w moim sercu. Miłość potrafi zabić każdego człowieka od środka. Moje serce jest zbyt skamieniałe, żeby kolejny raz przyjąć to uczucie. Nie mam w sobie nic z ludzkich uczuć. Traktuję wszystkich z wyższością, bezczelnie zwracam się do nich. Nie liczą się dla mnie inni ludzie. Martwię się tylko o siebie. Brzmię egoistycznie, ale właśnie takie jest życie. Życie nauczyło mnie tego, by nie ufać ludziom. Potrafią zniszczyć wszystko, każdego z osobna. Moje rozmyślania przerywa czyjeś natrętne pukanie do drzwi
- Proszę! - krzyczę dość głośno, by osoba za drzwiami usłyszała i mogła wejść. Ktoś naciska na klamkę, a drzwi ustępują
- Dzień dobry, Harry. - do gabinetu wchodzi Emily. Zamyka za sobą drzwi i podchodzi bliżej mojego biurka
- Czego chcesz tym razem? - pytam obojętnie nie poświęcając jej ani jednego przelotnego spojrzenia - Nie mam ochoty na kolejne podchody z twojej strony, Emily. - śmieje się w dość seksowny sposób, by złamać mnie. Odkręca fotel, bym siedział przodem do niej
- Dlaczego reagujesz w taki sposób? - mówi pewnym siebie głosem - Jesteś jakiś spięty. - próbuje usiąść na mnie okrakiem, jednak szybko wstaję, by uniemożliwić jej wykonanie tego ruchu - Co ci się dzisiaj stało, Harry? Wcześniej nie odtrącałeś mnie.
- Nie mam ochoty na kolejne podchody z twojej strony, Emily. - powtarzam, aby zrozumiała. Opieram się o biurko, ręce splatam na piersi - Powinnaś iść wykonywać swoją pracę, a nie przesiadywać tutaj. - podchodzi bliżej mnie - Nie podchodź. - ostrzegam
- Mam przerwę. - odpowiada ignorując moje ostrzeżenie. Zaczyna działać mi na nerwy. Nie rozumie tego, co się do niej mówi - Może tobie też potrzebna jest przerwa? - pyta przekręcając głowę lekko w prawą stronę. Nie mam ochoty na jej towarzystwo
- Lepiej będzie, jak spędzisz swoją przerwę gdzie indziej. - wciąż ignoruje moje słowa. Dłońmi błądzi po mojej klatce piersiowej - Przestań. - na moje słowa oblizuje tylko wargi. Ta dziewczyna zaczyna mnie denerwować. Dłońmi zjeżdża niżej, w kierunku mojego krocza - Powiedziałem przestań. - odsuwam się od niej - Lepiej idź, bo zaraz wróci Mercedes z moimi dokumentami.
- Mercedes, ciągle ta Mercedes. - przewraca oczami - Odpuść ją sobie. - podchodzi w nadziei, że nie odtrącę jej
- Idź już. - powtarzam, ale nadal nie dociera to do niej. Podchodzi do mnie na tyle, że nasze klatki piersiowe niemal się stykają
- Daj spokój. Rozluźnij się. - łapie za mój kark i mocno przyciąga do siebie powodując, że nasze usta łączą się ze sobą. Szybko jednak odtrącam jej pieszczotę. Dłońmi chwytam za jej przedramiona, by odsunąć od siebie na większą odległość
- Emily, powtarzam ostatni raz. Jestem zajęty, idź już. - kolejny raz przewraca oczami w geście absolutnej irytacji
- Dobrze, jak sobie chcesz. - wzdycha głośno, jednak po krótkiej chwili opuszcza mój gabinet, zostawiając mnie w końcu w spokoju. Gdybym mógł cofnąć czas, to na pewno nie przespałbym się z nią. Dałem jej fałszywą nadzieję na to, że kiedyś będę z nią. Muszę zacząć myśleć, zanim pójdę z jakąś do łóżka. Brzmię, jak dupek, ale nie zmienię się. Nie zasługuję na żadną kobietę, nawet na Mercedes. Ona jest zupełnie inna. Dba o to, by nic, co nas łączy nie ujrzało światła dziennego. Chociaż i tak nic nas nie łączy, oprócz pracy i nigdy nic nas nie połączy. Za kilka miesięcy zmieni pracę, tak, jak powiedziała to jakiś czas temu. Drzwi otwierają się i do środka wchodzi osoba, o której przed chwilą myślałem. Uśmiecha się pokazując dokumenty, które kazałem jej od kserować
- Dziękuję. - mówię, gdy kładzie kartki na biurku
- Jest już późno. Powinnam wracać już do domu. - kiwam głową w zrozumieniu. Podchodzi do wieszaka, na którym powieszony jest jej czarny płaszcz. Zakłada na siebie materiał, następnie podchodzi do kanapy i bierze z niej swoją torebkę - Do widzenia.
- Do widzenia. - żegna się ze mną, po czym wychodzi z gabinetu. Wypuszczam całe powietrze z płuc. Wstaję z fotela i podchodzę do olbrzymiego okna, które zajmuje całą ścianę za moim biurkiem. Czuję się jakoś dziwnie. Nie wiem, jak opisać to uczucie. Czuję coś w rodzaju wyrzutów sumienia. Powinienem się napić. Zaczynam mówić od rzeczy. Po pracy pójdę do swojego mieszkania i wypiję coś, co pomoże mi odciąć się od rzeczywistości. W zasadzie, to mogę już wrócić do domu. Podchodzę do wieszaka i zakładam swój płaszcz. Zamykam za sobą drzwi na klucz i kieruję się do windy. Wciskam odpowiedni guzik, a drzwi zamykają się. Po zjechaniu na najniższe piętro, wychodzę z windy. Kieruję się do wyjścia. Mechaniczne drzwi rozsuwają się, wychodzę z budynku. Ku mojemu zaskoczeniu widzę Mercedes stojącą niedaleko wyjścia. W dłoni trzyma telefon. Patrzy na jakiś punkt daleko przed nią
- Mercedes. - podchodzę do niej i łapię ją za przedramię. Zaczyna piszczeć, jednak, gdy widzi moją twarz zamyka się
- Boże, Harry. Przestraszyłeś mnie. - oddycha, jakby zobaczyła ducha. Ogólnie jest jakaś niespokojna i dziwnie zdenerwowana
- Stało się coś? - pytam - Jest już ciemno, a ty powinnaś być w domu. - przygryza wargę w geście zawstydzenia
- Chciałam zamówić taksówkę. Dzisiaj przyszłam do pracy pieszo, a nie chcę sama wracać po ciemku do domu. - tłumaczy powoli w dość śmieszny dla mnie sposób. Wygląda, jak nastolatka, która przed chwilą została przyłapana przez swoją mamę na całowaniu się
- Podwieźć cię? - odkręca się na chwilę za siebie, jednak po krótkiej chwili namysłu kiwa twierdząco głową. Wskazuję jej kierunek, gdzie zaparkowałem swój samochód. Ruszam w jego stronę, a za mną podążą Mercedes. Odkręcam się jeszcze do niej, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Otwieram jej drzwi od pasażera, aby mogła wsiąść do samochodu. Po chwili miejsce kierowcy zostaje zajęte przeze mnie. Przekręcam kluczyk w stacyjce i ruszam z chodnika w stronę domu Mercedes
- Dlaczego stałaś tak pod biurem? Nie wyglądałaś, jakbyś chciała zamówić taksówkę. - odkręcam wzrok na nią
- Zapatrzyłam się. - odpowiada krótko. Czy tylko mi się wydaje to podejrzane? Mniejsza o to. Skupiam swój wzrok na drodze, żeby nie spowodować jakiegoś wypadku - Dziękuję. - mówi niespodziewanie odrywając moją uwagę od drogi przed nami
- Co? Dlaczego? - pytam patrząc na drogę, czasem ukrytkiem spoglądając na jej osobę
- Po prostu. Za wszystko, co dla mnie robisz. - wzrusza delikatnie, niemal niezauważalnie ramieniem.
 
~*~
 
Parkuję samochód niedaleko bramy. Przekręcam kluczyk w stacyjce, by zgasić samochód, następnie przekręcam głowę w jej stronę
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmiam, gdy nie ma zamiaru wyjść z samochodu. Odwraca się do mnie, nieśmiało patrzy mi w oczy
- Dziękuję. Jeszcze raz. - mówi, jednak jeszcze nie wychodzi z samochodu - Może wejdziesz do środka? - pyta nieśmiało, lekko rumieniąc się. Zapewne nigdy nie zapraszała w taki sposób mężczyzn do swojego domu. Kiwam głową w twierdzącej odpowiedzi. Obydwoje wychodzimy z samochodu kierując się do jej domu. Otwiera drzwi kluczem i wchodzi pierwsza do środka. Zapala światło w korytarzu, jednocześnie zamykając za mną drewnianą powłokę. Odkłada torebkę i kluczyki na niewielką szafkę do butów
- Napijesz się może czegoś? - pyta zdejmując swój czarny płaszcz, który wiesza na wieszaku, który znajduje się nad szafką
- Kawy. 
- Nie za późno na kawę? - pyta zdziwiona moją odpowiedzią na jej pytanie na temat tego, czego mam ochotę się napić
- Nie przeszkadza mi to. - kiwa głową, po czym znika mi z oczu kierując się do kuchni. Zdejmuję swój płaszcz, który wieszam obok jej. Wchodzę w głąb domu w poszukiwaniu Mercedes. Znajduję ją w kuchni sypiącą do kubków kawę oraz cukier
- Powiesz mi prawdę? - podchodzę do niej i opieram się tyłem do wysepki kuchennej z rękoma splecionymi na piersi
- Jaką prawdę? - patrzy na mnie, jednak szybko urywa kontakt wzrokowy powracając do poprzednio wykonywanej czynności
- Dlaczego stałaś pod biurem? Wyglądałaś, jakbyś patrzyła na kogoś, kogo się bałaś. - odwraca się ode mnie próbując odwrócić moją uwagę od zadanego jej pytania. Bierze do rąk czajnik, z którego nalewa wodę do kubków - Wiesz, że i tak dowiem się prawdy? - straszę ją. Wzdycha głośno zastanawiając się, czy powiedzieć mi prawdę. Po chwili namysłu w końcu otwiera usta
- Rano, gdy szłam do pracy wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi. Jakiś czarny samochód, jakby jechał za mną. Kiedy stałam pod biurem chciałam zamówić taksówkę, ale zobaczyłam ten sam czarny samochód. Osoba, która była w tym samochodzie wyszła i zaczęła kierować się w moją stronę. Bałam się, że może to być Sean. - wypuszcza powietrze z płuc - Bałam się, że to on.
- Sean nic ci nie zrobi. - od razu zaprzeczam jej domysłom na temat osoby, która mogłaby ją śledzić
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem. Nie musisz się o to martwić. - załatwiłbym go, gdyby zbliżył się do niej. Ma na ten temat moje słowo
- Wiesz, nie ważne. Może tylko mi się wydawało. - wzrusza ramionami chcąc o tym zapomnieć. Bierze swój kubek z herbatą do rąk i upija kilka niewielkich łyków, by nie poparzyć języka gorącą wodą. Podsuwa mi kubek z kawą, który od razu biorę do rąk - Masz ochotę coś obejrzeć? - proponuje. Zgadzam się lekkim skinieniem głowy. Przechodzimy do salonu. Siadamy niedaleko siebie na białej kanapie. Stykamy się ze sobą ranieniami, jednak wydaje się, że Mercedes wcale to nie przeszkadza. Pilotem włącza telewizor oraz DVD - Może być 3 metry nad niebem? Ostatnio oglądałam. - nie wiem, co to jest, ale niech będzie. Kiwam głową w odpowiedzi. Odstawiam swój kubek na niewielki stolik przed kanapą. Czuję się nieco nieswojo będąc u kobiety w domu. Zawsze to one przychodziły do mnie. Może to dziwnie zabrzmi, ale czuję się lepiej, gdy to ktoś jest moim gościem. Nawyk.
 
~*~
 
Robi się późno. Przez okna nie dostaje się żadne światło. Nawet światło latarni, które zostały już pogaszone. Jedynym światłem, które oświetla salon jest sztuczne światło z telewizora. Film dobiega końca. Czuję na swoim ramieniu głowę Mercedes. Zasnęła. Musiała być zmęczona. Powoli wstaję, by nie obudzić jej. Biorę ją na ręce w ślubny sposób i zanoszę do sypialni. Na szczęście drzwi są lekko uchylone, więc otwiera je nogą. Delikatnie kładę Mercedes na łóżku, następnie przykrywam ją miękką kołdrą
- Dobranoc. - mówię szeptem. Klękam przy niej, by złożyć delikatny pocałunek na jej ustach. Palcami odgarniam kosmyki włosów, które opadły na jej twarz, by nie obudziły ją łaskotaniem w nocy. Wstaję, po czym cicho wychodzę z sypialni kierując się do drzwi. W salonie znajduję zeszyt i długopis. Wyrywam jedną kartkę, na której piszę, że klucz zostawię w doniczce przy drzwiach. Nie chcę, by przypadkiem ktoś włamał się do jej domu, podczas, gdy ona będzie spała. Zostawiam kartkę z wiadomością na stoliku w salonie, następnie wychodzę z jej domu zamykając drzwi na klucz.
 
 
______________________
 
Piszcie swoje opinie na temat rozdziału. Chętnie poczytam :)
 
Dziękuję tym osobom, które wypełniły ankietę :)
Do następnego :)

poniedziałek, 6 października 2014

28. Tajemnicza nieznajoma.

Zamykam za sobą drzwi na klucz, po czym spokojnie schodzę ze schodków. Niepotrzebne mi kluczyki chowam do torebki. Wychodzę przez furtkę, kierując się do pracy. Świeże powietrze przyjemnie dostaje się do moich nozdrzy. Chłodny podmuch wiatru otula moje ciało i rozwiewa delikatnie włosy. Szare chmury powoli odsłaniają niebo. W nocy musiało padać, ponieważ gdzieniegdzie stoją kałuże z niewielką ilością wody. Liście na drzewach zmieniają kolor na żółty zwiastując nadejście jesieni. Są odrywane od gałęzi drzew przez poranny wiatr. Spadają powoli na ziemię tworząc kolorowy, naturalny dywan. Uwielbiam taką pogodę. Nie jest za zimno, ani za ciepło. W pewnej chwili zaczynam odczuwać jakieś dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwuje. Oglądam się za siebie i widzę czarny samochód niedaleko mnie. Zanim wyszłam z domu nie widziałam żadnego samochodu w okolicy. Przez przyciemniane szyby nie widać osoby, która się w nim znajduje, być może po prostu nikogo tam nie ma. Ignoruję to, ponieważ zwyczajnie w świecie mogłam go nie zauważyć. Odwracam się i kieruję dalej w stronę pracy. Moje zdziwienie rośnie, gdy słyszę dźwięk włączanego silnika. Najwyraźniej dramatyzuję, bo pewnie ktoś jedzie do pracy. Z każdym moim krokiem słyszę, jakby samochód zbliża się do mnie. Nie jedzie normalnie, tylko dotrzymuje mi kroku. Odwracam się na chwilę, by ocenić sytuację. Samochód stał wcześniej dalej o kilka metrów. Marszczę czoło nie wiedząc, jak to sobie wytłumaczyć. Czuję dziwne uczucie, jakby ta osoba w tym samochodzie mnie śledzi. Na moje szczęście do pracy pozostało mi tylko kilka metrów. Skręcam w prawo i za rogiem widzę już wejście do biura. Przyspieszam, by jak najszybciej znaleźć się tam. Pocieram buty o metalową wycieraczkę, aby zbytnio nie nabrudzić. Zanim wchodzę do środka odkręcam się, żeby zorientować się, czy dramatyzowałam, czy po prostu miałam rację. Samochód szybko odjeżdża, gdy tylko chowam się w budynku. Zastanawiając się kto to mógł być wchodzę do windy. Nie znam osoby, której mogłoby zależeć na mnie tak bardzo, by mnie śledzić, podczas drogi do pracy. Drzwi windy rozsuwają się, tym samym wypuszczając mnie z niej. Podchodzę do drzwi od gabinetu. Nikogo tu nie ma, nawet Tori siedzącej na swoim miejscu. Korytarz jest opustoszały, ani żywej duszy. Ku mojemu zdziwieniu drzwi są zamknięte. Harry o tej porze powinien być w swoim gabinecie. Zawsze jest wcześniej. Nieco zdenerwowana wyjmuję telefon, by zadzwonić do swojego pracodawcy, żeby dowiedzieć się, gdzie się podziewa
- Halo? - odbiera po pierwszym sygnale, musiał mieć telefon przy sobie, skoro tak szybko odebrał moje połączenie
- Harry, jestem pod gabinetem, a drzwi są zamknięte. Gdzie jesteś? - przestępuję z nogi na nogę, rękę chowam do kieszeni płaszcza
- Za chwilę przyjdę. - mówi krótko, po czym rozłącza połączenie. Opieram się o ścianę czekając na niego. Nudząc się zaczynam grać w jakąś grę na telefonie, jednak moja gra dobiega końca, gdy dostaję SMS-a. Wyłączam grę, by sprawdzić, kto napisał do mnie wiadomość. Naciskam na niewielką kopertę u dołu ekranu z niewielką liczbą jeden, aby otworzyć i przeczytać
 
Przyzwyczaj się, bo od dziś będę ci towarzyszył codziennie.
 
Nie mam pojęcia, od kogo może być ta wiadomość. Zaczynam obawiać się, że może to być Sean w zemście za wyjawienie jego tajemnicy. Zaczynam mocniej oddychać w obawie, że może mi się coś stać. Serce przyspiesza tempo na myśl, że wkrótce mogę się przekonać o niesłuszności swojej decyzji. Ale niby co miałam w tamtej sytuacji zrobić? Pozwolić, by zniszczył firmę? Nie mogłam do tego dopuścić. Harry zbyt długo na to pracował, aby teraz to wszystko stracić. Musiałam mu o tym powiedzieć, nie miałam wyjścia
 - Mercedes. - z moich myśli wyrywa mnie Harry, który zdążył już przyjść - Stało się coś? Jesteś jakaś rozkojarzona.
 - Nie, w porządku. - odpowiadam mało przekonująco. Nie mam zbytniego talentu aktorskiego, żeby ukrywać swoje emocje. Harry wyjmuje klucze od gabinetu z kieszeni spodni, następnie otwiera drzwi i wpuszcza mnie pierwszą do środka. Zdejmuję swój płaszcz, który wieszam na wieszaku w rogu pomieszczenia. Brunet podchodzi do biurka, z którego wyjmuje jakieś dokumenty
 - Muszę jeszcze na chwilę gdzieś iść. Poczekaj tutaj. - wychodzi zostawiając mnie samą. Wzdycham głośno w geście irytacji. Mógł przynajmniej dać mi jakieś zadanie do wykonania. Korzystając z jego nieobecności siadam za jego biurkiem. Z nudów zaczynam przeglądać jego szufladę w poszukiwaniu sama nie wiem czego. Na początku znajduję tylko jakieś dokumenty, które na pewno nie dotyczą mnie i wykonywanej przeze mnie pracy. Na samym dole znajduję jakiś list zaadresowany do niego. Zaciekawiona biorę go do rąk, chociaż wiem, że nie powinnam tego robić. Czuję kobiece perfumy. Cały list jest nimi przesiąknięty. Koperta jest otwarta, musiał już czytać jej zawartość. Powinnam odłożyć to na miejsce, ponieważ nie dotyczy to z pewnością mnie, jednak moja głupia ciekawość sprowadza mnie na skraj przepaści. Wyjmuję z koperty jasno-różową kartkę papieru i zaczynam czytać jej zawartość
 
 Wiem, że nigdy nie odwzajemnisz mojego uczucia, ale chcę się z Tobą spotkać.
To, co było między nami na zawsze pozostanie w moim sercu.
Każdego dnia przypominam sobie, co razem przeżyliśmy. Wzloty, upadki, ale zawsze sobie radziliśmy.
Nadal jesteś w moim sercu i chcę, byś tam pozostał. Proszę, wybacz mi, że ...
 
 - Tori, przygotuj dokumenty, o które się prosiłem. - chcę czytać dalej, jednak słyszę, że do gabinetu zbliża się Harry. Szybko chowam list do koperty. Wszystkie dokumenty odstawiam na miejsce i w ekspresowym tempie siadam na kanapie. Kto mógł do niego to napisać? Nie słyszałam nigdy, żeby Harry miał na boku jakąś znajomą, albo, że kiedykolwiek miał kogoś. Ta dziewczyna musi być bardzo zdesperowana, skoro napisała do niego ten list. Zapewne nic mi o tym nie mówił, bo to nie dotyczy mnie. Czyżby ukrywał coś przede mną? Głupia myśl. Nie jesteśmy przyjaciółmi, żeby się sobie ze wszystkiego zwierzać. Drzwi od gabinetu otwierają się, a do środka wchodzi Harry.
 
Harry's P.O.V.
 
Siadam za swoim biurkiem. Dokumenty, które przed chwilą trzymałem w dłoniach chowam do szuflady w biurku. Zauważam coś dziwnego. Wszystkie papiery są porozrzucane w szufladzie, zanim wyszedłem były idealnie ułożone. List. List, który był w rogu teraz jest na środku. Ktoś musiał tu grzebać, kiedy mnie nie było. Unoszę swój wzrok na Mercedes, która nerwowo i niepewnie patrzy na sufit. Ma ręce mocno splecione na piersi, oddycha tak mocno, jakby przed chwilą brała udział w jakimś maratonie, albo coś ukrywa
- Mercedes. - unosi swój zdenerwowany wzrok na mnie - Szukałaś czegoś w mojej szufladzie? - splatam ręce na piersi
- Nie. - odpowiada drżącym głosem, ukrywa coś przede mną i zaraz dowiem się co
- Bo mi się wydaję, że tak. - przechylam lekko głowę w prawą stronę i mrużę lekko oczy próbując złapać ją na kłamstwie. Ponownie kiwa przecząco głową - Podejdź. - rozkazuję. Niepewnie wstaje z kanapy i podchodzi do mnie - Czy aby na pewno? - dopytuję
- Nie, niczego nie szukałam.
- Kłamiesz. - stwierdzam. Mercedes nie potrafi kłamać, jej zachowanie to wszystko zdradza - Mercedes, dlaczego mnie okłamujesz?
- Nie dałeś mi żadnego zadania do wykonania. Nudziło mi się i nie miałam nic do pracy. - usprawiedliwia swój czyn
- Czytałaś ten list? - unoszę różową kopertę do góry, by pokazać jej ją. Posłusznie kiwa przecząco głową - I co ja mam z tobą zrobić? Powiedz. - chowam kopertę do szuflady, następnie zamykam ją. Uśmiecha się uroczo i wzrusza ramionami. Naszą rozmowę przerywa czyjeś pukanie do drzwi gabinetu - Proszę! - krzyczę głośno, by osoba za drzwiami usłyszała i weszła do środka
- Nie przeszkadzam? - do środka wchodzi Zayn, jak zwykle potrafi wyczuć odpowiedni moment, żeby nam przeszkodzić
- Nie, nie przeszkadzasz. - odzywam się po chwili - Mercedes, zanieś te papiery do Tori. Nie ma jej u siebie, więc musisz jej poszukać. - podaję jej dokumenty. Bierze je ode mnie i kieruje się do wyjścia. Wychodzi zamykając za sobą drzwi - Co cię tu sprowadza?
- Tak w zasadzie, to jestem tu po to, by zaprosić cię na swoje urodziny. Oczywiście z osobą towarzyszącą. - uśmiecha się
- Uważasz, że przyjdę z jakąkolwiek kobietą? Nie mam zamiaru później męczyć się z jakąś, bo spodobałem się jej.
- Możesz pójść z Mercedes. - siadam na fotelu za biurkiem - Podobno jesteście tacy sami, jeśli chodzi o uczucia.
- Nie wydaję mi się, żeby to był dobry pomysł. - od razu zaprzeczam - Nawet nie wiem, czy się zgodzi. - mówię obojętnie
- Nadal będziesz ukrywał to obojętnością, że podoba ci się? - wzdycham głośno w geście irytacji - Znam cię za dobrze i wiem, kiedy kłamiesz, Harry. Wiem także, kiedy kobieta podoba ci się, żeby ją wykorzystać, a kiedy podoba ci się, bo czujesz coś do niej.
- Tym razem mylisz się. Mercedes wcale mnie nie interesuje. Jest tylko zwykłą asystentką. - odpowiadam obojętnie
- Dlaczego mam przeczucie, że kłamiesz? Dlaczego nie chcesz otworzyć swojego serca? Twoje serce, które jest z kamienia ożywa przy niej. Widzę, że Mercedes znaczy dla ciebie coś więcej, niż tylko zwykła asystentka, którą chcesz wykorzystać. Zrób coś, bo w każdej chwili możesz stracić ją, szczególnie przez swoje zachcianki wobec seksu i zaciągnięcia jej do swojego łóżka.
- Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, bym był z Mercedes? - opieram się o biurko obydwoma łokciami
- Bo widzę, że jesteś przy niej szczęśliwszy, niż zwykle. Uśmiechasz się, jak przy żadnej innej kobiecie, Harry. Twój uśmiech przy niej jest naprawdę szczery i prawdziwy. Zapomnij o tym, co było kiedyś. Żyj tym, co będzie. Daj szansę miłości.
- Nie mogę, a nawet nie chcę. Nie mogę być z Mercedes! - krzyczę głośno, by dotarło to do niego
- Niby dlaczego nie? - splata ręce na piersi i podchodzi bliżej mojego biurka
- Bo nie chcę jej skrzywdzić! Nie mogę patrzeć, jak cierpi, rozumiesz?! Serce mi pęka, gdy widzę ją płaczącą. Nie mogę dopuścić do tego, by się we mnie zakochała. Nie odwzajemniłbym jej uczuć! Nie jestem już zdolny do tego uczucia, Zayn. Nie jestem zdolny do miłości, którą kiedyś obdarzyłem Bonnie. Nawet nie wiem, czy potrafiłaby mnie pokochać. - wzdycha głośno, zanim otwiera usta
- Zastanów się, zanim podejmiesz jakieś kroki w stosunku do Mercedes. Nie zasługuje na to, byś ją skrzywdził. - odwraca się do mnie tyłem i kieruje w stronę drzwi, jednak zanim naciska na klamkę odwraca się jeszcze w moją stronę - Nie skrzywdź jej, proszę.
 
~*~
 
Po zaniesieniu dokumentów dla Tori, o które prosił mnie Harry, wracam z powrotem do gabinetu. Naciskam na klamkę, a drzwi ustępują. Wchodzę do środka. Widzę Harry'ego krążącego po gabinecie, dłonie ma splecione z tyłu za plecami
- Wróciłam. - oznajmiam swoje przybycie. Zatrzymuje się i zaczyna patrzeć na mnie. Ku mojemu zaskoczeniu nie ma już z nim Zayn'a. Mój oddech przyspiesza, gdy przybliża się do mnie. Podchodzi do mnie i z całej siły, jaką ma, wpija się w moje wargi. Myśl, że to niedobry pomysł powstrzymują mnie, zaraz może ktoś wejść do środka, jednak samo dotknięcie wystarczyło, bym zapragnęła więcej. Potrzebuję swojej dawki tego narkotyku, jakim są jego usta. Są miękkie, w dodatku ciepłe. Moje dłonie kierują się do jego szyi. Przyciągam do siebie. Harry zasysa moją wargę. To wystarcza, by zabrakło mi tchu w piersiach. Przesuwa ręce na moje plecy i przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej. Wślizgnął się językiem do moich ust. Nogi robią się, jak z waty. Jego ruchy odbierają mi moją siłę. Ten pocałunek jest milion razy lepszy, wszystkich od poprzednich, które kiedykolwiek doświadczyłam. Palcami przesuwa się po skórze na udach. Z każdą chwilą moje podniecenie wzrasta. Pociągnęłam lekko za jego włosy, a on w odpowiedzi cicho jęknął. Powoli odrywam się od niego. Obydwoje ciężko oddychamy. Kąciki jego ust wędrują ku górze tworząc uśmiech. To nie był czuły i niewinny pocałunek. To było coś zupełnie innego. Wypuściłam całe powietrze z płuc powodując ciche jęknięcie - Um, Harry...
- Zamknij się. - ponownie łączy nasze usta razem. Pocałunek okazuje się tak silny, że przywiera mnie swoim ciałem do ściany. Wystarcza chwila, by zawładnął moimi ustami, niemal gryzie je w dobrze wyczuwalnym pożądaniu i namiętności. Obydwoje zaczynamy jeszcze mocniej i głośniej oddychać. Dłonie wplatam w jego brązowe, kręcone włosy. Jęknęłam cicho, gdy swoje ręce przeniósł na moje pośladki mocno ściskając je, by unieść moje ciało do góry. Oplatam nogi wokół jego pasa, aby pomóc mu w utrzymaniu mnie
- Zaraz ktoś wejdzie do środka. - ostrzegam go cicho sapiąc. Opamiętuje się, po czym odstawia mnie na podłogę.
 
 
______________________________________
 
Małe wytłumaczenie - Pisząc, że zostało mi mało rozdziałów  nie miałam na myśli tego, że do końca. Chodziło mi o to, że zostało mi mało rozdziałów napisanych. Do końca jeszcze dłuuuga droga, więc nie martwcie się. Dokończę tego bloga tak, jak sobie to zaplanowałam :)
Ostatnio liczba komentarzy nieco zmalała :( + Po lewej stronie znajduje się ankieta, wypełnij ją, proszę :)

Do następnego :)