Wchodzimy do restauracji. Kelner od
razu rozpoznaje Harry'ego, więc odprowadza nas do zamówionego wcześniej
przez bruneta stolika. Odsuwa mi krzesło, bym mogła usiąść, następnie
sam zajmuje miejsce naprzeciwko mnie. Zamówił stolik w oddalonej części
restauracji, z dala od innych gości, zapewne, by utrzymać prywatność
podczas naszej rozmowy
- Mam liczyć na jakieś atrakcje po kolacji? - pytam. Harry nic nie odpowiada, zamiast tego uśmiecha się podejrzanie.
~*~
Harry zatrzymuje się samochodem kilka
kilometrów od miasta. Ciemność już dawno ogarnęła okolicę, jedynym
plusem jest temperatura, która dziś wyjątkowo sięgnęła cieplejszych
stopni. Na niebie pojawiły się miliardy gwiazd. Nieco zdenerwowana
rozglądam się po miejscu, w którym się znajdujemy. Niedaleko miejsca
zaparkowania samochodu jest las. Patrząc prosto przed siebie widzę
ogromne jezioro, które na pierwszy rzut oka wygląda straszne. Nerwowo
patrzę na bruneta siedzącego obok mnie na miejscu kierowcy
- Wysiadamy, księżniczko. -
zdenerwowanie zastępuje zdziwienie. Nigdy nie nazywał mnie w ten sposób.
Harry wysiada z samochodu zostawiając mnie samą. W samochodzie jest na
pewno cieplej, niż na zewnątrz. Bojąc się zostać sama wysiadam i kieruję
się za nim
- Gdzie jesteśmy? - pytam pocierając dłońmi przedramiona. Temperatura jest dodatnia, co nie oznacza, że jest gorąco
- Nad jeziorem. - uśmiecha się
głupkowato. Brunet podchodzi do brzegu jeziora. Nie trzeba czekać długo,
aż zacznie się rozbierać - Na pewno możemy tu być? - rozglądam się po
okolicy, by sprawdzić, czy nie jesteśmy tu sami
- Oczywiście, że nie. - odpowiada
zdejmując koszulę, którą odrzuca gdzieś na ziemię. Próbuję patrzeć
gdziekolwiek, byleby nie na jego nagie ciało. Szczęście znajduje się po
mojej stronie. Nie zdjął bokserek, które zostawił na swoim ciele
- Zamierzasz się w tym kąpać? - wskazuje na lustro wody - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.
- Zamierzamy. - akcentuje mocno ostatnią sylabę - Rozbierzesz się sama, czy mam ci pomóc? - moje oczy powiększają swoje rozmiary
- Nie będę się w tym kąpać. -
zaprzeczam. W odpowiedzi Harry głośno się śmieje. Nie chcąc zostać jego
ofiarą kieruję się do auta. Zatrzymuję się, kiedy słyszę głośne
chlupnięcie wody. Odwracam się w poszukiwaniu bruneta. Po chwili wynurza
się na powierzchnie
- Wejdziesz sama, czy pomóc ci? - pyta
puszczając mi oczko i uśmiechając się bezczelnie. Kiwam przecząco głową,
jednak od razu tego żałuję. Harry wychodzi z wody, po czym kieruje się w
moją stronę. Zdejmuję ze stóp szpilki, następnie jak najszybciej
potrafię uciekam. Próba ucieczki okazuje się złym pomysłem. W mgnieniu
oka zostaję złapana przez silne męskie ręce
- Nie! Proszę nie! - krzyczę, aby zostawił mnie w spokoju. Mocno zatrzaskuje mnie w swoim uścisku
- Po dobroci się nie dało, pozostała mi
siła. - przerzuca mnie przez ramię, następnie kieruje się do wody.
Krzyczę, by puścił mnie, jednak na marne. Powoli wchodzi do wody
zanurzając nogi. Kiedy woda sięga mu do kolan, upuszcza mnie, bym
znajdowała się na wysokości jego pasa. Mocno oplatam swoje nogi wokół
jego bioder, by jak najdłużej pozostać na powierzchni. Rękoma oplatam
jego szyję nie chcąc, aby wrzucił mnie do wody razem z ubraniami. Od
razu robi mi się zimno, gdy patrzę na wodę
- Jesteś mokry i zimny. - zaczynam się trząść na myśl, że zaraz wpadniemy do zimnej wody
- Zaraz ty też będziesz. - uśmiecha
się. Powoli kieruje się dalej. Czuję, jak moje stopy dotykają wody.
Zaciskam mocno oczy, gdy przechyla się i razem ze mną wpada do wody.
Momentalnie zamieniam się w bryłkę lodu. Woda jest lodowata. Wypływam na
powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza, które zostało mi odebrane.
Wycieram dłońmi oczy, aby wyostrzyć sobie obraz. Harry pływa niedaleko
mnie z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Moje ubrania zostały
przemoczone. Nie mam nic na zmianę
- Oszalałeś do reszty?! - krzyczę na niego, jednak nic sobie z tego nie robi. Zamiast tego podpływa bardzo blisko mnie
- W mokrych ubraniach wyglądasz dużo
lepiej. - nasze klatki piersiowe stykają się ze sobą. Nie chcąc pozostać
w lodowatej wodzie zaczynam płynąć do brzegu, jednak chęć wykonania
czynności zostaje odrzucona przez Harry'ego - Nie uciekaj. - łapie mnie w
pasie i przyciąga do z powrotem siebie. Przyciągnął mnie na tyle, by
nasze klatki piersiowe przylegały do siebie. Pozostaję w bezruchu
czekając, aż powie lub zrobi coś. Nie odzywa się, dłonie przenosi na
moje biodra. Unosi mnie, abym oplotła nogi wokół jego pasa. Aby nie
opaść na dno, kładę dłonie na jego ramionach - Pocałuj mnie.
- Co?
- Pocałuj mnie. - nim zdążam zareagować
przyciska swoje wargi do moich. Ciepłe wargi bruneta są ukojeniem dla
moich zmarzniętych. Przez jego dotyk na mojej skórze pojawia się gęsia
skórka, niespowodowana tylko zimnem. Pogłębia pocałunek, przez co tracę
dech w piersiach. Pocałunek iskrzy namiętnością. Przyciągam go mocniej
do siebie, opieramy się o swoje czoła. Zasysa moją dolną wargę. To
wystarcza, by zabrakło mi tchu. Wślizgnął się językiem do moich ust. Ten
pocałunek jest milion razy lepszy, wszystkich od poprzednich. Palcami
przesuwa się po skórze na udach, robi małe kółka. Z każdą chwilą moje
podniecenie wzrasta. Pociągnęłam lekko za jego włosy, a on w odpowiedzi
cicho jęknął. Powoli odrywam się od niego. Obydwoje ciężko oddychamy.
Kąciki jego ust wędrują ku górze tworząc uśmiech. To nie był czuły i
niewinny pocałunek. To było coś zupełnie innego. Wypuściłam całe
powietrze z płuc powodując ciche jęknięcie. Czuję wybrzuszenie
pojawiające się w jego spodniach. Nie mija chwila, zanim ponownie łączy
nasze usta w dzikim, namiętnym pocałunku. Wystarcza chwila, by zawładnął
moimi ustami, niemal gryzie je w dobrze wyczuwalnym pożądaniu i
namiętności. Obydwoje zaczynamy mocno i głośno oddychać. Dłonie mocniej
wplatam w jego brązowe, kręcone włosy. Jęknęłam cicho, gdy swoje ręce
przeniósł na moje pośladki mocno ściskając je
- Co państwo tu robi?! - odrywamy się od siebie, gdy słyszymy czyjś męski, zachrypnięty głos. Odwracamy się w poszukiwaniu osoby, która wypowiedziała te słowa. Na brzegu z latarką stoi starszy pan, wygląda na około 50. lat - Proszę stąd wyjść! Natychmiast! - Harry upuszcza mnie, bym stanęła o własnych nogach. Zbliżamy się do brzegu widząc, jak starszy pan zaczyna się bardziej denerwować - Coś podobnego! - nie chcąc wpadać w jakąkolwiek kłótnię, oddala się. Brunet zaczyna się ubierać, a ja bardziej trząść z zimna
- Co państwo tu robi?! - odrywamy się od siebie, gdy słyszymy czyjś męski, zachrypnięty głos. Odwracamy się w poszukiwaniu osoby, która wypowiedziała te słowa. Na brzegu z latarką stoi starszy pan, wygląda na około 50. lat - Proszę stąd wyjść! Natychmiast! - Harry upuszcza mnie, bym stanęła o własnych nogach. Zbliżamy się do brzegu widząc, jak starszy pan zaczyna się bardziej denerwować - Coś podobnego! - nie chcąc wpadać w jakąkolwiek kłótnię, oddala się. Brunet zaczyna się ubierać, a ja bardziej trząść z zimna
- Mówiłam, że to zły pomysł. - szepczę
cicho do niego, by starszy pan nie usłyszał nas. Ściskam mocno ubrania,
by pozbyć się wody
- Nie wiedziałem, że o tej porze będzie
tu chodził taki kutas. - kiedy tylko uzupełnia swoją część garderoby,
wsiadamy do samochodu - Poczekaj chwilę. - mówi, gdy widzi jak bardzo
się trzęsę. Wysiada z auta kierując się do bagażnika. Otwiera drzwi po
mojej stronie, następnie przykrywa mnie kocem. Otulam się nim, żeby
szybciej zrobiło mi się ciepło. Dodatkowo włącza ogrzewanie.
~*~
Kierujemy się do mieszkania Harry'ego.
Nadal jestem mocno otulona kocem, który otrzymałam od niego. Mimo to,
wciąż jest mi strasznie zimno. W pewnej chwili Harry szybkim ruchem
łapie mnie w ślubny sposób i ze mną na rękach kieruje się do mieszkania
- Zwariowałeś? Ktoś może tędy iść. - jestem zdziwiona i jednocześnie mile zaskoczona tym, co przed chwilą zrobił
- Nie, jeszcze nie zwariowałem. -
uśmiecha się nie patrząc na mnie, tylko przed siebie. Jedną ręką łapię
za jego ramię, by nie wypaść mu z rąk. Powoli dochodzimy do mieszkania.
Harry zatrzymuje się przed drzwiami - W tylnej kieszeni spodni mam
klucze. - ręką sięgam do tylnej kieszeni jego spodni. Wyjmuję z niej
klucze, by otworzyć drzwi. Brunet nogą otwiera je i razem ze mną wchodzi
do środka
- Powinnam się przebrać, a nie mam nic na zmianę. - odstawia mnie powoli na podłogę
- Poczekaj, zaraz ci coś przyniosę. -
kiwam głową, następnie przechodzę do salonu. Koc, który przed chwilą
miałam na sobie odkładam na kanapę. Zdejmuję z siebie spódniczkę, którą
odrzucam na podłogę. Odpinam guziki od koszuli, ona także ląduje na
podłodze. Biorę koc do rąk, by okryć się nim. Odwracam się i widzę
Harry'ego opartego o ścianę. Momentalnie zaczynam się rumienić
- Masz zgrabny tyłek. - mówi podchodząc
do mnie i podając mi ubrania. Odchodzi do kuchni szeroko uśmiechając
się. Zakładam na siebie szary, za duży na mnie sweter, który zapewne
należy do niego. Sweter pachnie jego perfumami, nim. Przyniósł mi także
krótkie, czarne szorty. Mokre ubrania składam i zanoszę do łazienki, z
której później je wezmę. Kieruję się do kuchni, do Harry'ego
- Masz ochotę na kakao? - pyta
odwracając się w moją stronę. Kiwam głową przysiadając na wysokim stołku
przy wysepce kuchennej. Po krótkiej chwili stawia przede mną biały
kubek z kakaem. Zmarzniętymi palcami chwytam za kubek, aby ogrzać
dłonie. Zapada cisza, nie niezręczna, miła. Widzę, jak Harry ukradkiem
na mnie spogląda. W pewnej chwili wstaje i zaczyna kierować się na taras
- Chodź, pokażę ci coś. - uśmiecha się,
by przekonać mnie. Zsuwam się ze stołka, po czym idę w kierunku
bruneta. Otwiera mi drzwi, bym jako pierwsza wyszła na zewnątrz. Od razu
czuję nieprzyjemny podmuch wiatru na swojej skórze. Harry prowadzi mnie
do krawędzi. Podbródkiem wskazuje, bym patrzyła w dół. Opuszczam wzrok,
w skutek czego zapiera mi dech w piersiach. Widzę miasto z góry, z tak
dużej wysokości. Wygląda niesamowicie. Oświetlenie powoduje, że miasto
zyskuje większego uroku. Ludzie z tej wysokości są niemal niewidoczni.
Czuję za sobą ciało Harry'ego, który przyciska swoją klatkę piersiową do
moich pleców. Obejmuje mnie rękoma, by było mi cieplej. Przekręcam
głowę w jego stronę, w zamian dostaję całusa w policzek. Uśmiecham się,
po czym przekręcam wzrok
- Wszystko wygląda tak pięknie. Zazdroszczę ci tak pięknego widoku.
- Mieszkanie tutaj samemu jest
przygnębiające. Każdego wieczora wszystko robię sam. Śpię sam, oglądam
telewizję sam, jem sam, nawet patrzę na niebo sam. To przytłaczające. -
wzdycha na samą myśl o tym, co czuje każdego dnia
- Dlaczego nie sprowadzasz już żadnych
kobiet? - odwracam wzrok w jego stronę oczekując odpowiedzi. Chwilę
namyśla się nad swoją wypowiedzią, zanim otwiera usta
- Przestały mnie interesować ciągłe
imprezy, co wieczór inna kobieta. - wzrusza ramionami - Nie chcę być
postrzegany jako mężczyzna, któremu zależy tylko na swoim biznesie i nie
ma wcale ludzkich uczuć. Chcę być postrzegany jako biznesmen, któremu
zależy na innych ludziach, a nie tylko na swoich pieniądzach. - kiedy
nasze spojrzenia spotykają się, odwracam głowę
- Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego
człowieka, jak ty. Zmieniłeś się od dnia, w którym pierwszy raz
przekroczyłam próg twojego gabinetu. Wcześniej wydawałeś mi się
zakochanym w swoich pieniądzach, bezczelnym mężczyzną, który nie dba o
innych, tylko o siebie. Teraz zmieniłam zdanie.
- Zmieniłaś? Na jakie? - odwracam się
ciałem przodem do niego. Zamiast odpowiadać staję na palcach, by zbliżyć
do siebie nasze twarze. Łączę nasze usta w delikatnym, pełnym czułości
pocałunku. Delikatne cmokanie zmienia się w pieszczotliwy pocałunek. Z
ogromną czułością przesuwa swoje wargi po moich. Czegoś takiego się nie
spodziewałam. Czuję motyle w swoim brzuchu. Pierwszy raz używam tego
określenia, które teraz naprawdę czuję i wiem, jak je określić. Nic nie
poradzę na to, że zaczynam się w nim zakochiwać.
Harry's P.O.V.
Wracamy z tarasu do środka. Moje ciało
wciąż w środku wrze po ostatnim pocałunku. Czuję się niesamowicie dobrze
i szczęśliwie. Razem siadamy na kanapie. Kładę się wzdłuż kanapy
przyciskając plecy do oparcia. Mercedes kładzie się obok mnie, przodem
do mojego ciała. Przytula się do mnie chowając głowę w zagłębieniu mojej
szyi. Obejmuję ją swoimi ramionami, by była mnie jak najbliżej. Nic nie
poradzę na to, że potrzebuję jej przy sobie. Potrzebuję jej dotyku, jej
miękkich, słodkich ust. Nic nie poradzę na to, że powoli zakochuję się w
niej.
___________________________
Skomentuj, uszanuj moją pracę.